14
Wszystko wraca. W jednej chwili przed oczami pojawiają się obrazy przeszłość. To skutki ciszy i pustki. Mój mózg skupił się na tym, co się stało i trorturuje mnie obrazami. Właśnie widzę jeden z nich. Trochę niewyraźny, ale przyjemny. Pamiętam każdy detal tej kawiarni. Kiedy zamykam oczy czuję nawet zapach świeżo parzonej kawy. Pamiętam te dni, które płynęły dobrze. Ale pamiętam też dni, które nie były już takie same. Wszystko się zmieniło. W tej jednej kawiarni było wiele emocji, które przetaczały się przeze mnie. Była radosna, gdy dzowniła, chciała się spotkać, mówiła, że ma dla mnie świetną wiadomość. Nic jednak nie mogło poprawić mojego humoru. Ledwo wyszłam z domu i dotarłam do kawiarni. Byłam w żalobie, ale ona jakby zapomniała o tym, co mi się przytrafiło. Zaczęła mówić nagle, szybko i o wszystkim. Nie poznawałam jej. Patrzyłam i próbowałam pojąć to, kim ona właściwie jest.
- Poznałam kogoś. - to jedno zdanie wgniotło mnie w fotel, ona nie dostrzegła mojego szoku. Zaczęła o nim opowiadać. Nie sądziła, że... Mówiła, że jest bogaty, piękny, przystojny i opiekuńczy. Że ją kocha, że będą razem, że nie widzi nic poza nimi. Patrzyłam na nią z nie dowierzaniem. Znała go kilka dni. Miłość? Chciałam coś powiedzieć, ale nie dawała mi. Pokazała jego zdjęcie. Wysoki brunet, o wiele starszy od niej, ale w zupełności jej to nie przeszkadzało, przeciwnie, była zachwycona. Nie chciałam tego słuchać, próbowałam skupić się na muzyce w kawiarni. Wszystko było jak krzyk. Jej roześmiane, podekscytowane oczy. Mój smutek, którego nie mogłam przezwyciężyć i brak zrozumienia z jej strony. Zastanawiałam się czy zapomniała o tym co się stało. Wówczas zdałam sobie sprawę, że nie znaczę nic i moje problemy najwyraźniej również. Nie mając obok siebie nikogo, moje myśli przybierały coraz ciemniejszych kształtów. Opuściła mnie. Nagle przestała się odzywać, wsiąkła w faceta, którego nawet nie znała. Potem było tylko gorzej. Patrzyłam jak się zmienia, jak jej słowa o tym, że nie będzie jak matka, niszczeją i upadają wraz z jej rozsądkiem. Nie mogłam znieść widoku skąpo ubranej Mary. Niedawno chodziłyśmy razem na koncerty, do kawiarni, wymieniałyśmy się książkami. Wszystko było dobrze. Dopóki nie pojawił się on. Zniszczył ją, i choć na początku nie chciała mi tego przyznać, potem było już za późno. Stoczyła się razem z nim. Wciągnął ją najpierw w narkotyki, imprezy i podjerzane interesy, by kolejnym stopniem zgorszenia był pewien budynek, do którego raz poszłam Otworzyłam drzwi i jak gdyby nigdy nic weszłam. Kobiety w bieliźnie patrzyły na mnie zszokowane widokiem młodej dziewczyny w glanach, rzucającej się na jedną z pracownic. Wykrzyczałam jej w twarz wszystko co leżało mi na sercu. Stoczyła się na samo dno. A zawsze mówiła: "Nigdy nie będę jak moja matka." Wypomniałam jej to. Powiedziałam wszystko. I gdy patrzyłam na jej tępy wyraz twarzy, widziałam makijaż i czerwoną bieliznę, wiedziałam, że straciłam już wszystko. W szkole nie było lepiej. Miałam nadzieję, że przynajmniej tam ludzie nie odwrócą się ode mnie. Było jednak inaczej. Przestali ze mną rozmawiać, bo niewiele mówiłam, nie chciałam wychodzić na imprezy, nie ubierałam się jak oni. Nagle stałam się odludkiem. Całe moje życie legło w gruzach. Może gdyby nie to, co się stało, udałoby się uratować Mary, może nikt nie odwróciłby się ode mnie, a matka nie zaczęłaby pić. Byłoby jak dawniej. Idealnie. A teraz siedzę tu. Zamknięta w izolatce, w jednym domu z podejrzanym mężczyzną, matką alkoholiczką i wspomnieniami. Czy jest jeszcze jakaś szansa? Skrzypienie rani moje uszy. Na początku nie wiem co się dzieje, po chwili jednak widzę, że coś się zmieniło. Drzwi są otwarte. Nikt tam nie stoi. Za progiem panuje nieskazitelna ciemność. Siedzę w osłupieniu i patrzę. Czy on tam jest? Stoi i patrzy, a ja go nie dostrzegam? To chyba znak, że mam wyjść. Tylko dlaczego musi bawić się ze mną w cholerne gierki? Dlaczego nie zapalił światła na korytarzu? Co w niego wstąpiło? Chce mnie przestraszyć. Jestem tego pewna. Wstaję z krzesła i powolnym krokiem maszeruję w stronę drzwi. Nie pamiętam nawet skąd przyszłam. Ciemność jest zbyt gęsta, zbyt głęboka. Ale wchodzę w nią. Nagle otacza mnie z każdej strony. Idę za nią nasłuchując ciszy. Nagle czuję panikę i ogromny strach. Znika światło za moimi plecami. Nie dostrzegam już go. Mój oddech znacznie przyspiesza. Nie widzę nic i ta myśl przeraża mnie najbardziej.
- Masz na tyle odwagi by wchodzić w ciemność? - słyszę głos za plecami i zamieram. - Nie pomyślałaś o tym, że to niebezpieczne. - teraz głos jest bliżej. - Ciemność jest nieprzewidywalna. - mówi do mojego ucha. Zrywam się z przerażenia. Zapala światło, które oślepia mnie na moment. Łapie za moją rękę i przyciska mnie do ściany. Nie mogę od niegu uciec, z jego wyrazu twarzy mogę wyczytać tylko zło. Drżę. A on nagle poważnieje, jego rysy twarzy zmieniają się. Jest nagle spokojny, skupiony i opanowany. Poprawia krawat, bierze kilka głębokich wdechów i przeczesuje dłonią swoją szarą czuprynę.
- Nie bój się - mówi. - Próbuję cię tylko nauczyć, że ciemność nie zawsze jest wyjściem. Sama widzisz. To właśnie w niej budzą się największe demony. - kiedy to mówi, mam ochotę mu przytaknąć. Trafił w sedno. Tak, Lev, budzą się. Właśnie jeden z nich stoi przede mną. A ja jestem bezbronna. Dlaczego, do cholery, dlaczego?!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro