34. Błędny komunikat
Erin powiedziała, że nie będzie obok mnie dłużej siedzieć i przesiadła się na inne miejsce. Mam ogólne problemy z radzeniem sobie z trudnymi sytuacjami, co chyba jest pierwszą rzeczą, którą się we mnie zauważa, jeśli poznało się mnie w ciągu ostatnich kilku miesięcy. Chyba jestem już wykończony psychicznie, bo gdy ona przepychała się przeze mnie, żeby zmienić miejsce powiedziałem jej, że nic nie rozumie, bo nigdy nikogo nie kochała i w ogóle jej życie jest bezproblemowe i skoro ja jestem takim problemem to dlatego, że nie umie sobie radzić z trudnymi sytuacjami, bo ich w życiu nie ma.
Erin ma więcej rozumu niż ja i niż moja eks, bo moją pierwszą myślą jest to, że mnie uderzy, ale ona rzuca mi tylko wymowne spojrzenie, że jest mną rozczarowana.
Nigdy tak na mnie nie spojrzała, a teraz dołączyła do grona tych wszystkich ludzi, którzy widzą we mnie porażkę.
No i bardzo dobrze.
Wiedziałem, że tego nie zrozumie, bo nawet jeśli teraz jej to ładnie tłumaczę, to nie miałem na to wytłumaczenia, gdy to robiłem i nie do końca wiedziałem, jakie to będzie miało konsekwencje. Nie pomyślałem wtedy, dopiero gdy stamtąd wyszedłem.
Ten pocałunek był błędem i w ogólnym rozrachunku zdaję sobie z tego sprawę, ale nie mogę jej po prostu powiedzieć, że pocałowałem byłą, bo już nie wiedziałem, co innego zrobić, to w ogóle brzmi żałośnie.
Ja jestem żałosny.
Jadę pierwszy raz w życiu do Nowego Jorku z dziewczyną, której nie wyobrażam sobie stracić i co? Nie pomyślałem o tym tylko raz i to nie dlatego, że chciałem być niewierny.
Muszę podnieść się z siedzenia, żeby zobaczyć, gdzie ona jest. Przesiadła się daleko do przodu. Znów siedzi oparta o szybę i płacze? Płacze?
Kurwa.
Od sześciu miesięcy nie robię nic innego niż radzenie sobie z syfem, który stworzyłem. Nie dosyć, że wciągnąłem do tego ją, to jeszcze sprawiłem, że płacze.
Cal znów obraca się do mnie z przedniego siedzenia.
– Gdybym był nią, nie wybaczyłbym ci tego, bo jesteś po prostu głupi. Jestem zmęczony samym słuchaniem twoich tłumaczeń. Nie mogłeś jej po prostu powiedzieć, że nie kochałeś jej? Tak trudno było skłamać? Miałbyś teraz połowę mniej problemów niż fakt, że kochałeś byłą będąc z nią.
– Nie okłamuję... – cóż, nawet nie staram się kończyć, bo już ustaliliśmy, że to nie prawda.
– Kocha cię. Wybaczy ci – odzywa się Caitlyn – Gdyby tak nie było nie siedziałaby w ogóle w tym autobusie do Nowego Jorku.
– Tak myślisz?
– No powinieneś mieć chociaż nadzieję, ale to było grube – stwierdza – Ja to bym chyba wybiła szybę, żeby dłużej nie słuchać twoich żałosnych tłumaczeń.
– Nie chcę, żeby tam sama siedziała, ale ze mną też nie chce teraz siedzieć.
– Pójdę do niej – stwierdza dziewczyna Patricka, bo chyba to już oficjalne.
– Erin jest super. Mówiłem ci to milion razy, ale... – Cal siada obok mnie – Nie powinieneś jej tego robić. Jest super, bo jest sobą i cię kocha. Ale widać, że jeśli chodzi o ciebie i o dziecko to traci rozum.
– Musi się pogodzić z tym, że mam przeszłość – upieram się.
– No Noah, to nie tylko przeszłość, a twoja przyszłość.
To jest takie popierdolone. Nie mam innego słowa na fakt, że moje życie, odkąd poznałem Erin totalnie nie jest moim życiem. Myślałem, że to dobrze, a przynajmniej od strony poznania Erin, a potem wszystko zaczęło spadać na mnie jak plagi przed apokalipsą.
*
Podczas jednej z przerw. Podchodzę do Erin, żeby zapytać ją chociaż czy może mam wrócić do domu. No, bo co tutaj po mnie. Jej rodzice dalej nie wiedzą o dziecku i wiem, że nie będą tego popierać.
– Mogę tu poczekać na autobus powrotny albo przekonać kogoś, żeby po mnie przyjechał. No to znaczy, nie chcę, żeby było cię mnie żal – nawet nie wiem, gdzie jesteśmy, ale no nieważne.
– O tym chcesz rozmawiać? – oburza się – O tym, czy masz wracać do domu?
No dobra, tej reakcji totalnie nie rozumiem.
– Nie chciałaś ze mną rozmawiać o niczym innym – przypominam jej.
– Gdybym nie chciała, żebyś jechał do Nowego Jorku to chyba bym ci powiedziała, prawda?
Nie no, to nie ma sensu. To jest jakieś wariatkowo, gdy tego słucham.
– Erin, bo ja chyba nie rozumiem – mówię wprost – Nawet nie chcesz obok mnie siedzieć, a...
Wzrusza ramionami.
Czy ona też nie rozumie?
Łzy zaczynają płynąć z jej oczu.
Erin ma racje, co do jednego w moim życiu jest tyle problemów, że nie wiem, czy mam siłę na kolejny. Nasz związek zawsze był prosty. To znaczy, może z perspektywy widza taki nie był, no bo dziecko i moja była i tak dalej, ale Erin zawsze to ułatwiała swoim byciem szczerą, bezpośrednią i nie traktującą dziecka jako problemu, czy nawet Agnes. Mam wrażenie, że tak dobrze przez to przebrnąłem właśnie dlatego, że Erin tak sobie z tym poradziła.
– Nie wiem, co ci powiedzieć – szlocha – Boże, Noah, zawsze rzucasz we mnie tym, że mam takie bezproblemowe życie – akcentuje dwa ostatnie słowa – Poznałam ciebie, to chyba wystarczający dowód na to, że jak widać każdy szuka sobie problemów.
Aua.
Zabolało.
Mocno.
Erin nie ma w zwyczaju ranić mnie słowami. Mam wrażenie, że jestem w tym lepszy. Teraz jednak zabolało.
Znów nie siada obok mnie w autobusie. Tym razem jednak zajmuje miejsce z Cailtyn przed nami. To już chyba jakiś krok do przodu.
Ja: powiedziałaś jej
Agnes: przecież powiedziałam ci ze jej powiedziałam
Ja: po co?
Agnes: bo ja bym chciała wiedzieć
Ja: dobrze wiesz, że do ciebie nie wrócę
Agnes: ????
Agnes: a kto powiedział, że jeszcze tego chcę?
Agnes: nie jesteś pępkiem świata
No i proszę. To ja wychodzę na tego złego w całej tej układance.
Nie jestem pępkiem świata.
Może coś w tym jest. Bardzo długo się tak czułem. Niezniszczalny. Niezwyciężony. No i proszę muszę udowadniać samemu sobie, że dalej tak jest, tylko nie wiem, jak, bo po drodze zraniłem tyle ludzi, że się już pogubiłem.
Ja: nie miałaś prawa jej powiedzieć
Agnes: założyłam, że to zrobiłeś panie prawdomówny
Nie wiem, jak mam się z nią dogadać, co do dziecka. Mam wrażenie, że gdy ja powiem nie dajemy dziecku czekolady, ona specjalnie mu ja da, żeby pokazać, że to ona ma większą władzę. Może czasem lepiej wycofać się z roli rodzica niż uprzykrzać dziecku życie rodzicami, którzy nie mogą się dogadać.
No, ale czy to nie pójście na łatwiznę?
– Co byś zrobił na moim miejscu? – pytam mojego przyjaciela. Nigdy nie poprosiłem nikogo o radę w tej kwestii, ale potrzebuję cudzej opinii, nawet jeśli będzie beznadziejna.
– Co? – dziwi go moje pytanie.
– No gdybyś był mną i miał mieć dziecko z byłą.
– Zesrałbym się w gacie – mówi to całkiem poważnie – No co? To przerażające.
– Dzięki.
– Skłoniłeś mnie do myślenia o tym i wszystko, na co wpadłem to fakt, że w tak młodym wieku mając dziecko nawet gdybym był z tą laską jest większe prawdopodobieństwo, że by nam nie wyszło niż wyszło. Musiałbym być najlepszym przyjacielem matki mojego dziecka, serio. To moje jedyne rozwiązanie, zapomnieć o całym dobrze wyglądasz nago albo nie chcę oglądać cię nago i skupić się na tym, że jeśli będę najlepszym przyjacielem matki mojego dziecka, no to jest i szansa, że uda mi się być dobrym rodzicem. Na początku dobrym opiekunem, no bo nie pogram sobie z dzieciakiem w piłkę, ale potem też przyjacielem. Przy dzieciaku chyba wszystko opiera się na zaufaniu, co? Ufam ci, że zrobisz to, co najlepsze. Ufam ci, że je nakarmisz, napoisz i zrobisz te inne gówna, które utrzymują przy życiu. No marnie widzę to bez zaufania do drugiej strony.
Robię wielkie oczy, bo doszedł do lepszych wniosków niż ja.
– No nie wiem, jak zrobisz to z Agnes, bo wy zdajecie się nienawidzić.
– To nie tak, że jej nienawidzę – syczę – Nie rozumiem tego, co robi.
– Moi starzy są chujowymi rodzicami – przyznaje przede mną – Możesz mieć kasę i przy dzieciaku na pewno będzie ci potrzebna, ale czas. Kurde, czas jest czymś, co ucieka przez palce i... – tu Cal kończy – No i nie wiem, po prostu myślę, co by było, gdyby mieli dodatkowe dwanaście godzin w dobie, ale pewnie i tak by pracowali albo robili cholera wie, co, byleby beze mnie.
Nie mam ani przyjaźni z Agnes.
Ani czasu.
Chyba nie mam niczego, co uczyniłoby mnie dobrym ojcem ani chłopakiem.
Erin nie rozmawia ze mną resztę drogi do Nowego Jorku. To siedemnaście godzin spędzam na rozmyślaniu o mojej przyszłości i tego, jak to wszystko poukładam. Najgorsze jest w tym wszystkim to, że słuchając moich znajomych czy nawet patrząc na moich rodziców nie potrafiłbym nie być ojcem. To rola, do której nie wszyscy się nadają i nie wszyscy w ogóle wiedzą, jak sobie z tym poradzić, jak na przykład ja. Tylko, że zabiłoby mnie myślenie, że gdzieś tam jest moje dziecko. Nie wiem, co będę mu w stanie dać i ile czasu i energii i zdrowia psychiczne w walce z Agnes będę musiał poświęcić, ale ta podróż tylko utwierdziła mnie w tym, że nie zawsze podejmuję najlepsze decyzje dla innych. Nie mogę tego samego zrobić z dzieckiem. Nie mogę wytłumaczyć mu, że 'to nie jest to, na co wygląda', bo skoro Erin nie jest w stanie tego zrozumieć, to co dopiero małe dziecko, moje dziecko.
Czeka mnie dużo walki. Mam tylko nadzieję, że zakończyłem walkę z samym sobą na temat tego, czego chcę.
Chcę, żeby to dziecko zawsze wiedziało, czego od niego chcę. Wiem, że od dzieci nie powinno się chcieć rzeczy i, że to w ogóle źle brzmi, ale podczas całej tej drogi dotarło do mnie, że moje problemy z komunikacją nie wynikają z tego, że to ktoś ze mną nie rozmawia, tylko, że ja nie rozmawiam z kimś. Nie musiałbym całować Agnes, gdybym dawno temu zakomunikował jej, że to koniec. Erin nie siedziałaby teraz przede mną, zamiast obok mnie, gdybym powiedział jej, że popełniłem błąd, który nawet nie do końca potrafię wytłumaczyć, ale on się już nie zdarzy. Każde z kłamstw w moim życiu nie chroni kogoś przed mną, tylko mnie przed kimś i to totalnie przerażające, że nawet, jeśli nie chciałem zrobić Erin tego, co zrobiłem Agnes i tak to zrobiłem. Nie mogę pozwolić na to, że zakomunikuję dziecku błędny komunikat. Na te chwile wszystko, co jestem w stanie powiedzieć mojemu dziecku to, że jestem jego ojcem i będę o niego walczył.
**
mottem przewodnim rozdziałów, gdy urodzi się dziecko będzie: nikt nie jest idealny.
no bo Noah jak zwykle popada ze skrajności w skrajność i teraz sobie robi obraz jakiegoś wyidealizowanego siebie, który nie popełni już błędów i będzie zawsze dobry, no ale wiemy, że tak się nie da xdd
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro