
𝟛 - 𝕒𝕥 𝕥𝕚𝕞𝕖𝕤, 𝕚 𝕗𝕖𝕖𝕝 𝕒𝕤 𝕚 𝕙𝕒𝕕 𝕟𝕠 𝕣𝕚𝕘𝕙𝕥 𝕥𝕠 𝕓𝕖 𝕨𝕙𝕖𝕣𝕖 𝕚 𝕒𝕞
♡°◌̊
─── ・ 。゚☆: *.☆ .* :☆゚. ───
『instagram ✉︎ detailhun_x』
Stresował się swoją rozmową o pracę, mimo iż nie miał ku temu żadnego powodu.
Dostał zaproszenie na przyjazd do rezydencji na obrzeżach miasta, gdzie miałby objąć posadę sprzątacza dla młodego malarza, który potrzebuje osoby do opieki nad swoim domem oraz ogrodem.
Wciąż dużo nie wiedział o tym, gdzie musi jechać, kim jest jego potencjalny szef, ile pieniędzy mu zapłaci i czego od niego oczekuje, jednak tak mocno potrzebował stałego zarobku i własnego mieszkania, że był skłonny zgodzić się na wszystkie warunki, byle tylko zostać zatrudnionym.
Obudził się o piątej rano, gdy słońce dopiero wspinało się po niebie a mglista noc przesuwała się między jaśniejącymi chmurami, mimo iż jego rozmowa kwalifikacyjna miała odbyć się dopiero o godzinie jedenastej.
Starał się myśleć pozytywnie i nie truć sobie głowy niepotrzebnymi zmartwieniami, które nie musiały wcale się spełnić.
Na otrzeźwienie umysłu wziął dwukrotnie lodowaty prysznic, próbując zmyć z siebie jakiekolwiek negatywne emocje i niepokój, które nie przestawały go męczyć.
Gdy spojrzał w lustro, zobaczył swoją twarz, która, mimo iż należała do niego niezbyt go przypominała - spojrzenie pełne niepokoju, grymas niepewności, blada i sucha skóra oraz pęknięte usta, którym z pewnością przydałby się dobry balsam.
Z pomocą przyszedł mu Taeyong, który za pomocą swojej kosmetyczki ożywił nieco Yeosanga i dodał jego twarzy więcej życia niż zrobiłyby to trzy duże kubki kawy.
Lee wyprasował mu też koszulę i spodnie oraz przyrządził bogate śniadanie, które wmuszał w niego tak długo, dopóki nie uznał, że Kang może już iść, życząc mu na odchodne powodzenia.
Dojazd dwoma autobusami i jednym metrem zajął mu półtorej godziny i niemalże na styk zdążył pojawić się przed domem swojego potencjalnego pracodawcy.
Poprawiając koszulę i biorąc dwa szybkie wdechy, wcisnął dzwonek znajdujący się na bramie.
Serce waliło mu jak młotem i próbował opanować drżenie rąk, powtarzając sobie, że wszystko będzie dobrze.
Nie musi się niczym stresować, to praca jak każda inna, ta rozmowa przejdzie tak, jak widział to w telewizji oglądając seriale.
Drgnął niepewnie, słysząc dźwięk otwieranej bramy i stawiając małe, ostrożne kroki, wszedł za bramę, rozglądając się wokoło.
Pierwszym co zobaczył po wejściu była masywna szara bryła z dużymi oknami, otoczona drzewami i wyłożonymi kamieniami podjazdem, który ozdabiały rozłożone systematycznie rzeźby.
Do jego nozdrzy dostał się zapach kwiatów, które rozsiane były po całym trawniku, zajmując cały jego wolny metraż.
Miał chwycić za klamkę dużych mahoniowych drzwi, gdy te otworzyły się przed nim i ujrzał w nich wysokiego, starszego mężczyznę ubranego w czarny garnitur, który ukłonił mu się i gestem dłoni kazał wejść do środka.
— Pan na rozmowę kwalifikacyjną? — Zapytał Yeosanga, gdy prowadził go długim korytarzem, ozdobionym obrazami.
— Tak, proszę pana — Odpowiedział, starając się ukryć pod denerwowanie w głosie — To z panem rozmawiałem wczoraj przez telefon?
— Zgadza się — Przytakuje. — Długo mi zajęło znalezienie pana jednak nie tracąc nadziei, ostatecznie mi się udało
Chwila, co?
Szukali go?
Niemożliwe.
Z pewnością chodziło mu o szukanie osoby sprzątającej i odpowiadając Yeosangowi, uogólnił swoją wypowiedź, nie było w tym żadnego drugiego dna.
Prawda?
Szedł za mężczyzną krok w krok, dopóki nie zatrzymali się przez dużymi szklanymi drzwiami, za którymi znajdował się gabinet, w którym ktoś już siedział.
Yeosang potrzebował kilku sekund na zrozumienie, że właśnie teraz zaczynała się najcięższa rzecz dzisiejszego dnia - rozmowa kwalifikacyjna.
— Proszę wejść do środka, on już na pana czeka
— To pan nie będzie ze mną rozmawiał? Myślałem, że...
— Nie, to nie ja jestem pańskim pracodawcą — Otworzył Kangowi drzwi i dotykając jego ramienia, zachęcił go do wejścia do gabinetu.
Czuł się jak głupiec, gdy stanął przed siedzącym przy biurku mężczyźnie, który wyglądał na kogoś w jego wieku.
Był zajęty dokumentami i całkowicie nie zwracał na niego uwagi.
Czy on w ogóle orientował się, że ktoś oprócz niego znajdował się w pomieszczeniu i miał właśnie przeprowadzić z nim rozmowę kwalifikacyjną?
Odchrząkuje głośno, zwracając na siebie uwagę.
— Dzień dobry, nazywam się Kang Yeosang, przyszedłem na rozmowę kwalifikacyjną — Ledwo zdążył się przedstawić a mężczyzna wstał i podszedł do niego, chwytając go mocno za obie dłonie, wpatrując się w niego intensywnie.
— Youngsoo — Jego oczy były pełne łez a głos melodyjny i ciepły.
Brzmiał tak jakby znał Kanga, ale on na sto procent był pewien tego, że widzą się poraz pierwszy.
Miał długie ciemne włosy zaplątane w luźnego koka i bladą symetryczną twarz z dużymi brązowymi oczami.
Musiał przyznać, że były najpiękniejszymi oczami jakimi widział w swoim życiu.
Jak dwa bursztyny leżące na dnie rzeki.
— Yeosang — Poprawił go nieśmiało, zabierając ręce z jego ciepłego uścisku. — Kang Yeosang, proszę pana
Uśmiechnął się, nie chcąc by jego poprawa została odebrana jako niegrzeczność i skreśliła go w oczach przyszłego pracodawcy, dlatego pospiesznie dodał:
— Proszę się nie martwić, ludziom często się zdarza mylić moje imię
— Przepraszam, to przez mój akcent, mieszkam na północy kraju — Wrócił na swoje miejsce, wskazując na krzesło tuż obok. — Jestem Park Seonghwa. Porozmawiajmy
Cała rozmowa przebiegła tak niezręcznie jak się rozpoczęła.
Mężczyzna robił co chwile przerwy i zacinał się podczas mówienia, gubiąc wątek co najmniej pięć razy.
Pytał Kanga o wiek, gdzie mieszka i jakie ma zainteresowania.
Nie brzmiało to jak standardowa rozmowa, ale nie narzekał - odpowiadał na wszystko szczerze i dokładnie, licząc po cichu, że swoją prawdomównością zyska w oczach przyszłego szefa.
Pan Park wyjaśnił mu, na czym miałaby polegać jego praca i czego od niego oczekiwał - miał zająć się ogrodem i roślinami oraz oczkiem wodnym, w którym pływały rybki koi.
Sprzątanie domu, pomoc przy wyjazdach terenowych i okazjonalna renowacja mebli też należały do jego obowiązków.
Idąc na przystanek autobusowy, zadzwonił do Jaehyuna, któremu jak najszybciej obiecał dał znać o tym, czy dostał pracę.
Przyjaciel odebrał telefon po dwóch sygnałach.
— Zatrudnili mnie, zaczynam jutro — Powiedział na jednym wdechu. — Mam wieczorem przyjechać ze swoimi rzeczami do domku pracowniczego, gdzie będę mógł się zatrzymać
— Naprawdę ci dali pracę? Moje gratulacje stary. Wiedziałem, że ci się uda
— Rozmawiałem z tym gościem ponad godzinę. Dwa razy myślałem, że mi podziękuje i pokaże drogę do wyjścia, ale okazało się, że jest ze mnie zadowolony i chce bym z nim pracował
— A kto to w ogóle jest? Jakiś biznesman? Prawnik? A może bankier? Na przedmieściach mieszkają same grube ryby — Zachichotał pod nosem, siadając na ławce przystanku. Wyobrażał sobie jak Jung stał przy firmowym ekspresie do kawy i przygryzając wargę, czeka niecierpliwie aż Yeosang opowie mu o wszystkim ze szczegółami.
Czasami była z niego straszna plotkara i mógł konkurować z gimnazjalistkami o to, kto słyszał więcej plotek, mimo iż zarzekał się, że obgadywanie ludzi i poznawanie ich sekretów go nie interesowało.
— Jakiś malarz, ponoć dość znany — odpowiedział, wzruszając ramionami. Sam posiadał zerowe pojęcie o sztuce, farbach i odcieniach koloru, stąd musiał całkowicie polegać na tym, co powiedział mu jego nowy szef. — Widziałem w jego biurze kilka nagród i jakieś dyplomy po angielsku. Próbowałem go szukać na instagramie, ale pudło. On w ogóle nie istnieje internetowo. Są tylko artykuły z wikipedii ale mówią o jakimś szlachcicu sprzed kilkuset lat, co nazywa się tak samo
— Czyli twój nowy szefuncio to bogaty snob z pieniędzmi od ojca, który myśli, że jest lepszy od innych i woli zajmować się głupotami niż znaleźć normalną pracę? Oj Sangie, ty to masz szczęście
— Kto wie, może nie będzie wcale tak źle? Brzmi na całkiem wyluzowanego i chyba jest w moim wieku — Zaczął się zastanawiać na głos, z tyłu głowy dalej nie mogąc wyzbyć się tego uczucia jakie nim ogarnęło gdy złapał go za dłonie, myląc imię Kanga.
Te jego spojrzenie i mocny, niemal opiekuńczy uścisk na pewno musiały coś znaczyć.
To nie brzmiało jak przypadek i zwykła pomyłka, naprawdę był przekonany, że Yeosang był Youngsoo – mimo przeproszenia za przejęzyczenie, jeszcze trzykrotnie zdarzyło mu się go tak nazwać.
Nie potrafił wytłumaczyć czy ta praca była dobrą decyzją i dlaczego odczuwał niepokój pomieszany ze strachem, gdy imię Park Seonghwa rozbrzmiewało w jego głowie.
Żegnając się szybko z Jaehyunem, schował telefon do kieszeni spodni, będąc kompletnie nieświadomym tego, że ktoś mu się usilnie przygląda.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro