20. Znienawidzone Aspen
Erin
Wyjazd do Aspen, z każdą sekundą robi się, co raz dziwniejszy. Noah ani ja, nie posiadamy własnego samochodu, ponieważ nie jest nam potrzebny. Sam chłopak Emmy z kolei ma całkiem fajnego jeepa, którego dostał po starszym bracie. Nie wiem, jak to się stało, ale Agnes jedzie nim z nami. Sam nie chciał prowadzić, bo wczoraj mieli mecz i jest wykończony. Jest w drużynie futbolowej, więc ciężko mu się dziwić. Nie mam, więc zaszczytu jechać z tyłu z Agnes, ponieważ siedzę z Noah z przodu i to ja prowadzę, ponieważ Sam nigdy nie daje mi pojeździć, więc może to moja jedyna okazja, żeby być kierowcą jeepa.
– Co tam właściwie robicie, skoro nie jeździcie, nie pijecie, co robią sportowcy na weekendzie wolnym od sportu w sportowym miejscu? – droczę się trochę z tym całym jego założeniem 'jestem sportowcem'.
Trochę też to idealizuję, bo nie zliczę na ilu imprezach z Mikiem i Kylem byłam i totalnie nie myśleli, jak Noah.
– No już bez przesady z tym, że wszyscy nie piją. Nie rób z hokeistów takich aniołków – kpi.
– I nie jeżdżą na desce – dodaje z tyłu Agnes – Nie wszyscy chcą jeździć zawodowo, dla niektórych to sposób na tanie studiowanie.
– Będzie się z kim napić, co za świetna wiadomość – ściskam udo Noah – A ty, co będziesz robić? Możesz zjeżdżać na sankach?
– Na sankach też zdarzają się wypadki – mówią w tym samym czasie i Noah i Agnes.
To będzie trudniejsze niż myślałam. Zakładam, że to znaczy, że nie jeździli razem na sankach i okej. Tylko, gdy spróbuję go przekonać, wszyscy będą myśleć, że to dlatego, żeby zrobić coś, czego oni nie robili. Pokazać jej, gdzie jej miejsce. Ale w sumie, niech sobie ludzie myślą, niech ona sobie myśli, jestem tu wśród przyjaciół i nie sądzę, żeby mnie tak oceniali, a jeśli to zrobią, no to cóż, mam to gdzieś...
– A co, jeśli znajdziemy miejsce bez tłumu ludzi, sprawdzimy je, czy nie ma, jakiś wybój czy czegokolwiek groźnego, sprawdzimy sanki, ale na nich ze mną zjedziesz? – właśnie to wymyśliłam i mam nadzieję, że to możliwe do realizacji.
Nie będę naciskać, ale chociaż można spróbować, co komu szkodzi? Nie wiem, jakiego trzeba by mieć pecha, żeby się połamać, ale rozumiem obawę o to. Noah uważa, że warto wyrzekać się tych wszystkich rzeczy, bo niczego nie kocha bardziej niż hokeja.
– Nie patrz na mnie, jakbym zaproponowała ci zabójstwo kogoś – żartuję – Nie byłoby fajnie zrobić coś, czego nie robisz na co dzień? - tylko pytam – Nie naciskam.
– Najwyżej ja z nią pozjeżdżam – mówi Emma – Z tym naszym dużym dzieciuchem.
– Hej, lubisz sanki – przypominam jej.
– Po prostu informuję twojego chłopaka, że nie zostawię cię samej na śniegu. Powinien mi być wdzięczny.
– Zobaczymy – odzywa się w końcu Noah – To byłoby prawdziwe szaleństwo....
Wybucham śmiechem.
– Tak niewiele potrzeba, abyś uznał coś za szaleństwo. Bułka z masłem, aby cię szokować – uśmiecham się.
– Wybacz, że jestem oddanym sportowcem – pochyla się przez siedzenie, żeby pocałować mnie w skroń.
– Totalnie to uwielbiam – przypominam.
– Chyba nie zaryzykujesz. – zaczyna Agnes.
Gdy przyszła pod mój blok, aby wsiąść do samochodu chłopaka mojej przyjaciółki, nie zapytała, czy to okej i jak się czuje z tym, że się przyjaźnią. Sama pewnie też bym tego nie zrobiła. Nie zapytała mnie, jak mój dzień ani nie wydawała się zainteresowana rozmową ze mną. Nie podziękowała, że ją zabieramy i nie wiem, czy tego z kolei nie wymaga po prostu bycie miłym.
Nie wiem, czy mówienie mu, co ma robić to też dobry ruch, ale nie zamierzam się w to wtrącać, ponieważ to nie moja relacja.
– Może tak, kto wie – obraca się do niej na tylne siedzenie – Trudno się chyba połamać na sankach.
– Najwięcej wypadków dzieje się tam, gdzie się ich nie spodziewasz – tłumaczy mu – To całe twoje życie.
– No właśnie, Agnes. Moje – surowy, zimny ton, który nie pozostawia miejsca na dyskusje. Chyba nigdy nie słyszałam go w swoim kierunku, ale też nigdy nie próbowałam mówić mu, co dla niego dobre.
Wychodzę z założenia, że kolesie wcale nie potrzebują drugiej matki. Prędzej będę dla swojego chłopaka, jak kumpel niż druga mamusia. Nie każdemu się to spodoba, ale właśnie o to chodzi w życiu, żeby szukać ludzi, którym podoba się to samo, takich, którzy lubią to samo. Czasem nie zgodzenie się z kimś jest dobre, nie zaprzeczam, ale związku musi być pewna kompatybilność, przynajmniej w moim. Nasza kompatybilność jest specyficzna, ale działa.
Wszystko w tej historii odnoszę do siebie, bo to moje życie. Nie mam problemu z ludźmi, którzy się ze mną nie zgadzają, bo każdy żyje własnym życiem, a przynajmniej mam taką nadzieję.
– Zjeżdżamy na kawę? – pyta Sam – Albo na coś mocniejszego – szepcze, ale i tak go wszyscy słyszymy.
Może już za długo siedzimy w tej puszce, zwanej samochodem, bo atmosfera zrobiła się trochę za gęsta.
– Kawy też nie pijesz, co nie? – żartuje sobie z jego upodobań.
– Może mają, jakieś smoothie z owoców – na stacji paliw w drodze do Aspen wszystko jest możliwe.
– O! To faktycznie dobry pomysł.
– Chociaż raz lubimy to samo – ściska moją dłoń leżącą na jego kolanie.
– Sukces – mówiąc to, zjeżdżam na parking.
*
Zostałam sama z Agnes, bo już wróciłam z ubikacji, a Noah ma mnie zaskoczyć, czymś do picia. Ona w ogóle nigdzie nie poszła, ale wygląda na naprawdę zmęczona tą drogą. Jednak nie na tyle, żeby nie zacząć rozmowy o swoim byłym.
– Słuchaj... – cóż, to nigdy nie jest dobry początek – On naprawdę nie powinien jeździć na sankach. Jego kariera jest dla niego najważniejsza. Wiem, że nie chcesz źle, bo chcesz wprowadzić do jego życia trochę zabawy, ale. – brzmi serio, jak czyjś rodzic – Może mu się coś stać, a ja naprawdę tego dla niego nie chcę.
Nie chcę tego dla niego i naszego dziecka! To znów byłoby bardziej trafne. No bo co by bez niego zrobiła?
Opieram tyłek o boczne drzwi auta. Wolę chwilę się zastanowić niż powiedzieć coś głupiego i wywołać tym awanturę. Biorę głęboki wdech.
– On decyduje o sobie, Agnes – to jedyne, co przychodzi mi do głowy.
– Ale to ty go zachęcasz – jest w tym trochę zgryźliwości.
– Zachęcam? Pokazuję możliwości - tłumaczę.
Może te możliwości nie miałby znaczenia, gdyby nie ja, ale jak już mówiłam do niczego go nie zmuszam ani nie robię smutnych min, gdy czegoś nie robi. Z biegiem czasu mam wrażenie, że na dobre wyszła nam ta sytuacja z imprezą, na którą wkręcił nas Adam. Tak, teraz pamiętam już wszystko. Siebie wychodzącą z niej, bo on jest zmęczony i faktu, że nie mogłam przeżyć, że pomimo to przyszedł. To pokazało mi, że ani ja nie muszę iść na każdą imprezę, ani on nie zawsze musi się na każdej pojawiać. Wiem, to dosyć proste stwierdzenie, ale sam fakt, że on wtedy przyszedł, a ja wtedy wyszłam uświadomił mi, że czasem z powodu uczuć działamy impulsywnie i te wszystkie możliwości świata wcale nie są nam potrzebne, bo wystarczą małe rzeczy. No tylko nigdy nie uważałam sanek za wielkie możliwości, ale ja też się czegoś uczę w tej relacji.
– Po prostu wiedziałam, że jego kolejną dziewczyną będzie ktoś taki, jak ty, co nie przejmuje się jutrem. Nawet mu to powiedziałam – nie chcę słuchać o ich przeszłości.
– Czy mam rozumieć, że słucha cię nawet, gdy nie jesteście razem? – żałuję tego, gdy tylko to mówię. Mogłam pomyśleć sekundę dłużej, jak przed chwilą - Przepraszam, nie chciałam być złośliwa – opuszczam głowę, żeby na nią nie patrzeć – Myślisz, że jesteśmy się w stanie kumplować? Nie jestem fanką dramatów, a dziewczyny powinny się wspierać.
Nie znałyśmy się wcześniej, a teraz oni się rozstali, on jest ze mną, więc nie czuję, że odbiłam jej chłopaka. Mogłabym zapytać, czy dalej go kocha, ale tej odpowiedzi w ogóle nie potrzebuję w swoim życiu i nigdy nie chcę jej poznać, bo jeśli tak jest to zacznę mieć wyrzuty sumienia, zacznę może być zazdrosna, zaniepokojona, cokolwiek. Nie chcę zastanawiać się, czy może on w głębi też ją gdzieś kocha. Tak, to mogłoby się pojawić, raczej długo dusiłabym to, ale wiedza o jej uczuciach mogłyby wywołać mój niepokój.
Mama powiedziała mi kiedyś, że zawsze będzie gdzieś w środku kochać mojego ojca, bo dał jej mnie i nie potrafi przez to zapomnieć tych wszystkich dobrych rzeczy, które ich łączyły. Wiem, tu nie ma dziecka, ale może tak jest zawsze.
Może dlatego tak dobrze wychodzi im przyjaźń? Bo kochają się wspomnieniami? Szalona wizja.
– Jeśli będziesz wspierać go w hokeju, to myślę, że i my się dogadamy.
Parskam śmiechem. Wiem, że nie powinnam.
– Tak, jest, nie rozerwę Noah i hokeju, obiecuję! – śmieję się z tego, a ona jest kompletnie poważna.
Nie winię jej. To ona ma trudniej w tej sytuacji, bo to ja tu jestem wśród swoich i z jej byłym chłopakiem. Jest odważna, że tu jest i za to ją podziwiam. Nie chce rezygnować ze starego życia i chce je przedefiniować na nowo, to też podziwiam. Mi łatwiej byłoby zacząć coś od nowa, na nowym, nieznanym gruncie, a ona postanawia przekopać starą ziemię, to godne uznania. Musi być silną laską.
*
Nigdy nie byłam w Aspen, ale to już wszyscy wiedzą. Jest tu jednak tak, jak sobie wyobrażałam. Górskie, urokliwe miasteczko, które sprawia, że masz ochotę pić gorącą czekoladę przy kominku. Jesteśmy ostatnimi, którzy dojeżdżają na miejsce. Noah wypakowuje nasze bagaże, gdy Patrick wita nas przed domem. Trzyma w rękach gorący napój, który paruje od zimna.
– Witam, witam, w moim skromnych progach.
– Skromnych? – krzyczy do niego Emma – Gościu, to jest większe niż osiedle, na którym się wychowywałam.
– Dzięki za zaproszenie – dorzuca Sam, aby skontrastować wypowiedź swojej dziewczyny.
– Jest tu jacuzzi – Noah szepcze mi do ucha – Co na to powiesz?
Łapię za klapy jego zimowej kurtki i przysuwam usta do jego ust.
– Gorąca czekolada. Poproszę gorącą czekoladę.
Po czym go całuję. Nie mam z tym problemu wiedząc, że Agnes jest w pobliżu.
Czy powinnam mieć więcej empatii? Nie sądzę. Zgodziła się uczestniczyć w jego nowym życiu, a teraz ja jestem jego częścią.
*
Sytuacja zaczyna się robić dziwna, gdy Noah prowadzi mnie do pokoju, a w nim zamiast dwóch walizek znajdują się trzy. Gdy wchodzimy do pokoju dostrzegamy Agnes siedzącą na łóżku. Noah nie pytał Patricka, gdzie ma iść, po prostu powiedział, że pokaże mi pokój. Teraz rozumiem, że to pokój, który kiedyś dzielił z nią.
Agnes przygląda nam się dziwnie. Mam wrażenie, że odwdzięczam się tym samym. Coś tak prostego, jak przydział pokoju, nie jest w tej sytuacji takie proste. Po raz pierwszy czuję się zmęczona. Czy wiedziałam, że piszę się na wieczne dzielenie teraźniejszości z jego byłą? Po części to powód, dlaczego w ogóle się poznaliśmy.
Mam zrezygnować z ich pokoju? Z ich łóżka? Może powinnam im go zostawić? Nie wiem, skąd nagle wzięła się ta złość. Może dlatego, że nagle zaczęłam wyobrażać sobie ich w tym łóżku. To dziwaczne, to absurdalne, to przeszłość. Zaciskam dłoń na rączce walizki. Po raz kolejny dochodzę do wniosku, że jeśli skupię swoją uwagę na ich przeszłości, trudniej będzie mi budować teraźniejszość. Biorę dwa głębokie wdechy, aby przetrawić własną zazdrość.
– Czy Cal ma jeszcze jeden wolny pokój w tym pałacu?
Nie zależy mi na nim. Zależy mi po prostu na dzieleniu łóżka tylko z moim chłopakiem.
– Tak mi się wydaje – Noah drapie się po szyi – UM, pójdę go zapytać.
A ja mam tu z nią zostać?
– Pójdę.
Więc, to ja zostawiam go tutaj z nią.
Proszę bardzo, zostawiam swojego chłopaka w sypialni ze swoją eks dziewczyną. W miejscu, w którym bzykali się pewnie niezliczoną ilość razy i pewnie myślą o tym, tak jak ja. Cóż, byli parą. Teraz nią nie są.
Schodzę na dół, aby znaleźć Patricka.
– Znalazłby się jeszcze jeden pokój? – pytam prosto z mostu – Nie przywykłam do dzielenia łóżka z byłą dziewczyną – próbuję obrócić to w żart.
– O cholera – widzę uśmiech pod jego nosem – Te przyzwyczajenia...
Wszyscy są przyzwyczajeni, że Noah i Agnes to jedno.
Czy to w ogóle jest normalne? Zdrowe?
– Tak, jest jeszcze jeden pokój. Za ścianą tego ich, dzielą łazienkę, jeśli to nie problem.
– Wspólna łazienka jest okej.
Wracam na górę. Informuję Noah, że za ścianą jest jeszcze jeden pokój. Agnes mówię, że będziemy widywać się w łazience. Kryzys zażegnany.
– Wow – mówię wychylając się przez balustradę szklanego balkonu – Gdy Patrick powiedział Aspen, myślałam o małym domku w górach, a nie o luksusowym domu. Co właściwie robią jego starzy?
– Są prezesami Kalifornijskich oddziałów banków.
Odrywam wzrok od widoku, aby spojrzeć na niego.
– Więc mówisz, że czeka mnie taka przyszłość? – uśmiecham się od ucha do ucha – Luksusowy domek w górach...
Noah podchodzi do mnie od tyłu i przytula się do moich pleców.
– I my – szepcze mi na ucho.
– Jesteś dobry w słodkie słówka, co?
– Byłem słodki? – atakuje ustami moją szyję – Niemożliwe.
Obracam się w jego objęciach, aby stanąć z nim twarzą w twarz. Noah opiera ramiona po obu stronach mojego ciała. Unoszę głowę do góry, żeby spojrzeć mu w oczy. Wyciągam dłoń do jego zarośniętego policzka i się uśmiecham. Noah uśmiecha się w odpowiedzi.
– Co?
Poprawiam czapkę na jego głowie. Obejmuję go ramionami wokół szyi.
– Nie mogę uwierzyć, jak bardzo przystojny jest mój chłopak – podśmiechuję się pod nosem – I, że jestem z nim w Aspen.
– Co do tego pokoju...
Noah zawsze za dużo myśli.
– Who cares – rzucam bez większego zastanowienia – To tylko pokój.
Nie chce mi się znów o tym gadać. Staję na palcach, żeby sięgnąć jego ust. Może to rozproszy trochę jego uwagę i pozwoli mu wrócić tam, gdzie powinna być. Noah zabiera ręce z barierki i kładzie je na mnie, aby mocniej mnie do siebie docisnąć. Jedna z jego dłoni przesuwa się na mój pośladek. Ciągnę go za włosy, przyciągając jeszcze bliżej, całując jeszcze mocniej. Na dworze jest kilkanaście stopni na minusie, ale ja w ogóle tego nie czuję. On też ma to gdzieś, bo jedna z jego dłoni przesuwa się na przód moich dresowych spodni i wsuwa w nie. Otwieram oczy, żeby na niego spojrzeć. Noah ociera się o mnie udem, a ja czuję jego własny dowód podniecenia.
– Chcesz wejść do środka? – szepcze mi na ucho.
– Czy ktoś nas tu zobaczy?
Pytam niemal, jakbym oczekiwała jego doświadczenia w tym temacie.
– Nie mam pojęcia – całuje mnie w ucho – Chcesz, żebym...
Wysuwam biodra do przodu. Biorę wolną z jego dłoni i wsuwam pod swój sweter, prosto na pierś, aby ją objął. On od razu zaczyna drażnić mój sutek.
– Proszę – całuję go w brodę, bo tylko tam sięgam.
Gdy jego dłoń jest już nieopodal celu, słyszymy otwierane drzwi od tarasu. Okazuje się, że nasz pokój, ma łączony balkon z jej pokojem, a ona właśnie na niego wychodzi. No to by było na tyle z zabawy.
– Hej – mówi do nas – Chciałam przypomnieć sobie widok.
– Hej – czuję, że płonę, gdy jej odpowiadam.
– Muszę iść do... – postanawiam się dłużej nie tłumaczyć.
Znikam za własnymi drzwiami. Okazuje się, że Noah mnie goni i po chwili jest w naszej sypialni.
– Jestem taki nagrzany... – informuje.
Łapie mnie w talii, gdy otwieram drzwi od łazienki.
– Proszę, powiedz, że ty też – zaczyna zdejmować kurtkę z moich ramion, jakby wiedział to bez mojego potwierdzenia tego stanu rzeczy.
Kiwam głową.
Jego usta zaczynają ssać moją szyję. Noah wpycha nas do łazienki i przekręca zamek w drzwiach. Przez chwile myślę o tym, że ona jest na balkonie, ale potem uświadamiam sobie, że żadnego z nas to nie obchodzi. Jesteśmy w łazience, nikt nam tu nie przerwie. Byliśmy tyle razy w sytuacji, gdy byliśmy po prostu sami i nie było najmniejszej szansy, aby ktoś wszedł. Jednak dzisiaj, gdy prawdopodobieństwo pukania do drzwi jest większe niż kiedykolwiek, ja czuję jeszcze większą potrzebę rozebrania go do końca i wejścia na kolejny etap naszych seksualnych podbojów.
– Dlaczego jeszcze tego nie zrobiliśmy? – pyta o to z taką desperacją, jakby nie mógł pojąć, jak możemy być tak siebie i robić coś innego niż bzykanie. Też się czasem nad tym zastanawiam, ale zazwyczaj wtedy przechodzimy do jakiś akcji. Tym razem nie wygląda to, jakby to tylko miała być sesja demo, a pełnowymiarowy numerek.
Moja kurtka nie uderza jeszcze o podłogę, a on już zabiera się za mój sweter. Nie mam nic pod spodem, co Noah kwituje przeciągłym jękiem, a jego usta sięgają do moich nagich piersi. Nie spodziewałam się, że tak będzie wyglądał pierwszy dzień po przyjeździe. Chcę zdjąć bluzę z jego ramion, pozbyć się jego koszulki, zobaczyć już jego kaloryfer, poczuć go pod dłońmi. Marzę o tym, żeby przycisnął mnie do tej ściany i zrobił ze mną cokolwiek chce.
*
Noah
Patrick ma w lodówce zawsze jedzenie, na które mnie jako studenta nie stać. Nie jestem najlepszym kucharzem. Nie ma też szans, żeby Erin przygotowała dla nas coś zjadliwego. Ta dziewczyna chce spróbować w życiu wszystkiego, ale nie wszystko jej wychodzi. Jedną z rzeczy, w której nie zostanie mistrzem bez godzin spędzonych w kuchni jest gotowanie. Zauważyłem, że moja dziewczyna nie tyle, co szybko się zniechęca, ale nie poświęca rzeczom dużo uwagi. Wychodzi z założenia, że albo coś się uda za pierwszym razem albo traktuje to jako porażkę. Jest to rzecz, do której w ogóle nie jestem przyzwyczajony. Podejmowanie przeze mnie ciągłych prób nazywa duchem walki, który jest we mnie przez to, że jestem sportowcem. Zawsze taki byłem. Działałem tak długo, aż w końcu udawało się bardziej niż mniej.
Zaglądam do lodówki wypełnionej po brzegi. Nie jestem pewien, co byłbym w stanie samemu przyrządzić. Próbuję sobie przypomnieć, chociażby nazwy niektórych z tych produktów, ale nie jestem w stanie.
– Hej, próbujesz wymyślić, co by tu nietypowego zjeść?
Podskakuję, gdy słyszę głos Agnes za sobą.
– Przyłapany na gorącym uczynku – zamykam lodówkę – Nie wiem, co miałbym z tego zrobić. To ty zawsze się tym zajmowałaś.
Dopiero teraz tak naprawdę to sobie uświadomiłem. Agnes jakimś cudem zawsze wiedziała, co przyrządzić z tych wszystkich dziwnych produktów i zawsze wychodziło jej to smacznie. Patrick mówił, że nikt nie ma takiego daru do odtwarzania egzotycznych potraw, jak Agnes.
– To chyba urok tych wiecznych europejskich wyjazdów z mamą.
– Nie będę miał nic przeciwko, jeśli teraz coś przygotujesz – uśmiecham się do niej.
Jestem głodny, a wszystko, co zrobię będzie niejadalne albo ciągnące się. Mam ochotę na coś smacznego.
Odsuwam się od lodówki i staję po drugiej stronie kuchni, opierając się tyłkiem o blat.
– Wszyscy śpią? – pyta, jakby to miało znaczenie – Nie chcę narobić hałasu...
– Erin na pewno nie śpi. Miałem jej coś przynieść do jedzenia, ale...
Nie wiem, na jakim etapie relacji z Agnes jesteśmy. Mówienie o mojej nowej dziewczynie dalej wydaje mi się dziwaczne. Postanowiliśmy być przyjaciółmi. Tyle lat spędziliśmy razem, że nie chcieliśmy tego wszystkiego wyrzucić do kosza. Mam wrażenie, że i tak w jakiś sposób to zrobiliśmy. Nie walczyliśmy o siebie. Nie potrafiłem znaleźć powodów do walki.
– Słuchaj... – zaczyna.
Wydaje się zdenerwowana, ale mam wrażenie, że odkąd nie jesteśmy razem często tak przy mnie wygląda. Może to dlatego, że ja kogoś poznałem, a ona nie.
– Muszę ci coś powiedzieć – staje po drugiej stornie blatu, opierając się dłońmi o niego.
– Wal – zachęcam ją.
– Nie wiedziałam, jak to zrobić, bo... – przerywa – Sama chyba nie do końca w to mogę uwierzyć.
Robię wielkie oczy. Sam zaczynam się denerwować, gdy na nią patrzę i słyszę jej ton głosu.
Co mogłoby aż takiego strasznego?
– Noah... Ja... – głos jej się łamie.
– Po prostu to powiedz - to ona kiedyś wypowiedziała do mnie te cztery słowa.
To, co powiedziałem po nich było dla mojego życia przełomowe.
– Jestem w ciąży. Będziesz ojcem.
Jak widać te słowa też będą przełomowe dla mojego życia.
Podpieram się na ramionach o blat, aby nie utracić równowagi. Czy tu jest tak gorąco? Dlaczego nagle zaczynam się pocić? Powinienem coś powiedzieć. To oczywiste, że powinienem coś powiedzieć.
– Jestem w ciąży, Noah Robercie Sullivan.
– Ten formalny ton nie jest potrzebny – mój ton nie jest zbyt przyjacielski ani wyrozumiały.
Rozumiem, że chce podkreślić, że to dziecko jest moje.
Tak wiele się zmieniło od naszego rozstania. Mam wrażenie, że całe moje życie stanęło na głowie, odkąd poznałem Erin. Wiem, że to może wyolbrzymianie, ale poza tym, że dalej jestem hokejowym chłopcem w moim życiu nie zostało za wiele z czasów naszego związku.
Dlaczego myślę tylko o sobie?
Unoszę głowę, żeby spojrzeć na Agnes. Ona nie odrywa ode mnie wzroku. Dalej czeka na moją reakcję.
– Nie, Agnes. Nie wiem, co powiedzieć. Nie mam pojęcia, co powiedzieć – przeczesuję włosy, próbując zrobić cokolwiek z rękoma, co ukryje fakt, że się trzęsą.
Powinienem być bardziej wspierający w tej sytuacji. Jestem mężczyzną. A przynajmniej miałem się za niego.
Ile razy moje życie w tym roku jeszcze zweryfikuje moje założenia na własny temat?
– Że damy radę.
Wyraźnie słyszę formę „my". Nie dawaliśmy rady być razem, a teraz mamy dać radę z dzieckiem.
Pokładam się na stole, opierając o niego czoło.
– Noah... – czuję jej dłoń na moim ramieniu.
Muszę się ogarnąć.
– Przepraszam – nie wiem do końca za co, ale to robię.
Podnoszę głowę ze stołu i sam ściskam jej dłoń.
– Przepraszam, Agnes – powtarzam.
– Chcę urodzić to dziecko.
Niczego innego się po niej nie spodziewałem.
Kiwam głową i mocniej ściskam jej dłoń.
– Próbowałam ci powiedzieć wcześniej, ale... – dostrzegam łzy na jej policzkach – Nie widziałam jak.
Wcześniej?
Wcześniej to znaczy, kiedy?
Nie potrafię postawić się w jej sytuacji. Nie umiem wyobrazić sobie momentu, gdy dowiedziała się, że jest w ciąży, ani tych prób, gdy próbowała mi powiedzieć o dziecku. Tak, podczas tych całych burz i cichych dni my dalej chodziliśmy do łóżka. Robiliśmy to chyba po to, żeby w jakiś sposób czuć bliskość, a to był jeden z głupszych sposobów czucia jej. Może to był ten numerek na do widzenia, a może na dobre wspomnienia, a może któryś z setek innych, którego nie pamiętam, bo nie miały dla mnie na dłuższy metr znaczenia. To wydawało się naturalne, dobre wtedy.
– Jak mogę ci pomóc? – to pytanie wydaje się najbardziej sensowne.
– Możesz mnie przytulić – szepcze – Potrzebuję, żebyś mnie przytulił.
Bez zastanowienia podchodzę do niej, aby ją objąć. Opieram brodę o czubek jej głowy, a ona wtula się we mnie, jakby chciała się ze mną złączyć w jedność. Cóż, czy w niej już nie rośnie ktoś kogo możemy nazywać jednością?
Będę ojcem.
Dowiedziałem się o tym niedługo po tym, jak bzyknąłem moją nową dziewczynę.
Nową.
Będę ojcem.
Co ja mam teraz zrobić?
Cokolwiek nie zrobię i tak nie jestem w skórze Agnes. Agnes nigdy nie miała pełnej rodziny. Mój ojciec zapieprzał za trzech, żebym mógł trenować. Wkurza mnie posiadanie opcji. Wkurza mnie to, że jest tylko jedna jedyna słuszna decyzja, którą powinienem podjąć. Tylko ta decyzja pozwoli mi patrzeć w lustro.
– Rzuć ją, Noah. Jeszcze możemy być pełną rodziną.
Czy ma prawo tego ode mnie oczekiwać?
Jest w ciąży z moim dzieckiem. Ma prawo prosić o wszystko.
*
Agnes
Mam dwadzieścia lat i wszystko, co robiłam całe moje życie to przyglądanie się pełnym rodzinom. Na wszelkie możliwe sposoby próbowałam udowodnić samej sobie, że to, że jesteśmy z mamą same to nic złego. Dawałyśmy radę, ojciec płacił pieniądze i pojawiał się od okazji do okazji, gdy przypominał sobie, że ma córkę albo jego rodzice, znani też jako moi dziadkowie próbowali przekonać go, że powinien być moim ojcem. Lepiej było nam bez niego wpadającego do naszego życia i rujnującego nasz porządek. Mój ojciec nie był materiałem na ojca. Nie każdy nadaje się na rodzica. Żałuję tylko, że musiałam przekonać się o tym na własnym punkcie.
Moja mama miała dokładnie tyle samo lat, gdy wpadła z moim ojcem. Dziadkowie od jego strony zmusili ich do ślubu i zamieszkania razem. Ojciec był od mamy dwa lata starszy, właśnie kończył studia i miał wyjechać do Europy na roczne stypendium. Nigdzie nie pojechał, bo został z moją mamą. Mama mówi, że to najgorsze, co zrobili. W momentach mojego życia, gdy oni kłócili się ze sobą o mnie, czułam, jakbym to ja była winna tego, że nie są razem.
Starałam się nie skupiać na tym swojego życia, ale wiedziałam, że gdy przyjdzie do posiadania dzieci to będę chciała mieć rodzinę, w której ojciec i matka są w domu i aktywnie uczestniczą w życiu dziecka. Przez to, że rodzice nie byli razem, mama pracowała za dwóch. Gdyby nie dziadkowie, który aktywnie uczestniczyli w moim życiu czułabym się samotna. Właściwie to byłam taka. Rodzice byli mocno nieobecni w moim życiu. Wiem, że nikt nie kocha mnie tak, jak mama i że robiła to wszystko dla mnie. Im byłam starsza tym bardziej stawałam się jej przyjaciółką niż córkę i słuchałam o jej problemach, a ona o moich. Patrząc na mamę wiedziałam, że chcę szczęśliwego związku, rodziny, gdzie ojciec dziecka jest na miejscu i tych wszystkich rzeczy, o których myśli się w kontekście idealnej rodziny.
Czy nadaję się na matkę? Nie jestem pewna, czy w tym momencie sobie w tym poradzę, ale spróbuję, zrobię wszystko, co w mojej mocy, żeby dać swojemu dziecku to, czego sama nie dostałam.
Czy Noah nadaje się na ojca? Zawsze tak o nim myślałam. Czułam, że możemy być rodziną i mieć kiedyś razem dzieci.
Czy Noah, którego znam dzisiaj nadaje się na ojca? Nie. Proszę bardzo, powiedziałam to, ale nie zostało mi nic innego niż być ze sobą szczerą. Noah w tej chwili ma totalnie inne priorytety. Będzie miał sześć miesięcy, aby dojrzeć do tej decyzji i przygotować się na to. Nie zrobiłam sobie tego dziecka sama, a to on mnie zostawił. Wszystko byłoby prostsze, gdybyśmy się nie rozstali. Czułabym większą pewność, co do naszej sytuacji i do naszej rodziny.
Gdy myślę o nim w kontekście zrobienia mi dziecka jestem wściekła, ponieważ dzisiaj wiem, jak długo wahał się, co do tego, czy w ogóle chce ze mną być, a z tego wahania powstało dziecko. I czy to jest w porządku?
Nie mogę go w tej chwili nienawidzić i myśleć o tym, co powinien zrobić inaczej w przeszłości. Muszę zrobić wszystko, aby chciał być częścią tej rodziny, aby dojrzał do tego i żeby zrozumiał, że w tej sytuacji będzie najlepiej, jeśli będziemy razem. Nawet, jeśli to ten sam błąd, który popełnili moi rodzice, postaram się, a wręcz zrobię wszystko, aby nam wyszło to na lepsze niż im.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro