40. Czego potrzebujesz?
Nie będę nikogo oszukiwać, że rozumiem chęć posiadania dziecka albo, że rozumiem Agnes jak się czuje nosząc dziecko w swoim ciele. Zawsze przerażały mnie wielkie odpowiedzialności i tak winię za to mamę, bo zawsze była opcja ucieczki. Mama nigdy nie była przywiązana do miejsca. Czasem myślę, że moja rodzicielka nie była przywiązana do niczego. Najwięcej takich myśli miałam, gdy wyjechała do Nowego Jorku, a ja zostałam w Denver. Mogła zostać tutaj. Znaleźć pracę tutaj i być blisko mnie, gdy rozpoczęłam nowy etap studiów. Ale tego nie zrobiła. Wyjechała, a potem przeprowadziła się na drugi koniec kraju. Moi rodzice mogą mówić dużo o zobowiązania i o chęci zamieszkania na dłużej w jednym miejscu, ale uwierzę w to dopiero po kilku latach, gdy dalej będą żyli w swoim nowobogackim domu w Palo Alto. Myślę, że nawet ciążę traktowali, jako przygodę. Jedną wielką niewiadomą, która daje im nowe spojrzenie na świat, ale które nie zatrzyma ich w miejscu. Wierzę, że gdyby nie wpadka nigdy nie mieliby dzieci. Nie do końca jestem też przekonana, co do tego, czy by się zeszli po tych wszystkich latach. Stałam się, jakimś buforem zaczęcia zupełnie nowego życia. Zaczęłam tak na to patrzeć, odkąd Noah aktywnie chce uczestniczyć w życiu Agnes, jakby naprawdę mogli być pieprzonymi przyjaciółmi. Tak, mierzę te dwójkę miarą moich rodziców i to mnie dobija. Nie wiem, czy jest tam dla mnie miejsce. W szczególności, gdy odwalam brudną robotę.
Wiem już jakiej płci jest ich dziecko.
Czy to nie dziwne, że to właśnie ja wiem jakiej płci jest ich dziecko, jako pierwsza?
Podjęcie się przygotowania tego przyjęcia pokazuje mi trochę, jak może wyglądać moja przyszłość. Będę dodatkiem do ich życia albo małą, średnio istotną osobą, którą może zastąpić ktoś inny.
Wiem, jakiej płci jest dziecko mojego faceta, który nie jest w tej chwili moim facetem i dodatkowo jest facetem, z którym sama nie chcę mieć dzieci, bo nie chcę mieć ich w ogóle.
Więc dlaczego poświęcam tyle energii na jego?
Młodość jest cholernie dziwna, ponieważ wiesz, że możesz wszystko, ale to wszystko każdego dnia ucieka ci przez palce, bo jesteś tak młody, że właściwie nie wiesz, czego chcesz.
Chyba nigdy nie wiedziałam czego tak naprawdę chcę.
Szczerze? Czuję, że jeśli z nim zostanę nigdy nie dowiem się, czego tak naprawdę chcę, bo nigdy już nie będę na pierwszy miejscu. Pamiętam, co powiedziałam, gdy go poznałam: nie muszę być w życiu kolesia zawsze pierwsza, wystarczy, że wszystko gra.
Ten związek mnie zmienił i zrobił to nieodwracalnie.
Czasem żałuję, że nie jestem osobą, która byłaby mu w stanie powiedzieć „To ona chce tego dziecka, to nie twoja odpowiedzialność. Jesteś na to za młody". Tylko, że wiem, że wszystko, co wydarzyło się w jego życiu, odkąd mnie poznał przekonał go do tego, że on naprawdę chce tego dziecka. Czasem nie jestem pewna czy jego powody są dobre, bo gdy słyszę, że może być zawodowym hokeistą i dobrym ojcem to wiem, że chodzi o jego ojca, a nie do końca o niego. Przez ostatnie tygodnie wypruwał sobie flaki, żeby naprawić relacje z bratem, jakby to była jego wina, że ich ojciec był lepszym ojcem właśnie dla niego. Pomimo tego, że to Noah ma wstrząśnienie mózgu to on musiał odezwać się do brata. Jack nie zjawił się sam z siebie, co gorsze musiałam go zaprosić na dzisiejszą imprezę. Musiałam zaprosić całą jego rodzinę. Jej rodzinę. Poznałam jej matkę i wiem, że ona na pewno nie będzie mi przychylna.
Dlaczego to robię?
No tak.
Dla niego.
*
Dom ich bractwa zamienił się w królestwo z motywem dziecięcym. Nie zliczę, ile razy odwiedziłam sklep z dekoracjami, czy przez ile czasu zastanawiałam się, co kupić dla ich przyszłego dziecka. Kobieta w sklepie patrzyła na mnie, jak na zagubioną nastolatkę, która totalnie sobie nie radzi. Musiałam poprosić ją o pomoc, przy wyborze prezentu.
Nie nadaję się do tego.
Są tutaj wszyscy poza Noah i Agnes. Patrick ma ich przyprowadzić, bo cały ten wystrój ma być dla nich niespodzianką. Wszystko dzisiaj ma być dla nich niespodzianką. Przyjaciółki Agnes stoją w pierwszym rzędzie wraz z ich rodzicami, aby ich przywitać. Jestem daleko w tyle z Emmą, która nie chciała tu przyjść ze względu na Cala i jego dziewczynę, ale wiedziała, że potrzebuję moralnego wsparcia.
– W porządku? – pyta mnie.
Kiwam energicznie głową przekonując siebie do tego, że naprawdę jest w porządku.
Słyszę okrzyki z korytarza witające przyszłych rodziców. Kupiłam im koszulki właśnie z tym tekstem. 'przyszły tata', 'przyszła mama'. Podejrzewam, że właśnie je na sobie wciągają i to samo robią z opaskami, na których jest niemowlak. Gdy wchodzą do salonu widzę mamę Noah, która trzyma dłoń na jego ramieniu i świergocze coś do niego. Wygląda na zadowoloną. Wszyscy prowadzą żywą rozmowę. Traktując to jako pierwsze z wielu spotkań rodzinnych. Oczy Noah spotykają moje. Uśmiecham się do niego słabo. Widzę, że szepcze coś do mamy, po czym opuszcza towarzystwo i kieruje się w moim kierunku. Ktoś włącza piosenki dla dzieci. Nie ja wybrałam składankę i uważam, że to dziecko będzie miało dostatecznie dużo urodzin, aby słuchać takiej muzyki, a my dorośli nie musimy tego robić, na przyjęciu z powodu płci dziecka. Czasem czuję się jak okropna osoba.
– Hej – uśmiecha się do mnie i łapie mnie za biodra, po czym pochyla się, aby pocałować mnie w policzek – Wszystko wygląda świetnie. Dziękuję.
Kiwam głową.
– Całkiem mi wyszło, prawda? – poprawiam opaskę na jego głowie.
– Naprawdę dziękuję – powtarza – I cieszę się, że tu jesteś – pociera moje biodra kciukami – Pięknie wyglądasz.
– Naprawdę nie musisz mi słodzić – przewracam oczami – Nigdzie się nie wybieram.
– To dobrze, bo nie chciałbym tu być bez ciebie – całuje mnie w czoło.
Przeraża mnie to, co mówi, ponieważ to czuję. Czuję to w kościach i wszędzie, gdzie tylko się da.
– Nie możesz się doczekać? Żeby się dowiedzieć? – pytam.
– Jednego dnia dotykam jej brzucha, a drugiego dowiaduję się, jakiej płci jest dziecko – śmieje się – To wszystko stało się nagle intensywniejsze – Wiesz, że się poruszyło, gdy przyłożyłem dłoń?
– Wariactwo – przyznaję.
– Co byś wolał? – Emma jest tak samo nieobyta, jak ja. Też zapytałam Agnes, co by wolała, a ona na mnie naskoczyła, że to człowiek i powinnam użyć formy 'kto'. Obawiam się, że on zaraz zrobi to samo.
– Chłopca nie będę ukrywać – mówi bez zastanowienia.
– Poradzisz sobie z dwoma Sullivanami? – Emma nawet nie waha się mnie o to zapytać.
– To nie będzie Sullivan – mówię jej.
Noah mocniej ściska moje biodro. Agnes powiedziała mu, że musi na to zasłużyć. Może to za poważny temat, żeby tak z niego żartować.
– Nie nazwiesz go swoim nazwiskiem?
Noah cały się obok mnie spina.
– Myślę, że Emmie chodziło o mniej formalną stronę bycia Sullivanem – więc jest zły.
– To prawda – przyznaje zmieszana moja przyjaciółka.
Wiem, że nazwisko to tylko nazwisko, ale to jest jej kartą przetargową albo będziesz dobrym ojcem albo będziesz ojcem tylko na papierze, a dziecko nawet nie będzie nosić twojego nazwiska. Myślę, że to bardzo działa mu na ambicje. Jest to pewnego rodzaju groźba i brak zaufania, którym go darzy. No gdzieś w tym wszystkim będzie jednak samotną matką. Może to jej zabezpieczenie. Może umie to rozegrać lepiej niż się spodziewałam.
Rodzice Noah podchodzą do naszej trójki. Jego ojciec i matka dalej ze sobą nie rozmawiają, więc atmosfera jest podwójnie napięta.
– Pięknie to wszystko przygotowałaś, Erin.
Pochwała od jego mamy mnie zaskakuje.
– Dziękuję, pani.
Puszczam Noah, a może to on puszcza mnie.
– Zamierzasz się stąd wyprowadzić, gdy urodzi się dziecko? – jego ojciec od razu przechodzi do suchych faktów – Moglibyśmy ci coś wynająć – mówi w liczbie mnogiej, jakby uzgodnił to z jego matką – Może na początku powinniście zamieszkać razem?
– Zostanę tutaj – mówi pewnie – Nie wyprowadzam się stąd, tato.
– Niemowlak nie da się nikomu tutaj wyspać, a macie mistrzostwa do wygrania.
Aha, więc to o to mu tak naprawdę chodzi. Noah chyba zaczyna też to rozumieć.
– Poradzę sobie – zapewnia go. Wiem, co myśli 'nie tak, jak ty', ale nie rzuca tym ojcu w twarz.
Chcę wierzyć, że sobie poradzi, naprawdę, ale nie widzę tego w tak jasnych barwach jak on.
Czy to czyni mnie złą dziewczyną?
*
Noah Sullivan
Zaraz mamy rozkroić tort, którego kolor w środku ma nam powiedzieć, czy to chłopiec, czy dziewczynka. Tak, wiem, że kolory nie są przypisane do płci, ale powszechnie uważa się, że niebieski to chłopiec, różowy dziewczynka i właśnie na tym będzie to polegać. Zgodziliśmy się na to. To nie był tylko pomysł Erin. To była moja pierwsza rodzicielska decyzja zgodzić się na określenie płci poprzez kolor tortu. Nie zastanawiałem się długo i wiem, że to prosta decyzja, ale moja pierwsza ojcowska.
Jak to brzmi?
Szalenie.
Trzymam dłoń na dłoni Agnes, która trzyma nóż. Zaraz przetnie tort i wyjmie kawałek. Spoglądam na Erin. Ona wie. Pierwsza dowiedziała się o płci mojego dziecka. To dużo dla mnie znaczy. Sam fakt, że chciała wiedzieć, że zrobiła to dla mnie. Uśmiecha się do mnie.
– No już – pogania nas moja mama.
No to już.
Czuję zdenerwowanie, nawet nie wiem, dlaczego. To tylko płeć.
Kroimy tort.
Odkładamy kawałek na talerz.
Wokół nas zaczyna latać konfetti w tym samym kolorze, w którym jest tort.
Będę miał dziewczynkę.
Będę ojcem dziewczynki.
Będę miał córkę.
Agnes płacze. Otacza mnie ramieniem w talii i płacze w moją pierś.
– Dlaczego płaczesz? – na pewno nie ma w tym delikatności, która powinna być.
– To ze szczęścia – mówi – Tak bardzo chciałam dziewczynkę – tłumaczy.
Rozglądam się po moich przyjaciołach. Wyglądają na zadowolonych. Moja mama płacze. Mama Agnes płacze. Mój tata stoi i nie wygląda na zadowolonego, ale on prawie nigdy na takiego nie wygląda. Ustawia się kolejka do gratulacji. Erin gdzieś zniknęła. Gdy wszyscy kończą mi gratulować idę jej poszukać, pomijając tort. Znajduję ją w ogrodzie. Stoi otulając się ramionami.
– Dlaczego uciekłaś? – pytam ją.
Nie chce na mnie spojrzeć, więc sam do niej podchodzę i dostrzegam, że płacze.
Dlaczego ona płacze?
Pociąga nosem. Mogę przysiąc, że chce przestać płakać, ale łzy nie przestają jej lecieć.
– Wiedziałaś przecież pierwsza – przypominam, co jest bardzo niedelikatne z mojej strony.
– Nie wiem, dlaczego płaczę okej?
Biorę ją w ramiona, a ona mi na to pozwala.
– Cieszę się, że się cieszysz naprawdę, Noah – ściska moją koszulkę na plecach – Naprawdę się cieszę. To twój dzień. Przepraszam.
– Nie musisz przepraszać – próbuję ją przekonać.
– Proszę. Wróć tam do nich.
– Nie, dopóki mi nie powiesz, co ci siedzi w głowie – staram się być stanowczy. Musimy o tym porozmawiać i skoro to jest jedyna okazja to trudno.
– Ja się tak nie zachowuję – przypomina sobie – Naprawdę to nie jestem ja. Ja nie rozumiem, co się ze mną dzieje – mówi przez łzy – Chryste, umiem się cieszyć ludzkim szczęściem. Naprawdę umiem. Nie muszę być w centrum uwagi cały czas. Przepraszam. Zachowuje się najgorszej. Wiem o tym. Przepraszam – wyrzuca to z siebie bez końca – Robię to, o czym dokładnie myślę. Nie staję obok twojego boku, bo to nie mój dzień. A potem wychodzę zabierając ci radość z tego dnia, a to przecież nie mój dzień. Nie wiem, gdzie mam stać. W pierwszym rzędzie u twojego boku? Ale dlaczego? To takie skomplikowane, bo ja naprawdę nie chcę być taką osobą. Nie jestem taka – upiera się – Czy powinnam ci pierwsza gratulować? Co powinnam zrobić? Powiedz mi – odrywa się od moje piersi, aby na mnie spojrzeć – Tak strasznie cię kocham, że ogłupiałam z tej miłości – pociąga nosem – Powinnam tam być i czekać na ciebie – przekonuje siebie.
– Erin, ja to rozumiem. Cieszę się z kimś innym z rzeczy, które naszą dwójkę bardziej dzielą niż łączą – ocieram jej łzy, które dalej lecą. Nie widziałem jej nigdy, aż tak płaczącej, jakby się miała rozpaść – To nie to samo, co wygrana meczu, którą dzielę z drużyną, a nie z tobą. To o wiele więcej.
– Porównałeś dziecko z Agnes do hokeja?
– I co? Naprawdę dziwi cię to? – uśmiecham się do niej z nadzieją, że ona też się w końcu uśmiechnie.
– Przepraszam cię – powtarza po raz kolejny – Szukam swojego miejsca w tym wszystkim naprawdę.
– Nie czujesz się tego częścią.
– No bo tak naprawdę nie jestem, wiesz? Mogę zorganizować imprezę, ale... nie winię cię – ściska znów moją koszulkę – Nie winię cię za to. Już nie. nie winie cię za to, że będziesz miał dziecko. Nie winię cię za to, że masz je z nią. Przysięgam. Tylko nie wiem, czy jest tu miejsce dla mnie. Nie wiem. Czy będę stała u twojego boku, czy będę stała z tyłu. Nie wiem.
Cały czas próbujemy to rozwikłać.
– Co powiesz na to, że pójdziemy spróbować tort, który wybrałaś? – łapię ją za rękę – Nie zrobiłem jeszcze tego i chcę to zrobić z tobą.
– Przepraszam.
Nie chcę, żeby mnie przepraszała.
– Naprawdę chcę to zrobić z tobą.
Gdyby nie wyszła spróbowałbym tortu, a jej nie byłoby obok. To nie jej powiedziałbym pierwszej, jak mi smakowało. Muszę zawalczyć o jej miejsce obok mnie, ale ona też musi.
Erin potrzebuje, żeby się nią zaopiekować. Nigdy się do tego nie przyzna, ale właśnie to do mnie dotarło. Nie jestem pewny, czy ma tego świadomość. Gdy to do mnie dociera wiem, że zaopiekowanie się nią i noworodkiem to dużo obowiązków dla dwudziestolatka, który powinien jeszcze zaopiekować się sobą. Odkąd ją poznałem próbuję robić to, co jest najlepsze dla mnie. Bycie z kimś to robienie tego, co jest też najlepsze dla drugiej osoby.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro