15. Sportowiec a dziewczyna sportowca
Erin
Nie jestem mistrzem dzielenia się swoimi uczuciami, a już na pewno nie tak, żeby prosić o rady. Nie przypominam sobie sytuacji w swoim życiu, w której zastanawiałam się, co mam zrobić z kolesiem, aby zarazem go od siebie odsunąć, ale i nie stracić. Łapię Emme w naszym mieszkaniu, gdy przygotowuje sobie śniadanie.
– O wstałaś już. Słyszałam, jak wczoraj wróciłaś, bo trzaskałaś drzwiami.
– Sorry, szukałam paczki fajek na czarną godzinę.
– Sam wyrzucił – Sam to jej chłopak, sportowiec. Ich drużynie może się nie powodzi, ale on ma alergie na wszelkiego rodzaju używki.
– Domyśliłam się – szukam w szafce chociaż czystego kubka, ale też go tam nie ma. Sprawdzam zmywarkę, w której okazuje się, że są brudne naczynia. Wyjmuję jeden kubek i myję go ręcznie. Emma w tym czasie nastawia wodę w czajniku.
– Co jest? – pyta widząc mój nastrój.
– Jak zatrzymać gościa, ale jednocześnie nieco się zdystansować, tak, żeby wiesz nie pomyślał, że już nie jesteś zainteresowana, bo jestem... – wyrzucam z siebie na jednym oddechu.
– Chcesz go przetestować? – to słuszne pytanie, bo faktycznie tak mogło to zabrzmieć.
– Gość ma problemy z byciem dobrym samym dla siebie. Nie chcę, żeby przełożył to wszystko na kolejną osobę, którą w tym wypadku byłabym ja.
– Mówimy o Noah? – nietrudno odgadnąć patrząc na to, ile czasu tutaj spędza. No i właśnie o to chodzi, żebyśmy spędzali mniej czasu razem. Na tym etapie powinniśmy zrezygnować ze spędzania wspólnych nocy i może ograniczyć spotkania, chociaż mam wrażenie, że wcale nie spotykamy się tak często, żeby był przesyt, bo ja mam prace, on treningi. Tylko, że gdy już się spotykamy to nie są to typowe randki, a raczej całe noce, które są często nieprzespane.
Jaka jest szansa, że nie wszyscy ludzie po długich związkach potrafią wrócić do etapu randkowania, a od razu potrzebują poważnych związków z poważnym zaangażowaniem? Chyba całkiem spora, ponieważ Noah totalnie ma taki klimat. Nie przeszkadzało mi to do tej pory, bo to całkiem coś nowego dla mnie, ale gdy zobaczyłam, jak stawia się ojcu zrozumiałam, że jeśli będę tak blisko, on będzie się sugerował mną. Przyzwyczaiłam się już do tego, że ludzie za bardzo polegają na innych. Tylko, że jeśli pozwolę mu za bardzo polegać na sobie to, ile w tym będzie go samego? Może to będzie okrutne i niezbyt dobre, ale najbardziej lubię go, gdy dochodzi do samodzielnych wniosków, nad którymi się zastanawia, ale nie pozwala innym wejść mu w paradę. To jest tak w absurdalne, że najbardziej podoba mi się w nim to, przez co muszę go trzymać z dala od siebie. Ta pewność, że chce to zakończyć, ale jednocześnie brak radzenia sobie z tym. No może bardziej podoba mi się pierwsza część z tego, ale to chyba zawsze tak jest.
– Wiem, że skreślę go po kolejnej akcji pod tytułem wyjście bez słowa, bo dzwoni mamusia, ale on się dopiero uczy.
– Czego? Chodzić? – Emma jest nieubłagana – To do ciebie niepodobne. Czemu nie zaczekasz, aż się ogarnie?
– Bo nie – to najbardziej pozbawiona konkretnych argumentów odpowiedź w ostatnich latach mojego życia.
– Boisz się, że ktoś ci go sprzątnie sprzed nosa?
– Nie – odwracam wzrok nie chcąc na nią patrzeć.
– Wiem, że jest dużo dziewczyn, które by go chciało i nie patrzyłoby na to, że jest niezdecydowany, ale Erin, jest tyle innych kolesi i kto wie o tym lepiej niż ty.
Nie boli mnie to, co mówi, bo nie mówi tego w złym kontekście, po prostu przypomina mi, że mam opcje.
– Od kiedy jesteś taka przywiązana do jednego? Jest tyle czerwonych flag od momentu, gdy go poznałaś.... – wiem, że Emma stara się być dobrą przyjaciółką, ale nie powiem, że nie odbieram tego jako ataku na moją osobę – Zakochałaś się w tym guess who?
Patrzę na nią, jak na wariatkę.
– Tak go nazywam, bo nigdy nie wiesz kim akurat dziś będzie. Byłym Agnes? Synem swojego ojca? Hokejowym chłopcem? Twoim chłopakiem? Synkiem mamusi? Do wyboru do koloru.
– Ale ja chcę, żeby był tylko Noah – gdy mówię to na głos wiem, jak żałośnie brzmię.
– Którym? – pyta bardzo poważnie.
Muszę się dłuższą chwilę zastanowić.
– No tym zabawnym, znającym swoje słabości, dużo mówiącym, ale analizującym. Świetnie też całuje.
– I jak często nim jest? – czuję się, jak na jakieś psychoanalizie, a chciałam tylko wypić kawę.
– Często – bronię go i tej relacji.
– A tak właściwie, ile rodziców swoich eks poznałaś?
– O daj pokój. Nie prosiłam o to. Dobrze wiesz, że to nie tak, że mnie polubili.
– I totalnie zero reakcji? Nie przeszkadza ci to?
– Nie z nimi jestem w związku.
– Związku?! Jesteście w związku?! – Emma piszczy obracając się w moją stronę – O Boże! Ty serio się w nim zadurzyłaś! Miałam jeszcze nadzieję, że nie, ale ty totalnie się zadurzyłaś w tym gościu! O mój Boże, to twoje pierwsze zadłużenie od liceum?
– Przestań – burzę się. Nie podoba mi się myśl, że faktycznie tak jest, że wszystkie te uchybienia, wyjątkowe traktowanie jest spowodowane uczuciami i to nie do końca takimi byle jakimi.
Nie poświęcę dla niego swoich własnych zasad.
Prawda?
Nie zrobiłam tego i nie zrobię.
– I co wszystkie zasady idą do kosza, gdy jesteś jedną nogą już zakochana?
– Wal się – postanawiam zakończyć te rozmowę – Nie sądziłam, że będziesz mnie oceniać.
– Hej! Ja tylko mówię, jak to widzę! – broni się.
– I, że nie popierasz – przypominam.
– Erin, kochanie, rób, co chcesz, tylko proszę nie udawaj przed sobą, że to nie jest coś więcej, bo potem będzie boleć bardziej.
– Jesteś gorsza niż moja mama – stwierdzam.
Emma podchodzi do mnie, aby mnie uściskać.
– Przepraszam, jeśli byłam za ostra i mam za dużo własnego zdania, jeśli chodzi o twoje życie.
Odwzajemniam uścisk.
– Nie zakochałam się – dalej się z nią kłócę.
Prawda?
Przez tak krótko...
Totalnie się nie zakochałam, do licha jasnego kto się tak zakochuje. Mama powiedziała mi kiedyś, że nawet, jeśli w to nie wierzę i tak można zakochać się od pierwszego wejrzenia. Tylko prawdopodobnie wtedy zakochujesz się w wyobrażeniach o drugiej osobie i swoich oczekiwaniach, a nie w prawdziwej osobie. Powiedziałabym, że Noah jest w fazie przejściowej. Zakochiwanie się w takim momencie jest najgłupszym z możliwych. Kiedy stałam się głupia?
*
Czekamy z Adamem na zajęcia z podstaw giełdy. Wybraliśmy je dlatego, że podobno prowadzący jest lajtowy i nie trzeba za dużo się namęczyć, a mamy w tym semestrze wystarczającą ilość zajęć, przy których wypruwamy sobie flaki. Gościu do tej pory nie pojawił się ani razu, więc zastanawiamy się, czy tym razem się to zmieni. Zawsze wstajemy na te zajęcia, bo są naszymi pierwszymi tego dnia i zawsze tego żałujemy. Każdego tygodnia kończymy na śniadaniu w tym samym miejscu, aby przeczekać do następnych zajęć.
Nagle czuję czyjeś dłonie na swoich biodrach. Podskakuję, automatycznie obracając się za siebie.
– Dzień dobry – radosny ton głosu to zupełnie coś innego niż słyszałam wczoraj – Udało mi się ciebie złapać zanim ten gość nie przyszedł. Miałem z nim zajęcia w zeszłym roku i też zjawiał się, jak mu się żywnie podobało.
– Podstawy giełdy? – dopytuje Adam, którego dalej interesują moje znajomości z hokeistami.
– Zaawansowana giełda.
– Nie wiedziałam, że jesteś zaawansowanym graczem – droczę się i wyciągam dłoń do jego włosów, które są totalnie nieułożone, właściwie wygląda, jakby dopiero wstał z łóżka.
– Jeszcze dużo rzeczy o mnie nie wiesz – stwierdza, a ja nie mam, co do tego żadnych wątpliwości.
W końcu pochyla się do pocałunku, ale tak naprawdę mnie nie całuje, bo jego usta dotykają tylko kącika moich ust. Przekręcam nieco głowę, aby jego usta dopasowały się do moich, ale wtedy on się odsuwa.
– Przyszedłem, żeby cię stąd zabrać i żebyśmy się stąd zmyli.
– Idziemy na wagary? – trochę się dziwię, bo raczej chętnie pojawia się na wszystkich zajęciach.
– Jakie to wagary, skoro ten gość i tak się nie pojawi? – trafne spostrzeżenie.
Tylko, że gdy Noah kończy to mówić gość się zjawia. Otwiera drzwi od sali i zaprasza nas do środka. Naprawdę chciałabym się stąd zmyć, ale to pierwsze zajęcia, na których się pojawił, więc może powinnam na nich być. Kto wie, co go skłoniło, aby zjawić się akurat dziś, może wstawi wszystkim obecnym zaliczenie i będę mogła zapomnieć o giełdzie.
Wszyscy wchodzą już do sali, a ja zostaję z Noah przed nią. Jestem już gotowa wejść, ale on ciągnie mnie za rękę i odsuwa od drzwi.
– Nie idź – szepcze mi na ucho – Nic nie stracisz.
– To pierwsze zajęcia... – nie sądziłam, że to on będzie mnie kiedykolwiek przekonywał, abym nie poszła na zajęcia. Do głowy wpada mi pewien pomysł – Chodź ze mną. Te zajęcia trwają czterdzieści pięć minut potem możemy urwać się z reszty.
– To najnudniejsze zajęcia na jakich byłem – stwierdza.
– Bo nigdy nie byłeś na nich ze mną – uśmiecham się do niego szeroko i całuję go w brodę – Chodź.
Nie protestuję, więc traktuję to jako tak i wchodzimy razem na salę. Najwidoczniej zależy mu po prostu na spędzeniu czasu ze mną, nieważne, gdzie.
Siadamy w ostatnim rzędzie obok Adama, który nawet nie jest specjalnie zaskoczony tym, że Noah się tu pojawił.
– Proszę, tylko nie świeć swoją wiedzą z zaawansowanej giełdy, bo jeszcze nas skojarzy i będzie oczekiwał tego samego od nas.
– Mam wrażenie, że nienawidzisz tych studiów – Noah szybko załapuje sytuacje.
– No bo tak jest, ale jestem dobry z matmy, a finanse to dobra kasa, a nie znalazłem nic innego, więc jakoś się przemęczę, żeby kosić kokosy.
Noah tylko kiwa głową, ale Adam postanawia kontynuować.
– No i prawdopodobieństwo kontuzji w finansach jest niemal zerowe.
Rozbawia to blondyna.
– Będę o tym pamiętał, gdybym szukał innej opcji – mówi to tak, że chyba wszyscy wiedzą, że w ogóle nie rozważa rezygnować z hokeju – A ty? – Noah obraca się w moją stronę – Też robisz to dla hajsu?
– Nazywam to zabezpieczeniem nieprzewidywalnych decyzji – tłumaczę – Dzięki temu będę mogła robić inne, fajne rzeczy, więc w sumie to tak. Chociaż nie wiem jeszcze, co chcę robić.
– Czyli studiujesz finanse, bo to się opłaca?
– No i jestem dobra w cyferki, nawet lepsza od niego – szturcham Adama, który siedzi po mojej drugiej stronie.
– Jesteście w to dobrzy, a siedzicie w ostatnim rzędzie? Zawsze jak was widzę po zajęciach to wyglądacie, jakbyście chcieli uciekać, gdzie pieprz rośnie.
– Nie samym studiowaniem człowiek żyje – to nasze ulubione powiedzonko z Adamem - A my i tak jesteśmy w to dobrzy.
– Największa zaletą ścisłych studiów to mało formułek, a dużo wzorów, pod które wystarczy rozumieć, co podstawić – gdy Adam o tym mówi wiem, że jest kujonem. Nie widać ani po jego sposobie zachowania, ani po ilości obecności na zajęciach, ale wiem, że w szkole musieli go nie znosić za imprezowy styl życia i piątki na świadectwie – A ty studiujesz biznes?
Kierunek dla bogatych dzieciaków albo tych, co mają stypendia sportowe. Trudno się z tym kłócić, że pojęcie biznes jest tak ogólne, że trudno powiedzieć od czego właściwie jesteś specjalistą. W moim odczuciu, co najwyżej specjalistą od przejęcia biznesu staruszka. Zaskakujące jest to, że Noah miałby i co przejąć i zarazem jest na stypendium. Powiedziałam, że w szkole dzieciaki na pewno zazdrościły Adamowi, ale Noah z perspektywy rodziny jest jednym z tych dzieciaków, któremu wszyscy zazdrościli. Ojciec, który na własny biznes, ale zawsze dba o syna i jest na każdym jego meczu. Mama, która jest nauczycielką i może zatuszować ewentualne niepowodzenia syna, ale w przypadku Noah się one nie zdarzały. Dzieciak urodzony pod szczęśliwą gwiazdą, która na dodatek osiąga sukcesy w sporcie i może pozwolić sobie na studiowanie biznesu. Po Noah wiem, że to nie przeszło w jego charakterze bez echa. Nosi brzemię, jakim obdarzyło go miasteczko, a nawet i rodzice. Chce być idealny, nawet, gdy to, kurwa, niemożliwe, bo nic nie jest idealne. Nawet takie rodziny, jak Noah, co dobrze pokazał jego ojciec swoim zachowaniem.
– A skąd to wiesz? – dziwi się Noah.
– Jesteś Noah Sullivanem – Adam mówi to w taki sposób, jakby nic lepszego nie mogło go spotkać.
– Słyszałaś? – zwraca się do mnie – Jestem Noah Sullivanem – próbuje naśladować ton Adama.
Adamowi chyba robi się głupio, jakby pokazał, jak wielkim fanem jest.
– Chciałam docenić to jednego poranka, ale ktoś wybiegł z łóżka – sprowadzam go na ziemię klepiąc po udzie – Kto wie, czy będzie szansa na powtórkę.
Adam krztusi się powietrzem.
– Zawsze sprowadzisz mnie na ziemię, co? – Noah uśmiecha się do mnie ciepło. Mam wrażenie, że moje droczenie się z nim w ogóle nie robi na nim wrażenia.
Nie mam szansy mu odpowiedzieć, ponieważ prowadzący uznaje, że to już czas rozpocząć zajęcia.
*
Gościu opowiada o definicji giełdy, powstaniu pierwszej i innych pierdołach, które nie są mi w ogóle w życiu potrzebne. Zerkam kątem oka na Noah, żeby zobaczyć, jak bardzo się nudzi. Jego oczy są przymrużone, jakby próbował tutaj spać. Muszę za długo patrzeć, ponieważ on też na mnie zerka. Uśmiecha się do mnie. Nazwałabym ten uśmiech słodkim i niewinnym takim, co sprawia, że w moim brzuchu pojawiają się motylki i nie potrafię ukryć na twarzy własnego zadowolenia. W wielu momentach od Noah bije spokój. Tak, jest totalnie chaotyczną osobą, trochę szybciej robiącą niż myślącą, ale czasami czuję od niego tyle spokoju, ile od nikogo innego na świecie. Noah zrywa nasz kontakt wzrokowy i sięga po coś do swojego plecaka. Wyjmuje z niego zeszyt wraz z długopisem i pokłada się na ławce, żeby zasłonić mi widok na to, co pisze. Obracam głowę w kierunku Adama, ale on gapi się na prowadzącego z szeroko otwartymi oczami udając, że słucha, gdzie w rzeczywistości śpi z otwartymi oczami. Nie wiem, jak opanował te sztukę, ale muszę przyznać, że zazdroszczę.
Po krótkiej chwili na mojej ławce pojawia się liścik, a ja słyszę ciche ‚Psst'. Ponownie spoglądam w kierunku Noah, ale on nie zwraca na mnie uwagi i gapi się przed siebie. Otwieram karteczkę, a może powinnam nazwać to miłosnym liścikiem, ponieważ w środku jest tylko krótki napis:
Pięknie wyglądasz [serduszko].
Nie mogę się powstrzymać przed cichym parsknięciem śmiechem. To zdecydowanie liścik miłosny. Nie przypominam sobie, żebym kiedykolwiek owy otrzymała. Mogę być za to pewna, że on pisał takie w liceum. Założę się, że w szkole średniej był jak Peter ze wszystkich chłopców, których kochałam. Tak słodki i uroczy, że aż można się porzygać od słodyczy. Musi mi pokazać swoje zdjęcia z tego okresu, bo nie uwierzę, że się mylę albo zapytam Patricka, bo on też byłby dobrym źródłem informacji o nim z przeszłości. Trudno mi przypomnieć, czy kiedykolwiek obchodziła mnie przeszłość chłopaka. Są momenty, gdy w tej relacji nie poznaję swoich pragnień i czuję, jakby należały do kogoś innego.
Skrawek kartki jest na tyle duży, że jest miejsce na odpowiedź. Nie wiem, jednak, co poza podziękowaniami miałabym napisać. Słyszę, jak Noah urywa kolejny kawałek kartki, a po chwili mam już kolejny liścik.
Uwielbiam piegi na twoim nosie.
Obracam głowę w jego kierunku, aby rzucić mu wymowne spojrzenie chociaż nie jestem pewna, czy nie wyglądam na zawstydzoną. Umiem przyjmować komplementy, przerabialiśmy już to, ale ta forma karteczek i faktu, że on jest obok i nie może doczekać się mojej reakcji, gdy on już wie, co napisał nieco mnie peszy.
Głupie, licealne uniesienia.
A przecież nawet nie jesteśmy w liceum!
Noah rzuca mi tylko szybkie spojrzenie, po czym znów łapie za długopis, aby coś napisać. Serce zaczyna walić mi, jak oszalałe. Czekam. Naprawdę czekam na ten głupi liścik, nie wiedząc, co skomplementuje tym razem.
Komplementy ‚smakują' różnie. Zaczęłam to dostrzegać, gdy zaczęli podobać mi się kolesie., Ich miłe słowa znaczyły dla mnie więcej i analizowałam je ciężej. Czy to znaczy, że ja też mu się podobam? Czy podoba mu się to tylko w tym jednym konkretnym momencie, gdy o tym mówi, czy przez cały czas? Czy skoro to powiedział to zaprosi mnie na randkę? Albo co mam zrobić, aby otrzymać więcej tych komentarzy od niego? Okres dojrzewania jest dziwny, nawet dla dziewczyn, co jak ja znają swoją wartość, relacje z chłopakami są trudne. Zapytałam o to kawa na w ławę tatę. Uznając, że jest jedynym facetem w moim życiu, który mnie nie okłamie. Uzyskałam od niego odpowiedź, która totalnie rozbawiła moją mamę.
– Po prostu go zapytaj, czy chce iść z tobą na randkę.
– A co z budowaniem napięcia, skarbie? - powiedzmy, że byłby w moim życiu takie momenty, że nie miałam pojęcia czy rodzice są razem, czy nie, bo tata zawsze był blisko.
– Chcesz, żeby nam dziecko oszalało od zastanawiania się, czego chce od niej jakiś chłopczyk?
– Tato! - oburzyłam się.
Mamę strasznie rozbawiło określenie ‚chłopczyk'.
– Po prostu zapytaj, jeśli ty chcesz z nim gdzieś iść. Szkoda marnować czasu na domysły, a budować napięcie można inaczej, a nie zastanawiając się, czy jesteście sobą zainteresowani – słuchałam wtedy taty z szeroko otwartymi oczami, jakby mówił do mnie największe mądrości świata. Dopiero uczyłam się relacji damsko męskich i szło mi to nieco opornie. Wszystko zmieniło się wraz z tą radą.
– Ależ ty jesteś mądry – kpiła sobie z niego mama – Może powinieneś zmienić branże na doradztwo związkowe albo couch związkowy?
Często się tak ze sobą droczyli, a ja często słuchałam ich rad. Powiedzmy, że ich ‚dorosłe' związkowe rady, wywoływały burze wśród koleżanek i gonienia króliczków. Dziewczyny chciały być zdobywane, a nie okazywać swoje zainteresowanie. Pewnego razu mieszkaliśmy w małym miasteczku. Tutaj warto zaznaczyć, że moja mama nigdy nie mieszkała gdzieś indziej niż w dużym mieście poza kilkoma moimi pierwszymi latami życia, gdy uważała, że niemowlak potrzebuje spokoju. W każdym razie wracając do początku tej historii. Moja wizja zapraszania chłopaków na randki, nie podobała się mieszkańcom, a raczej matkom nastolatek i samym nastolatkom. Łatwo przypisali mi łatkę ladacznicy, bo zadawałam pytania i sygnalizowałam swoje potrzeby. Nigdy tak szybko nie wyprowadziliśmy się z jakiegoś miejsca, jak stamtąd. Nie do końca pamiętam, jak w ogóle tam trafiłyśmy, ale już nigdy więcej mama nie szukała miejsc, gdzie niedzielna wizyta w kościele jest ważniejsza niż bycie miłym człowiekiem przez cały tydzień.
Wracając do tego, że komplementy smakują różnie, Noah smakują, jakbym cofnęła się w czasie. Motylki w moim brzuchu, niekontrolowany uśmiech i pragnienie słuchania ich bez końca. Chyba nie mam już, co się oszukiwać, że oszalałam na punkcie tego chłopaka. Przyznanie tego przed sobą jest niepokojące. Nie chcę się nawet do tego przed nikim przyznawać, bo to chyba pierwszy raz w życiu, gdy tak się czuję.
Odczytuję kolejny liścik, który znacząco różni się od pozostałych dwóch. Może jednak nie jesteśmy w liceum.
Chciałbym cię zobaczyć dzisiaj nago. Spędź ze mną te noc.
Ten liścik trochę studzi mój zapał zamiast go rozpalać, bo chciałam przystopować.
Buuuu, za szybko przeszedłeś do nagości pokazując, że chcesz tylko jednego
Odpisuję na liściku.
Najpierw powinienem napisać wiersz o twoich cyckach, a dopiero potem prosić o zobaczenie ich nago?
Rozbawia mnie.
Wtedy i tak byłoby wiadomo, że chcesz jednego
– Czy ja wam przeszkadzam? – słyszymy donośny głos prowadzącego, który jest skierowany w naszą stronę – Giełda was tak bawi? Bo jeśli tak to poproszę o wymienienie najważniejszych czynników warunkujących notowania akcji.
To pierwsze zajęcia. Skąd do licha mam znać odpowiedź? No chyba, że już to powiedział.
– Techniczne, fundamentalne, emocjonalne i spekulacyjne – Noah rzuca nimi jak z rękawa – Wiele można załatwić czynnikami technicznymi i fundamentalnymi, ale ta część spekulacyjna tu jest cała zabawa.
Gość jest pod wrażeniem.
– Pan?
– Sullivan – przedstawia się, mimo, że wie, że nie ma go na liście.
Gościu i tak tam go szuka, po chwili, jakby go olśniewa i jeszcze raz patrzy na Noah.
– Już pana pamiętam, w zeszłym roku był pan moim najlepszym studentem na zaawansowanej giełdzie, co pan robi tutaj? Zawstydza kolegów? Czy próbuje zaimponować koleżance?
– Mam pan mnie – Luks uśmiecha się w moim kierunku.
Jestem trochę zaskoczona tym, co słyszę. Nie wiedziałam, że interesuje go giełda. Myślałam, że jest tak skupiony na sporcie, że tylko zdaje zajęcia, a nie przykłada się do nich. Nie trzeba mieć wysokiej średniej, aby mieć sportowe stypendium. Tak, może potraktowałam go pod tym względem, jak typowego sportowca i założyłam pewne rzeczy na jego temat, a teraz mnie zaskakuje.
– Może pan zostać, może podzieli się pan jeszcze czymś ciekawym z początkującymi.
Noah kiwa tylko głową. Dużo się o tym mówi, ale w sumie rzadko się to słyszy. Noah jest naprawdę atrakcyjny wizualnie. Jest zajebiście przystojny, nie owijając w bawełnę i nie wysilając się na ładne słówka, ale inteligencja też jest tak samo interesująca i pociągająca i gdy prowadzący mówi, że był najlepszy na roku i odpowiada na jeszcze kilka jego pytań dotyczących wprowadzenia spółek na giełdę, czuję, że poznałam jego kolejną twarz. Słucham uważnie każdego jego słowa, mimo, że giełda kompletnie mnie nie obchodzi.
Tak, przepadałam.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro