Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

27. Droga do rodziny

Erin

Leżymy nadzy w jego łóżku. Moja broda jest przyciśnięta do jego piersi, noga zarzucona na jego biodro, a dłonie raz po raz przeczesują jego włosy. Uwielbiam na niego patrzeć, bo czasem mam wrażenie, że nie zdaje sobie sprawy ze swojej atrakcyjności. Wie, ze jest dobrym sportowcem, a raczej, że ludzie go za niego uważają i uważa, że przyciąga uwagę tylko z tego względu, ale to totalne kłamstwo. Noah jest nieziemsko przystojny. Widzę, jaką uwagę przykuwa uwagę na kampusie, gdy idzie w moim kierunku lub nawet gdy idziemy razem. Przyglądanie się jego nieświadomości, czy ogólne przyglądanie się jego osobie to jedno z moich ulubionych zajęć.

Dzisiejsze spotkanie nie było zaplanowane. Mam wrażenie, że im dłużej go znam, on jest, coraz bardziej zajętym człowiekiem. Ostatnie miesiące spędzał na robieniu z kumplami rzeczy, których wcześniej by się nie odważył. Łączył to z treningami i wywieraniem na siebie dodatkowej presji. Kilka ostatnich tygodni było wyjątkowo pracochłonnych ze względu na niemal nakładające się mecze. Wpadłam do niego, bo chciałam zabrać go na coś do jedzenia i powiedzieć mu, że dostałam prace w nowo otwieranym barze. Muszę przyznać, że fakt, że przez ponad ostatni miesiąc nie miałam pracy pomagał dostosowaniu naszych grafików, bo zwyczajnie mogłam dostosować się do niego.

W tym wszystkim z obrazka zniknęła Agnes. Zazwyczaj nie martwię się o eksmojego obecnego chłopaka, ale tym razem jest inaczej. Odkąd wróciliśmy z Kalifornii praktycznie o niej nie rozmawiamy, a ona nie pojawia się podczas żadnych grupowych wydarzeń. Noah zdaje się w ogóle z nią nie rozmawiać, ani nie mówić o ojcostwie, mimo, że jego czyny pokazują, że bardzo intensywnie myśli o tym, co to zmieni w jego życiu.

– Widziałam Agnes – nigdy nie spodziewałam się, że sama będę zaczynać rozmowę na jej temat - Jest już w piątym miesiącu i trochę zaczyna być widać – czuję, jak się pode mną spina, a jego dłoń, która do tej pory gładziła moją nogę, zatrzymuje się w jednym miejscu w bezruchu – Przywitałam się i za długo gapiłem na jej brzuch. Dobrze wygląda.

– Czyli wszystko u niej w porządku? - pyta w taki sposób, że chyba naprawdę nie mają kontaktu.

– No chyba tak. Dziecko w piątym miesiącu się już chyba rusza, co nie?

– Skąd mam wiedzieć? – mocniej ściska moje udo – Przecież z nią nie gadam.

– No, ale wy coś ustaliliście? – trochę się na siebie wkurzam, że o to pytam, ale ta sytuacja jest dziwna. Musiało się coś między nimi wydarzyć, a on mi nie chce o tym powiedzieć.

Wzrusza ramionami, a ja postanawiam kontynuować temat, zanim udaje mi się odezwać on odzywa się pierwszy.

– Nie chcę o tym gadać, gdy jesteśmy nadzy - na jego twarzy maluje się niesmak – Dopiero się bzykaliśmy, a ty chcesz gadać o Agnes.

– Uważam, że jeśli jesteśmy w stanie gadać o tym nadzy to jesteśmy w stanie rozmawiać wszędzie i o wszystkim.

Noah chowa głowę w poduszkę i wydaje z siebie przeciągły jęk. Chcę się od niego odsunąć, ale gdy tylko próbuję to zrobić on mocniej przyciąga mnie do siebie.

– Ty i te twoje filozofię życia.

– Nie mów, że nie kochasz ich ani trochę - uśmiecham się do niego.

– Nie uważasz, że lepiej się żyje, jak się niektórych rzeczy nie wie? – nie czeka na moją odpowiedź – Dobrze mi się żyło, zanim powiedziała mi o dziecku. Wolałabym nie wiedzieć. Mógłbym ją wtedy za wszystko winić – dalej niezbyt wiem, co próbuje mi przekazać – Nie widziałem jej od jednego spotkania po powrocie od twoich rodziców – nie patrzy na mnie, aż do momentu, gdy nie pyta – Naprawdę robi się okrąglutka?

– No, zapytała mnie, czy chcę dotknąć - śmieję się – Byłam zbyt oszołomiona, aby to zrobić, ale zakładam, więc, że się rusza. Ty byś nie chciał?

Na jego twarzy po raz kolejny pojawia się grymas.

– O co chodzi z tym dotykaniem brzucha? I tak nie widzisz dziecka. Ono się tylko porusza pod skórą w brzuchu. Trochę mnie to nawet przeraża. Mam wrażenie, że w tym całym dotykaniu brzucha bardziej chodzi o matkę i fakt, że chce się budować razem dobre wspomnienia, że to wielka chwila dla rodziny i że jesteś bliżej w ten sposób z matką dziecka niż z dzieckiem, przecież ono i tak nie wie, że ty to jej rodzic. No co mam siedzieć i gadać do brzucha?

Widzę na jego twarzy, że bardzo nie podoba mu się ten pomysł.

– I co miałbym powiedzieć? Hej to ja twój tatuś? – ma minę, jakby chciał w coś uderzyć.

Nie znam się na dzieciach. Kiedyś widziałam jakiś program o mówieniu do dziecka w ciąży, puszczaniu mu określonej muzyki, a nawet rzeczy w obcym języku, aby już od początku jakoś go nakierować. Nie pamiętam, czy ktoś to przebadał ani nie znam wyników tych badań. Pamiętam tylko, że powiedzieli, że warto gadać do brzucha. Nie wiem z jakich powodów, bo to nie jest wysoko na liście moich priorytetów, ale Agnes na pewno do niego mówi. Wyglądała nawet uroczo, gdy robiła to przy mnie.

– Nie chcę gadać do brzucha – mówi w końcu.

– Czy ty w ogóle chcesz tego dziecka? – nie zapytałam go o to. Wiem, że chce być dla niego ojcem, ale czy chce tego dziecka to trochę inna sprawa.

– Nie – odpowiada niemal od razu – To znaczy... – znów odwraca wzrok, aby na mnie nie patrzeć – Nie no nie mam ‚to znaczy'. Kompletnie tego nie widzę, ale gdy myślę o przyszłości i ewentualnych innych dzieciach, które nie wiem, czy chcę przez to wszystko, to wiem, że nie chciałbym żyć ze świadomością, że gdzieś tam jest moje dziecko, które mnie nienawidzi, bo się nim nie zająłem, bo go nie kochałem, a teraz dorosłem i kocham inne swoje dzieci. Czym to dziecko zawiniło? Jak mógłbym dopuścić do tego, żeby mój dzieciak zastanawiał się kim jest jego ojciec i dlaczego go nie chciał? Bo co, nie chcę dzieciaka, bo popełniłem błąd i uprawiałem seks?

– Nie potrafisz w ogóle być samolubny – to wychodzi z moich ust automatycznie i nawet nie jestem w stanie powiedzieć, co sobie myślałam, gdy postanowiłam powiedzieć to na głos.

– Bo co, bo nie chcę, żeby mój dzieciak był nieszczęśliwy? – oburza się – Samolubność to luksus, na który nie wszyscy mogą sobie pozwolić.

– A ty możesz być nieszczęśliwy? – nie wiem, czy powinnam zadawać to pytanie.

– Łatwo ci mówi, bo nie przeżyłaś tego, co ona – aha, więc to jednak w jakiś sposób chodzi o nią.

– Moi rodzice nie są tak samo razem, jak jej – postanawiam z nim o tym podyskutować, bo mam wrażenie, że za mało rozmawiamy o tej całej sytuacji.

Noah parska śmiechem.

– Czy twój ojciec nie zjawił się na twoim zakończeniu szkoły? Czy nie robił ci obiadów? Czy nie nauczył cię jeździć samochodem? Czy nie robił z tobą lekcji? Czy po prostu przy tobie nie był? Nie był człowiekiem, z którym się śmiałaś i płakałaś mu w ramię?

– Mój tata po prostu chciał być tatą – stwierdzam, jakby to była największa oczywistość świata.

– Więc nie masz pojęcia, o czym mówisz, gdy dzieciak nie ma w życiu ojca – mówi tak, jakby on miał.

– Jak możesz...

– Erin, otwórz oczy – mówi to z taką wyższością, że aż nie wierzę własnym uszom – Twoje życie było lepsze niż nie jednego dzieciaka w pełnej rodzinie. Twoi rodzice kochają się bardziej niż moi trzydzieści lat po ślubie.

– Co? – podnoszę się z niego i zabieram ze sobą większą część pościeli. Skąd on wziął te wszystkie absurdalne obserwacje?

– Nigdy nie widziałem, żeby moi się tak ze sobą śmiali i dobrze bawili, jak twoi i w tym wszystkim są najlepszymi przyjaciółmi.

– Tym wszystkim? – naprawdę nie rozumiem, co on próbuje mi powiedzieć.

– To oczywiste, że twoi rodzice są razem, Erin – ten protekcjonalny ton niemal wyprowadza mnie z równowagi.

– Co ty za głupoty gadasz? – musi powiedzieć mi więcej, jak doszedł do tych wniosków i dlaczego używa tego, jako argumentu w swojej sytuacji.

Noah także podnosi się do pozycji siedzącej.

– W domku na plaży były dwie sypialnie. Jedną zajęliśmy my, a była wolna, gdy przyjechaliśmy. Gdzie myślisz, że spała twoja mama? – nie wiedziałam, że bawił się w detektywa podczas tego weekendu.

– Co ty... – próbuję dojść do jakiś własnych wniosków – Mogła przenieść rzeczy, cokolwiek.

– Przyłapałem ich w kuchni, gdy twój ojciec miał rękę na pośladku twojej mamy i szeptał jej na uszko – mówi w końcu, podnosząc bokserki z ziemi i wciągając je na tyłek.

– To niemożliwe – moje oczy są na pewno gigantyczne, a serce wali mi, jako oszalałe, gdy próbuję to wszystko sobie poukładać. To jest niemożliwe. Musiało mu się coś przewidzieć.

– To prawdziwe - rzuca wkurzony.

– Ale przecież... – nawet nie mam na to dobrego argumentu, po prostu nie byli razem, a on rzuca mi w twarz, że to wszystko to kłamstwo.

– Mówiłem, że lepiej czasem się żyje w niewiedzy – używa tego, jakby to był sensowny argument i było można nim tak burzyć czyjeś życie.

– To po co mi powiedziałeś?! – wkurzam się. Chętnie też bym znalazła swoje ubrania i przestała być podwójnie naga.

– Bo musiałem cię wyprowadzić z błędu – nie wiem, czy to błąd, czy różnica zdań, ale on jest, jak widać w bojowym nastroju.

– Co mi próbujesz powiedzieć, że musisz do niej wrócić, żeby dziecko było szczęśliwe? – no bo chyba do tego prowadzi ta rozmowa.

– Nie. Próbuję ci powiedzieć, że obecność twojego ojca w twoim życiu wiąże się z tym, że kochał też twoją matkę i bez tej miłości do matki dziecka wszystko jest milion razy trudniejsze i wymaga podwójnych nakładów pracy. Nie chcę dotykać jej brzucha, ale to nie znaczy, że nie chciałbym zobaczyć poruszającego się malucha, czaisz?

– To tylko brzuch – albo dla mnie to tylko brzuch.

– Brzuch mojej byłej ciężarnej dziewczyny, Erin – wkurza mnie, że używa tonu, który próbuje mi pokazać, że nic nie rozumiem i nic nie wiem o życiu. Od kiedy on zrobił się taki wszechwiedzący?

– Co się wydarzyło podczas tego spotkania? – pytam już wprost – Ona dalej chce, żebyście byli razem?

– O to możesz być spokojna, po tym, co się wydarzyło nie ma najmniejszej szansy, że ona jeszcze chce mnie w taki sposób – niemal warczy.

– Co się wydarzyło? – nie daje mi to spokoju, w szczególności, że wywołało w nim takie skrajne poglądy.

– Erin, proszę cię... – nienawidzę tego zdania.

– Dlaczego robisz z tego taką wielką tajemnicę? – to ważne pytanie i naprawdę sprawia, że zaczynam się denerwować.

– Skąd nagle w tobie to zainteresowanie moim dzieckiem? – zarazem jest to trafne i nieodpowiednie. Nie mogę uwierzyć w to, że nagle mu to przeszkadza. Powinien się cieszyć!

– Czasem zastanawiam się, czy jesteś ze mną, bo jestem tak mało zainteresowana tym dzieckiem, ciąża i przez to ty nie musisz kwestionować własnych wartości – ‚czasem' to może za duże słowo, bo zastanawiałam się nad tym może dosłownie z trzy razy.

– Myślałem, że ustaliliśmy dzięki tobie poznaje samego siebie znacznie lepiej – słyszę w jego głosie, że wcale nie ma ochoty prowadzić tej rozmowy, ale mam to gdzieś.

– Tylko mam wrażenie, że w tym wszystkim przestałeś pozwalać mi poznawać ciebie – może ja po prostu jestem za szczera i nie powinnam mówić wszystkiego, co myślę – Zazwyczaj nie jesteś taki pewny siebie i swego. Pytasz mnie o zdanie i mówisz do tego jakieś słodkie teksty, które czynią cię sobą.

– Czy to źle, że w końcu wiem czego chce? – wiem, że tego dla niego chciałam i wiem, że on też to wie.

– Właśnie nie wiem, czy wiesz czego chcesz, czy tak bardzo chcesz coś przede mną ukryć – najwidoczniej i tak mi nie powie, co ukrywa.

– Erin, kto lepiej niż ty zrozumie, że niektórymi rzeczami nie trzeba się dzielić?

Nie wiem, jakim cudem ma to pasować do mnie, ale dobrze. Najwidoczniej jestem w jego oczach, jakąś supermityczną laską, przed którą nie dosyć, że nie trzeba się tłumaczyć to jeszcze można otwarcie mówić, że ma się tajemnice i to jest okej. Po raz pierwszy w życiu nie jestem pewna, czy to jest okej.

Tak długo był ze mną niezaprzeczalnie szczery, opowiadając na każde pytania, uzewnętrzniając się w sposób, który mógłby wiele osób przerastać i wręcz odpychać, a gdy dziś nie chce mi czegoś powiedzieć, zapierając się nogami i rękami jestem wkurzona, bo do tej pory nie miał przede mną tajemnic. Nie uważam, że w związku trzeba wiedzieć o sobie dosłownie wszystko, ale gdy przynajmniej udajecie, że tak jest i przychodzi moment taki jak dziś nie wiesz, co zrobić, bo on nie ma na tyle samozachowawczości, aby nawet nie poruszać tematu, on mówi, że mi o czymś nie powie, a to jest cholernie frustrujące.

To jedna z tych sytuacji, gdy rozumiesz, że nie można spotykać się z jedną wielką zagadką, tajemniczym chłopakiem, którzy przez większość czasu odpowiada ‚mhm', a sobie mówi tyle, że jest w tobie cholernie zakochany i masz oddać mu się cała. Tajemniczość nie sprawdza się w budowaniu związku. Nie możesz wyciągać czegoś z kogoś siłą na dodatek, gdy ta osoba nie chce ci tego powiedzieć. Noah od początku naszej znajomości był szczery. Był tak szczery, jak mało kto by był w jego sytuacji. Nie zapominajmy, że był przy tym niesamowicie słodki. Dzisiaj nie jest już niezaprzeczalnie szczery i niezaprzeczalnie słodki, bo wykształcił w sobie coś, co nazywam ‚tylko ja wiem, co jest dla mnie dobre i nie pozwolę ci tego oceniać'. Znam to bardzo dobrze, bo sama tak postępuje. Tylko, że on nigdy tak do mnie nie zrobił, a ja nie jestem przyzwyczajona, że ten chłopak, który pyta mnie, czy dobrze postępuje, a ja mówię mu, że może robić, co chce, koniec końców sam robi to, co chce i nikomu się nie tłumaczy. Niesamowite, że właśnie tego dla niego chciałam, a zarazem strasznie mnie to frustruje.

Może w jego życiu przyszedł czas na samolubność, a nie na związek?

Nie próbuję powiedzieć, że wolałam go, gdy bardziej liczył się z moim zdaniem niż własnym. zaskoczył mnie i to tyle. Na dodatek zrobił to na raz w dobry i zły sposób.

Na dodatek powiedział o moich rodzicach coś, co wie od momentu powrotu z Kalifornii i nie postanowił się tym że mną podzielić. Nie dosyć, że rzucił mi tym w twarz w taki sposób, w ogóle nie przejmując się tym, jak to odbiorę to jeszcze to przede mną ukrył. Nie podoba mi się, że zaczyna mieć przede mną tajemnice. Do tej pory wierzyłam, że jesteśmy ze sobą niezaprzeczalnie szczerzy. Powiedział mi o dziecku chwile po tym, jak się dowiedział, a teraz zaczyna robić uniki.

Czy to po to, żeby wyciągać asy z rękawy, gdy najdzie go ochota mnie zranić?

Po raz pierwszy poczułam, jakbym nie odnajdywała się w tym związku.

*

Zbliżają się święta Bożego Narodzenia i już podjęłam decyzję, że pojadę do domu. Mój tata też na nich będzie, bo właściwie, co roku spędzamy je we trójkę. Noah zasiał we mnie ziarno niepewności i nie wiem, jak się z tym czuję. Może to faktycznie dziwne, że moi rodzice nie są razem, ale są zawsze razem. Tylko, że tata był zaręczony z inną kobietą, więc jak to możliwe, że przez ten cały czas. Mama też miała innych facetów. Może dopiero teraz to poczuli? Co daje mi powody, żeby sądzić, że to się ciągnie od zawsze? Sprawdzę to podczas świąt. Będę im się uważniej przyglądać i może dostrzegę to, co zobaczył on.

Właśnie mam zapytać Noah, co planuje na swoje święta. Powiedział, że nie pojedzie ze mną do rodziców, ale nie sprecyzował swoich planów. Zostały dwa dni do przerwy świątecznej. W Denver spadła tona śniegu, a my chodzimy ubrani tak grubo, że ledwo widać nasze twarze. Siedzimy w mojej ulubionej kawiarni. Zamówiłam gorącą czekoladę, a Noah dalej upiera się, że będzie pił ice Tea, nawet jeśli jest mu zimno i co chwile sięga po mój kubek.

– Zamówię ci własną – śmieję się – Musisz pić coś innego niż te ice tea.

– Moja mama robi najlepszą – to pierwszy raz, gdy wspomina o rodzicach od czasu, gdy wyjechali stąd pokłóceni – To jej wina, że jestem od niej uzależniony, bo nauczyła mnie jej pić.

– Jedziesz do nich na święta? – pytałam go już o to, ale mi nie odpowiedział.

– Chyba pojadę z Patrickem do jego rodziców – tłumaczy – Wiem, że mówisz, że mogę jechać z tobą, ale nie stać mnie, żeby znów kupić bilet na samolot – krzywi się – Może, gdy już będę tym bogatym i rozchwytywanym hokeistą, ale...

– Mogłeś powiedzieć, że chodzi o pieniądze – nie wiedziałam, że to powód jego odmowy.

– Nie mam ich, bo wydaję ich ostatnio za dużo na głupoty – przyznaje – Koncert w środku tygodnia? – śmieje się – Karnet na ligę hokejową? – kręci głową z niedowierzaniem – To, że Patrick ma kasę podwójnie mi nie służy, bo on nie czuje, że wydaje.

– Pożyczyłabym ci – uświadamiam go.

– Nie ma mowy, Erin – mówi tak, że wiem, że tu nie ma miejsca na dyskusje – Będę codziennie dzwonił – wyciąga dłoń w kierunku mojej dłoni, którą trzymam na kubku i muska opuszkami palców moje palce – Możemy rozmawiać na FaceTime nawet myjąc zęby.

– Proszę daj mi umyć zęby w spokoju – żartuję i on o tym wie, bo się śmieje.

– Dobrze, zadzwonię po porannej toalecie.

– Nie możesz pojechać do rodziców? – to wydaje mi się totalnie dziwne, że będzie w miasteczku i spędzi święta z rodziną przyjaciela.

– Siema, przyjechałem na święta, dajcie mi jeść i dawajcie prezenty – przewraca oczami – Rodzina Cala jest jak moja rodzina, to znaczy lepsza, ale no naprawdę nie mają nic przeciwko.

– Co do prezentów... – sięgam po prezent dla niego do torebki.

– O właśnie... – on sięga do swojego plecaka – Nie wiedziałem, co ci kupić, bo nie nosisz biżuterii. Podobała mi się wizja, że ta ode mnie będzie jedyną, którą będziesz nosić, ale znowu nie chciałem cię do tego zmuszać – uśmiecha się do mnie – Ale powiedz, jeśli zmienisz kiedyś zdanie i będę mógł ci kupić jakąś biżuterię. Na przykład wisiorek z literką 'L'.

– To chyba nigdy nie zacznę nosić biżuterii – droczę się.

– Proszę – podaje mi gigantyczną paczkę.

Wiem, że to nie rozmiar jest ważny tylko szczerość prezentu, ale mój mały pakunek wygląda przy jego blado.

– Rozpakowujemy teraz? – pytam go.

– No pewnie – widzę ekscytację w jego spojrzeniu i naprawdę cieszy mnie to, że sam widok prezentu i niewiedzy, co tam jest sprawia mu radość.

W pudełku, które dla mnie przygotował jest więcej niż jedna rzecz. Wyciągam tą największą, a to koszulka z jego numerem.

– Serio? – wybucham śmiechem.

– Mówiłem ci, skoro nie biżuteria z 'L', to musiałem znaleźć inny sposób, aby chociaż trochę cię oznaczyć – uśmiecha się od ucha do ucha – Już za długo chodzisz bez mojego numeru.

– Oferowałam, że wytatuuję go sobie na tyłku – przypominam.

– Ale wtedy tylko ja bym o tym wiedział, jaka by była w tym zabawa? – jego szeroki uśmiech sprawia mi radość. To dziwne, że podoba mi się ta myśl, żeby każdy wiedział, że jestem jego.

Noah otwiera prezent, który dla niego kupiłam.

– O ja pierdole. O kurwa mać – zaczyna przeklinać – Nie wierzę. Jakim cudem udało ci się to zdobyć?

– Przeglądałam miliony aukcji, a za radą taty poszłam na targ staroci.

Noah zachowuje się, jak małe dziecko i ściąga bluzę, którą ma na sobie, aby ubrać tą, którą mu kupiłam.

– Ktoś nie miał pojęcia, co sprzedaje – tłumaczę.

– Nawet nie lubisz hokeju – patrzy na mnie, jakbym nie była prawdziwa.

– Ale ty go kochasz – i dobrze o tym wiem – Chciałam dać ci coś wyjątkowego i nie wiedziałam, czy się uda. To chyba przypadek, ale...

– Poświęciłaś czas i energię, żeby to dla mnie znaleźć, a ja nie mogę w to uwierzyć, że kupiłaś mi i koszulkę mojego ulubionego zawodnika z lat dziecięcych z podpisem. Jak wyglądam? – rozsiada się dumnie na krześle – Nie powiedziałem jeszcze dziękuję. Erin, cholera, dziękuję – widzę te szczerą radość w jego oczach i całą te miłość do hokeju.

Pochyla się przez stolik, aby sięgnąć moich ust i całuje mnie tak, jakby nigdy nie zamierzał przestać i jakbyśmy wcale nie byli w miejscu publicznym.

– Teraz Mój prezent wydaje się jeszcze głupszy, jakbym sądził, że jestem na poziomie.

– Hej, podpisz mi te koszulkę, a zobaczysz, że kiedyś ktoś będzie jej szukał tak, jak ty tej – naprawdę wierzę w to, że mu się uda – Dziękuję.

– Erin, to nie wszystko... – zachęca mnie do ponownego zajrzenia do pudełka – Ta koszulka to był raczej żart niż prawdziwy prezent. Nie jestem, aż tak próżny.

Kiwam głową i zaglądam do pudełka ponownie. Pod dużą ilością ozdobnego papieru znajduję druga część prezentu.

Rozumiem już, dlaczego ten karton jest taki duży, bo znajduję się w nim obraz.

– Obraz? – jestem nieco zaskoczona.

– Żadne z nas nie jest specjalistą od sztuki, ale pomyślałem o tych wszystkich miejscach, w których mieszkałaś i że wszystkie były dla ciebie zupełnie nowe, więc kupiłem ci obraz z najbardziej znanym miejscem w Denver, abyś w każdym nowym miejscu pamiętała, że...

– Tu zakochałam się po raz pierwszy? – nie wiem, dlaczego mu przerywam, ale to robię.

– No między innymi – śmieje się – Może to głupie. Mogę kupić ci coś innego... – zaczyna być niepewny, co do swojego prezentu.

– Jest świetny – teraz to ja pochylam się przez stolik. Naprawdę beznadziejne miejsce do dawania prezentów, bo nawet nie możemy sobie dobrze podziękować – Dziękuję – szepczę w jego wargi.

– Powiedz, jeśli...

– Noah, proszę cię przestań – całuję go jeszcze raz – To najlepsze prezenty na świecie.

– Więc będziesz nosić moją koszulkę? – pyta rozbawiony.

– Może...

Zostajemy w kawiarni jeszcze przez dłużą chwilę, bo Noah w końcu daje namówić się na to, żeby wypić własną czekoladę na gorąco. Nie jest już tak rozmowny, jak przed chwilą. Widzę, jak się nad czymś zastanawia.

– Ojciec byłby w szoku. Cieszyłby się, jak głupi i zapytał, czy może pożyczyć – mówi w końcu, patrząc na swoją bluzę – To był jego ulubiony zawodnik, ale wszystko robiliśmy razem, a ja byłem wpatrzony, jak w obrazek. Szukał tej bluzy i nigdy...

– Może to dobry moment, żeby spróbować z nimi porozmawiać? – widzę, że to dla niego ciężkie.

– Nie wiem... – rozgląda się na wszystkie strony – Kurde, po raz pierwszy od dawna poczułem potrzebę, żeby do niego zadzwonić i mu o tym powiedzieć – sam jest tym zaskoczony.

– Nie wiedziałam, że ten zawodnik jest aż tak bardzo związany z tobą i twoim tatą – teraz to ja zaczynam zastanawiać się, czy kupiłam dobry prezent.

– To były dobre czasy – uśmiecha się do samego siebie – Zabrał mnie kiedyś na mecz, jak grali. Jedyny mecz w sezonie, jaki przegrali. Tata był taki zły, że to właśnie ten mecz był moim pierwszym meczem, który oglądałem, ale zakochałem się wtedy jeszcze bardziej w hokeju.

– Może musicie porozmawiać... – nie wiem, naprawdę, co powinien zrobić.

– Tylko, że on widzi we mnie hokeistę, a ja nie jestem tylko nim.

To jego pierwsze święta, których nie spędzi z rodziną i widzę, że im bliżej do tego tym jest to dla niego coraz cięższe. Rozumiem, że nie ma siły rozmawiać z ojcem i jeszcze bardziej utwierdzać się w tym wszystkim. Nie rozumiem tylko, czemu jego rodzice do niego nie zadzwonili pierwsi. On nie zrobił nawet w połowie tak złych rzeczy, jak im się wydaje. Moje relacje z rodzicami są o wiele prostsze. Albo były.... 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro