17. Trzeźwo, ale nie na trzeźwo
Noah
Jestem o krok od zrobienia listy z plusami i minusami pojawienia się na tej imprezie, na którą zaprasza mnie Erin. Powinienem skupić się na zajęciach, bo laska opowiada o stylach zarządzania w organizacji w zależności od struktury. Może przydałoby mi się to do hokeju, gdybym odpowiednio to przeanalizował, ale zamiast tego zajmuję się czymś innym.
Zastanawiam się, czy coś jest ze mną nie tak, że po długim związku zamiast bawić się, jak dzikus, bzykać, gdzie i z kim popadnie od razu ładuję się w poważną relację. No chociaż po dzisiaj to mam wrażenie, jakbym to ja był w poważnej relacji, a Erin żyła w swoim świecie. Może to jest mój problem, a nie jej. To też jest trochę błędna logika z mojej strony, bo czuję, że wyluzowałem i patrzę na to inaczej niż wcześniej, ale różnimy się od siebie z Erin. Cholera, nie wiem, czy któryś z moich kolegów, który poważnie traktuje hokej byłby na tyle szalony, żeby związać się z kimś, kto nie śpi całymi nocami, bo imprezuje. Tylko, że w takim razie kogo chce? Kogoś kto chciałby siedzieć cały czas na trybunach? Robił mi masaże po ciężkim treningu? No tylko, że ja już to miałem i byłem tak znudzony, że nie potrafiłem już tego naprawić. No teraz nie ma mowy o nudzie, a ja czasem chciałbym, żeby po prostu wróciła ze mną do domu.
No i gdzie mój złoty środek?
Czyżbym powinien w tym celu szukać innej dziewczyny? Prycham sam do siebie, bo miałem taką możliwość, a nawet się za to nie zabrałem. Jestem totalnym długodystansowcem.
Nie myślałem o tym w ten sposób, dopóki Erin nie odbiło z tym nie spędzaniem razem nocy. Rozumiałbym, gdyby nie miała ochoty, ale ona nie wygląda, jakby nie chciała, a jakby coś ją powstrzymywało. No i po co? To do niej niepodobne, dlatego też mi się to nie podoba.
Wychodzę z zajęć i nie mija nawet pięć minut, jak wpadam na Agnes. Mam godzinę przerwy pomiędzy tymi zajęciami, a następnymi.
– Hej – Agnes siada obok mnie – Zamówiłeś już ice tea, czy dopiero idziesz?
– Jestem, aż tak przewidywalny? – jestem rozczarowany sam sobą.
– Zawsze tu przychodzisz, gdy masz przerwę między piątkowymi zajęciami – mówi to, jakby to była największa oczywistość na świecie i chyba tak jest.
– To może wypiję coś innego niż ice tea – stwierdzam – A tobie coś zamówić? – nie wiem, dlaczego zakładam, że zostanie, ale ona nie protestuje.
– Może kakao? Tak, kakao.
Wracam po dłużej chwili z naszymi zamówieniami. Dobrałem nam jeszcze po ciastku, które będzie można zamoczyć w kakao. Tak, sam dla siebie też wziąłem kakao.
– Pijesz kakao? – dziwi się.
– Tak, próbuję nowych rzeczy – bo bycie tak banalnym i przewidywalnym nie przynosi niczego dobrego w moim życiu.
– Tak, to akurat bardzo dobrze wiem – rozumiem przesłanie i o tym właśnie mówiłem, gdy miałem na myśli ukrytą agresję.
– Co nowego słychać? – pytam.
Gdy dziś o tym myślę jedyną prawidłową odpowiedzią byłoby: Jestem w ciąży.
– Musiałam powiedzieć mamie o naszym rozstaniu, chyba trochę ją to zdołowało – sama też wygląda na zdołowaną – Pogadała trochę o tym, że może to przez jej nieudane związki, ja nie wiem, jak poruszać się po związku – prycha – Było to słabe, bo co mogłam zrobić?
Nie sądzę, że chce usłyszeć odpowiedź na to pytanie, ale tak naprawdę nawet jej nie mam, bo nie chciałbym jej zmieniać, ulepszać, to po prostu ostatecznie nie było to.
– Przykro mi, Agnes – to wszystko, co mogę jej powiedzieć – Ja dalej nie rozmawiam ze swoimi rodzicami. Chyba czekają, aż ich przeproszę.
– Zapłaciłeś za mieszkanie – porusza niezbyt wygodny temat – Już znalazłam coś innego, ale będę potrzebować pomocy przy przeprowadzce. Piszesz się na to?
– Pewnie – chociaż tyle mogę dla niej zrobić, gdy zostawiłem ją z tym problemem – Daj znać, kiedy, a ja się pojawię.
– Pomyślałam w ogóle... – zaczyna – Wiem, że to szalone, ale po tym wspólnym weekendzie, pomyślałam, że moglibyśmy się przyjaźnić.
W pierwszej chwili nie wiem, co powiedzieć. Nie chodzi o to, że nie chcę mieć z nią kontaktu tylko, że nie wiem, czy wyjdzie nam to na dobre. Może dlatego powinniśmy spróbować? Nie wyszło nam razem, ale kiedyś poza byciem razem byliśmy najlepszymi przyjaciółmi, łącząc jedno z drugim i wspierając się.
– Pewnie, czemu by nie? – co może pójść nie tak w przyjaźni, przecież dzięki temu, że to tylko przyjaźń nie będę musiał słuchać tych rzeczy, o które kłóciliśmy się razem mieszkając.
Widzę jej uśmiech i cholera to dalej jest bardzo ładny uśmiech, tylko, że zwyczajnie nie czuję już tego, że chciałbym ją całować w te piękne, uśmiechnięte wargi, czy, że kocham te wspomnienia, podczas których je całowałem.
Muszę się do czegoś przyznać. To jest jedna z tych rzeczy, których nigdy obecna dziewczyna nie chce od ciebie usłyszeć. Rozmawiałem o tym z Patrickem bardzo długo, gdyż on też cały czas walczy z tym, co jest pomiędzy nim, a Caitlyn, która swoją drogą dalej mieszka z nim w jego pokoju.
Wałkowaliśmy temat kochania osoby, z którą już nie chcemy być. Wypiliśmy zero siedem na pół, a nie jesteśmy zaprawieni w boju i prowadziliśmy życiowe rozmowy. Wnioski były długie i bardzo owocne, ale tak streszczając te rozmowę, obydwoje doszliśmy do tego, że im dłużej nie jest się z ukochaną osobą tym trudniej przestać ją kochać, bo zamiast pamiętać te rzeczy, które was poróżniły ty zaczynasz przypominać sobie te dobre, jakby były ci one potrzebne, aby normalnie funkcjonować. Kiedyś byłem taki, taki i taki, więc jest jeszcze szansa, że kiedyś będę taki z kimś innym.
Dziś mogę powiedzieć, że to totalny bullshit, ponieważ żadne związki nie są identyczne i to jaki byłem z Agnes nie sprawdziłoby się z Erin, a to nie tak, że to i tak czasem ze mnie nie wychodzi, gdy mówię do niej, jak ze słodkich filmów dla nastolatków. Ona na szczęście obraca to w żart, a nie wie, że kiedyś taki po prostu byłem, a może wie tylko to ignoruje.
Dzisiaj nie czuję już tej miłości ani kochania jej we wspomnieniach. To po prostu przeminęło. Nie kocham jej już tak samo, jak i nie jestem w niej już zakochany. To trochę tak, jak ze wspomnieniem naszego rodzinnego miasta, który po raz pierwszy wyjechałem na studia strasznie romantyzowałem naszą mieścinę. Kochałem dom nie będąc w nim bardziej niż gdy w nim byłem. Skończyło się to, gdy wróciłem na święto dziękczynienia i przypomniałem sobie na własnej skórze, jak hermetycznie tam jest, a jak bardzo jestem wolny w Denver. To było... duże, odświeżające, trochę szokujące. Podobny szok czuję dzisiaj naprzeciw Agnes, gdy nie patrzę na nią przez pryzmat tych wszystkich dobrych wspomnień, które kochałem i sprawiały, że kocham ją. Czuję spokój siedząc z nią tutaj. Najwidoczniej minęło dostatecznie dużo czasu osobno, a ja miałem wystarczająco czasu i chęci, żeby się zmienić. Dziwne uczucie, ale dobre, jakbym wreszcie zamknął rozdział ciągłego wracania do siebie.
*
Właśnie wychodzimy z kilkugodzinnego treningu hokeja, gdy słyszę, jak Mike i Kyle rozmawiają o otwarciu klubu.
– Zdążymy wejść z nimi? – Mike pyta Kyle'a.
– Chyba zadzwonię do Erin zapytać, czy to nie problem, że się spóźnimy.
– Tak, to dobry pomysł – stwierdza Mike.
Oni naprawdę rozmawiają o tej samej imprezie, na którą idzie Erin. Jak to się stało, że oni także idą na tą imprezę?
– Adam wpisał was na otwarcie klubu? - pytam ich, zdradzając im fakt, że się ich podsłuchuję.
– Tak, wczoraj przyszedł na imprezę, a raczej zabrał nas na kolejną – nic mi nie wiadomo o tym, że z jednej imprezy poszli na drugą, a wyszedłem stamtąd o trzeciej i nie było tam Adama.
– Też miałem tam iść – mówię do nich obojga. Nie miałem, ale oni o tym nie wiedzą. Chociaż patrzą na mnie, jakby wiedzieli, że wcale nie zamierzałem - Mogę iść z wami?
– Na otwarcie klubu? – więc jednak nie pozostawią tego bez słowa.
– Tak. Erin mnie zaprosiła, więc dlaczego miałbym nie iść? – jestem jeszcze bardziej zmęczony niż po meczu, bo nie czuję endorfin związanych z wygraną.
– Nie chodzisz w takie miejsca – stwierdza Kyle.
– Bo ich nie lubisz – przypomina mi Mike.
– Tak, ale Erin mnie poprosiła – tłumaczę.
Dosłownie kilka dni temu przypominałem sobie o fakcie, że sportowcem roku zostaje się, bo tona ludzi, która była lepsza od ciebie odpadają przez różne sytuacje, jak na przykład takie, że gubią swoje priorytety i biegają na głupie imprezy, gdy powinni się wyspać, bo padają na twarz. Może w tej chwili potrzebowałbym swojego taty, który nie pozwoliłby mi iść. Sam powinienem sobie nie pozwolić, ale sam fakt, że oni idą, sprawia, że ja też czuję, że muszę iść.
Cóż, życie byłoby o wiele prostsze, gdyby nie było trzeba podczas niego spać, bo jak tylko wchodzę do pokoju i postanawiam, że przyłożę głowę do poduszki na piętnaście minut zanim wyjdziemy, okazuje się, że budzę się po dwóch godzinach, a moich przyjaciół już dawno nie ma. Nie dziwię im się, że na mnie nie czekali, to byłoby dużo dziwniejsze niż gdyby zaczekali. Raczej nie jestem najlepszym kompanem imprezowym. Mądrze z mojej strony byłoby, gdybym z powrotem przyłożył głowę do poduszki i poszedł spać, ale ja zamiast tego wstaję i przebieram się w bardziej wyjściowe ciuchy, żeby jednak pojechać na otwarcie tego klubu. Nie potrafię nawet uzasadnić powodu, przez który to robię. No bo, co boję się, że moi kumple są fajniejsi i Erin zacznie się spotykać z którymś z nich? Oni nie planują zawodowstwo, więc mają większe pole do popisu, jeśli chodzi o czas wolny, ale z drugiej strony założę się, że Erin poznaje tony takich kolesi, więc mogłaby już dawno z jakimś odlecieć, a tego nie robi. Poza tym nie mam żadnych powodów, żeby jej nie ufać. Wiem, że mnie tam chce i tylko to sprawia, że jestem gotowy tam pójść. Powiedziała, że mogę przyjść na chwilę, no więc przyjdę na chwilę. Nie muszę nawet pić alkoholu. Może fakt, że przyszedłem ją obudzi i pójdzie ze mną do domu. Tak, taki mam podły plan, żeby w rzeczywistości ją stamtąd zabrać. No dobra, to nie jest plan, że plan, że jak nie pójdzie to się pokłócimy, ale no chciałbym, żeby stamtąd ze mną wyszła. Nie mówię jej, że przyjadę. Nie wiem, czy moi kumple przekazali jej, że miałem zamiar, ale padłem. Będzie miała niespodziankę, a ja zobaczę, jak się bawi, gdy mnie nie ma. To też nie brzmi najlepiej, ale nie chodzi mi o to, żeby ją śledzić, czy coś, a raczej, żeby zobaczyć, czy przy mnie powstrzymuje się i jest inną osobą. Erin raczej nie ma wielu twarzy, ale ta twarz po alkoholu czasem jest na tyle specyficzna, że niektórzy nie powinni go pić. Tak, jestem tym studentem, dla którego napoje procentowe mógłby nie istnieć.
Wpisała mnie na listę, bo udaje mi się wejść do środka. Nie jestem pewny, czy na wczorajszej imprezie było tyle ludzi, co tutaj, czy może tutaj jest ich aż dwa razy więcej. Nie wiem, jak miałbym ją znaleźć. Zastanawiam się też przez chwilę czy piątki to nie jest dzień, który ona pracuje w barze, chociaż wiem, że nie traktuje tej pracy poważnie i ściemnia, gdy nie chce jej się iść i pewnie tak samo było tym razem. Traktowanie pracy, jako rozrywki to coś z czym rzadko spotykam się wśród ludzi w naszym wieku.
Mam więcej szczęścia niż rozumu i dostrzegam ją w jednej z loży. Siedzi obok Emmy i jej chłopaka, a moi przyjaciele mają wokół siebie kilka dziewczyn, z którymi rozmawiają. Przepycham się przez tłum ludzi, aby się do niej dostać. Dostrzega mnie, gdy podchodzę do stolika.
– Hej! Przyszedłeś! – prawie przez niego przeskakuje, żeby wpaść w moje ramiona - Nie wierzyłam, gdy mówili, że zamierzałeś tu przyjść, ale ty jesteś! – otacza ramionami moją szyję – Co cię skłoniło do zmiany zdania? Chyba niezazdrość? - wali prosto z mostu.
Kładę dłonie na jej biodrach, aby ustać prosto, bo ona bardzo na mnie napiera.
– Chcesz zatańczyć? – nie proponuje mi alkoholu.
Mogę zatańczyć, skoro już tu przyszedłem to zatańczę.
– Pewnie – nie wiem, czy brzmię na chętnego, czy na niezadowolonego, jeszcze nie określiłem swojego nastroju.
Erin sięga po drinka ze stołu i wlewa go do swojego gardła na raz. Patrzę na to zaskoczony. Naprawdę znalazłem sobie imprezową dziewczynę, a ona kolesia, co nie przepada za takim stylem życia.
Wyciąga mnie na parkiet pośród tłum ludzi i piosenki, które, co najwyżej nadają się do ocierania o siebie, ale nie zamierzam wsłuchiwać się w głębokość tekstów, gdy mam ją w ramionach, a ona tańczy tak, że wolałbym ją stąd zabrać i mieć ten pokaz tylko dla siebie. Tak, chyba jestem pruderyjny, jak Charlotte z seksu w wielkim mieście. Erin zmusiła mnie do obejrzenia kilku odcinków, nieważne. Poruszam się z nią w rytm muzyki. Nigdy nie zostałem nazwany beznadziejnym tancerzem, ale nie do końca mam też wprawę. Bardziej jestem tancerzem kotylionowym niż klubowym. Przyznanie się do tego przed samym sobą trochę boli moje ego. Erin do tej pory tańczyła do mnie tyłem, a gdy obraca się przodem do mojej osoby, postanawia, że nie zerwie ze mną spojrzenia ani na sekundę, chociaż nie trwa to długo, bo po chwili wyciąga ręce do mojej trzy i dotyka moich brwi.
– Jesteś zmęczony? – krzyczy tak, abym usłyszał ją przez muzykę.
– Nie! – to głupie kłamstwo, ale najwidoczniej teraz też kłamię.
Erin chyba mi nie wierzy, bo łapie mnie za rękę i postanawia przeciskać się ze mną przez tłum ludzi prosto do wyjścia. No nie wierzę, że tak łatwo poszło. Nim się obejrzę, Erin sadza mnie na murku obok klubu i staje pomiędzy moimi nogami. Dalej jest tu głośno, ale rzecz jasna nie tak, jak w środku.
– Jesteś padnięty – próbuje rozmasowywać zmarszczkę pomiędzy moim brwiami – Widzę, nie kłam.
Przyciągam ją bliżej siebie, aż nie siada tyłkiem na moim udzie.
– Przecież tańczyłem – mówię tak, jakbym robił to za karę.
– Boże – Erin przysuwa się jeszcze bliżej – Ile trwał ten trening? Cztery godziny? – musiała zapytać o to chłopaków – Normalnie trwa z dwie? A ty tu przyszedłeś? – sama odpowiada sobie na zadane przez siebie pytania – Jesteś po prostu głupi.
– Głupi, bo co, bo chcę cię zadowolić? – pytam całkiem poważnie.
– Tak! – krzyczy.
Nie jestem pewny, czy ona jest trzeźwa, bo patrzy na mnie tak, jakby nie była i też ma przymrużone oczy, jakby ciężko było jej skupić uwagę. Nie wiem, jak długo już pije ani ile już wypiła. Dobrze skleja zdania, ale to nie zawsze oznacza, że ktoś nie ma wypite.
– Sama chciałaś, żebym... – przypominam jej.
– Chciałam to ja może, żebyś poznał mojego tatę – łapię mnie mocniej za szyje, jakby potrzebowała utrzymać równowagę – A nie, żeby tu przyszedł wyglądając, jakbyś miał zaraz zasnąć.
– Chcesz, żebym poznał twojego tatę? – do tej pory była dosyć negatywnie nastawiona, co do tego pomysłu.
– Nie potrafię tego wytłumaczyć, ale tak chciałam, żeby tata cię poznał – przyznaje – Chcesz go poznać?
– Jesteś pijana? – jestem beznadziejny w odgadywaniu tego.
Ona podnosi się z mojego kolana, chcąc zrobić jaskółkę i udowodnić mi, że nie jest, ale łapię ją w ostatniej chwili, zanim ląduje na twarzy.
– Nie - twierdzi mimo to.
– Więc mogę jutro poznać twojego tatę? – upewniam się.
– Tak, chodźmy do domu. Musisz się położyć spać.
Nie zamierzam protestować ani się z nią o to kłócić. Serio nie myślałem, że tak łatwo pójdzie. Ciężko jest mi w ogóle wytłumaczyć, co się właśnie stało. Erin łapie mnie za rękę i prowadzi w kierunku ulicy. Wyciąga telefon, chcąc zadzwonić po taksówkę, ale nie trafia w cyferki. No cóż, więc jednak mówi, jak zawodowiec, ale sprawność fizyczna kuleje.
Dzwonię po taksówkę i zawożę ją do jej mieszkania, w którym kładę ją do łóżka.
– Zostaniesz? – pyta, gdy przykrywam ją kołdrą.
– Powinienem wrócić do domu - odgarniam jej włosy z czoła, żeby jeszcze przedłużyć te chwile.
– Słuszna decyzja, noce są za długie i łatwo się podczas nich zakochać – podciąga sobie kołdrę pod głowę i zasypia w trzy sekundy.
Erin jest tak szczera, że nie sądziłem, że ukrywa rzeczy, a jednak ukrywa wielkie filozoficzne myśli. Do tej pory nie byłem pewny, czy powinienem zjawić się na spotkaniu z jej ojcem, ale gdy słyszę tłumaczenie, że chodzi o zakochanie, jestem pewny, że się tam zjawię i dalej popłynę z prądem albo pod prąd, nie jestem pewny, za co to uzna Erin. Dzisiejszej nocy wracam jednak do siebie, szanując jej granice. Nich sama dojdzie do tego, jak głupie jest myślenie, że nie można zakochać się podczas krótkich chwil spędzonych ze sobą w ciągu dnia.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro