Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

3. Jest miły, za miły

Nie wiem, dlaczego zaprosiłam go na spędzenie nocy na mojej kanapie, gdy sama spędziłam noc w swoim łóżku. Gość totalnie nie miał, dokąd iść, a coś we mnie nie pozwalało mi go tam zostawić na pastwę losu. Podnoszę się z łóżka, gdy słyszę głosy dochodzące z innej części mieszkania Napisałam Emmie, że ma się nie zdziwić, gdy na naszej kanapie zobaczy długonogiego blondyna, więc może po prostu rozmawiają.

Wychodzę z pokoju, żeby przejść do kuchni skąd dobiegają głosy.

– Co tutaj się dzieje?

Dostrzegam na twarzy mojej przyjaciółki niezadowolenie, a na twarzy Noah poczucie winy.

– Twój gość zjadł śniadanie, które przygotowałam dla siebie i Sama.

Patrzę na Noah, który wygląda jak zbity pies.

– Przepraszam, nie wiedziałem, że ktoś tu jeszcze jest. Pomyślałem...

To zbyt śmieszne. Widzę, jak Emma próbuje ukryć swoje rozbawienie, żeby być jak najdłużej na niego złą.

– Erin nie wyjmuje nawet talerza do śniadania – demaskuje mnie moja przyjaciółka.

– Nie wiedziałem... – nerwowo przeczesuje włosy.

Emma wyciąga telefon z kieszeni i robi niezbyt zadowoloną minę.

– Sam nie przyjdzie. Ma jakieś problemy z trenerem.

– Więc... – zaczyna Noah – Mogę was zabrać na śniadanie? W ramach odkupienia win.

Emma spogląda na mnie, jakby pytała, czy w ogóle mam ochotę jeść z tym gościem śniadanie, czy chcemy się go pozbyć.

– Pewnie – zgadzam się bez większego zastanowienia.

– Świetnie, a czy miałybyście szczoteczkę do zębów, bo... – jest taki zabawny w tym swoim byciu naszym gościem.

– Najpierw śniadanie, teraz szczoteczka, chyba policzymy ci za drugą dobę hotelową.

– Emma... – proszę ją, żeby sobie darowała.

– Tylko żartuję. Wybieram miejsce na śniadanie.

Przewracam oczami. Nie wiem, dlaczego jest taka chętna na to, ale może to dobrze, przynajmniej nie będę musiała się zastanawiać, jak się z nim pożegnać.

– Chodź, zaprowadzę cię do łazienki.

Pokazuję mu łazienkę, wręczam szczoteczkę i zostawiam samego.

– O Boże, Erin – Emma szepcze do mnie od razu, gdy stamtąd wychodzę – Co za gość.

– Sorry, nie wpadłam na to, że coś ci zje.

– Nie, nie. To nie jest ważne – zapowietrza się – Chodzi mi o to, że ale ciacho. Przyszedł do baru i skończył na naszej kanapie? Co ty masz w głowie?

To mnie rozbawia.

– Jak myślisz, dlaczego taki przystojniak spał na naszej kanapie?

Emma chwile się zastanawia, zanim do niej dociera.

– Rozstanko time, czaję bazę – znów nad czymś myśli – Spotykasz tonę takich gości, dlaczego tego zaprosiłaś na naszą kanapę?

Wzruszam ramionami.

Gdybym miała na to sensowną odpowiedź jestem pewna, że nie byłoby go na naszej kanapie. Czy specjalizuję się w najpierw robieniu potem myśleniu? Tak. Czy tego żałuję? Niekoniecznie.

*

Emma zabrała nas do swojej ulubionej śniadaniowej miejscówki pośrodku kampusu, z którego ma najbliżej na swoje zajęcia. Nie siedzimy tam długo. Noah dosłownie pięć minut temu przyniósł nasze zamówienie, gdy mówi:

– Chyba widzę swoją dziewczynę – stwierdza po dłużej chwili wypatrywania za nasze głowy – To znaczy byłą – poprawia się – To pierwszy dzień. Dajcie mi trochę czasu – mówi podnosząc się z krzesła – Pójdę się przywitać.

Żadna z nas mu tego nie broni, ani nie twierdzi, że to zły pomysł. Przynajmniej nie mówimy mu tego w twarz.

Emma bez krępacji obraca się, żeby zobaczyć, jak wygląda dziewczyna, która rozłożyła go na łopatki. Są ich dwie, więc ciężko nam ocenić, która to, a przynajmniej do momentu, aż nie wstaje i nie wychodzi.

– Śliczna – mówię pierwsza – I to tak bezapelacyjnie.

– Mogłaby być modelką – dodaje Emma.

– Może jest.

– Co byś pomyślała, gdybyś zobaczyła chłopski dzień po rozstaniu z takimi dwoma łaskami jak my? – żartuje Emma.

– Że jest nas o jedną za dużo, żeby to miało sens.

– Może on tak lubi – szturcha mnie ramieniem.

Obracam się jeszcze raz, aby zobaczyć, co dalej się dzieje. Noah też już nie ma przy ich stoliku. Musiał za nią wyjść.

– Brakuje mi w życiu takich dram – kontynuuje Emma – To znaczy, póki nie dotyczą mnie – wgryza się w kanapkę, którą zamówiła.

– Wrócą do siebie – stwierdzam.

– Stawiam stówę, że nie – nie mamy w zwyczaju zakładać się o cudze związki, ale zazwyczaj nikt tak szczegółowo o nich nie opowiada.

– A kiedy się liczy? Jak się pocałują, bzykną, czy zapyta ją o bycie parą? – chcę, żebyśmy były bardziej precyzyjne, wtedy będę wiedziała, ile powinnam postawić.

Emma odkłada kanapkę.

– Dobre pytanie. Zapytajmy.

Nawet nie zauważyłam, że wrócił, bo byłam zbyt wpatrzona w komórkę. Widzę, jak nerwowo przeczesuje włosy.

– Zapytała, jak mogę jej to robić dzień po zerwaniu i to z dwiema dziewczynami i jeszcze zabierać je na śniadanie.

Patrzymy na siebie z Emmą zastanawiając się, czy chcemy cokolwiek na to odpowiedzieć.

– Nie wiem, kiedy ostatni raz zabrałem ją na śniadanie – żali się.

– Był okropny z ciebie chłopak – Emma w ogóle się nie waha – Powinna cieszyć się, że pozbyła się takiego typa.

– Dzięki, to przemiłe – mówi sarkastycznie.

Bujał się z innymi dziewczynami, gdy się rozstawali, a przynajmniej tak wynikało z tego, co mówił. Najwidoczniej nigdy nie widziała go z jego innymi zdobyczami. Jestem pewna, że myśli, że znów rozstali się na chwile i dlatego tak zareagowała.

– Nie chcę się więcej tłumaczyć.

Obydwie kiwamy głowami. Coś w tym jest, że jeśli mamy się komu tłumaczyć to mamy też kogoś kto się o nas troszczy, komu zależy, ale jednocześnie jest bardzo cienka granica pomiędzy tym, że komuś się tłumaczymy z troski, a ze strachu, że jest pomiędzy nami tyle nieporozumień, że inaczej nic się nie uda. Nie jestem fanką tłumaczenia. Preferuję rozmowę, jeśli muszę się komuś tłumaczyć na tym etapie życia to znaczy, że robię coś źle. Samodzielność jest jedną z tych rzeczy, których jest się najciężej w życiu nauczyć, ponieważ nikogo nie możesz wtedy winić za własne decyzje i to na tobie pozostaje ich brzemię.

– Przed nami nie musisz – stwierdza Emma – No ale, powiesz nam, dlaczego tak naprawdę się rozstaliście.

Noah wzdycha.

– Ty nie jesteś taka ciekawska – wymachuje palcem w moją stronę.

– Emma uważa twoje życie za serial – mówię na swoją obronę.

– Co? – jest zdziwiony, że ktoś w ogóle mógłby tak pomyśleć.

No dobra, ale ile razy to widzieliśmy? Stave i Miranda? Matty i Jenna? Peyton i Lucas? Tylko tyle jestem w stanie sobie na szybko przypomnieć.

– Nastoletnia drama, jest dobrze, kontynuuj – zachęca się go.

– Rozchodzenie i schodzenie służą tylko na chwile, potem znów jest tak samo – brzmi żałośnie, jakby przeżywał to tyle razy, że pogubił się już w liczeniu.

– Spałeś z jej przyjaciółka, która się w tobie podkochiwała?

– Co, do licha.... – nawet ja jestem w szoku.

– Nie! No co ty! – jego reakcja wydaje się autentyczna – Nigdy nikogo nie zdradziłem.

– Rozumiem, jeden sezon mniej. Jak nazwiemy to show? – Emma nie ustępuje w denerwowaniu go i przekroczeniu jego granic prywatności.

Noah spogląda na mnie.

– Przyjaźnisz się z tą wariatką?

– Tyle się o tobie dowiedziałam, że mam wrażenie, że z tobą też.

Nie wiem, dlaczego to mówię. Znam go jeden dzień i wszystko, co o nim wiem to jak bardzo jego związek jest, to znaczy był tragiczny.

Krzywi się.

– Gadam tylko o sobie i o Agnes – zauważa.

Czyli tak ma na imię ta piękność.

– Postawiłeś też śniadanie – przypomina mu Emma.

– Nie miałem wyjścia, co?

Emma kiwa głową.

– Dobra, ja muszę lecieć – stwierdza chwile później – Było całkiem miło. Dzięki – zabiera plecak pełen książek i staje nad stołem – Nie przejmuj się tak rozlanym mlekiem, Noah.

– Stosujecie dużo metafor – patrzy to na mnie to na nią – Dzięki, że dałaś mi odkupić śniadanie.

– Do usług. Pa.

Decyduję się wtedy wstać i podejmuję decyzje, że też pójdę z Emmą, mimo, że mi się nie spieszy.

– Ty też idziesz? – pyta zaskoczony.

– No, muszę znaleźć się na drugim końcu kampusu – specjalnie nie podaję za ile, bo mam do tego jeszcze dużo czasu.

– Mogę cię odprowadzić?

Jest w tym taki słodki, taki niewinny.

– Jestem z kimś umówiona, więc...

Emma patrzy na mnie, wiedząc, że kłamię, przez chwilę zastanawiam się, czy mnie wyda, ale tego nie robi.

– Okej. Jasne – słyszę w jego głosie dezorientację. Widzę ją też w jego ruchach, bo zaczyna przeczesywać włosy, a robił to wczoraj, gdy był zdenerwowany.

– Cześć i dzięki.

– Dziękuję też – uśmiecha się do mnie.

Odwzajemniam ten gest i wychodzę stamtąd z Emmą.

– Laska, dlaczego? Masz zajęcia o czternastej – mówi mi, jakbym nie wiedziała.

– Bo jest za miły.

Potrzebowałam chwili, żeby to przyznać albo uznać to za wymówkę.

– Chyba czaję – kiwa głową, utwierdzając sir w tym – Jest bardzo miły.

Nigdy nie podobali nam się ci sami kolesie oraz nigdy nie wybierałyśmy tych emocjonalnie niedostępnych, ale też żaden nie był tak miły. Nie chciałabym zostać źle zrozumianym, bycie miłym to bardzo ważna cecha, ale, gdy spędziłam z nim poranek, gdy zobaczyłam go w moim mieszkaniu poczułam coś dziwnego i wiem, że to nic dobrego, a przynajmniej nie w tym momencie jego życia.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro