Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

20.Wizyta u lekarza

Jadąc do Stevenage autobusem mam dużo czasu do tego, aby przemyśleć kilka spraw. Mój związek z Bradem wygląda idealnie. Nie kłócimy się praktycznie o nic. Czasem zdarzają nam się małe sprzeczki o jakieś głupie drobnostki typu kto wybiera film, albo co będziemy dzisiaj robić. Ten spokój mnie przytłacza, ponieważ wiem, że niedługo wydarzy się coś złego. Taka kolej rzeczy, że gdy wszystko wiedzie się po Twojej myśli i mówisz, że jest idealnie to coś się popsuje. W życiu każdego z nas będzie burza, huragan lub trzęsienie ziemi – to nieuniknione.

Słyszę dźwięk przychodzącego smsa, więc wyrzucam tamte myśli z głowy i szukam w torbie swojego telefonu. To wiadomość od Brada.

Od : Bradzio :*

Już tęsknię. Napisz, jak będziesz w domu.

Czytając wiadomość na mojej twarzy pojawia się uśmiech. Myślę o tym, jaką jestem szczęściarą mając Brada. Nasza znajomość nie zaczęła się zbyt kolorowo. Nie wpadliśmy na siebie na szkolnym korytarzu. On nie pozbierał moich książek i nie umówił się ze mną na randkę. Nasza miłość rodziła się wolno. Z każdym dniem czuliśmy więcej i właśnie to czyni naszą miłość wyjątkową.

Pomimo tego,że odkąd jesteśmy razem Brad bardzo się zmienił  to nadal pozostawało w nim trochę tego suchego humoru i ciętego żartu. Lubi żartować ze mnie i mojej niezdarności tak często, jak to tylko możliwe, jednak kocham to  w nim. Bez tego mój Brad nie byłby moim Bradem.

Odpisuje pośpiesznie na smsa i wkładam telefon z powrotem do torebki. Widzę już Stevenage, dlatego przewieszam torbę na ramię i wstaję z miejsca. Kieruję się w stronę wyjścia i kiedy autobus staje, kierowca  otwiera drzwi, a ja wysiadam. 

Jest dopiero 18 godzina, a na dworze jest już ciemno. Wiatr owiewa moją twarz, a mróz sprawia, że każdy mój krok po śniegu skrzypi. Marszczę brwi na ten okropny dźwięk i wyjmuję telefon, aby sprawdzić czy nie dzwonił do mnie tata. Kiedy tylko podnoszę słuchawkę do ucha, nadjeżdża tata. Posyłam mu promienny uśmiech i wsiadam do samochodu.


- Jak tam córcia? – zagaduje, włączając radio. W tle lecą już świąteczne piosenki.

- Dobrze. – odpowiadam zgodnie z prawda. – Poprawiłam się z matematyki. Teraz moja średnia jest na solidną piątkę. Pan Ruderproof nie będzie musiał mi podciągać oceny na drugi trymestr.

- To świetnie! Czemu nie powiedziałaś nam tego wcześniej?

- A tak jakoś wypadło mi z głowy.

- Ale o jutrzejszej wizycie pamiętasz, tak?

- Tak, tak. Zapisałam sobie w telefonie przypominajkę. – wyjaśniam, a tata śmieje się i kręci głową.

- Co wy byście teraz robili bez tych telefonów?

                                                                        *    *    *


19 grudnia nadszedł szybciej niż się spodziewałam. Siedzę na tylnym siedzeniu samochodu opatulona grubym szalikiem i równie ciepłym płaszczem. Na dworze jest zimno, więc kiedy tata mówi coś do mamy, stojąc przed frontowymi drzwiami, z jego ust wylatuje para. Na szybach widać przeróżne wzory, które namalował mróz. Dotykam palcami odzianymi w rękawiczki jednej z szyb samochodu i rysuję na niej kreskę, a potem kolejne. W efekcie czego wychodzą poplątane esy - floresy. Ze złością ścieram je nadgarstkiem i już spokojnie czekam na rodziców.

Jedziemy za chwilę do kliniki. Tata od samego rana zapewnia mnie, że są to rutynowe badania, które po prostu trzeba wykonać, jednak coś mi podpowiada, że to co mówi tata nie do końca musi być prawdą. Jestem zdenerwowana i zmartwiona. Wszystko dziś mnie irytuje i zachowuję się, jakbym wstała lewą noga.Lecz biorąc pod uwagę moje zachowanie sprzed kilku dni, to te dzisiejsze nie różni się zbytnio.

Zauważyłam radykalne zmiany w swoim zachowaniu. Nic mi się nie chce, nie mam ochoty na naukę, staję się bardziej kłótliwa,a wieczorem przechodzą przeze mnie stany depresyjne. W dodatku przytyłam cztery i pół kilograma, co podłamuje mnie jeszcze bardziej. Brad nic nie mówi na moje zachowanie, jednak widzę, że co i raz gryzie się w język, aby mnie nie zdenerwować bądź urazić.

Odkąd wie o mojej chorobie stał się bardziej wyrozumiały i rozumie pewne rzeczy w moim zachowaniu. Lecz kiedy nieświadomi przyjaciele widzą co się ze mną dzieje,otwarcie wszystko komentują. Nie szczędzą ostrych słów i wprost mówią co im nie pasuje.

Chciałabym im o tym powiedzieć, ale gdy tylko przypominam sobie, jak wiele mnie kosztowała wtedy rozmowa z Bradem, od razu z tego rezygnuję. To za dużo. A do póki choroba jest niegroźna, mogę ją ukrywać tyle, ile chcę.

Kiedy tak rozmyślam, nawet nie zauważam, jak wjeżdżamy do miasta. Przemykamy przez zapełnione ulice Londynu, które przyozdabia delikatny śnieg. Wśród wystaw migoczą światełka lamp, a wokół nich powieszone są girlandy. Figurki św. Mikołaja chowają się za wielkimi, tekturowymi pudełkami, które mają przypominać prezenty. Gdzieniegdzie widać napis Merry Christmas, a na drzewkach posadzonych wzdłuż ulicy wiszą lampki. Choć na zewnątrz jest jasno to i tak światełka są włączone. Całość wygląda cudnie i muszę przyznać, że wprawia mnie w świąteczny nastrój tak bardzo, że jak głupia uśmiecham się do szyby.


- Co się tak uśmiechasz? - pyta mama, odkręcając się do tyłu w moją stronę.

- A nic, nic... - odpowiadam i dalej wpatruję się na widok za szybą,lecz mama nie odpuszcza i nadal na mnie patrzy. - A Ty czemu się tak uśmiechasz?

- Bo chcę Cię zabrać dziś na zakupy. Co Ty na to? -proponuje podekscytowana rodzicielka.


- Jasne, fajny pomysł. - przytakuję i uśmiecham się do niej szczerze po raz pierwszy odkąd się zobaczyłyśmy.

- N maila dostałam katalog promocyjny z reserved, może tam pójdziemy,hm? - mama próbuje podtrzymać ze mną rozmowę, lecz ja tylko kiwam głową.

Wiem co kombinuje. Chce odciągnąć moje myśli od tego,że zaraz będziemy w klinice. Zna mnie doskonale i zdaję sobie z tego sprawę, że prześwietla mój umysł w tej chwili na wylot. Jest świadoma tego, że cholernie się boję tych badań. Doceniam to co robi, to szlachetne z jej strony, albo i nie. Może robi to tylko z poczucia obowiązku, nie wiem. Nie znam się na ludziach tak bardzo jak na przykład Anna czy Natalie.

Zbliżamy się do kliniki, więc tata trochę zwalnia, a mama odwraca się w moją stronę. Posyła mi troskliwe spojrzenie i łapie moją rękę.

- Wszystko będzie dobrze, nie martw się tak kochanie. - uśmiecha się do mnie promiennie, więc ja także odpowiadam jej czymś co miało być uśmiechem.

 Obawiam się,że wyszedł tylko blady grymas.Tata parkuje swój samochód najbliżej wejścia do kliniki, jak się tylko da. Piszę szybko smsa do Brada informując go o wejściu do kliniki, po czym wyłączam telefon i pakuję go do torby.

Poprawiam czapkę na głowie, a następnie wychodzę z samochodu. To samo robią rodzice, wiec po chwili zmierzamy ku recepcji. Tam rozbieramy się z naszych kurtek,a na nogi zakładamy specjalne okrycia. Potem, jak mantrę wykonujemy kolejne czynności ; idziemy do izby przyjęć, gdzie panie rejestrują moje przybycie do kliniki, potem idziemy wykonać badania krwi, wracamy do recepcji, gdzie dostajemy dalsze wskazówki i tak mija nam prawie cały poranek, aż w końcu nadchodzi czas na wizytę u doktora, który opowie nam o wynikach.

Moje ręce trzęsą się tak mocno,że nie potrafię utrzymać nawet plastikowego kubeczka z wodą. Połowa jego zawartości ląduje na podłodze, więc wyciągam chusteczki higieniczne i wycieram mokrą plamę.

- Turner Nina proszona jest o wejście na salę. - słyszę głos asystentki doktora i od razu się spinam.

A więc czas tam pójść i dowiedzieć się o wynikach. Jestem mentalnie przygotowana na najgorsze, więc jeśli dowiem się czegoś złego, nie mogę się załamać. Jestem silna!

- Witam, jak tam zdrówko, Nino? - pyta uprzejmie lekarz.

- Dzień dobry, bywało gorzej.

- Mamy wyniki państwa córki. - mówi ponownie, lecz tym razem do moich rodziców. - Ta cała sytuacja jest bardzo skomplikowana. Nina jak wspomniała jednej z pielęgniarek skarży się na różne bóle i zmiany zachodzące w jej organizmie oraz na ciele, co oczywiście jest skutkiem ubocznym obecnych leków, ale o tym państwo wiedzą, prawda? - tata kiwa głową i dalej słucha tego co ma do powiedzenia lekarz - Istnieje nawet cień szansy na usunięcie tej choroby raz na zawsze. - mówi, lecz mu przerywam.

- Na zawsze? - upewniam się, czy aby się nie przesłyszałam.

- Otóż tak. Medycyna jest na tyle zaawansowana, że jesteśmy wstanie usunąć twoje guzki na tarczycy.

- To świetnie! - prawie krzyczę z radości.

- Jednak jesteś nieletnia, więc ostateczne słowo należy do Twoich rodziców, Nino. - mówi spokojnie doktor i uśmiecha się do mnie. - Mogłabyś zostawić nas na chwilę samych ?

- Dlaczego nie mogę zostać? - pytam zdezorientowana.

- Nino, jeżeli doktor Cię prosi to zostaw nas na chwilę samych .- wtrąca się mama.

- To nie potrwa długo. - zapewnia mój wybawiciel, więc cicho wzdycham i wychodzę przed gabinet.
 
Co chcą przede mną ukryć rodzice?
Siadam na jednym z plastikowych krzeseł i wyjmuję telefon. Muszę go włączyć, ponieważ przed wejściem do gabinetu wyłączyłam go. Brad w tym czasie napisał do mnie kilka wiadomości.

Waham się nad tym, czy napisać mu o nadziei, jaką rozsiał we mnie lekarz, jednak się powstrzymuje. Nic nie jest jeszcze pewne. Nie mogę się ekscytować za bardzo, to złe. Uspakajam swój nierówny oddech, a głowę opieram o zimną ścianę. Po korytarzu kliniki przechadzają się różni ludzie. Jako, że to oddział pediatrii, widzę głównie dzieci. Niektóre z nich mają na głowach peruki, bądź chusty. Kiedy to widzę, coś chwyta moje serce i ściska je niewyobrażalnie mocno.Niekontrolowane łzy spływają po mojej twarzy, więc szybkim ruchem dłoni ścieram je i odwracam wzrok. Skupiam się na telefonie, aby odegnać wszystkie myśli. Przeglądam instagrama,podziwiając piękne ciała modelek i ich nieskazitelną urodę. To pomaga mi choć przez chwilę zapomnieć o tym gdzie jestem i na co czekam.

Po około piętnastu minutach wychodzi mama i łapię delikatnie moją rękę. Widzę, a także czuję,że jest spięta. Posyłam jej pocieszający uśmiech,lecz ona tylko kiwa delikatnie głową i wprowadza mnie do gabinetu. Miny taty i doktora są ponure, jednak gdy siadam na fotel obok biurka, atmosfera opada, a lekarz zaczyna żartować i odbiegać od tematu. Marszczę czoło na to zachowanie i czekam,aż wreszcie ktoś mi powie co tu się dzieje i co dalej ze mną będzie.

- Nino jesteś bardzo silną osobą, tak samo jak Twój organizm, dlatego moja droga, zrobimy zabieg operacyjny, na którym usuniemy guzki z twojej tarczycy. Potem będziesz brała tylko tabletki, które nie wywołają żadnych zmian w Tobie i będzie dobrze.

- Czy...czyli czeka mnie operacja, tak? - pytam niepewnie.

- Tak, Nino. - odpowiada cierpliwie doktor.

- Kiedy?

- Po nowym roku.

- Czy to już wszystko, doktorze? - pyta tym razem mój tata, na co lekarz reaguje skinięciem głowy.

- Tak, będę dzwonił kiedy co i jak. Proszę być gotowym na zabieg 3 stycznia. Przyślę do Ciebie maila Turner, okay? - pyta już mniej formalnym tonem mój wybawiciel.

Potem tata odbywa lekarską pogawędkę, w której to doktor zdradza mojemu rodzicowi, jak lepiej dbać o moje zdrowie. Żegnamy się i wychodzimy z gabinetu. Przez chwilę czuję ulgę, lecz minutę później mój żołądek się kurczy i czuję się nieprzyjemnie. Gdy dociera do mnie myśl, że będę mieć operację, stres wzrasta. Boję się.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

 

Po pierwsze, WOW. Na blogspocie jest już 20 tyś. wyświetleń, a na wattpadzie ponad 10 tyś.! Słyszycie mój płacz szczęscia?!

Oczywiście, fajnie by było gdybyście więcej komentowali, no ale ile można o tym samym...

Po drugie, teraz wszystko wydaje się wyjaśnione, ale uważajcie, bo jestem nieprzewidywalna i rozdział 21 szykuje się nieźle, a 22, którego w sumie nie zaczęłam jeszcze, [ale Ciii ]także!

A więc pozostaję  Wam tylko dotrwać. Mam nadzieję,ze Was nie zanudzę i dacie radę!

DO następnego, Wika

15 kom, 40 votes  - piszę nexta xd

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro