Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

22. Byłem hokeistą, stałem się Noah, a będę ojcem

Noah

Nie raz pokłóciłem się z Agnes podczas wyjazdu do Aspen. Pamiętam, że jednego roku w ogóle nie byliśmy w tamtym okresie razem, a ona przyszła dzień wcześniej i zapytała, czy jestem spakowany. Nie byłem. W momencie, w którym weszła do mojego pokoju i zaczęła mówić o Aspen kompletnie zapomniałem, że się rozstaliśmy. Mieszkałem wtedy jeszcze z chłopakami. Niedługo po tej sytuacji znaleźliśmy wspólne mieszkanie. Miałem wrażenie, że nie możemy bez siebie żyć, a może, że nie umiemy. Zamieszkanie razem nie wyszło nam na dobre.

Tym razem wyjazd do narciarskiej krainy także nie poszedł po mojej myśli. Nigdy nie wróciłem z tych małych wakacji przed czasem, a raczej do tej pory się to nie zdarzyło. Siedząc w samochodzie Mike'a zastanawiam się, czy teraz będę musiał kupić samochód. W czym wozi się dzieci? Zostanę właścicielem mini vana?

Wiem, że to głupie, ale wyobrażałem sobie siebie w sportowym samochodzie. Erin się śmieje, że dobrze się dobraliśmy. Oboje będziemy zarabiać fortunę, ona zajmując się moimi finansami, ja ściągając do siebie sponsorów, dzięki swojej karierze hokejowej.

Mike wysadza nas pod jej nowym mieszkaniem, w którym jeszcze nie byłem. Właśnie dlatego oddawała mi zaginione rzeczy, bo pakowała swoje, aby przenieść się do innego lokum. Robiła to wszystko sama w ciąży! To znaczy pomogłem jej w przeprowadzce, ale nie w pakowaniu.

Nie jestem pewny, czy jestem w stanie wejść na górę. Czuję, że jeśli to zrobię cofnę się w czasie. Pierwszy raz od bardzo dawno czułem, że poruszam się do przodu w czymś innym niż hokeju.

Zatrzymuję się przed drzwiami. Agnes nie rozumie, dlaczego nie łapię za klamkę, gdy słyszę dźwięk otwieranych drzwi.

Czy jestem tchórzem? Przerażają mnie cztery ściany? Wychodzi na to, że po prostu nie jestem pewny, co do samego siebie.

Co ja mam do kurwy nędzy zrobić?

– Noah... – Agnes wpisuje kod do drzwi ponownie i łapie za klamkę – Musimy jeszcze o tym porozmawiać.

Wiem o tym. Zgadzam się z nią poprzez kiwnięcie głową.

– Nie wiem, jak długo żyłaś z tym sama. Nie mam pojęcia, jak się wtedy czułaś. I chcę się zachować właściwie. Naprawdę, kurwa, chcę to zrobić, jak należy. Chcę być przy tobie. Nie chcę zostawić cię z tym tak, jakby to było tylko twoje dziecko, twoja odpowiedzialność.

Totalnie nie robię tego, jak należy, gdy mówię:

– Potrzebuję kilku godzin sam ze sobą, żeby to sobie poukładać.

Czy to jest w ogóle okej?

Nie zapytałem jej nawet, jak się z tym czuję, czy czegoś potrzebuje.

– Gdybyś czegoś potrzebowała... – wyrzucam z siebie, jak automat.

– Potrzebuję ciebie.

Kiwam głową. Dlaczego kiwam głową? To wcale nie jest takie proste. Chcę ją przytulić, aby dać jej trochę ciepła.

– Obiecuję zadzwonić.

Pochylam się, żeby pocałować ją w czubek głowy. Zatrzymuję się milimetr przed tym, jak moje usta dotykają jej głowy. Zaczynam się wahać, ale po chwili daję jej błyskawicznego buziaka i ruszam w przeciwnym kierunku.

Muszę się napić. Wlać w siebie tyle alkoholu, ile tylko zdołam, aby przez kilka następnych dni nie być w stanie myśleć. Zachowuję się, jak debil. Trudne sytuacje weryfikują charakter? Mój został, więc zdefiniowany jako przerażony małolat, który płacze, bo będzie jeździł mini vanem zamiast sportową furą. Jestem żałosny.

Po raz ponowny po trudnej rozmowie z Agnes trafiam do baru. Nie jest to bar, w którym pracuje Erin, a nawet gdyby był to już jej tam nie zobaczę, bo rzuciła te robotę, żeby pojechać ze mną do Aspen.

Erin
Erin
Erin

Nie rozmawiałem z nią, odkąd wyszła z naszego pokoju i powiedziała mi, że się we mnie zakochała.

W całym moim życiu nie byłem chyba tak przerażony. Nie jestem w stanie nawet powiedzieć, co bardziej mnie paraliżuje, fakt, że będę miał dziecko, czy to, że to zmienia w moim życiu wszystko, a dopiero prawie zmieniłem każdy element mojego życia. Myśli o Erin przeplatają się na zmianę z myślami o hokeju i zawodowstwie. Oprócz miłości do sportu zawsze miałem poczucie, że to poprawi moją sytuacje finansową. Chciałem dzięki temu wynagrodzić rodzicom te wszystkie lata, gdy przede wszystkim skupiali się na dbaniu o mnie i moje potrzeby, które kosztowały kupę kasy i czasu. Wynagrodzenie im tego wymagało i wymaga ode mnie ciężkiej pracy, którą mogłem wykonywać dla tego, że nie miałem innych obowiązków, które pochłaniałyby taką ilość czasu. Tak, myślę o dziecku w kontekście obowiązku. Dziwne by było, gdybym tego nie robił.

Nie mówię tego głośno, ale te wszystkie wyrzeczenia i nie mam tu na myśli picia alkoholu tylko raczej bardziej zwyczajne rzeczy, jak zarywanie nocy, zjeżdżanie na tych cholernych, głupich sankach, czy inne rzeczy, których nie robię, bo nie powinienem ryzykować. Miałem przeczucie, że kiedyś, gdy już zarobię wystarczająco dużo pieniędzy i powiedzmy, że miłość do hokeju będę mógł pokazywać także będąc twarzą jakiś marek, odbiję sobie te wszystkie wyrzeczenia i będzie mnie stać na rzeczy, o których teraz nawet nie śnię.

Nigdy nie kochałem niczego bardziej niż hokeja, ale w tym też jest pewien problem, który polega na tym, że jeśli kochasz coś tak mocno, tak bardzo uwielbiasz łyżwy, bycie na lodzie, strzelanie bramek, że gdyby ktoś miał ci to odebrać czujesz, jakby ktoś wyrywał ci serce. I ja wiem, że nikt mi tego w tej chwili nie odbiera, ale gdy w tej chwili myślę o tym przede wszystkim w kontekście zarabiania kasy, chce mi się rzygać. Tak, sport jest dochodowy, ale jest też kosztowny w chociażby ilości poświęconego mu czasu, a ja teraz czuję, jakby czas uciekał i przez place i miałbym się stać kimś kim nawet nie chcę być.

Wkurza mnie też myśl o tym, dlaczego nie powiedziała mi wcześniej. Nie uwierzę, że wie dopiero od kilku dni, zbyt dobrze udało jej to przemyśleć i powiedzieć w taki sposób, jakby to zaplanowała. To nawet nie jest jej wina. Dlaczego, kurwa, ją winię? Bo co? Bo chce tego dziecka? Bo łatwiej by było, gdyby go nie chciała? Kim ja w ogóle jestem myśląc te wszystkie rzeczy?

Ojciec byłby mną kompletnie rozczarowany i to nie tylko dlatego, że zapłodniłem dziewczynę, zanim skończyłem studia, ale i że nie jestem z tą dziewczyną. On wypruwał sobie flaki, a ja będę ojcem z doskoku. O proszę, powiedziałem to.

Na wizję powrotu do Agnes chce mi się rzygać. Proszę bardzo, oceniajcie mnie. Nie rozstaliśmy się bez powodu. Byłem wypruty z uczuć. Ani nie chciałem z nią gadać, ani nie czułem, że miałem o czym. Mieszkanie razem tylko spotęgowało te wszystkie rzeczy, które wcześniej nie wychodziły nam najlepiej.

Nie powiem, że na bycie ojcem nie mam podobnych odczuć. To wydawało się naturalne, że kiedyś w dalej przyszłości, odległej przyszłości, bliżej trzydziestki niż dwudziestki zostanę ojcem, będę miał dzieci i tak dalej i tak dalej. Tylko, że gdy myślę o tym dzisiaj nie jestem nawet na tym etapie, żeby chociażby myśleć o dzieciach. Uczę się własnych potrzeb. Tak, uczę się tego. Nie ma w tym nic złego, chociaż podjąłem próbę sprawdzania i ryzykowania, czy coś nowego może zapewnić mi więcej radości niż coś starego. Ucząc się siebie samego i tego, co chcę i potrzebuję nie wiem, jak miałbym nauczyć jeszcze dbać o potrzeby dziecka, które byłyby na pierwszym miejscu. Nie jestem pewny, czy kiedykolwiek przed tymi dwoma miesiącami od ostatniego rozstania z Erin byłem na pierwszym miejscu dla samego siebie. Gdy o tym myślę to cholernie przykre.

Męczą mnie myśli o tym, co powiedzą i zrobią rodzice. Nie chcę nawet sobie wyobrażać, jak mnie potraktują. Poza tym, jak miałbym im to powiedzieć? Nawet z nimi nie rozmawiam i wcale nie czuję się z tym, tak źle jak powinienem. Potrzebowałem chwili przerwy, ale nie wyobrażam sobie zakomunikować im, że będę ojcem. To tak, jakbym komunikował im, że potrzebuję ich pomocy. A naprawdę nie chcę, żeby znowu całymi sobą weszli z buciorami w moje życie i oceniali, że moja obecna dziewczyna jest gorsza od poprzedniej. Chryste, oni całe życie żyją w małym miasteczku, w życiu nie poprą pomysłu nie bycia z Agnes. Ale czy muszą popierać ten pomysł?

Jedyną osobą, która musi się na to zgodzić jest Erin. Parskam zrozpaczonym śmiechem. Ona ma przed sobą cały świat, może wszystko, być wszędzie, z kim chce, jak chce i miałaby wybrać mnie? Zakochała się we mnie, a ja mam to w ten sposób wykorzystać, aby zachować resztki tego kim jeszcze jestem? Najgorsze jest to, że naprawdę jestem gotów użyć argumentu tego, że skoro się zakochała to powinniśmy dalej to ciągnąć. Co może pójść nie tak? Teraz to już totalnie się śmieję. Właściwym pytaniem jest, co może pójść tak.

Hokej? Może.

Najgorsze w tym wszystkim jest to, że gdybym był z Agnes, czułbym poczucie obowiązku. Myślałbym o tych wszystkich rzeczach, których ona chce dla naszego dziecka, bo sama ich nie miała, a ja tak. Tylko, że przez ostatnie miesiące szczególnie dbałem, żeby to, co chce Agnes nie miało znaczenia i było mi z tym zaskakująco dobrze.

I co, kurwa, teraz? Mam wrócić do jej wizji tego?

Gdybym miał ocenić, co najbardziej nie sprawdziło się w moim życiu to poleganie na tym, czego chcą inni. Zamieszkałem z Agnes, bo gadała o tym tak długo i takim szyfrem, że w końcu przedstawiłem ojcu te sytuacje, jako poważny krok w dorosłość, gdzie chcemy w świętym spokoju budować przyszłość i miałem nadzieje, że uwierzy mi w to, w co sam do końca nie wierzyłem. Agnes wielokrotnie powtarzała mi, że to nic, że czasem się rozstajemy i schodzimy, bo najważniejsze jest to, że zawsze ostatecznie znajdujemy drogę do siebie. No kurde, co za pierdolenie. Przez większość tego czasu nawet nie chciało mi się mieć własnych opinii w tym temacie, bo byłem zbyt skupiony na hokeju. Aż przyszedł moment, gdy sport przestał mi wystarczać i wszystko inne zaczęło mnie frustrować.

Tak, byłem okropnym chłopakiem, który co jakiś czas przychodził do domu i mimo tej całej niechęci miał w sobie ochotę na seks, a Agnes też ją miała i uprawialiśmy go bez myślenia o tym, że może to przynieść dziecko. Na tym etapie związku nawet nie używaliśmy prezerwatyw, jedynym naszym zabezpieczeniem było jej zabezpieczenie, które jak widać nie jest niezawodne i nie winię jej. Bardziej winię siebie, że pomimo tej całej niechęci i tak miałem ochotę na seks. To nie był seks z miłości, a z potrzeby. Tak właśnie zrobiłem swoje pierworodne dziecko, bo chciało mi się bzykać. Fantastycznie.

Nie dosyć, że Agnes widzi mnie, jako gościa, który może to wszystko naprawić i daj jej, nam, dziecku szansę na szczęśliwą rodzinę, to jeszcze chce i potrzebuje mojego wsparcia.

Agnes, byłoby ci lepiej beze mnie.

Nie mogę jej tego powiedzieć. Nie mam też odwagi rzucić tym całym obrzydliwym syfem, który wyrzuciłem z siebie przed chwilą, bo brzydzę się samym sobą.

Poza tym, co to teraz zmieni?

Stało się.

Dosłownie, stało się.

Agnes chce tego dziecka, a gdybym rzucił jej tym całym syfem w twarz i powiedział, że to dziecko nie zrodzi się z miłości, to byłbym kompletnym gnojem.

Chciałbym, żeby otworzyła oczy, że my razem to zły pomysł i żadne skarby świata tego nie zmienią, bo ja po prostu nie chcę z nią być i nie umiałbym być z nią szczęśliwy, a ona zasługuje na coś lepszego. Na pewno łatwiej byłoby jej, gdybym z nią został. Który koleś będzie chciał laskę z dzieckiem, gdy własny ojciec tego dziecka jest w stanie to przetrawić?

Ja pierdole.

Jestem obrzydliwy.

Tak, jak i w sporcie jest dużo lepszych ludzi ode mnie, tak samo jest dużo lepszych ludzi ode mnie tak po prostu.

Muszę się napić i totalnie o tym zapomnieć, przede wszystkim o tym, jakim jestem chujowym człowiekiem. Ojciec by się za mnie wstydził, a gdy o nim myślę też się siebie wstydzę.

Przez swój brak odwagi i tkwienie w tym związku za długo, teraz będę musiał się wykazać odwagą, którą nie jestem nawet pewny, czy w ogóle jestem w stanie z siebie wykrzesać.

*

Lubicie Noah po tym rozdziale trochę mniej?

Bo według mnie 🤣 kurde, to ciężki temat, chociażby z feministycznego faktu i tego ze jestem kobieta, a właśnie napisałam rozdział rozżalonego typa, bo wpadli i ja wiem, że ludzie wpadają i ze typy maja w dupie swoje dzieci, ale napisanie tego z jego perspektywy było dla mnie ciężkie, No bo kurde i tak jest mu łatwiej niż jej, dlatego mam nadzieje, ze uda mi się zadbać o dobra reprezentacje Agnes, jako ciężarnej, która znalazła się w trudnej sytuacji i musi walczyć o siebie i dziecko i jeszcze chce żeby on był tego częścią wraz z nią, razem, na co znów musi poświecić swoją energię. No kurde, mam taki dylemat, może trochę niesmaku do własnego bohatera i samego faktu ze to napisałam, No ale życie jest nieidealne, a nikomu nie będzie go żal, obiecuje 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro