Prolog
ROWAN
{kontynuacja wydarzeń z rozdziału the stereotype of a hockey player: 38 Moja rodzina też ma swój Kalifornijski świat}
Seria: STEREOTYPE
Książka opowiada o bohaterach pojawiających się w the stereotype of a hockey player, ktore ma premiere 12.06 w Niezwykłym
twitter: #SOFHP
Ilość emocji podczas tego wieczoru nie ma końca. Mam wrażenie, że nawet, gdy prowadzę najważniejszą rozmowę w moim życiu dotyczącą mojego brata i naszych relacji moje myśli i tak uciekają do kogoś innego. Do kogoś do kogo nie powinny. Do jego najlepszego przyjaciela. Do jego szerokich barków. Do jego ramienia ocierającego się o moje ramię. Każde jego otarcie się o moje ramię, czułam, jakby ktoś poraził mnie prądem. Pomimo licznych warstw odzieży, które nas oddzielały miałam wrażenie, że czułam wszystko na swojej skórze. Włoski stanęły mi dęba na wspomnienie tego, jak się przy nim czułam. I ten moment, gdy przewrócił mnie na śnieg, a czapka opadła mi na czoło, a on bez zastanowienia wyciągnął swoją dużą dłoń, aby odsłonić moje oczy. Powinno mi być w tamtym momencie lodowato, ale jego przenikliwe spojrzenie, jego oczy czarne jak smoła, rozgrzewały mnie. Byłam pewna, że mogłam w nich utonąć. Zostać pochłonięta, jak przez czarną dziurę i może nawet nie zauważyć. Czy zauważasz to, że zbliża się do ciebie czarna dziura? Może powinnam zapytać o to mojego braciszka w końcu jest fizykiem. No nie do końca albo nie tylko. No właśnie Jacob! Przecież on przede mną stoi i się odkrywa, mówi to, czego nie powiedział rodzicom, swój największy sekret. Totalnie beznadziejna ze mnie siostra.
Przez chwile słucham Jacoba i jego przeprosin. Tak naprawdę wybaczyłam mu zanim w ogóle zaczęliśmy te rozmowę. Moje myśli znów odpływają w inną stronę.
Ciekawe czy nago też jest taki wielki. To znaczy... nie o to mi chodzi! Zaczynam kręcić głową, aby odgonić te myśli.
Chodzi mi o to, czy te barki tak wyglądają przez te warstwy ubrań, czy naprawdę jest tak wielki. Moje oczy robią się wielkie jak spodki, bo moje myśli nieustannie błądzą wokół niebezpiecznego terytorium.
– Co? – Jacob patrzy na mnie ze zmieszanie na twarzy. – O co chodzi?
Na moich policzkach pojawia się rumieniem.
– Nic, przepraszam. Po prostu między nami jest okej, dobrze? - zapewniam go.
Jest moim bratem. Wiem, jak ciężko jest z naszymi rodzicami. Chciałam po prostu, żeby mi ufał i żeby wiedział, że może powiedzieć mi o wszystkim.
Jacob niespodziewanie przyciąga mnie do uścisku. Gdy mnie obejmuje czuję, jak wszystko z niego schodzi. Nie ściskamy się za często. Różnica wieku sprawia, że właściwie nie za wiele czasu spędzamy razem. Oddaję uścisk.
– Dziękuję, Rowan.
Wierzę, że im będziemy starsi tym nasze relacje będą lepsze, dlatego to dziwne coś, co buzuje we mnie, gdy Calum jest obok powinno się jak najszybciej skończyć. Muszę to ukrócić. Trudno mi uwierzyć, że on mógłby to odwzajemnić. Ma takich dziewczyn na pęczki, a nawet lepszych, bo w swoim wieku. Można by powiedzieć, że te cztery lata to nic, ale gdy jedno kończy college a drugie go dopiero zaczyna to są to lata świetlne. Chyba powinnam przestać czytać te książki Jacoba, bo, pomimo że nic z nich nie rozumiem, w głowie zostają mi jakieś złote myśli.
Czuliście się kiedyś jak szaleńcy? Że nie wiedzieliście czy to wy macie niepokolei w głowie, czy ta sytuacja, którą wiedziecie własnymi oczami jest prawdziwa? Ja tak się czuję, gdy wracam z Jacobem do salonu i pomimo, że nie postawiłam jeszcze dobrze stopy w pokoju pełnym ludzi, czuję na sobie czyjś wzrok. A może to ja od razu szukam go w pokoju i to mój wzrok biegnie do niego? Może to ja gapię się na niego, a on tylko odwzajemnia się spojrzeniem, bo czuje, że ktoś na niego patrzy? Kto spojrzał pierwszy? Czy przenikliwość czyjegoś spojrzenia może wynikać z naszych myśli? Czy to jak widzimy się w czyiś oczach to to, jak inni nas widzą, czy jak my chcemy, żeby nas widzieli? Oszaleję od tego overthinkingu. Wcale taka nie jestem! To pierwszy raz! Czy to dlatego, że nie mogę się przekonać, co by było, gdybym wyraziła jawne zainteresowanie? Może. A może sobie je totalnie wkręciłam.
Tylko dlaczego jego oczy cały czas są na mnie? Mam wrażenie, że przygląda się mojemu każdemu krokowi w głąb pokoju, mimo, że oderwałam swój wzrok od niego i staram się patrzeć gdzieś indziej. Boję się, że zaraz się potknę, bo on patrzy. Ale czy na pewno patrzy? Czy powinnam spojrzeć? Moje serce wali jak oszalałe. To szaleństwo! Ile uderzeń na minutę serce jest w stanie wytrzymać?
Może tylko zerknę? Rzucę w jego kierunku ukradkowe spojrzenie, ale nie zatrzymam swojego wzroku na nim, jakbym po prostu przebiegała wzrokiem przez wszystkie osoby w pokoju. Będę przynajmniej wiedziała, czy naprawdę na mnie patrzy.
Okej.
Robię to.
W boleśnie wolnym tempie obracam głową w jego kierunku z nadzieją, że się nie rozczaruję, że nie mam niepokolei w głowie i nie wyobrażam sobie rzeczy, które nie są prawdą. A co właściwie się stanie, jeśli potwierdzę to, że na mnie patrzy? Odhaczę sobie w głowie, że gracz uczelnianej ligi hokeja patrzy na mnie? Mam poważne problemy i to chyba też takie zdrowotne, ponieważ moje serce w tej chwili bije o wiele za szybko niż powinno.
Mój wzrok w końcu dociera do jego osoby, a moje serce jeszcze przyspiesza, ponieważ on wcale na mnie nie patrzy. Gapi się w ekran swojej komórki. Wow, ale jestem delulu. W chwili, gdy mój wzrok zatrzymuje się na nim, on podnosi głowę, aby na mnie spojrzeć. Wow! Czy to się liczy? Zdecydowanie nie. To ja patrzę na niego, a on odwzajemnia spojrzenie, a nie na odwrót. To ja tu jestem inicjatorką, szukająca kontaktu, który w mojej głowie przez chwilę był obustronny.
– My się będziemy zmywać.
Nawet nie zwróciłam uwagi, jak Daisy wstała z kanapy w kierunku mojego brata. Chyba chcą zostać sami, a przynajmniej wnioskuję to po tym, że Daisy niemal trzyma go za tyłek. Czy są obsceniczni? Wydaje mi się, że o wiele bardziej niż na razie udało mi się zobaczyć.
– Wy też powinniście iść spać. – Spojrzenie mojego brata zostaje utkwione we mnie, dając mi jasny sygnał, że nie podoba mu się, że mam tu zostać z jego hokejowymi kolegami.
– Nie jestem jeszcze zmęczona – oznajmiam z szerokim uśmiechem.
Jacob patrzy na mnie z rezygnacją, po czym Daisy mówi 'dobranoc', a on podąża za nią na górę.
– To co gramy w UNO?
Tej propozycji spodziewałam się najmniej.
– Nie znoszę tej gry! Zawsze w nią przegrywam! – oburza się głośno Leo. – Jak mamy grać w UNO to idę spać.
Wtedy George ziewa, co sprawia, że Leo robi to samo. Tym samym podejmują decyzję o tym, że idą spać. Może ja też powinnam to ogłosić, ale jedyna osoba, która mnie interesuje teraz bez ruchu siedzi na kanapie i tasuje karty.
– UNO? – pyta. – Czy boisz się, że przegrasz?
Zasiadam naprzeciwko niego na kanapie, tam, gdzie chwile wcześniej siedziała Daisy.
– Nie ma mowy o przegranej.
Cal parska śmiechem.
– Jeszcze nigdy nie przegrałem w te grę.
– To dlatego, że nie grałeś ze mną!
Rozbawiam go swoją energią i pozytywnym nastawieniem. Gdy już zaczynamy rozmawiać całe zdenerwowanie znika. Staje się to naturalne i proste, pomimo tego, że w mojej klatce piersiowej cały czas jest to napięcie. Cal obserwuje mnie cały czas, reaguje na każdą moją reakcje, dopytuje o moje kolejne myśli, przygląda mi się, jakby chciał mi zajrzeć do wnętrza duszy i nawet jeśli jest to onieśmielające, sprawia, że chcę mu powiedzieć wszystko, bo mam wrażenie, że naprawdę mnie słucha. Czy przejmuję się, że mogę palnąć głupotę? Trochę. Czy niweluje to fakt, że pewnie więcej go nie zobaczę? Oczywiście.
Ktoś kiedyś powiedział mi, że najlepiej drugą osobę poznaje się w pojedynkę i jest to zdecydowanie prawda, ale jest to też rzecz, która w jakiś sposób ogranicza postrzeganie go wśród innych ludzi. Pomiędzy nami jest łatwo i prosto, gdy jesteśmy sami, ale gdy jest tu Daisy, gdy jest tu mój brat, gdy są tu inni ludzie, czuję się mała, nic nieznacząca, zbyt młoda dla niego. A gdy jesteśmy sami czuję się, jakbym była całym jego światem i tak, wiem jak absurdalnie to brzmi patrząc na to, że znam go kilka godzin. Może to urok spędzania czasu z kimś sam na sam, czujesz się ważniejszy dla tej osoby niż w rzeczywistości jesteś.
Gra w UNO trwa odwieczne chwile, a każdy ruch Caluma jest analizowany pod lupą mojej uwagi. Patrzę na niego, zastanawiając się, skąd czerpie takie umiejętności strategiczne. Czy to dzięki hokejowi, czy może jest po prostu naturalnie utalentowany w grach?
Gdy w końcu nadchodzi moja kolej, wiem, że to może być decydujący moment. Trzymając kartę +4, czuję, jak adrenalina pulsuje we mnie szybciej niż kiedykolwiek. Wypowiadam magiczne słowo "uno" z pewnością siebie, ale moje serce wali mi jak oszalałe.
Calum odpowiada kartą +4, moje oczy rozbłyskają zaskoczeniem. Ale nie daję po sobie poznać, zachowując zimną krew jak najlepszy gracz. Teraz jest moment, aby pokazać, że nie dam się łatwo pokonać.
–To jeszcze się okaże.
Nie podaję się tak łatwo chociaż na mojej twarzy na pewno widać irytacje.
– Zawsze byłeś tak dobrym strategiem? – rzucam pół żartem, pół serio. Na ile UNO to gra losowa, a na ile wymagająca strategii? Gdybym była szalona powiedziałabym, że UNO jest jak życie, rzucamy swoją kartą, myśląc, że jest najmocniejsza w puli, a okazuje się, że ktoś ma coś równie zaskakująco i od nowa musimy się mierzyć z przeciwnościami losu. Wygrywa ten kto pierwszy pozbędzie się wszystkich trosk, cóż w życiu to chyba niemożliwe.
Cal podnosi wzrok z kart, aby na mnie spojrzeć.
– Nauczyłeś się tego na lodzie? – kontynuuje zamiast zaczekać na jego odpowiedź.
Prycha w odpowiedzi.
– Nie wiem, gdzie się tego nauczyłem. Zawsze dobrze mi szło działanie na intuicje, ale sami wiemy, że z wiekiem zrobiłem się zbyt porywczy.
Chyba nawiązywał tu do sytuacji z Daisy.
– Mówili mi za dzieciaka, że z tymi umiejętnościami sprawdziłbym się w wojsku! A ja chociaż dobrze wyglądam w moro, nie powiem, że nie, o wiele lepiej czułem się na lodzie i dalej tak jest. Poza tym lubię, gdy na mnie patrzą, a hokej jest dużo bardziej widowiskowy. Chyba nie dla mnie jest bycie cichym bohaterem.
– Masz na to za duże ego.
Może nie powinnam tego mówić. Kolesie nie lubią, gdy obraża się ich duże ego chociaż nie byłam pewna czy to obraza czy komplement.
– Gdybyś nie była siostrą mojego najlepszego przyjaciela miałbym na to niezwykle ciętą ripostę.
Kręci głową z niedowierzaniem albo wyrzuca z głowy ten pomysł, aby jednak tego nie powiedzieć.
Wracamy do gry, ale trwa to zdecydowanie za długo, że decydujemy się, że to pora na przerwę na herbatę.
Wskakuje na blat, aby przyglądać się jego osobie, gdy nalewa do czajnika wody po czym wstawia go na gaz. Dlaczego nawet tak prosta czynność może sprawić, że mam ochotę jęknąć? Czy to dlatego, że jakiś czas temu podciągnął rękawy swojej granatowej hokejowej bluzy i teraz widać żyły na jego rękach? Czy to dlatego, że jedna z jego dłoni jest większa niż dwie moje? Krzyczy z niego męskość i to, że mógłby mną zawładnąć. Nawet teraz, gdy siedzę na blacie, nie jestem od niego wyższa. Cokolwiek bym nie zrobiła zawsze będzie nade mną górował.
– Nie wiem, czy mamy tu inną herbatę niż czarną.
– To nic i tak najbardziej lubię mrożoną.
Obraca się przez ramię, aby na mnie spojrzeć.
– Jestem z Kalifornii, pamiętasz?
– To dlatego przypominasz słońce?
Czy na moich policzkach pojawił się rumieniec? Nie wiem, ale wiem, że otworzyłam szeroko buzie, bo byłam pewna, że z moich ust wypłyną jakieś słowa chociaż droczenia się, ale chyba nikt nigdy w życiu nie powiedział mi czegoś tak... nie z tej ziemi?
Może ta obsesja Daisy na punkcie Supermana ma sens. Może widziała coś czego ja jeszcze nie widzę. A może Jacob i Calum to bracia nie z tej planety? Ale, to byłoby obrzydliwe!
– O czym myślisz?
Nie wiem, dlaczego mnie o to pyta, chyba dlatego, że prawdopodobnie z zaskoczenia mój wyraz twarzy zmienił się w obrzydzenie.
Robi krok w moim kierunku. Nie wiem, czy to mój instynkt, brak rozumu, czy może jego dłonie, które znikąd pojawiły się na moich udach, a może to fakt, że ani na sekundę nie potrafię oderwać oczu od jego czarnych jak smoła. Gdy docierają do mnie wszystkie te fakty. Jego giga dłonie na moich udach. Jego biodra po moich obu stronach. W końcu stoi pomiędzy moimi rozstawionymi nogami! Jego głowa pochylona w moim kierunku. Chyba muszę zacząć oddychać, bo przecież nie jestem pod wodą i nic nie powinno mnie powstrzymać przed złapaniem kolejnego oddechu. Co on tu robi? Pomiędzy moimi nogami? Tak blisko mnie? Chciałabym móc odczytać słowa z jego oczu, ale to niemożliwe. Dlaczego technologie nie poszła tak do przodu? Mam coś na twarzy? Chce mu powiedzieć, że nie zna pojęcia przestrzeni osobistej, ale tak naprawdę chcę mu powiedzieć, żeby jeszcze się przysunął. Ściska moje uda, chyba czekając na moją reakcje. Jak mam mu powiedzieć, że chcę owinąć wokół niego nogi, przycisnąć pierś do piersi, wpleść palce w jego włosy i poczuć go.
Wyszeptuje jedno słowo 'UNO', a ja zaczynam rozumieć, że to mój znak stop albo startu, że to już zależy ode mnie. Teraz to ja jestem tą, która dodaje kolejne cztery karty do talii, bo gdy jego twarzy pojawia się milimetry przy mojej, nie waham się, nie uciekam. Jego nos trąca mój nos. Muśnięcie jest tak delikatne, że przez chwile zastanawiam się, czy w ogóle się wydarzyło, ale po chwili, gdy jego duża dłoń ściska moje udo, a jego usta opadają na moje, nie mam wątpliwości, że cokolwiek z tego jest prawdziwe. Z moich ust wylatuje niespodziewane sapnięcie, ale to chyba dlatego, że on próbuje mnie pożerać. Gdy jego język wdziera się do moich ust potrzebuję się czegoś złapać, więc bez większego zastanowienia zarzucam dłonie na jego kark. To wszystko do czego jestem zdolna, ponieważ straciłam gdzieś rozum, a całe powietrze, które dostaję jest dostarczane mi za pomocą pocałunków. A może to właściwie mi je odbiera?
Całowałam się już z chłopakami, ale może w rzeczywistości to byli chłopcy. On ma dużo więcej doświadczenia. czuję to w sobie w jakim jego dłoń przesuwa się wzdłuż mojej talii. Delikatnie, ale stanowczo. Jego dłoń elektryzuje moje ciało nawet tam gdzie mnie nie dotyka, a może to siła przyciągania, która sprawia wrażenie, że chcę, żeby dotknął mnie wszędzie na raz, bo to za mało. Prawdopodobnie wydaje z siebie kilka zawodnych jęków, bo same jego usta mi nie wystarczają, a gdy zaczyna się ze mną droczyć, orientuje się, że przez cały czas miałam zamknięte oczy. Czemu skupiłam się na odczuwaniu, a nie oglądaniu? Mam wrażenie, że coś mogło mi umknąć. A może, że w ogóle to sobie wymyśliłam? Tym razem nie zamykam oczu, gdy pociąga za moją dolną wargę i tym samym na chwile odmawia mi swoich pocałunków. Obejmuję go mocniej za kark i sama przyciskam swoje usta do jego ust. Nie chcę dłużej czekać. Wsuwam dłonie w jego carne kosmyki na karku, gdy jedna z jego dłoni zahacza o rąbek mojego swetra, a jego palce muskają moją nagą skórę. Jestem wrzącą lawą. Nie mam, co do tego wątpliwości. Ciekawe, czy on także jest w stanie to poczuć. Gdy jego dłoń ma się przesunąć wgłąb pod mój sweter, znaleźć się całą powierzchnią na mojej nagiej skórze, sprawić, że cała będę wrzeć, wrze co innego - czajnik z wodą. To sprawia, że nasza chwila mija. Wybudzamy się z transu, a ja zaczynam się zastanawiać czy z moich uszu ulatniała się para tak jak przez gwiazdek z czajnika.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro