48. Macocha czy nie?
Praca w barze zawsze była jedną z moich ulubionych rzeczy. Nie potrzebowałam niczego więcej, aby czuć się spełnioną, a przynajmniej będąc studentką. Poza tym to miejsce pozwalało mi przypomnieć sobie o mojej dzikiej stronie, którą przecież miałam. Moje życie zrobiło się zarazem szybsze i wolniejsze, co noc wracam do tego samego łóżka, a mój grafik jest zaplanowany nie tylko ze względu na plan zajęć czy pracę, ale także opiekę nad dzieckiem. To znaczy jego opiekę nad dzieckiem.
Jego ojciec trochę go odciążył, gdy wziął urlop i przyjechał do niego. Noah nie wierzył w to, że się zjawi, bo traktował go jako osobę, która woli dawać kasę niż pomóc swoją obecnością. Jednak zjawił się i mu pomógł. Porozmawiał nawet z matką Agnes, aby dała Noah więcej kredyty zaufania, bo na to zasługuje. Przemówienie jego ojca sprawiło, że mają zająć się zmianą nazwiska Penny. Agnes upiera się, aby było podwójne. Noah twierdzi, że to za dużo zachodu, ale prawdopodobnie Penny dostanie podwójne, aby oboje byli zadowoleni.
W tej chwili w barze prawie nikogo nie ma. No poza paroma osobami, które popijają samotnie piwo. Otwierają się drzwi od baru. Spoglądam w tamtym kierunku i dostrzegam Noah.
– Hej – pochyla się przez bar, aby mnie pocałować.
Trafia w kącik moich ust, zamiast moje usta, ale szybko to naprawiam.
– Co tutaj robisz? – nigdy nie ma czasu przyjść do mojej pracy, stąd to zdziwienie.
– Przyszedłem porozmawiać o ostatniej nocy.
Marszczę brwi nie rozumiejąc o co mu chodzi.
– Wstałaś do Penny, nigdy tego nie robisz – brzmiało to wręcz tak, jakbym nie powinna tego robić.
Aha, więc jednak nie pozostawimy tego bez rozmowy.
– Nie wstałam do Penny, ale gdy cię z nią zobaczyłam, nie mogłam cię z nią zostawić.
Może nie do końca to jest to, co chciałam powiedzieć ani co czułam w nocy, ale teraz nie potrafię tego inaczej ubrać w słowa.
– Ustaliliśmy, że nie jesteś macochą.
Pod słowem macocha ukryliśmy wszystko, co wiąże się w byciu związku z kimś kto ma dziecko. Nie do końca potrafię wyjaśnić słowami, co czułam, gdy zobaczyłam go takiego zmęczonego. Wiem, że to coś więcej niż tamta jedna noc, ale to dalej jest skomplikowane.
– Jak możemy być razem, gdy nigdy nie będę się zajmować twoim dzieckiem? – zrzucam to pytanie na nas oboje.
Penny jest ogromną częścią jego życia.
Obiecałam sobie, że nie będę tą dziewczyną, która będzie drugą mamą, macochą, nie śpiąca po nocach, zmieniającą pieluchy, karmiącą. Ale czy to nie czyni mnie jednocześnie beznadziejną dziewczyną? Mam wrażenie, że wszystko, co jest związane z naszym związkiem, naszymi życiami łączy się z konfliktem moralnym.
– Zanim urodziła się Penny to nie było tak, że ja tylko nie chciałam być rodzicem, po prostu nie chcę mieć w tym momencie dzieci.
Czasem mam wrażenie, że gdy zaczniemy o tym rozmawiać, po prostu się rozstaniemy. To samo przeraża mnie w kontekście zajmowania się Penny. Boję się tego zmęczenia i chęci ucieczki od tego. Tak, boję się, że sobie nie poradzę, że będę na niego zła, że to robię. Powiedziałam, że nie wiem, co innego bym robiła, gdybym z nim nie była i to jest prawda. Jednak wiem, że zajmowanie się dzieckiem może zmienić moje potrzeby przeżywania i odczuwania, może nawet pojawić się chęć ucieczki. I co? Ucieknę? Od Penny? Bo to przecież będzie się wiązać z ucieczką od niego. Nie mogę zacząć być blisko tego dziecka, poświęcać mój swój czas i uwagę i nagle zniknąć.
– Nigdy bym cię nie poprosił, żebyś...
– No i może w tym jest problem – przerywam mu – Powinieneś mieć we mnie wsparcie, gdy to cię przerasta, gdy potrzebujesz pomocy.
– Ale czy wtedy nie powinna pojawiać się Agnes? Która zajmuje się swoją córką? – widzę, że nie tylko ja o tym myślałam.
– Nie znienawidzisz mnie kiedyś za to? Czy ja nie znienawidzę siebie? Ty się wyspałeś, ja jestem przyzwyczajona do nieprzespanych nocy, a i tak przesypiam je częściej niż ty. Agnes miała wolne, a tego też pewnie potrzebuje.
– Może po prostu powinniśmy zatrudnić opiekunkę – wiem, że gdy to mówi, uświadamia sobie, że będzie potrzebował więcej pieniędzy i że nie ma pojęcia skąd je weźmie – Bo nie chcę, żebyś ty się tak czuła.
– Chcę pomóc – staram się powiedzieć to, jak najpewniej potrafię.
Noah kiwa głową.
– Nie za dużo. Tylko troszkę – pokazuje na palcach, ile to jest według niego troszkę.
– Troszkę bez zmieniania pieluch? – próbuję z tego żartować.
– Jeśli nie chcesz nie musisz ich zmieniać.
– Musisz mnie naprawdę kochać, skoro zmienianie pieluch twojego dziecka jest tylko opcjonalne.
Noah ponownie pochyla się nad blatem.
– No już pochyl się – śmieje się pod nosem – Chcę ci coś powiedzieć.
Przewracam oczami, gdy pochylam się do niego. Czuję dziwne uczucie w brzuchu. Czy to motylki? Nie rozumiem, skąd się to bierze. Noah wzbudza we mnie tak dziwne emocje, że czasem nie potrafię połączyć ich z rozumem.
Noah pochyla się jeszcze trochę. Tak, że jego wargi są milimetry od moich.
– Cholernie cię kocham – szepcze.
Gdybym miała określić to uczucie, gdy to mówi jednym prostym zdaniem, to powiedziałabym po prostu, że moje serce robi fikołka. Uśmiecham się, jak głupia i nie jestem w stanie nic na to poradzić. Gdy widzi mój uśmiech też się uśmiecha. Nasze usta łączą się w jedno, gdy oboje szczerzymy się, jak głupi. Pocałunki, podczas których się uśmiechasz są najlepsze. Mam wrażenie, że oszalałam przy tym facecie. Delikatnie odsuwam go od siebie.
– Wystarczy tego. Jestem w pracy – przypominam i sobie, i mu.
Oboje dalej cieszymy się, jak głupi do sera.
– Przyjdę po ciebie na zamknięcie, dobra?
Przez chwilę się zastanawiam. Patrząc na wszystkie jego obowiązki.
– Jest dzisiaj z Agnes, a ja idę na trening. Zdrzemnę się po nim i przyjdę – tłumaczy.
– Powinieneś się wyspać – w moim głosie na pewno słychać nutę zmartwienia.
– Wyśpię się u ciebie. Nie muszę wstawać, bo mam zajęcia na popołudnie, a Agnes jedzie do mamy.
No tak. Mama Agnes jest ogromną pomocą w całym tym bałaganie. Rodzice Noah pomagają finansowo, a ona swoim czasem.
– Dobrze.
– To dobrze – pochyla się jeszcze raz w moim kierunku, żeby pocałować mnie w policzek – Do zobaczenia o drugiej?
– Bliżej trzeciej – uświadamiam go.
– Dobra, spoko. Będę.
Nie zjawił się. Nie dało się też do niego dodzwonić. Byłam zbyt zdenerwowana o jego osobę, aby to tak zostawić. Zadzwoniłam do Patricka, którego wiedziałam, że nie obudzę, aby dowiedzieć się czy Noah jest w domu i czy wszystko jest w porządku z Penny. Cal powiedział, że chciał coś od niego pożyczyć, a on spał. Poszedł nawet sprawdzić czy dalej śpi i faktycznie tak było. Tak różne życia prowadziliśmy. On spał od wielu godzin, gdy ja dopiero miałam się kłaść. Wiedziałam, że żeby nam się udało musimy połączyć swoje życia, a jednocześnie umieć żyć osobno. Nie sądziłam, że kiedyś kogoś tak pokocham i może i to przysłaniało mi jasny osąd. Patrząc na to, że moja mama nie chciała, żebym nie zarywała nocy dla nie swojego dziecka. Miałam tyle życiowych decyzji do podjęcia. Co chcę robić dalej? Czy pracować w finansach? Czy uczyć się dalej? A może pojechać do Kalifornii i na plecach mamy zostać doktorem? A może zrobić magistra z inżynierii finansowej na Stanford? Cały czas powtarzałam, że chciałam tu zostać, ale im dłużej byłam z Noah i Penny tym bardziej rozumiałam, że to on jest domem, a nie miejsce, w którym się znajduję. Wiedziałam, że jeszcze długo nie będę mogła albo potrafiła podejmować długoterminowych decyzji.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro