12. W jednym domostwie
Noah
W takich chwilach przeklinam brak samochodu. Autobusy w tym mieście jeżdżą, jak chcą, a Patrick jest na siłowni i nie pożyczy mi samochodu, aby uwiarygodniać moje kłamstwa. Właśnie z tych wszystkich powodów, gdy docieram do swojego dawnego mieszkania jestem cały spocony, jakbym rzeczywiście wybrał się na siłownie. Rodzice dobrze znają mój studencki rozkład i wiedzą, gdzie powinienem teraz być, więc nie czaję tych wszystkich nieodebranych połączeń od mamy.
– Cześć – witam się zdyszany z rodzicami – Hej – mówię do Agnes i zastanawiam się, czy moi rodzice są w stanie wyczuć, że pomiędzy naszą dwójką nie ma już tego, co kiedyś.
– Agnes powiedziała, że nie wie, gdzie jesteś, więc próbowałam się z tobą skontaktować – mówi mama, gdy bierze mnie do uścisku – Schudłeś? – pyta mnie o to, co miesiąc – Przywiozłam wam trochę domowych potraw.
– O to świetnie. Noah dalej nie nauczył się gotować – dogryza mi Agnes – Uwielbia pani jedzenie i w kółko o nim mówi.
To nie do końca prawda. Nie umiem gotować i nie mam na to czasu. Zawsze pytam, czy został jeszcze słoik od mamy, bo jest po prostu najszybciej.
– Jaka pani, przecież ustaliłyśmy, że możesz mi mówić mamo – mama wygląda, jakby miała się na nią obrazić za nienazwanie jej w ten sposób – Co w ogóle słychać u twojej mamy?
– Dużo pracuje, ale mówi, że już niedługo jej biznes będzie na tyle niezależny, że nie będzie musiała tyle pracować.
– No dawno jej nie widziałam w miasteczku – moja mama jest nauczycielką w szkole ma dużo czasu na życie towarzyskie i rozmowy z innymi mieszkańcami miasteczka.
– To przez prace. Śmieje się, że nawet nie ma czasu na flirt z gościem, co jej przywozi jedzenie.
– Edward? – dopytuje moja mama.
– Tak, chyba tak ma na imię. Dawno nie byłam w domu, więc go nie poznałam.
– W następnym miesiącu możemy ją zabrać, gdy będziemy was odwiedzać – oferuje.
– O byłoby świetnie! Nie mogłaby odmówić nam wszystkim! – Agnes ekscytuje się tak prawdziwie, jakby naprawdę tego chciała, abyśmy za miesiąc ciągnęli to kłamstwo.
– No dobrze, to idziemy na jakieś śniadanie? Bo Agnes mówiła, że nie udało wam się go dziś przygotować, bo macie za dużo zajęć.
– A gdzie byłeś, Noah? – pyta mama.
Gdybym powiedział prawdę, że przeszkodzili mi w lodziku chyba nie byliby zadowoleni. Nie jestem z nimi tak szczery. Nigdy nie byłem i nigdy nie będę.
– Musiałem dokończyć projekt z makroekonomii – to kłamstwo przychodzi mi tak łatwo, że aż sam się sobie dziwię – Tylko się przebiorę i możemy iść. Agnes pomożesz mi? Nie jestem pewny, gdzie mam...
Mama zaczyna się śmiać.
– Zginąłbyś bez tej swojej Agnes – żartuje.
Agnes podąża z mną do sypialni, która kiedyś była nasza. Zamykam za nami drzwi i odsuwam się od nich, jak najdalej.
– Wiesz, jaka byłam zaskoczona, gdy zobaczyłam ich dzisiaj rano w drzwiach? – przy mojej mamie była miła i słodka do mnie już taka nie jest, a ja nie mogę jej za to winić, bo to moja wina, że udajemy przed nimi szczęśliwą parę.
– Przepraszam, zapomniałem im powiedzieć – to też jest trochę naciągane, bo ja nawet nie zamierzałem im mówić.
– Więc, dlaczego nie zrobiłeś tego teraz? – brzmi na złą, ale zarazem na taką, która chętnie wysłucha moich tłumaczeń.
– Tata dalej płaci za to mieszkanie. Mieszkam u Patricka na krzywy ryj. Mówiłem ci, że pomogę, skoro się wyprowadzam tak nagle.
– Poradziłabym się – syczy – Ogólnie sobie radzę.
– Przepraszam - będę chyba cały weekend przepraszał.
– No to, co chcesz, żebyśmy zrobili? Idziemy powiedzieć im prawdę? Czy cały weekend będziemy udawać szczęśliwą parę?
Siadam na łóżku, które kiedyś było nasze.
– Naprawdę mogłabyś dla mnie udawać? – przeszedł mi ten pomysł przez myśl, ale wydawał się nie w porządku dla wszystkich zainteresowanych. Okłamywanie rodziców to nie moja rzecz. Częściej po prostu pomijam pewne fakty, żeby spokojniej im się żyło. Nie wiem, jak zniesie to Agnes. No chyba najmniej to się boję o Erin, chociaż nasza ostatnia wymiana zdań nie poszła tak, jak bym chciał. Wiem, że jesteśmy totalnie różni, ale powinna spróbować zrozumieć moje relacje z rodzicami zamiast je oceniać. Nic nigdy nie ocenia. Nawet mnie i mojego związku z Agnes, a oceniła moje relacje z rodzicami, jakby była od nich specjalistką.
– Pewnie – mówi, jakby to nie było nic takiego – Kocham twoich rodziców, ale wiem, że rodzic nie wszystko rozumie. Tacy już są, co nie?
Jest taka wyrozumiała w tej sytuacji, gdy powinna mnie stąd wyrzucić i skopać mi tyłek.
– Dziękuję – jestem jej winny wielką przysługę po tym.
– A teraz cię przebierzmy. Zostawiłeś tu jakieś ubrania.
– Naprawdę? Byłem pewny, że wszystko zabrałem – to chyba nie najlepsza rzecz do powiedzenia, bo oznacza, że nie zamierzałem tu wracać.
– Następnym razem w takim razie radzę ci się wyprowadzać, gdy pralka skończy pracować – żartuje, ona serio żartuje z tej sytuacji.
– Zapamiętam – mówię rozbawiony.
Agnes podaje mi ubrania, które może nie do końca nadają się na dzień z rodzicami i powinienem postawić na coś bardziej eleganckiego, ale tego tu nie mam.
– Też muszę się przebrać – informuje mnie i sięga po coś z szafy – Stanę za drzwiami szafy, dobra?
– Jasne – nawet przez myśl mi nie przeszło, żeby ją podglądać. Nie dosyć, że to byłoby nie w porządku to jeszcze na dodatek za ścianą są rodzice.
Każde z nas zaczyna się przebierać w swój weekendowy outfit, który mam nadzieję będzie na tyle dobry, że uwiarygodni kłamstwo.
– Jestem gotowy – chyba mówię po to, żeby wiedziała, że jak coś to może już patrzeć, mimo, że nie poprosiłem ją o to, aby tego nie robiła.
– Już prawie.
Czekam, aż i ona się ubierze. Trwa to chwile zanim mówi, że możemy wracać do rodziców.
– Ale nie mam makijażu – przypomina sobie – Myślisz, że dadzą mi jeszcze z pół godziny?
– Po co ci makijaż? – pytam odruchowo – Jesteś piękna i bez niego.
Tak, znów walę totalnie banalnym tekstem. Nie wiem, gdzie się ich nauczyłem. Może po prostu na tyle mnie stać.
– Naprawdę? – Agnes zatrzymuje się, gdy łapie za klamkę.
Stoję od niej o krok do tyłu.
– Oczywiście, że jesteś piękna, Agnes. Wszyscy to wiedzą – przypominam jej.
– Dawno tego od ciebie nie słyszałam – zakłada kosmyk włosów za ucho, chyba ze zdenerwowania.
– No to mówię ci to teraz – tasuję ją wzrokiem od góry do dołu, ubrała sukienkę, która podkreśla jej kształty i naturalne piękno. Nie mógłbym nazwać jej brzydką, bo byłoby to kolejnym kłamstwem na mojej liście.
– Dobra, już dobra. Idziemy – bierze głęboki wdech zanim otwiera drzwi i wraca do moich rodziców.
– O! Już jesteście! – ekscytuje się moja mama.
– Tak, tylko umyję zęby – okłamywanie ich tak prosto w oczy chyba mnie przerasta, ponieważ wraz z namoczeniem szczoteczki, moczę sobie całą twarz, aby zebrać się na odwagę, której potrzebuję, aby ciągnąć to kłamstwo.
*
Agnes wybrała miejsce na śniadanie. Wszyscy już zamówiliśmy, a napoje pojawiły się już nawet na naszych stołach.
– Od dzieciaka pijesz to ice tea, jakby to był napój bogów – mówi mama, gdy patrzy na mój kubek z zimną herbatą.
– Sam cukier - odzywa się ojciec.
– Trzeba mieć w życiu jakieś słabości – a moją jest właśnie ten napój.
– Zrobię ci domową mrożoną herbatę, gdy przyjedziecie do domu. Wracacie na święto dziękczynienia?
Patrzymy na siebie z Agnes, jeśli dalej będę ciągnął to kłamstwo i mam wrócić do domu to nie skończy się to dobrze.
– W tym roku może nam się to nie udać – zaczyna Agnes – Mamy naprawdę dużo do roboty. Moja praca, jego treningi. Cała ta droga w te i z powrotem zajmuje za dużo czasu.
– Zostaniemy tutaj – potwierdzam jej wersje.
– O, to możemy my przyjedziemy do was? – oferuje mama.
– Umówiliśmy się z przyjaciółmi, którzy też zostają – kłamię dalej – Przepraszam.
– No nic. Jesteście już dorośli – dodaje tata – Będzie inaczej, ale jesteście dorośli... – powtarza, jakby musiał sam się z tym pogodzić - Nie zadzwoniłeś po ostatnim meczu - żali się – Zawsze dzwonisz, żeby podać wynik i swoje najlepsze akcje – dodaje z wyrzutem.
– Napisałem rano esemesa. Byłem wykończony – przypominam mu.
– Wiem, że napisałeś, ale zawsze dzwonisz – słyszę w jego głosie nieco smutku.
To ten mecz, na który przyszła Erin i zamiast spać poszliśmy po nim na huśtawki podziwiać gwiazdy, których wcale stamtąd nie widać, więc podziwiałem ją i wodziłem palcami po jej ciele szukając odpowiedniego miejsca na tatuaż z moim numerem na jej ciele.
– Przepraszam. Nie dałem rady – dodaję – Był taki ciężki, że od razu padłem.
Odkąd przyszedłem do swojego starego mieszkania nieustannie kłamię. Mecz nie był taki zły, ani trudny, czego najlepszym dowodem był fakt, że miałem siły na zabawy z Erin.
– Następnym razem zadzwonię. Obiecuję, tato.
Tata tylko kiwa głową.
– A niczego nie potrzebujecie? Jesteście już, co raz starsi, ty Agnes masz prace, tak, Twoja mama mi mówiła, że ci się udało. Nie potrzebujecie większego mieszkania? - nie wierzę, że tata to proponuje.
Znów patrzymy na siebie z Agnes. To mieszkanie, za które w połowie płacą i tak już jest za duże dla naszej dwójki i łatwo było się w nim unikać.
– Myśleliśmy o poszukaniu czegoś nowego – mówi.
Jestem w stanie w to uwierzyć, ale raczej, że szuka czegoś mniejszego dla siebie, bo na pewno boi się, że w końcu przestanę płacić swoją część, a ona będzie musiała wykładać większą część swoich pieniędzy bez kompletnej potrzeby na taki metraż.
– O to możesz mi wysłać kilka ofert, które przeglądacie, a ja tam zadzwonię i ze wszystkim się zorientuje – tata zawsze był pomocny. To on załatwił wszystkie formalności związane z naszym pierwszym wspólnym gniazdkiem, umowa najmu też jest na niego. Nigdy nie czułem się tym przytłoczony. Tak było łatwiej. Skupiałem się na hokeju, a on dbał o resztę. Teraz jednak jestem tym przytłoczony. Wiem, że chce być częścią mojego życia, ale nie można by tego zrobić w inny sposób?
– Na razie tylko się rozglądamy – wraz z tym stwierdzeniem Agnes kładzie dłoń na moim kolanie i ściska. Czuję się z tym dziwnie i ona chyba też, bo po chwili zabiera dłoń, chyba dopiero uświadamiając sobie, co robi.
– Dobrze, dobrze, ale ja zajmę się formalnościami. Powiedzcie mi wcześniej, że chcecie oglądać mieszkanie to przyjadę, aby zrobić to z wami.
To taty fach. Ma firmę budowlaną i bardzo ceni sobie, gdy jego rodzina prosi o pomoc go, a nie kogoś innego. Chyba nigdy w całym moim życiu nie poznałem tak rodzinnego faceta, jakim jest mój tata.
*
Podczas comiesięcznych odwiedzin rodzice zawsze zostawiają nas w sobotni wieczór i wychodzą sami na miasto. Tym razem nie jest inaczej. Zostajemy z Agnes sami. Mógłbym wyjść i wrócić, gdy oni wrócą, ale po całym dniu razem zostawienie jej tutaj wydaje się przesadą.
– Czułam się dzisiaj, jakbym weszła na wyższy poziom aktorstwa – śmieje się, po tym, jak zamówiła dla nas pizzę – Twoi rodzice są tacy słodcy i tak bardzo chcą dla ciebie, jak najlepiej.
– A ja ich tak okłamuję – chowam twarz w dłoniach.
– A oni nic nie podejrzewają. Jesteś świetnym kłamcą – siada obok mnie na kanapie – Co prowadzi mnie do pytania czy mnie też tak okłamywałeś?
Obracam się w jej kierunku.
– Nie. Cholera, Agnes, nie. Nie okłamywałem cię. Co do czego miałbym to robić? Tego, czy twoja jajecznica jest dobra?
– Hej, wiem, że pierwsze próby były niezjadliwe.
– No i ci o tym powiedziałem. Gdyby nie to nigdy nie nauczyłabyś się robić jej takiej dobrej.
– Prawda? Wszyscy kochają moją jajecznicę.
– Tak, totalnie. Widzisz, nie okłamywałem cię.
– Wtedy może nie, ale później...
Nie chcę jej mówić, że jedyną osobą, którą okłamywałem podczas tej relacji byłem ja sam. Agnes nie przeszkadzało wiele rzeczy, których ja koniec końców nie mogłem między nami znieść.
– Agnes, nie okłamywałem cię – staram się użyć takiego tonu, aby nie pozostawić miejsca na wątpliwości – Widziałaś, jak rozczarowałem ojca, gdy nie zadzwoniłem po meczu. Pomyśl, jak go rozczaruje, gdy dowie się, że się rozstaliśmy i że płaci za mieszkanie, w którym nie mieszkam.
– Kiedyś będziesz musiał im powiedzieć – mówi to, z czego zdaję sobie sprawę, ale nie chcę o tym teraz myśleć.
– Pamiętasz, jak musiałem poprawiać semestr z fizyki? – to wspomnienie przychodzi do mnie nagle – Tata zawsze był dobry z fizyki i starał mi się pomóc, ale ja... – nawet nie zamierzam szukać wymówek – Nie chciało mi się. Miałem ten przedmiot gdzieś.
– Pamiętam. Nie powiedziałeś mu o poprawce i przekonałeś nauczycielkę, aby też mu nie mówiła, bo nie chcesz, żeby się za ciebie wstydził – niemal dokańcza te historie za mnie.
– Do dziś mu nie powiedziałem – przyznaję.
– Więc, będziemy latami udawać, że jesteśmy razem? – wiem, że się na to nie pisze, kto normalny by się na to pisał.
Wzruszam ramionami.
– Może, gdy przejdę na zawodostwo i osiągnę to, co zawsze chciałem, pogodziłby się z tym, że nie jesteśmy razem – to pokręcona logika, wiem o tym.
– Ja też nie powiedziałam mamie – nie wiedziałem o tym, ale skąd mogłem wiedzieć, skoro ze sobą nie rozmawiamy – Była zawsze taka szczęśliwa, że nam się układa, że potrafię zbudować szczęśliwy związek, gdy jej nigdy nie wychodziło – widzę, jak przewraca oczami – Popatrz mamo jesteśmy do siebie jednak podobne.
Nie wiedziałem, że w ten sposób postrzega nasze rozstanie.
– To nie twoja wina – mówiłem jej to milion razy.
– Jednak trochę moja – kłóci się – No nieważne. Nic już z tym nie zrobię.
– To, że nam nie wyszło nie znaczy, że nie nadajesz się do związków – próbuję ją przekonać.
– Nie masz pojęcia, jak bardzo w tej chwili nie nadaję się do związków, Noah – teraz to ona używa tonu, jakbym nie wiedział nic o życiu i nic nie rozumiał.
– Jesteś za to całkiem niezłą udawaną dziewczyną – próbuję obrócić te rozmowę w żart.
– Dzięki, naprawdę – znów przewraca oczami – Ty byłeś z kolei trochę za bardzo dotykalski.
– Hej! Tylko kilka razy cię objąłem, żeby to urzeczywistnić! – bronię się.
– Twoi rodzice nawet nie przypuszczają, że coś jest nie tak. Większe mieszkanie? Ja szukam mniejszego. Święto dziękczynienia? Nie mam ochoty wracać tam i być sensacją, że się rozstaliśmy. Moja mama i tak jest tam sensacją przez to, że jest sama.
– Mieszkanie w małym miasteczku jest do dupy – stwierdzam.
– No, kiedyś zamieszkam w Nowym Jorku albo Los Angeles. Teraz, gdy nie będę musiała tego z tobą uzgadniać łatwiej pójdzie.
– Nowy Jork? Czy to miasto nie jest niebezpieczne? – nigdy tam nie byłem. Jest wiele miejsc, które widziałem tylko w filmach, rzekłbym nawet, że tak właśnie widziałem większość świata. Moja rodzina nie jest z tych podróżniczych.
– No to może jakieś miasto w Europie. Chcę mieszkać w fajnym miejscu.
Chyba nigdy mi tego nie powiedziała, gdy byliśmy razem.
–Możesz mnie odwiedzać, gdy już będziesz światowej klasy hokeistą – jestem trochę zdziwiony tym zaproszeniem.
– Może do tego czasu znajdziesz miejsce, w którym chcesz mieszkać.
– Tak, trzeba przyznać to długa droga jeszcze – mówi pół żartem, pół serio – Jak sezon?
– Optymistycznie. Jest kilku nowych, co się chcą popisać, ale chyba dadzą radę się zgrać. Na razie przegraliśmy tylko jeden mecz.
– Wiem. Jestem na każdym, pamiętasz? – nie pamiętam, ale się do tego nie przyznaję.
– No tak, przeze mnie pokochałaś ten sport – przypominam sobie.
– Gdyby w szkole była żeńska drużyna na pewno zaczęłabym grać, ale nie było, a mama nie mogła mnie wozić dwie godziny do innego miasta – odkąd ją znam jej mama zawsze dużo pracowała, a ona większość czasu po szkole spędzała ze mną i Patrickem.
– Gdzie znalazłabyś czas na rysowanie?
– Jakoś dałabym radę – wzrusza ramionami – Najwyżej mniej czasu spędzałabym z tobą.
Łapię się dramatycznie za serce.
– Jak możesz – mówię przejęty.
– Może wyszłoby nam to na dobre – spekuluje – Kto wie.
No na pewno nie my.
Agnes
To nie do końca prawda, że nie wiedziałam, że jego rodzice nie wiedzą. Zakładałam to, a gdy mama przez telefon nie wspomniała, dlaczego jej nie powiedziałam, że już z nim nie jestem, wiedziałam, że jego rodzina nie wie. Jego matka nie umie utrzymać języka za zębami i przyleciałaby do mojej matki. Nie jestem tylko pewna, czy żeby powiedzieć jej, że zrobi wszystko, żebyśmy znów się zeszli, czy oskarżyć mnie o rozpad związku. Kocham Liz, naprawdę. Była dla mnie mamą, gdy moja nie miała czasu. Niby byłam już na tyle duża, że nie potrzebowałam jej tak, jak kiedyś, ale to ciepło od dorosłego i chęć wysłuchania cię daje ci poczucie, że jesteś ważny. Jego rodziców widuję, co miesiąc. Mojej mamy nie widziałam od świąt Bożego narodzenia, czyli prawie od roku.
Nie sądziłam, że przejdzie mi złość na niego, a przynajmniej nie, że stanie się to tak szybko, jednak dzisiaj mamy dobry dzień i naprawdę rozmawiamy. Nie robiliśmy tego bardzo długo. Jego rodzice wrócili jakąś godzinę temu, a my właśnie szykujemy się do łóżka. Odkąd mnie zostawił zawsze byłam w tym łóżku sama. Mówiłam mu dzisiaj, że szukam mniejszego mieszkania, bo to jest za duże, ale prawdziwym powodem jest tylko za duże łóżko, które doprowadza mnie do szaleństwa. Może inni doceniliby duże łóżko tylko dla siebie, ale mnie to przytłacza.
– Mogę spać na podłodze – oferuje on.
– Nie ma takiej potrzeby – tyle razy spałam z nim w łóżku pokłócona, obrażona, niezadowolona, czy zła, że naprawdę nie robi mi różnicy, czy będę z nim spała, gdy nie jest moim chłopakiem – Rodzice będą wyjeżdżać, jak zawsze w poniedziałek o siódmej?
– Pewnie tak, bo tata będzie szedł na drugą zmianę. Ma własną firmę, a cały czas zapierdala – irytuje go to.
– To tak, jak moja mama. Nigdy nie przestaje pracować. Chciałabym, żeby mogła spokojnie żyć. Serio, nawet, gdyby miała poznać bogatego kolesia, który zabierałby ją na wakacje po świecie, to dlaczego by nie? Może jej samej na to nie stać, ale na to zasługuje – często rozmawiamy o tym, że chcemy dla rodziców czegoś lepszego. Nigdy nie mówimy jednak wprost, że będzie musiał to dać im ktoś inny niż my – Czy jest coś złego w tym, że facet zabierze cię na wakacje? No wiem, że nie ma tego faceta, ale gdyby poznała to bym się cieszyła. Potrzebuje trochę ulgi w życiu.
– Czaję, nawet nie wiesz, jak bardzo. Nie chciałbym dla taty bogatego kolesia – śmieje się – Bo ja chcę być nim dla taty, żeby w końcu mógł odpocząć, robić to, co chce, a nie, co musi.
Nasze rodziny są kompletnie różne, ale w wielu aspektach podobne, a może tak naprawdę to my jesteśmy podobni, bo chcemy dla naszych rodzin tego samego.
– Cieszę się, że mimo wszystko potrafimy normalnie rozmawiać – nie potrafię się nie uśmiechnąć, bo bardzo mi tego brakowało. Miesiącami czułam, że rozmowy nam się nie kleją, a teraz udaje nam się gadać tak, jak kiedyś. Nie potrafię zrozumieć, dlaczego tak jest.
– Prawda? Sam jestem zaskoczony, że jeszcze się nie pokłóciliśmy – Noah poprawia się na poduszce – Idziemy spać?
Leżę po swojej stronie łóżka, a on po swojej. Wróciliśmy na swoje stare miejsca. Przez ten cały czas, gdy nie jesteśmy razem nie potrafiłam spać na jego połowie. Miesiącami spaliśmy do siebie plecami. Jedno kładło się do łóżka, gdy drugie już spało.
– Chyba nie chce mi się spać – trochę ryzykuję mówiąc to.
Mam wrażenie, że przy nim zawsze ryzykuję więcej niż on.
– No mi w sumie też.
Spoglądam na niego kątem oka. Noah gapi się w sufit, więc nie widzi mojego uśmiechu. To on rozpoczyna kolejny temat, pytając o moją pracę. Oboje zawsze dążyliśmy do spełnienia swoich marzeń. Wspieraliśmy się w swoich pasjach, chociaż to jego zawsze wymagała większej ilości czasu z mojej strony. Pyta mnie o to, co ostatnio stworzyłam, a ja sięgam po mój tablet. Nim się orientujemy wschodzi słońce. Nie przegadaliśmy tyle od wieków. Może jest jeszcze dla nas nadzieja?
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro