Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 2

Shivani

Właśnie zabijałam kolejną ofiarę, tym razem była to kobieta, która przytrzymywała małych chłopców i robiła z nimi, co tylko chciała, bawiłam się z nią. Ona próbowała uciec ode mnie, mając postrzelone udo, ledwo jej to szło, ale zabawa mi się podobała. Szłam za nią powoli, nucąc cicho piosenkę, dziewczyna odwracała głowę w moją stronę co jakiś czas, a ja z moim uśmiechem pod maską, machałam do niej nożem, który trzymałam w drugiej ręce. W pewnym momencie upadła i zaczęła cofać się, aż plecami zetknęła się z drzewem, podeszłam do niej i kucnęłam przed nią.

- Oj Shelly Shelly, myślałaś, że Twoje czyny nie zostaną zauważone i nie dostaniesz kary? – przejechałam kciukiem po jej policzku.

- Zostaw mnie! – krzyknęła, a ja tylko się zaśmiałam.

- Oj słońce, wiesz dobrze, że nie mogę. Musi Cię spotkać kara – wbiłam jej w drugie udo nóż, a potem go wyjęłam, spojrzałam na krew na nim. Powróciłam wzrokiem na jej twarz. – Ciekawe będzie patrzenie jak twoje ciało płonie, wiesz? – Wstałam i wyjęłam broń spod spodni.

- Jebana psychopatka! Puść mnie! Jestem niewinna! – wciąż krzyczała, mimo że doskonale wiedziała, że nikt jej tutaj nie usłyszy.

- Miło, że tak mnie nazywasz – wycelowałam w nią pistoletem. – Pa pa Shelley, mam nadzieję, że będziesz się dobrze bawiła w piekle. – Strzeliłam prosto w jej serce i patrzyłam jak zaczyna umierać. Czułam pierdoloną satysfakcję z tego co robiłam, karałam każdego, kto na to zasłużył i jeszcze dostawałam za to pieniądze. Takie życie mi się podobało, wymierzałam sprawiedliwość, odpłacałam się za to co zrobili z moim ojcem, oni zasłużyli na to, on nie. Gdy z kobiety uchodziło życie, ja w międzyczasie oznaczyłam jej krwią drzewo, pod którym właśnie umarła. Wzięłam jej zwłoki i szłam zadowolona do domu.

Po dotarciu do rezydencji Bruce'a, od razu zaniosłam zwłoki do spalenia i poszłam do niego, znowu usiadłam sobie na jego biurku ściągając swoją maskę, kładąc ją gdzieś obok.

- Moja dziewczynka znowu się dobrze spisała – powiedział lustrując mnie, miałam trochę krwi kobiety na sobie, ale doskonale wiedziałam jak to sprać by nie było ani jednej plamki.

- Jak zawsze szefie – uśmiechnęłam się kładąc swoje stopy na jego nogach. Obdarował mnie uśmiechem i zaczął ściągać mi buty, wzięłam sobie jego szklankę z whisky i upiłam spory łyk tego, patrząc na to co robi. Gdy już je ściągnął to odłożył je na ziemię i przejechał dłońmi po moich udach.

- Mam nadzieję, że odpowiednio się zajęłaś ofiarą – zacisnął palce na udach, a przez moje ciało przeszły ciarki.

- Oczywiście, nie odpuściłabym sobie nigdy zabawy z nimi – mężczyzna przyciągnął mnie bliżej siebie. Spojrzałam mu w oczy, znowu liczył na małą zabawę, ale pokręciłam głową i zaśmiałam się cicho.

- Co za dużo to nie zdrowo Bruce – puściłam mu oczko i opróżniłam całą szklankę z alkoholem, odłożyłam ją obok siebie.

- Nawet nie wiesz jak bardzo mnie pociągasz – mruknął, a ja przejechałam paznokciami po jego policzku i się uśmiechnęłam.

- Wiem Bruce, wiem – patrzyłam sobie w jego oczy miziając jego policzek. – Ale załatw sobie dziwkę by cię zadowala codziennie, gdy ja nie mam ochoty. – Puściłam mu oczko i zacmokałam do niego. Wstałam z biurka i sięgnęłam po buty, wyszłam z jego biura i poszłam do siebie. Weszłam do pokoju i pierwsze co zrobiłam to rozebrałam się do naga i weszłam do łazienki, podeszłam do prysznica i odkręciłam ciepłą wodę. Stanęłam przed lustrem i przejechałam wzrokiem po swoim ciele, było wręcz idealne, każda laska mi go zazdrościła i zrobiłaby dużo, żeby wyglądać jak ja, ale jedynie mogły mi zazdrościć te głupie suki. Weszłam pod prysznic i zaczęłam zmywać z siebie zapach martwych ciał.

Po kąpieli owinęłam się w ręcznik i wróciłam do pokoju, podeszłam do szafy i wyjęłam jakieś luźne ciuchy z niej. Były to dresy, które zabrałam kiedyś Bruce'owi oraz za dużą koszulkę, położyłam się na łóżku i sięgnęłam po telefon. Napisałam do swojej przyjaciółki czy jest wolna. Szybko dostałam odpowiedź.

Od: Promyczek
Jasne, za 30 minut będę mogła się spotkać.

Do: Promyczek
Dobra, to widzimy się tam, gdzie zawsze ;*

Wstałam z łóżka i poszłam suszyć włosy. Po wysuszeniu ich znowu podeszłam do szafy i zaczęłam wybierać jakieś ciuchy. Wybrałam krótki czarny top z koronką oraz spódniczkę czerwoną w kratę, podeszłam do lustra i przejrzałam się w nim. Uśmiechnęłam się. Zgarnęłam telefon z łóżka i ruszyłam do wyjścia, żegnając się z innymi.

***

Spotkałam się z przyjaciółką pod naszym ulubionym barem Unicorn. Przywitałam się z nią i weszłyśmy do środka, zamówiłyśmy obie Unicorn Jizz, dziewczyna spojrzała na mnie.

- Wciąż mieszkasz u niego? – spytała się, na co ja pokiwałam głową. – Boże Shivani, czemu nie pójdziesz na swoje?

– Wzruszyłam ramionami. W sumie to nawet sama nie wiedziałam czemu, coś mnie trzymało, nie wiem co, ale czułam, że muszę tam zostać i tak.

- Jakoś, nie wiem. Czuję po prostu, że muszę tam mieszkać – spojrzałam na nią, położyła swoją dłoń na mojej.

- Możesz u mnie zamieszkać zawsze i znaleźć sobie pracę jakąś – pokiwałam tylko głową. Owszem miałam pieniądze na kupno mieszkania, lecz wolałam tam zostać, bo było mi tam bardzo dobrze i zawsze mogłam się do kogoś odezwać, a to, co było między mną a moim szefem nawet mi nie przeszkadzało.

Dostałyśmy swoje koktajle, od razu upiłam spory łyk. Poczułam na sobie wzrok jakiegoś mężczyzny, więc od razu odwróciłam w jego stronę głowę, blondyn uśmiechnął się do mnie, co odwzajemniłam i powróciłam wzrokiem do przyjaciółki.

- Chyba komuś się spodobałaś – szturchnęła mnie blondynka w ramię.

- Nic nowego, każdy by zabił za takie ciało – puściłam jej oczko, a po chwili barman podstawił mi drinka i wskazał głową na mężczyznę, z którym chwilę temu złapałam kontakt wzrokowy.

- No nieźle, jeszcze skończysz z nim łóżku – zażartowała, a ja liczyłam na to.

- Być może – przyjęłam drinka, którego dostałam od niego i od razu upiłam łyk.
- Shivani ja żartuje – spojrzała na mnie całkiem poważne.

- A ja nie – puściłam jej oczko, wzięłam drinka i poszłam do tego faceta. Usiadłam na stołku przed nim i popijałam drinka.

- Co taka piękna kobieta robi sama w takim barze? – zapytał lustrując mnie wzrokiem.

- Siedzę i szukam ofiar do zabawy – odłożyłam szklankę i złapałam go za krawat i przyciągnąłem do siebie. Mężczyzna patrzył na mnie z pożądaniem w oczach, co bardzo mi się podobało, zeszłam ze stołka i ruszyłam przed siebie, ciągnąc go za krawat. Weszliśmy do jednego z pomieszczeń i zamknęłam drzwi, pchnęłam go w stronę kanapy, która znajdowała się za nim, widziałam, że lekko się zszokował, ale ja miałam na twarzy cały czas uśmiech, podeszłam do niego i odpięłam mu pasek ze spodni. Rzuciłam go gdzieś na bok, a potem rozpięłam mu spodnie, zsuwając je wraz z jego bielizną. Ściągnęłam swoje majtki, a potem podwinęłam spódniczkę, aby nabić się na jego przyrodzenie. Gdy to zrobiłam to z moich i jego ust wyrwało się ciche jęknięcie, zaczęłam na początku od powolnych ruchów, facet chciał położyć mi dłonie na talię, ale od razu je odepchnęłam.

- Łapy przy sobie – warknęłam do niego, a on odpowiedział mi na to tylko uśmiechem. Przyspieszyłam trochę ruchy, nachyliłam się nad nim, przejechałam językiem po jego szyi, mężczyzna sapnął na to, a ja poruszałam się jeszcze szybciej, nasze jęki przeplatały się między sobą. Wsunęłam swoją rękę pod top i zaczęłam ściskać swoje piersi, aby go bardziej podnieć. Podziałało to, bo zacisnął dłonie na kanapie, czułam satysfakcję tego, że nie mógł mnie dotknąć, a ja robiłam to specjalnie by go zdenerwować. Przyspieszyłam swoje ruchy i jęczałam głośniej i mocniej ściskałam swoje piersi, zaczynałam czuć, że jestem blisko swojego orgazmu, przez poruszałam się tak szybko jak tylko mogłam, aby dojść.

- Ja pierdole – jęknęłam i ścisnęłam swoje piersi mocniej, gdy poczułam, że orgazm zalał właśnie moje ciało. Zeszłam z członka chłopaka i obrzuciłam go tylko uśmiechem.

- A ja? – zapytał siadając.

- Ty możesz zrobić sobie ręczną robotę – puściłam mu oczko i skierowałam się do wyjścia. Mężczyzna podszedł do niej i wiedziałam co chciał zrobić, więc wyjęłam spod spódniczki nóż i przyłożyłam mu do gardła.

- Nawet. Się. Nie. Waż. – patrzyłam na niego wrogo, a w jego oczach ujrzałam strach.

- Pieprzona wariatka – uśmiechnęłam się do niego.

- Pieprzona mogę być, ale nie przez ciebie. Radzę się nie zbliżać do mnie ani mnie tykać, gdy sobie tego nie życzę – zlustrowałam go wzrokiem i wyszłam stamtąd chowając od razu nóż z powrotem na jego miejsce. Usiadłam obok przyjaciółki, która od razu spojrzała na mnie.

- Zadowolona? – spytała, a ja wzięłam sobie jej koktajl i upiłam łyk.

- Nawet bardzo – uśmiechnęłam się do niej i zaczęłyśmy sobie rozmawiać.

Koło trzeciej nad ranem wróciłam do domu i od razu udałam się do swojego pokoju, położyłam się na łóżku. Odetchnęłam z ulgą, rozebrałam się i ubrałam swoją piżamę, odłożyłam telefon na bok, zamknęłam oczy i od razu zasnęłam.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro