25. Ten pierwszy raz
Erin
Nie wiem, czy tak jest w każdym związku, a to chyba mój pierwszy taki, że naprawdę czuję, że będę to kontynuować i o to walczyć, a przynajmniej na razie, ale Noah ma straszne problemy z czymś takim, jak przestrzeń osobista. Zauważyłam to już dawno, ale sam fakt wchodzenia mi do łazienki i przyglądania mi się, gdy myję zęby, a następnie twarz wydaje mi się strasznie przesadną bliskością. Nie możecie mnie winić, że zastanawiam się, czy tak było u nich. Nauczył się czegoś, pielęgnował to wprowadzając to, jako rutynę i ze mną robi to samo. Nie przeszkadza mi to, póki nie zaczyna do mnie gadać.
– Piszę do Agnes, jak się czuje i co słychać – tłumaczy się, a przynajmniej tak brzmi, bo nie widzę jego twarzy, gdyż właśnie myję swoją.
Tak, nie zamknęłam drzwi od łazienki, ale może powinnam była to zrobić. Nie zrozumcie mnie źle, to nie tak, że potrzebuję tej przestrzeni w tej chwili, tylko, że gdy już zamierza być częścią mojej porannej rutyny to niech nie mówi o swojej byłej. Nic nie wkurza mnie bardziej w tej relacji niż fakt, że jej imię pada w naszych rozmowach każdego dnia. Nie chodzi o zazdrość, a po prostu o fakt, że średnio mnie to obchodzi.
– Okej? – co mam innego powiedzieć.
– To chyba miłe, co nie? To, że jestem zainteresowany? – pyta mnie o poradę, której nie jestem w stanie mu dać.
Skąd mam wiedzieć, czego chce kobieta w ciąży? To znaczy wiem, czego ona chce od niego, bo chce go całego, ale on akurat mocno zaznacza to, że to nie jest możliwe. Wiem, że jeszcze jej tego nie powiedział, ale mówi to mi.
– No pokazuje, że nie jesteś obojętny, co do tej sytuacji – to jest akurat oczywiste.
– Chyba będę to robił codziennie. Wprowadzę to sobie w nawyk.
– Okej? – powtarzam po raz kolejny, nie wiedząc, co miałabym innego odpowiedzieć.
– Nie chcesz o tym gadać, prawda? – dopytuje.
– Nie wiem, co miałabym ci powiedzieć. Mogę cię wysłuchać, ale to tyle – i na dodatek mógłby próbować podjąć te rozmowę w innym miejscu niż łazienka.
– Dobra, po prostu nie chciałbym, żebyś myślała, że gadam z nią, bo planuję do niej wrócić – znów to powtarza.
Kiwam głową. Najdziwniejsze w tym jest to, że jego zapewnia, że wszystko jest między nami dobrze powodują, że ja po raz pierwszy zaczynam w to wątpić. Agnes musiała czuć się bardzo niepewnie w tym związku, skoro on cały czas musiał ja zapewniać, że nikt inny nie jest zagrożeniem, a teraz robi to w moim kierunku. Męczy mnie to, bo naprawdę nie potrzebuję wiedzieć do kogo wysyła każdą z wiadomości, gdy zamiast rozmawiać ze mną patrzy w telefon.
– Nie obchodzi mnie do kogo piszesz esemesy, okej? – dobra to było trochę agresywne – Źle to zabrzmiało.
– Może w ogóle nie chcesz, abym o tym mówił?
Odwracam się w jego kierunku i opieram tyłkiem o blat. Zastanawiałam się nad tym.
– Jak niby to zrobimy, skoro to teraz część ciebie? – zaczynam być zmęczona tą rozmową i tymi rozważaniami.
Noah wzrusza ramionami.
– Idźmy z flow. Będzie, co ma być. Mów, co czujesz. Zobaczymy, jak to się potoczy, ale proszę nie czuj, że jesteś mi winny tłumaczenia – proszę go.
Idźmy z flow, to rzecz, której będę się trzymać tak długo, jak się da. Wszystko inne popsuje mi cieszenie się z uczucia zakochania.
– Nie boisz się, że do niej wrócę?
Zadaje to pytanie tak prosto i bezpośrednio, że jestem, aż w szoku. Moja odpowiedź na to pytanie zobowiąże go do czegoś lub da mu pewną wolność.
– To wszystko jest takie świeże. Mam wrażenie, że żadne z nas jeszcze tego do końca nie przetrawiło. Mówisz, że tego nie chcesz. Wierzę ci. Gdybym się bała, nie byłoby nas tutaj. Rozumiesz? – używam swojego najpewniejszego tonu.
– Czyli mi ufasz – zaskakująco dobrze to interpretuje.
– A czemu bym nie miała? Nigdy nie złapałam cię na kłamstwie – ważne jest też to, że nie próbuję tego zrobić. Nie szukam nieścisłości w tym, co mówi. Wierzę w każde jego słowo i może to naiwne, ale inaczej nie potrafię.
– Bo cię nie okłamuję, Erin – robi krok w moją stronę – A jak ty się z tym czujesz?
Wzruszam ramionami.
– Erin... – Noah wyciąga dłoń w moim kierunku i muska dłonią mój policzek – Powiedz mi, proszę. Powinienem cię o to zapytać wcześniej.
– Ale ja jeszcze nie wiem – to najszczersza odpowiedź – Nie widzę tego. Jesteś ojcem, ale na razie to tylko słowo. Nie odbija się to na nas. Może powinnam się wycofać, ale ty tego nie chcesz, ja tego nie chcę. Powiem ci, jak dotrze do mnie, że będziesz miał dziecko.
– Erin, ja... – próbuje powiedzieć coś do czego chyba długo się już zbiera – Przepraszam.
No tego się nie spodziewałam.
– Przepraszasz?
– Czuję, że wniosłem w twoje życie tyle bagażu, a ty w moje... – drapie się po karku – Tyle światła. No wiem, że może to brzmi, jak kolejny mój słodki tekst, ale czuję, że przy tobie otwieram się na świat i siebie samego.
– Nie czuję, żebyś był bagażem – robię krok w jego kierunku, aż moje piersi nie napierają na jego – Na pewno tego nie planowałam, ale lubię to – żeby nie powiedzieć, że kocham, ale nie chcę takich słów rzucać po tym weekendzie, zobaczę, jak będzie w Denver.
*
Noah
Chciałbym powiedzieć, że po powrocie do Denver udaje mi się jeszcze przez jakiś czas nie być znany, jako przyszły ojciec, ale to kłamstwo, gdy tylko wchodzę do domu dostrzegam niebieskie i różowe balony rozwieszone po całym salonie. Na krześle leży koszulka ‚dumny tatuś', a moi przyjaciele wyskakują zza kanapy doszczętnie rozbawieni tą sytuacją.
– Tak nam uciekłeś, a my chcieliśmy ci pogratulować! – mówi pierwszy Mike – Zostaniesz pierwszym ojcem w ekipie. Jak się z tym czujesz?
– Chujowo – przebijam jeden z balonów – Na pewno nie będę tego nosił – oznajmiam niemal obrażony.
– Hej, ale my się postaraliśmy. Nie dosyć, że wróciliśmy wcześniej z Aspen i nikt nas nie zabrał do Kalifornii to jeszcze gardzisz prezentem.
– Tak, dokładnie – cisną mi się na usta same przekleństwa.
– I co? Erin zostanie macochą twojego dziecka? – Kyle pyta wprost nie owijając w bawełnę.
– Powiedziałeś rodzicom? – pyta Cal.
– Przygotujcie listę pytań, a ja rozważę odpowiedzi na nie – zostawiam ich w salonie i biegnę po schodach do góry, jak obrażona księżniczka.
– Dobrze, tatuśku! – krzyczą za mną.
Zastanówcie się dziesięć razy zanim będziecie bzykać się z dziewczyną, z którą wam się nie układa, tylko po to, żeby się bzykać, bo potem niespodziewanie będziecie musieli podejmować z nią decyzje o dziecku i jednocześnie przekonywać ją, że bycie razem to najgorszy z możliwych pomysłów.
Chciałbym ułożyć sobie w głowie, jakieś postanowienia, co do tego wszystkiego. Czego od niej chcę i jakie oczekiwania jej mogę spełnić. Muszę dokładnie przemyśleć, jakim typem ojca chce być.
Kurwa, nie mogę w to uwierzyć, że mając dwadzieścia lat będę zastanawiał się, jakim ojcem chce być za pół roku.
Nie jestem pewny, jak zarobię na utrzymanie tego dziecka, gdyż ojciec odciął mnie od kasy, za bycie niewdzięcznym, a stypendium nie jest na tyle wysokie, żebym mógł pozwolić sobie na zapas pieluch. Może już teraz powinienem je sukcesywnie kupować? Muszę zapłacić też Patrickowi za pokój i oddać mu resztę kasy, którą mi pożyczył.
Ktoś puka do moich drzwi, a ja niespecjalnie mam ochotę teraz rozmawiać. Cal wchodzi bez zaproszenia.
– Chcesz pogadać?
– A ty chcesz cisnąć ze mnie bekę? – od razu przechodzę do ataku.
– Nie. Przyszedłem zapytać, czy czegoś potrzebujesz.
– A umiesz cofnąć czas? – tak, tego bym w tej chwili chciał.
– Nie, ale chciałem powiedzieć, żebyś nie martwił się o kasę. W sensie o te, co ci pożyczyłem, czy za pokój za następne miesiące. Oddasz mi, jak będziesz mógł. Możesz tu mieszkać za darmo.
– Patrick, kurwa, nie jestem kimś takim – wkurza mnie to, że jednak w tej chwili jestem – Nie potrzebuję jałmużny.
– Hej! Ja chcę ci tylko pomóc. Potrzebujesz teraz pomocy. Nie odtrącaj przyjacielskiej ręki.
Chowam twarz w dłoniach. Jest mi głupio, że tak zareagowałem. Nawet dobrze nie wszedłem do domu, a już dostałem po mordzie.
– Przepraszam – mówię w końcu – Dzięki, to naprawdę dużo dla mnie znaczy...
– No przynajmniej tak mogę pomóc – słyszę w jego głosie coś, co mówi mi, że jest mu mnie żal – Rodzice wiedzą?
– Nie gadam z nimi. Jak mam im zadzwonić i powiedzieć. Hej, mam nową laskę, a stara, wasza ulubienica jest w ciąży. Sypniecie trochę kasy?
– Oni zrozumieją. Zawsze chcieli dla ciebie dobrze – próbuje mnie przekonać.
– Może za dobrze – przewracam oczami – Nie zniosę jeszcze ich w tej sytuacji. Wystarczy mi Agnes, która zachowuje się, jakbym miał nosić to dziecko za nią.
– O kurwa – to cały jego komentarz – No a Erin? – oczywiście, że go to ciekawi.
– Erin nawet nie chce słuchać o tym dziecku. Nie zdziwi mnie, jak rzuci mnie, gdy ono się urodzi.
– Myślisz, że mogłaby... – brzmi na zaskoczonego, gdy słyszy, moje słowa.
– Nie zamierzam nawet od niej oczekiwać czegoś innego – brzmię, jakbym się z tym pogodził, ale na pewno tak nie jest.
– To, że ty byś chciał uciec nie znaczy, że ona też by to zrobiła.
Trafne.
Może nawet zbyt.
*
Prosto po porannym treningu jadę do Agnes. To przypomina mi czasy, gdy mieszkaliśmy razem i najzwyczajniej w świecie wracałem do naszego wspólnego mieszkania. Może zamieszkaliśmy ze sobą za szybko i ze złych powodów. Chcieliśmy naprawić pierwsze rzeczy, które się psuły bliskością, ale w rzeczywistości tylko się od siebie oddalaliśmy.
Co trzeba zrobić, żeby nastoletnie związki przetrwały próbę czasu?
To nie tak, że chciałbym do tego wrócić, ale nie wiem, co mogłem zrobić inaczej.
Rozmyły nam się priorytety? Oboje dalej wiemy, czego chcemy na ścieżce zawodowej. To zawsze nas łączyło, ściśle wyznaczone cele, w których się nawzajem wspieraliśmy.
Nie wiem, co mam zrobić, żebyśmy byli na tej samej stronie, jeśli chodzi o dziecko. Wszystko, co udało mi się ustalić ze samym sobą to fakt, że chcę być częścią życia tego dziecka. Nie mógłbym żyć z bagażem, że gdzieś na tym świecie jest moje dziecko, które mnie nie zna i zapewne nienawidzi, bo nie umiałem wziąć na klatę swoich decyzji. Myślałem, że odejście od Agnes to już ostatni etap brania na klatę swoich decyzji, bo przecież wierzyłem, że od tego momentu wszystko pójdzie gładko, no ale jest zupełnie na odwrót.
*
Agnes
Wpuszczam Noah do mieszkania. Spod czapki wystają mu jeszcze mokre kosmyki włosów, a ja nie muszę pytać, żeby wiedzieć, że przyszedł tu prosto z treningu. Czasem przeraża mnie to, jak w jego życiu się niewiele zmieniło, pomimo, że w moim zmieniło się tak dużo. On tylko zamienił mnie na inną dziewczynę, a ja musiałam jeszcze raz przemyśleć wszystko.
– Cześć – mówi pierwszy, gdy otwieram mu drzwi – Co tam?
– Nienawidzę tego pytania. Czy są ludzie na tym świecie, którzy je lubią?
– Trafna uwaga – Noah zdejmuje z siebie kurtkę, a następnie buty i wchodzi w głąb mieszkania – Ładnie tutaj, gdy już wszystko rozpakowałaś.
– Też mi się podoba. Chcesz ice tea?
– Niewiarygodne, że je masz – jest szczerze zaskoczony.
Gdy już to powiedziałam na głos i gdy on powiedział to, co powiedział, czuję się głupio. Nawet nie piję tej głupiej herbaty, a i tak ją kupiłam. W ogóle nie idzie mi walka ze starymi przyzwyczajeniami.
– Właściwie to ty usiądź, a ja zrobię ci herbaty, a dam naleję sobie ice tea.
Mimo to idę za nim do kuchni i siadam przy stole barowym, bo w tym mieszkaniu nie ma nawet miejsca na stół. Nawet nie mogę wrócić do akademika, bo życie w akademiku z dzieckiem jest niemożliwe.
– Noah... – zaczynam, gdy stoi do mnie tyłek szukając w lodówce butelki.
Widzę, jak łapię mocniej za drzwi lodówki, a jego plecy się spinają.
– Jak było w Kalifornii? – to jedno z najgorszych pytań, jakie mogę zadać, ale nie jestem gotowa poruszyć tematu dziecka.
– Nawet nie zaczynaj z tą pasywną agresją, bo nie mam na to siły – słyszałam to zdanie kilka razy i zawsze ucinałam temat, aby uniknąć kłótni, której tak bardzo chciałam lub potrzebowałam.
– Zapytałam cię, jak było w Kalifornii.
– A za tym kryje się, jak mogłeś pojechać do Kalifornii, gdy powiedziałam ci o dziecku, o którym powinnam była powiedzieć ci dawno, ale ty wolałeś zabawiać się z inną dziewczyną! – dalej stoi do mnie obrócony plecami, nie mając odwagi spojrzeć mi w oczy – Dlaczego nigdy nie zabrałeś mnie do Kalifornii, Noah?! – kontynuuje swój wywód, który traktuje, jak czytanie mi w myślach – Będziemy mieli razem dziecko, a ty się bawisz z inną dupą! Nie jest ci wstyd?
– Ale ty jesteś pojebany – nie przebieram w słowach.
To jedno zdanie sprawia, że się do mnie obraca. Zatrzaskując lodówkę z hukiem.
– Patrzę na ciebie i widzę te wszystkie pytania. Te wszystkie żale, które, kurwa, do mnie masz i chcę, żebyś to przyznała – stawia sprawę jasno – Powiedz to!
Czy dopiero nie powiedział, że wszystkich rzeczy we mnie nienawidzi? Tak to zrozumiałam.
– Powiedz, że dalej mnie kochasz, że chcesz, żebyśmy byli razem i, że, kurwa, nie ma dla ciebie znaczenia, że zakochałem się w innej, bo tak bardzo mnie chcesz! Tak, jak nie miało dla ciebie znaczenia, gdy pierwszy raz bzykałem inną! Powiedz to! – uderza dłońmi w kuchenny blat.
– Ty skończony... – nawet nie wiem, co powiedzieć.
– No kto?! Powiedz to! – wyzywa mnie.
Łzy zbierają się w moich oczach, bo on ma po części rację.
– Co chcesz usłyszeć?! – w końcu i ja zaczynam krzyczeć – Że mnie wtedy zraniłeś? Że nie miałam pojęcia, co mam ci powiedzieć, gdy oświadczyłeś, że spałeś z inną? Że pieprzyłeś inną dziewczynę, bo byliśmy na przerwie?! Przerwie, o której nawet nie wiedziałam!! – nie wiem, jak długo uda mi się powstrzymać łzy – Nie wiedziałam, co mam zrobić!
– Powiedzieć, że jestem skończonym sukinsynem i dać mi, kurwa, w twarz! Bo na to zasługiwałem!
– Bo nim jesteś! – wyrzucam z siebie – Przyszedłeś, jak zbity pies i powiedziałeś, że żałujesz! Że nie wiesz, jak mogłeś mi to zrobić, a przecież się rozstaliśmy! – biorę ostatnie, skoro w cudzysłów – Żałowałeś, jakbyś zrozumiał, że musisz to naprawić.
– Miałaś się na mnie wydrzeć i mnie nienawidzić! – tak, jak on robi to teraz.
– Naprawdę myślisz, że ani przez chwile cię nienawidziłam? Za kogo ty się masz?!
– Za kogo ty mnie masz, skoro jestem takim idealnym facetem, że można wybaczyć mu wszystko? – pyta o coś, co jest chyba dla mnie oczywiste.
– Za kogoś kogo myślałam, że kocham! I za kogoś kto myślałam, że kocha mnie!
– Kochałem cię! Kochałem cię tak mocno, że gdy już cię zdradziłem chciałem cofnąć czas. Powiedziałem ci, bo chciałem, żebyś mnie ukarała. Żebyś nienawidziła mnie tak, jak ja siebie – mówi to z taką ilością żalu w głosie, że nie wiem, jak mam to rozumieć, naprawdę.
– Ty naprawdę jesteś popierdolony – ogłaszam.
– Kto wybacza zdradę, jakby to było nic takiego?!
Podnoszę się z krzesła i staję naprzeciw niego.
– Kto, kurwa, zdradza?! – wrzeszczę – I to jeszcze z miłości?! Czy ty siebie w ogóle słyszysz? Co ja jestem jakimś księdzem, żeby rozgrzeszać cię z twoich gównianych grzechów?
– Wybaczyłaś mi bez słowa zająknięcia! – drze się jeszcze głośniej.
– Bo byłeś dla mnie najważniejszy na świecie! – nie wiem, jak mam to jeszcze powiedzieć, żeby do niego dotarło.
– I co? Teraz też jestem? Gdy nie chcę z tobą być, gdy cię nie kocham, gdy najchętniej cofnąłbym czas i wcale nie pieprzył cię na tamtej zjebanej imprezie!
Daję mu w twarz. Mam to gdzieś. Rani mnie w tej chwili słowami w taki sposób, że nie potrafię wyrazić tego inaczej niż przed podniesienie na niego ręki.
– To powinnaś zrobić wtedy! – jego oczy wyrażają zdziwienie, ale nie ból.
Robię to jeszcze raz, a on wygląda, jakby właśnie tego oczekiwał.
– Nie powinnaś pozwolić mi się zostawić – mówi, a ja przysięgam, że dostrzegam łzy w jego oczach – Nie po to, żebym cię zdradził.
– Nie powinieneś w ogóle tego chcieć! – krzyczę będąc o krok od rozbeczenia się przed nim.
– Nie powinienem, więc dlaczego to zrobiłem?
– Skąd mam wiedzieć! – nie jestem w stanie dłużej wytrzymać potoku łez – Skąd mam wiedzieć, dlaczego mnie zdradziłeś, zostawiłeś i dlaczego chciałeś, żebym na ciebie wrzeszczała!
– Chciałem, żebyśmy wreszcie zaczęli czuć! - napiera na mnie, a może ja napieram na niego. Mam trochę zaburzony osąd w tej sytuacji – Miałem dosyć chodzenia wokół siebie na paluszkach, potrzebowałem tego! - wymachuje rękami pomiędzy nami.
Powinnam go wyprosić stąd, gdy powiedział, że żałuje naszego seksu, z którego prawdopodobnie powstało dziecko. Mam problem z wyrzucaniem go z mojego życia w sytuacjach, gdy nie powinnam zrobić nic innego. W takich chwilach zazwyczaj przyciągam go bliżej i tym razem nie jest inaczej.
– Jesteś największym gnojem, jakiego poznałam w całym moim życiu.
Chyba oboje czekaliśmy na te chwile albo chociaż się jej spodziewaliśmy. Mam na myśli pocałunek, który nadchodzi. Jego dłoń jest w moich włosach ciągnąć za nie i odchylając moją głowę do tyłu, gdy ja szarpię za jego koszulkę chcąc mieć go jeszcze bliżej. Czuję jego łzy, mieszające się z moimi, moje serce wali, jak oszalałe podczas najbardziej desperackiego pocałunku w naszej historii. Nie mam pojęcia, ile tak trwamy, aż on nie postanawia mnie od siebie odepchnąć.
– A ty jesteś cholerną idiotką zawsze do mnie wracając.
Przechodzi obok mnie i wybiega z mieszkania. Dopiero teraz czuję, że mam, czym płakać przez następne godziny, a łzy płyną tak szybko, że nawet nie mam szansy na nadążanie ze ścieraniem ich. Ledwo jestem w stanie złapać oddech, a już na pewno pozbierać myśli. To nie powinno wydarzyć się dzisiaj, a w dniu, gdy powiedział mi o zdradzie, która chyba jednak była pełnoprawną zdradą. Dlaczego nosiliśmy to w sobie tak długo?
*
No dobra, co myślicie? 🤔
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro