Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

41. Dziecko

Dzisiaj jest wielki dzień Noah, a raczej całej ich hokejowej drużyny. Dotrwali do mistrzostw i mają szansę je wygrać. Urwałam się wcześniej z zajęć z resztą jak połowa kampusu, żeby to zobaczyć. Tylko, że gdy wsiadam do autobusu, aby pojechać na drugi koniec miasta mój telefon dzwoni. Odbieram bez zastanowienia.

– Erin – słyszę głos Agnes – Erin, ja...

– Co się dzieje? – jej głos jest pełen bólu, więc moja reakcja nie może być inna.

Proszę nie.

Nie dzisiaj.

Jest jeszcze za wcześnie.

Z dwa tygodnie za wcześnie.

Dlaczego?

– Ja rodzę – wypowiada na jednym urwanym oddechu – Czy możesz...

Nie wiem, co mam zrobić.

– Nie mów mu – prosi albo wręcz błaga – Nie możesz mu powiedzieć – to brzmi wręcz jak groźba – On ma to wygrać, to tylko poród – przekonuje bardziej siebie niż mnie.

– Gdzie jesteś? – pytam.

– Szpital – podaje mi nazwę, a ja wbijam adres w nawigacje. Muszę wysiąść z tego autobusu i wziąć taksówkę bez zastanowienia postanawiam, że to do niej pojadę.

Mój nie-chłopak zaraz rozpoczyna mecz o zwycięstwo, a ja jego nie-dziewczyna jedzie do jego rodzącej byłej.

Moje życie jest surrealistyczne i nie przypuszczałam, że kiedykolwiek pójdzie w takim kierunku. Nie waham się, w ogóle. Wybieram ją, zamiast go.

Czy uważam poród za tak ważny?

Nie jestem pewna. Obie nie mówimy mu z zupełnie innego powodu. On musi wygrać. Trzymamy się tego tak kurczowo, że to ja jestem tą, która ma trzymać ją za rękę, gdy ona będzie rodzić ich dziecko.

*

Gdy docieram na miejsce Agnes tłumaczy mi, że jej mama nie odbiera, a jej przyjaciółki już dawno zajęły miejsca na trybunach. Nie ma w tej chwili nikogo poza mną.

– On musi tam być – mówi do mnie – Nie powiedziałaś mu, prawda?

Rozumiem, czemu mi nie ufa. Kilka dni temu odbyłyśmy rozmowę na temat tego, czy rozumiem, że nie mogę myśleć już o nim w kategoriach, jakby był chłopcem, który może robić, co chce. To był przytyk do tego, że kilka dni wcześniej zabrałam go na wycieczkę w góry, a ona dostała skurczy. Powiedziałam jej to, co mówię mu od samego początku naszej znajomości „nie jestem jego cholerną matką". Tylko, że gdy tu z nią jestem. Wiem, że podejmuję te decyzje za niego. Decyduję i to z nią, że ma być tam, a nie tu, bo chyba obie sądzimy, że do końca życia będzie miał żal, jeśli opuści te mistrzostwa. Zawieramy ciche porozumienie, które w jakiś sposób ma mu pozwolić być dobrym ojcem w przyszłości, bez żalu. Nigdy się nie dowie, że ta decyzja została podjęta za niego. Nawet jeśli już teraz czuję się z tym źle.

– Nie, ale ty też nie możesz mu powiedzieć, że jestem tu od kiedy jesteś bardziej przytomna niż rodząca, bo nam tego nie wybaczy – używam liczby mnogiej nawet jeśli wiem, że może przyjść moment, że to mi będzie miał to bardziej za złe, bo to ja jestem dziewczyną, która zawsze mówi mu, że ma robić to, co on czuje. A teraz podjęłam decyzje za niego.

To tylko poród.

Powtarzam sobie.

Ale nie mój.

To jego dziecko się rodzi.

*

Noah Sullivan

Wygraliśmy.

Zostaliśmy mistrzami.

Udało się.

Osiągnąłem to, o co walczyłem przez ostatni rok.

Nigdy nie byłem bardziej szczęśliwy.

Próbuję znaleźć Erin, ale chyba jej tu nie ma.

Co jest, kurwa?

– Stary – Patrick podchodzi do mnie i łapie mnie za ramię – Musisz jechać do szpitala. Teraz – brzmi na zmartwionego.

– Co się dzieje.

– Ona rodzi, stary – Cal mocniej mnie ściska, jakbym miał tu się rozpaść, bo moje dziecko się rodzi.

Nie wyobrażałem sobie tej chwili, a już na pewno nie w taki dzień.

– Erin tam jest. Zawiozę cię.

Dlaczego to on o tym wie, a nie ja? Dlaczego nikt mi nic, kurwa, nie powiedział?

Kiwam głową i pozwalam mu się zaprowadzić do auta. Jestem zbyt oszołomiony, aby w ogóle rozmawiać. Jest za wcześnie. Dwa tygodnie za wcześnie. To nie może być już. Może on coś źle zrozumiał. Co robiłaby tam Erin? To chyba nie jakiś głupi żart.

Wygraliśmy.

Wygraliśmy to.

Dlaczego tak krótko było mi się dane tym cieszyć?

Będę cieszył się później.

Każę Patrickowi jechać szybciej, a on mnie słucha. Nie powinien. Nie powinien mnie w ogóle wieść. Powinien świętować. Oboje powinniśmy. Dlaczego to on mi powiedział?

Wpadam jak burza do szpitala. Pielęgniarka kieruje mnie do właściwej sali, w której słyszę płacz. To ewidentnie płacz dziecka. Wbiegam do środka i dostrzegam dziecko. Dziecko w ramionach Agnes. Zrobiła to. Urodziła dziecko. Nasze dziecko.

Rzucam okiem na Erin stojącą nad nią.

– Jesteś – mówi, ale ledwo ją słyszę, bo patrzę na dziecko.

Moje dziecko.

Moją małą dziewczynkę.

Widzę łzy w oczach Agnes. Odruchowo całuję ją w głowę, mówiąc jej w ten sposób, że dała radę.

– Chcesz ją potrzymać? – szepcze do mnie, jakby to było normalne, jakby trzymała ją już tak długo, że może mi ją oddać. Nigdy nie trzymałem takiego dziecka, swojego dziecka.

Kieruje ją w moim kierunku.

Jest taka mała.

– Wszystko z nią dobrze? – to pytanie siedziało mi całą drogę w głowie. Boję się je zadać – Przecież to za wcześnie.

– Wszystko z nią dobrze, ale nasza księżniczka potrzebuje imienia.

Słyszę w jej głosie, jak bardzo jest wyczerpana.

Urodziła dziecko.

Dziecko, które trzymam teraz w ramionach. Moje dziecko. Nasze dziecko. Gapię się na noworodka, który jest moim noworodkiem. W sekundę wiem, jak chcę, żeby się nazywała.

– Penny – mówię, po czym spoglądam na Agnes, a po chwili na Erin.

– Penny – powtarza po mnie.

Właśnie zostałem ojcem.

****

Uważam, że ten rozdział musiał być właśnie taki szybki ze względu na to, że właściwie dzieją się w nim dwie rzeczy, więc nikt nie ma czasu zastanawiać się nad żadną. aby utrzymać waszą ciekawość powiem, że imię ich dziecka ma ogromne znaczenie i właściwie jest definicją tego kim jest Noah, ale na jego temat będzie osobny rozdział z osobną dramą!

dajcie mi znać, co myślicie o tym, że Erin i Agnes połączyły siły i postanowiły mu powiedzieć po fakcie.

Miały prawo zdecydować za niego? dobrze zrobiły? 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro