Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

29.Bądź jak swój ojciec

Noah

Nie spodziewałem się, że spędzę te święta z Erin. No, ale kogo ja oszukuję moje życie dawno temu przestało być przewidywalne.

– Jesteś pewny, że mogę wziąć twój samochód i po nią pojechać? – zanim Patrick zdąży mi odpowiedzieć kontynuuję swój wywód – Nie dosyć, że wprosiłem się do ciebie na święta, zajmuję pokój, to jeszcze zwożę dziewczynę.

Patrick tylko macha na mnie ręką.

– Widzisz tu gdzieś moich starych? – rozgląda się dookoła, a ja robię to samo – No właśnie, jeszcze ich nie ma.

– Nie będą źli? – próbuję się upewnić.

Cal wzrusza ramionami.

– Musiałoby ich to obchodzić – jego relacje z rodzicami zawsze były luzackie. Nigdy nie musiał o nic ich błagać czy przekonywać do swoich pomysłów, bo po prostu mu na wszystko pozwalali – Fajnie, że będzie nas więcej.

– O ile rodzice nie zmuszą mnie, abym do nich przyszedł, ale chyba nie będą chcieliby gościć Erin, chociaż, gdy powiedziałem, że przyjeżdża powiedzieli, że mamy przyjść na obiad.

– Noah – Cal kręci głową – Twoje problemy są takie dziwaczne.

– Wiem.

Oboje zaczynamy się z tego śmiać. Chyba nic innego mi już nie zostało niż podchodzić do tego z humorem. Zawsze mogło być gorzej, na przykład rodzice mogliby krzyczeć na mnie, a krzyczą na Jacka. Spędzę święta z Erin, a kto wie, jakie święta czekają mnie za rok.

*

Czekam na Erin na lotnisku. Gdyby nie ona pewnie jeszcze przez kilka lat nie byłbym bywalcem takich miejsc, a patrząc na moją sytuację może nigdy, bo kto wie jak przez dziecko będzie wyglądać moje życie. Dostrzegam Erin, która już z daleka uśmiecha się na mój widok i praktycznie rzuca się biegiem w moim kierunku. Nim zdążę mrugnąć Erin wpada w moje ramiona, a ja mocno ją łapię, abyśmy oboje nie zaliczyli upadku.

– Ale się cieszę, że cię widzę – szepcze mi na ucho – Najchętniej bym na ciebie wskoczyła, jak małpka – całuje mnie w policzek – Super, że Cal się zgodził, bo nie mogłam tam zostać.

– Przepraszam, że ci to zasugerowałem – czuję się winny, że w jakiś sposób przeze mnie ma popsute święta.

– Sami mi powiedzieli – tuli mnie mocniej – Zawsze miałam wrażenie, że mówimy sobie z mamą wszystko, zero tajemnic, najlepsze przyjaciółki. I co?

Mogę ją tylko mocniej objąć.

– Jesteś mi w tej chwili najbliższy, wiesz? – odsuwa się na tyle, aby spojrzeć mi w oczy – I zawsze jesteś ze mną szczery od samego początku nigdy mnie nie okłamałeś.

– Erin, czasem niektóre rzeczy trzeba przepracować, zanim będzie się gotowym o nich mówić – tłumaczę jej, jak jakiś specjalista.

– Tylko, jak można tyle czasu udawać?! – jej ton od razu robi się ostrzejszy i bardziej wkurzony.

– Twoi rodzice nie są złymi ludźmi - to coś czego jestem pewien.

Erin przewraca oczami.

– Wiem, że ich polubiłeś i w stosunku do twoich staruszków wydają się super spoko, ale twoi chociaż nie udają kogoś kim nie są.

– A twoi kogo udawali? – pytam, bo ciężko jest mi to zrozumieć.

– Nie rozmawiaj ze mną w ten sposób, jakbyś wszystko wiedział – wścieka się.

– Nie wiem wszystkiego, Erin, ale gdybym miał takich rodziców... – nie daje mi dokończyć.

– Twoi chyba nie są tacy źli, skoro przyjęli cię z otwartymi ramionami i akceptują to, że będziesz miał dziecko z Agnes? – rzuca tym we mnie, żebym już się zamknął.

– Zmieńmy temat – proszę ją, bo naprawdę nie mam ochoty spędzić całego czasu tutaj rozmawiając o rodzicach.

*

Erin nie może się nadziwić domem Patricka i faktem, że jest jeszcze większy niż ten w Aspen. Mam wrażenie, że jego dom wzbudza takie emocje, ponieważ wyróżnia się na tle innych domów w miasteczku. Gdybym mógł wybierać wolałbym mieszkać w domu w Palo Alto rodziców Erin. Dom Patricka jest o wiele zimniejszy, jakby brakowało mu serca, co zauważa też Erin. Cal uparł się, że dzisiaj będziemy mieli wieczór planszówek i nawet jeśli wolałbym spędzić ten czas sam na sam z Erin nie mogę mu odmówić. W tym celu wybraliśmy się właśnie do sklepu, aby zrobić zakupy.

– Nie kupimy tu alkoholu, co nie? – szepcze do mnie, gdy stoimy pośrodku mrożonek.

– Możesz spróbować z fałszywym – już w przyszłym roku nie będą nam potrzebne.

– Mam się nie bać, że mnie zgarną? – śmieje się – Groźną tu macie policję?

– Dla przejezdnych tak – nigdy nie miałem z nią do czynienia, więc to bardziej żart niż fakt.

– Uratowałbyś mnie? – pyta niezbyt poważnie, napierając dłońmi na moją pierś – Pomógłbyś mi uciec albo wpłacił kaucje albo trafił tam ze mną?

– Gdybym trafił tam z tobą wyciągnęliby to w najmniej oczekiwanym momencie mojej kariery.

– Gdybym ja tam trafiła, mnie też by wyciągnęli. Dziewczyna Noah Sullivana lubiła w młodości trafiać za kratki! – mówi trochę za głośno, ale dobrze się przy tym bawi – Musiałbyś pomóc mi zwiać.

– Dzięki, że dajesz mi opcje – pochylam się, aby ją pocałować, ale wtedy ktoś nam przerywa.

– Noah? – znam ten głos, aż za dobrze.

Po raz drugi, odkąd znam Erin odsuwam się od niej, jak poparzony i czuję, że ona to czuje. Będę musiał ją za to przeprosić. Nie jestem w stanie pojąć, dlaczego tak reaguję.

– Dzień dobry, pani Harrison – łapię Erin mocno za rękę mówiąc to i nawet pomimo jej prób wyrwania się nie pozwalam jej na to.

– Dzień dobry – jej ton nie jest przyjacielski – Przyjechałeś sam?

– Agnes nie przyjechała? – nic nie wiem w tej chwili o życiu mojej eks.

Wczoraj nasi wspólni znajomi nawet o nią nie zapytali. Nie wiem, czy to dlatego, że nikomu jej nie brakuje, czy Cal uprzedził ich, żeby nie poruszać tego temu. Agnes nie mieszkała tu od zawsze, więc jej nieobecność nie jest, aż takim wydarzeniem, jakbym to ja się nie zjawił.

– Nie, powiedziała, że ma dużo pracy i że ty też nie wracasz do domu. Nic mi nie powiedziała, że zobaczę cię tu z nową dziewczyną – rzuca Erin wymowne spojrzenie.

– Aha, bo my... – drapię się po karku i nie wiem, czy powinienem być tym, który jej powie, ale na to jest już chyba za późno.

Musiała nie powiedzieć mamie o ciąży, a ja powiedziałem moim. Nie nazwę moich rodziców plotkarzami, ale sam fakt, że bujam się tu z Erin na pewno powoduje dużo plotek. Rozglądam się po sklepie i nagle dostrzegam, że wszyscy się na nas gapią. Odzwyczaiłem się od tego, że przykuwam tu uwagę, bo będąc z Agnes nikogo nie obchodziło, co robimy. Po prostu byliśmy częścią tego miasteczka.

– No rozstaliśmy się – mówię wprost.

– I ona nie przyjechała, bo ty postanowiłeś paradować przez miasto z nową dziewczyną? – jej mama zawsze mnie lubiła, więc to pierwszy raz, gdy zwraca się do mnie z takim brakiem szacunku.

– Skąd mam wiedzieć, dlaczego nie przyjechała? – pytam ją – Nie rozmawiamy ze sobą.

– Więc to tak – jej wzrok jest utkwiony w Erin – To dlatego spędzam święta sama.

– Proszę porozmawiać z Agnes – mówię do niej.

– Tak zrobię, ale nie mogę uwierzyć, że się rozstaliście, a ona przeżywa to tak bardzo, że nie wróciła na święta. Zawsze przychodzimy do was na poświąteczny obiad, przekaz rodzicom, że nie tym razem – obraca się napięcie i odchodzi w przeciwnym kierunku.

– Wow, ale są podobne – Erin wykorzystuje okazje i wyrywa mi swoją dłoń.

– Erin... – obejmuję ją od tyłu, kładąc brodę na czubku jej głowy.

– Lubisz małomiasteczkowe życie? – pyta tak kompletnie z dupy – Bo ja nie znoszę.

– Chyba też przestaję być fanem – przyznaję.

– Wszyscy się na mnie gapią – syczy – Powiedziałabym im coś, ale to twój dom.

– Rozstałem się z Agnes nie z twojego powodu – przypominam jej.

– To tylko część tego, co mnie martwi – wiem o czym mówi, ale ignoruje to stwierdzenie, bo w tym miejscu na pewno nie będziemy rozmawiać o ciąży.

*

Erin

Obiad z rodzicami Noah to coś, na co chyba nigdy nie będę gotowa. Mam wrażenie, że odkąd go poznałam nie tylko jego życie zostało wywrócone do góry nogami, ale moje także. Nie byłam osobą, którą interesują takie rzeczy, jak rodzinne spotkania, czy to, czy mama mojego chłopaka mnie lubi, bo zazwyczaj to nie były takie relacje, ale też na studiach ciężko jest poznać rodziców swoich partnerów, w szczególności, gdy spotykasz się z ludźmi, którzy żyją własnym życiem, a z rodzicami omawiają je przez telefon, czy wizytę, co kilka tygodni. Nigdy nie ciągnęło mnie do ludzi, którzy mają takie relacje rodzinne, jak Noah. Tak, pewne relacje z rodzicami, generują pewne zachowania dzieci, dlatego taka obsesja na punkcie tego, co myślą rodzice i jakie ich działania mają wpływ na ciebie to nie była moja bajka.

Robienie dobrego wrażenia na cudzych rodzicach, jest o wiele prostsze, gdy nie zrobiło się okropnego pierwszego wrażenia. Wiem, że w jakiś sposób jestem winna tego, że on z nimi nie rozmawia, a może oni bardziej tak myślą niż faktycznie tak jest.

Jestem zdenerwowana.

Totalnie zdenerwowana.

Jestem raczej człowiekiem, który zna swoją wartość i nie wiem, czy będę potrafiła siedzieć cicho, jeśli zaczną mnie obrażać. Lukowi bardzo zależy, żebym tam poszła, chociaż ja zastałam Patricka, czy mogę zostać z nim i obejrzelibyśmy, jakąś świąteczną komedię. No niestety Noah uparł się, że bardzo nieładnie by było, gdybym nie poszła, a mnie zaprosili. Nie rzucam w niego, że raczej zrobili to z grzeczności niż marzeń o siedzeniu ze mną przy stole.

Noah wchodzi do domu swojego rodziców, jak do siebie, co akurat mnie nie dziwi. Nie krzyczy od progu, że przyszedł tylko zdejmuje kurtkę i odwiesza ją na wieszak w przedpokoju i to samo robi z moją. W momencie, w którym zdejmujemy buty w przedpokoju znajduje się jego tata.

– No co nic nie mówicie, że jesteście? – odzywa się pierwszy.

– Cześć, tato.

– Dzień dobry, proszę pana – wysilam się na uśmiech i mam nadzieję, że nie wygląda na sztuczny.

– Dzień dobry. Mama już prawie przygotowała obiad. Lubisz Erin makaron z krewetkami? To pierwszy raz, gdy to robi, ale moja żona robi bardzo dobry makaron. Zobaczymy, czy nie popsuje tego dodając krewetki.

– Bardzo – nie wiedziałam, że tak łatwo może zabraknąć mi umiejętności mówienia pełnymi zdaniami.

– Serio, mama podjęła próby jedzenia owoców morza? – dziwi się Noah – Nie mogę w to uwierzyć! To, dlatego pachnie tutaj bulionem? Muszę to zobaczyć.

Noah rusza do przodu zostawiając mnie niemal w tyle. Obraca się nim kończy się korytarz.

– No chodź – wyciąga do mnie rękę.

– Zapraszamy – zachęca mnie jego tata.

Pamiętam, co powiedział ostatnio, że to Agnes i oni są jego rodziną i że to tutaj ma zostać i tego się trzymać. Nie chciał nawet słyszeć o mojej osobie.

Dopiero, gdy wchodzę do szalunku, który jest połączony z kuchnią rozumiem zachwyt Noah Palo Alto. Nie zrozumcie mnie źle, jest tu bardzo ciepło i przytulnie tylko, że styl, który tutaj króluje to babcine kwiatki. W żaden sposób mi to nie przeszkadza. Powiedziałabym wręcz, że pasuje do mojej wizji jego mamy. Dostrzegam ścianę pełną zdjęć i aż się palę, aby do niej podejść i obejrzeć jego zdjęcia z wczesnej młodości. Najpierw jednak muszę przywitać się z jego mamą.

– Dzień dobry – mówię pierwsza – Bardzo ładnie pachnie. Dziękuję za zaproszenie na obiad - wyrzucam to z siebie, jak z automatu i przygotowane wcześniej zdania. No i w sumie trochę tak jest.

– Dzień dobry. Dziękuję – jej ton jest o wiele bardziej surowy niż jego ojca. Nie obraca się, żeby się ze mną przywitać, czy chociażby na mnie spojrzeć.

– Czy mogę jakoś pomóc? – pytam.

– Jesteś gościem. Usiądź.

– A ja mogę jakoś pomóc? – Noah podchodzi do swojej mamy i całuje ją w policzek – Czy też już jestem gościem?

– Chciałbyś. Możesz rozłożyć talerze i zapytać naszego gościa, czy chce coś do picia.

– Mamy kompot z gruszek – oferuje jego tata – Może być? Pójdę po słoik... – już pali się, aby wstać i iść.

– Pewnie. Może być – uśmiecham się do niego – Naprawdę nie mogę w niczym pomóc?

Nie chodzę często po domach moich przyjaciół. U Emmy jest zawsze taki tłum ludzi, że stamtąd uciekłyśmy zamiast tam przesiadywać i kończyłyśmy u mnie w domu. Nie chcę wyjść na kogoś kto nie ma dwóch rąk do pracy, bo naprawdę nieźle sobie radzę w dorosłości.

– Proszę siedź – brzmi na zirytowaną.

– No właśnie – Noah całuje mnie w czubek głowy.

Nie wiem, jak silny jest rodzicielski radar, bo akurat w tym momencie jego mama obraca się w naszym kierunku i dostrzega, jak wyciągam głowę, aby na niego spojrzeć, a on dodatkowo całuje mnie w czoło.

To będzie naprawdę długi wieczór.

– Studiujesz z Noah? – pyta.

– Tak. Studiujemy na tej samej uczelni. Jestem studentką drugiego roku finansów – czuję się, jak na rozmowie o pracę albo i nawet gorzej.

– Finanse? – brzmi na zaskoczoną.

– Tak. Mam nadzieję, że kiedyś będę mogła zostać, jakimś prezesem banku – nie poznaję samej siebie. To nie do końca jest moje marzenie, nie wiem, czy w ogóle nim jest. Nie mam pojęcia, dlaczego w ogóle mówię te bzdury.

– Duże ambicje – stwierdza oschło.

– Czy ja usłyszałem prezes banku? – pyta jego ojciec, który wraca ze słoikiem kompotu.

– Tak naprawdę to prezeską – poprawiam się, ale też w zasadzie jego ojca. Mogłam się zamknąć.

Mam dosyć bycia taką zdenerwowaną. Już rozumiem, co czuł Noah, gdy gadał głupoty przy moich rodzicach.

– Przepraszam – mówię szybko.

– Ależ nie masz za co przepraszać – mówi jego ojciec – Usłyszałem prezes i nie do końca pomyślałem o kobiecie, więc dobrze, że się poprawiłaś.

– Do tego i tak długa droga. Kto wie, czy to się w ogóle uda – i czy w ogóle tego chcę.

– To chyba dobre pieniądze, prawda?

– Raczej tak. Po co innego pracować, jak nie dla dobrej płacy? – i znów wiem, że powinnam ugryźć się w język.

– Właśnie dlatego założyłem firmę budowlaną – jego tata się uśmiecha – Domy zawsze będą potrzebne, prawda?

Okej. Nie jest tak źle.

– Lubisz hokej, Erin?

– Już tak – obracam się w kierunku Noah – Mój tata jest fanem, zawsze był, ale dopiero, gdy poznałam Noah ja też się nim stałam.

– Nie ma lepszego sportu niż hokej – jego tata brzmi bardzo poważnie, gdy to mówi. Noah opowiedział mi całą ich rozmowę i fakt, że dla rodzicielstwa zrezygnował z kariery. Nie do końca wiem, jak mój chłopak się na to zaopatruje.

– Tato, przestań już – prosi go Noah – Erin wystarczy, że ja o tym w kółko gadam.

– No właśnie, więc jestem przyzwyczajona – Noah już zdążył usiąść na krześle obok mnie, więc kładę dłoń na jego kolanie. Wzrok jego taty od razu biegnie do mojej ręki. Może powinnam ją zabrać. Cholera, nie wiem, co się robi przy rodzicach chłopaka.

– A co myślisz o tym, że Noah chce przejść na zawodowstwo? – pyta jego mama.

Tłumacze jej, jak bardzo mi to imponuje i jak podziwiam to, ile pracy w to wkłada. Rozmawiamy tak o Noah niemal do momentu, gdy na naszych talerzach pojawia się obiad. Biorę pierwszego kęsa...

O Boże.

To jest okropne.

Moi rodzice są ogromnymi fanami owoców morza i jadłam je w naprawdę egzotycznych miejscach na świecie. To danie niczym nie przypomina tych z moich podróży. Patrzę na Noah, aby ocenić jego reakcję, ale on bez problemu konsumuje posiłek. Nie jestem przyzwyczajona do jedzenia rzeczy, które mi nie smakują. Wiem, teraz zachowuję się, jak niewychowany bachor, ale staram się tego po sobie nie pokazać i kontynuuję jedzenie. Krewetki są gumowate i niedoprawione. Zastanawiam się, czy to pierwszy raz, gdy jego mama postanowiła to przyrządzić, czy zawsze tak gotuje.

– Smakuje wam? – pyta w końcu.

– Tak bardzo dobre – pierwszy odzywa się Noah – Przydałoby się do tego białe wino.

– Noah... – oboje się odzywają, jakby nie przyjmowali do wiadomości, że on pije alkohol.

– Już dajcie spokój, jak byliśmy u Erin to piliśmy białe wino do owoców morza. Jej rodzice zabrali nas do takiej fajnej restauracji i...

– Nie jestem pewna, czy mamy – przerywa mu mama – Stoi kompot. Nie lubisz, Erin?

Próbuję zrozumieć, co tu się dzieje i co Noah im o mnie powiedział.

– Lubię. Bardzo – nie mam pojęcia, kiedy ostatni raz piłam kompot, ale to nie o to tutaj chodzi. Jego mama postarała się i przyrządziła dla mnie posiłek bardzo to doceniam i szanuję.

– Często pijesz alkohol? – mama zadaje mu to pytanie w taki sposób, jakby była gotowa dać mu szlaban – Pracujesz w barze, tak? – spogląda na mnie, a ja wiem, że cokolwiek o nie powie i tak będzie winić za to mnie.

– Mamo, ja tylko powiedziałem, co by bardziej pasowało – tłumaczy – Nie piję.

– Ale mówisz mi, co powinnam podać – ruszył chyba sferę, której nie powinien – A nawet nie potrafisz gotować.

– Przepraszam – zaczynam się zastanawiać, ile razy w życiu ją przeprosił za to, że wie coś lepiej od niej. Wiem, że rodzice to rodzice i nie zawsze trzeba wyprowadzać ich z błędu, ale wiem też, że im częściej zgadzamy się z nimi w kwestiach, w których tak naprawdę się nie zgadzamy to potem tkwimy w błędnym kole, gdzie nie jesteśmy w stanie podejmować własnych decyzji, bo nigdy się im nie przeciwstawialiśmy, a więc oni nie znoszą tego dobrze, gdy jako dorośli ludzie robimy to po raz pierwszy.

– Tak, jak wiesz lepiej, co zrobić, gdy kobieta jest w ciąży – w końcu tym we mnie rzuca – Zostawiasz swoją dziewczynę, aby być z inną. Gdy powinieneś mieć tyle rozumu, aby zająć się kobietą w ciąży i swoim dzieckiem!

– Tłumaczyłem wam... – Noah próbuje dojść do słowa, ale niezbyt mu to idzie.

– A ty?! – krzyczy do mnie – Jak możesz mu na to pozwalać? Nie masz rozumu, że jesteś z chłopakiem, który spodziewa się dziecka? Jak możesz odbierać temu dziecku szansę na rodzinę? Wiem, że twoi rodzice nie są razem i prowadzą przez to, jakieś nowobogackie życie, ale nie rozumiem, jak możesz chcieć sprowadzać na te drogę mojego syna! Co z ciebie za kobieta, gdy zabierasz innej kobiecie mężczyznę?! Kobiecie, która jest w ciąży?

– Mamo! Wystarczy! – krzyczy Noah – To ja tu podejmuję decyzje! Erin mi tylko otworzyła oczy na świat!

– Jaki? Taki, w którym idzie się na studia dla pieniędzy? Gdzie się chce być panią prezesową? Takie słowo w ogóle istnieje?

Chryste, co za baba.

– Czy pani przypadkiem nie jest nauczycielką? – wtrącam, chociaż powinnam się zamknąć.

Jego mama rzuca mi spojrzenie, które mówi, że naprawdę powinnam się zamknąć.

– Nie wychowałam takiego syna, który zostawia ciężarną kobietę. Czy twój ojciec odszedł ode mnie, gdy zaszłam w ciążę?

– Nie byłem z nią szczęśliwy! – wrzeszczy on – Nawet nie wyobrażam sobie siebie w roli tego ojca, a ty chcesz, żebym był, jakim idealnym dzieckiem!

– Będziemy musieli się stąd wyprowadzić, gdy wszyscy dowiedzą się, że wybrałeś miastową dziewczynę, hokej, zamiast własnego dziecka! – o kurwa.

– Nie chcesz, żebym był hokeistą? – Noah nie może uwierzyć w to, co słyszy.

– Masz być ojcem! Na takiego mężczyznę cię wychowałam!

– Wystarczy tego – do dyskusji wchodzi jego ojciec – Noah zrobi to, co uważa za słuszne. To jego życie.

– Jak możesz tak mówić? Wybrałbyś hokej, zamiast mnie i dziecka? – pyta go – Nie zrobiłeś tego!

– Nie kłócicie się przeze mnie... – prosi ich Noah.

– Nigdy nie robiłem i nie mówiłem tego, co chciałem! – wykrzykuje ojciec – A ten obiad jest paskudny! Niezjadliwy!

– Słucham?!

– Nie znasz się na owocach morza – oświadcza jej.

– Wiem! Ale chciałam zrobić coś dla mojego nagle miastowego syna, który stał się bywalcem ekskluzywnych miejsc!

– Mamo, ja nie...

– Proszę cię, nie poznaję cię, synu. Odkąd poznałeś te dziewczynę – wskazuje na mnie – Żyjesz jakimś fikcyjnym marzeniem o nowobogackim życiu.

– Powinnaś chcieć dla mnie tego, co najlepsze – Noah wręcz ją błaga swoim tonem, aby cofnęła to, co powiedziała.

– Najlepsze, co cię w życiu spotyka to rodzina i spokojna praca! A ty robisz wszystko, żeby tego nie mieć.

– Twoja wizja życia nie musi być zgodna z moją, po prostu musisz ją uszanować – prosi.

– Nie będę szanować tego, że zostawiłeś kobietę z dzieckiem, bo zachciało ci się być światowym człowiekiem, który pije białe wino do obiadu.

Nie wiem już, co odpaliło jego mamę. Moja obecność, ciąża, białe wino, czy może coś jeszcze innego.

Może widzi w Agnes siebie?

– My już pójdziemy – mówi w końcu Noah – Ta rozmowa nie ma sensu, a ja nie zmienię swojego zdania. I zobaczysz jeszcze będę tym wielkim pieprzonym hokeistą, który zarabia miliony i pije białe wino z owocami morza.

To jakieś wariactwo, co tu się właśnie wydarzyło.

Jego mama mnie nienawidzi. Jego ojciec chce go wspierać. Matka Agnes przez ciąże Agnes nie widzi swojej córki. I jestem w tym wszystkim ja, tak bardzo zajęta jego problemami, że zapominam o swoich.  

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro