Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

rozdział 3

Baelon przeżył tylko jeden dzień.
O jeden dzień za krótko według Reillyn.
Kobieta bardzo dobrze pamiętała ten moment gdy przyszła do pokoju matki , aby się z nią pożegnać. Kiedy tylko weszła do komnaty od razu ogarnął ją metaliczny zapach krwi oraz stęchlizny.
Atmosfera była wtedy jedną z gorszych.  Można było  wręcz wyczuć śmierć unosząca się w powietrzu.
Widok rozprutego brzucha matki ,z którego wylewała się krew wżynał jej się w pamięć. Prześcieradło nabyło rubinowego koloru krwi. Przesiąkło przez cienki materiał kąpiąc na podłogę wydając dźwięk tak podobny do kropli wody podczas deszczu. Blada , zimna dłoń zwisała bezwładnie z łóżka. Martwe, pozbawione jakichkolwiek emocji oczu zwrócone były w stronę sufitu.

Białowłosej przeszło przez myśl , że nigdy nie chciała by tak skończyć jak matka. Nie w ten sposób.
Patrząc na stos pogrzebowy , można było zauważyć jak pod ciałem jej matki znajdowało się małe dziecięce ciało jej brata Baelona.
Reillyn stała sztywno patrząc pustym wzrokiem na ciała. Na jej twarzy znajdowały się ślady niwyschniętych jeszcze łez, a w środku czuła ogromną pustkę. Nie potrafiła już  wydobyć z siebie żadnych łez ani emocji.  Zimny wiatr smugał ją po twarzy ofiarując ukojenie w bólu i żalu.

Unosząc swój  pusty wzrok na Syrax widziała jak smoczyca czeka na rozkaz swojej właścicielki stojąc przy strażnikach smoków.

Na pogrzeb królowej pojawili się Velaryonowie, członkowie dworu , księżniczka Arieen z księciem Zaydenem stojący z tyłu oraz kilka kroków za królem jego namiestnik Otto Hightower wraz z jego córka Alicent , która stała przy boku Rhaenyry.

Daemon dotknął w pocieszycielskim geście jej ramienia aby następnie podejść do zapłakanej Rhaenyry.
-Czekają na ciebie.-rzekł mężczyzna .
- Zastanawiam się, czy przez te kilka godzin gdy mój brat żył ojciec odnalazł szczęście.-powiedziała młodsza księżniczka w języku valyriańskim zachowując ich intymność na małą skalę wśród tylu ludzi.

Reillyn wbijała paznokcie w dłonie aż do krwi starając się pozbyć tego uczucia, przez które ściskało ją serce. Wszystko było lepsze , nawet ból fizyczny niż towarzyszące jej uczucie.
-Teraz potrzebuję cię bardziej niż kiedykolwiek wcześniej.
-Nigdy nie będę synem.

Kobieta zacisnęła usta , rozumiejąc zmartwienie siostry. Nie ważne czy byłaby to Reillyn lub Rhaenyra . Ich ojciec zawsze pragnął syna. Dziedzica. Kogoś kogo mógł postawić na tronie. Natomiast posiadanie dwóch córek pokrzyżowało mu pewne plany. Białowłosa wiedziała , że Rhaenyra czeka ciężka i długa droga jeśli kiedykolwiek chciała zostać królową Siedmiu Królestw.

Rhaenyra stając krok do przodu odwróciła szybko głowę w kierunku Viserysa , który tępo wpatrywał się w ciała, aby następnie spojrzeć na Syrax.
-Dracarys!

Smoczyca zeszła powolnie w ich stronę otwierając szeroko  paszczę z której wydostał się ogień. Płomień szybko rozprzestrzenił się po całym stosie nie omijając żadnego fragmentu, sprawiając , że królową i książę odeszli na zawsze nie zostawiając nic po sobie oprócz unoszących się w powietrzu drobinek popiołu.

Stypa królowej oraz księcia była taka sama jak każde inne. Przepełniona melancholią , żalem wiszącym w powietrzu. Ludziom brakowało chęci oraz tematów do rozmów gdyż każdy z nich zagłębiał się w swoim smutku.

Reillyn wiedziała tylko,  że chciała w tym momencie opuścić to miejsce w którym czuła jakby miała się udusić. Ubrana w czarną suknie oraz z bladszą niż zwykle twarzą ruszyła nerwowym krokiem w stronę wyjścia napotykając po drodze pełne troski spojrzenie Arieen , na którego widok pokręciła głową. Musiała zostać przez chwilę sama , aby wszystko poukładać i przemyśleć. Najlepiej lecąc na smoku lub trenując.

Białowłosa przemierzając puste  korytarze poczuła niemałą ulgę. Z dala od innych osób , od fałszywych trosk i uwag , które padały głównie ze stron niezamężnych kobiet czy wdów, które szykowały się na                                      jak  naszybsze zajęcie miejsca przy boku króla. Na przejęcie żelaznego tronu.

Niech udławią się tym tronem pomyślała kobieta wychodząc ze swojej komnaty odpowiednio przebrana w strój do treningu  zmierzając w stronę Sali treningowej. Kiedy wchodząc przez otwarte drzwi zauważyła na środku trenującego z mieczem  bez koszulki złotowłosego zmarszczyła brwi opierając się o kolumnę z skrzyżowanymi rękami.
--Czy wasza książęca mość wie,  że istnieję coś takiego jak koszula?
Mężczyzna z urywanym oddechem odwrócił się w stronę głosu kobiety , zerkając na nią spod leniwie przymrużonych oczu.
- Zdaje sobie z tego sprawę smoczyco.
--Wśtpie lwie.- złotowłosy prychnął z rozbawieniem.

Reillyn przemagając chęć dalszego obserwowania ruchów Devina ruszyła w kierunku naostrzonych mieczy wybierających jeden z lżejszych oręży , który nie sprawiłby jej swoim ciężarem problemów z władaniem.
Odwracając się w stronę mężczyzny zauważyła jak z uniesionymi brwiami jej się uważnie przygląda.
- To co lwie może dałbyś mi jakieś lekcje skoro już tu jesteś?- mężczyzna od razu poważniejąc zmrużył oczy.
- Wiesz na co się piszesz smoczyco ?- kobieta kiwnęła głową – Nie będzie żadnej taryfy ulgowej , nawet z powodu tego , że jesteś kobietą.

Białowłosa uniosła podbródek do góry.
- Niespodziewam się niczego innego rycerzu.
Devin podszedł do kobiety ustawiając jej ręce z mieczem w dłoni w odpowiedni sposób. Kobieta uważnie obserwowała jak rycerz staje za nią otaczając ja swoimi ramionami by złapać jej ręce z orężem kierując je w odpowiednim ruchu.
-Wiesz, że sama umiałabym to zrobić książę.
-Wiem księżniczko.- brązowooki schylił lekko głowę w kierunku jej ucha.- Ale wiem również ,że twoje dłonie nie są jeszcze tak przystosowane do ciężaru miecza , nawet najletszego.
-Dlatego właśnie obejmujesz mnie książę?

Reillyn czuła jak mężczyzny usta rozciągają się w uśmiechu. Jego ciepły oddech pieścił jej ucho posyłając dreszcze w dół pleców. Kobieta przymknęła oczy wypuszczając urywany oddech.

- Przykro mi z powodu królowej i księcia.

Ksiezniczka otworzyła oczy zaciskając mocno usta . Oblał ja zimny pot gniewu a jej ruchy miecza stały się bardziej gwałtowne i szybsze.
- Tak cóż mi też lwie. ale nie przyszłam tutaj po to żeby tego słuchać.

Mężczyzna odsuwając się od kobiety ciała kiwnął głową w niemej zgodzie uszanowania jej decyzji.

Białowłosa pod czujnym wzrokiem złotowłosego powtórzyła kilka razy już bez jego pomocy te same ruchy oswajając się z ciężarem miecza.

Po  godzinie trenowania Reillyn czuła się coraz pewniej z jej orężem sprawiając, że jej ruchy były bardziej płynne i precyzyjne. Ze zmęczeniem wypuściła przyspieszony oddech śledząc uważnie wzrokiem złotowłosego,  który z lekkim uśmiechem zabrał jej z ręki miecz aby schować go w odpowiednim miejscu.

Kobieta ze zastanowieniem przygryzła wnętrze policzka  obserwując jego umięśnione pokryte bliznami plecy , które pracowały pod wpływem ruchu.
- Długo tutaj będziesz książę?
-Zależy księżniczko.- mężczyzna przeczesał niedbałym ruchem dłoni swoje włosy zakładając na spocone ciało lnianą koszule.
- Od czego?

Devin uniósł kącik ust poważniejąc.
- To tajemnica smoczyco.
-Nie lubię tajemnic.

Białowłosa przymrużyła lekko oczy patrząc na nagła zmianę postawy mężczyzny.
- Niech Ci będzie lwie , aczkolwiek wiedz że wcześniej lub później i tak się w końcu dowiem. - książę prychnął
-Wątpię księżniczko. To są bardzo ważne dla króla informacje.

Kobieta uśmiechnęła się .
- To uwierz wasza książęca mość.  Smoki są bardzo impulsywne i gdy czegoś chcą to dostają to. Zawsze.
-Rozumiem, że masz w tym  doświadczenie księżniczko?
-Chcesz się przekonać lwie?

Devin skrzyżował ramiona na klatce piersiowej , napinając mięśnie ramion gdy  białowłosa ostatni raz posyłając mu spojrzenie swoich ametystowych oczu dygneła prześmiewczo ruszając powolnym krokiem w stronę wyjścia.
-W moich żyłach płynie valyriańska krew książę. Ognista , pełna temparementu krew smoków. Nie da się nas ujarzmić ani poskromić .

Mężczyzna przygryzając lekko wargę posłał kobiecie zalotne spojrzenie.
-Pamiętasz księżniczko co ci powiedziałem na początku naszego spotkania tutaj?- białowłosa uniosła brwi.- Uwielbiam wyzwania.

Oczy Reillyn błysnęły zadowoleniem.
-Spróbuj lwie , tylko się nie sparz.-rzekła fioletowooka po valyriańsku.

Devin zmarszczył brwi w konsternacji.
-Co to oznacza?
- Może kiedyś się dowiesz . -odpowiedziała Reillyn posyłając mu zadowolone spojrzenie .

Nie odwracając się w kierunku księcia Devina , kobieta wyszła zamykając za sobą zamarzyste drzwi  z uśmiechem błąkającym jej się na ustach.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro