17.Zakupy
- Co będziemy robić, gdy już dojedziemy? – pytam chłopaka, gdy znajdujemy przed Londynem
- A co chcesz robić? – odpowiada pytaniem na pytanie, czego nie cierpię najbardziej.
- Nie wiem, to ty mnie tu zaciągnąłeś.
- Wiem i mam pomysł. – szczerzy się do mnie pokazując zęby. – Jak dojedziemy będzie trochę po 17, a o 22 zamykają akademik, więc przez kilka godzin możemy gdzieś pójść i coś zjeść na mieście.
- Okej, gdzie? – pytam, przystając na jego propozycję.
- Co powiesz na kino? – proponuje, a ja kiwam głową na znak, że się zgadzam.
- Ale najpierw odstawiamy walizkę.
- Dobra. – mruczy Brad i opiera swoją głowę o moje ramię.
* * *
Zostawiamy moją walizkę w akademiku i wręcz biegniemy na przystanek, ponieważ za cztery minuty mamy autobus do centrum. Ledwo zdążamy dobiec, a autobus zamyka się, nie czekając na takich spóźnialskich, jak my. Naciskam nerwowo przycisk przy drzwiach, więc ostatecznie uchylają się, a Brad i ja wskakujemy do środka.
Autobus jest zatłoczony przez ludzi w różnych wieku. Zaczynając od dzieci z podstawówki, a kończąc na staruszkach wiodących spokojne życie na przedmieściach Londynu. Coś ich najwidoczniej wyciągnęło do miasta, skoro jadą autobusem w stronę centrum.
Rozglądam się za wolnym miejscem, gdzie mogłabym usiąść, lecz nigdzie takowego nie widzę. Czuję, jak Brad wsuwa swoją dłoń w moją i ciągnie mnie w stronę okien. Stajemy przy nich, na końcu autobusu, przytrzymując się metalowych rurek, aby nie upaść podczas jazdy.
Gdy autobus gwałtownie hamuje na światłach, siły przyrody odwracają się przeciw mnie i sprawiają, że wpadam na bruneta, który teraz szczerzy się do mnie tym swoim firmowym uśmieszkiem.
- Teraz właśnie widać, jak bardzo na mnie lecisz.
- Pomijając siły przyrody, to nie – odpowiadam zgryźliwie, na co chłopak wybucha głośnym śmiechem.
Starsza pani odwraca się do nas i patrzy karcącym wzrokiem, więc mówię nieme ‘przepraszam’ i uciszam Brada, zasłaniając jego usta swoją dłonią.
Dojeżdżamy do centrum w przeciągu kilkunastu minut, ponieważ dziś o dziwo Londyn nie był tak zatłoczony, jak zwykle. Wysiadamy przy ogromnej galerii handlowej, poszukując Odeon Cinema.
Droga do kina jest prosta i szybka, więc po chwili jesteśmy na miejscu. Stoimy przed tablicą z repertuarem, kłócąc się o to kto wybierze film. Jednak moje argumenty są tak mocne, że Brad poddaje się i wygrywam. Oczywiście, chłopak nie był by sobą, gdyby nie podpowiadał mi. Doradza mi horrory i thrillery, których tak bardzo nienawidzę. Co chwila słyszę z jego ust przeraźliwie tytuły od których robi mi się niedobrze. Besztam go i dźgam w żebra, aby w końcu się zamknął, ale on nic sobie z tego nie robi i dalej mnie męczy.
- Idziemy na ‘’Nie zapomnij mnie’’ – oznajmiam z satysfakcją.
- Biograficzny? Serio, Nina? – pyta zrezygnowany chłopak, a ja kiwam głową. - Chodźmy na jakąś akcję, nie chcę się zanudzić na śmierć. Proszę?
- Och, dobra. – posyłam mu piorunujące spojrzenie i czekam, aż wybierze coś co jest według niego fajne.
* * *
Jestem podekscytowana na samą wieść o tym, że już za kilkanaście minut przyjdzie do mnie Ann, razem z którą pojadę do centrum. Nie wiem co zaplanowała, ani jak będzie to wszystko wyglądało, ale bardzo się cieszę. Nigdy nie chodziłam z rówieśniczką ot tak po mieście. Byłam domatorem i każdą wolną chwilę spędzałam w domu w swoim pokoju, leżąc na łóżku. Zazwyczaj czytałam książki, bądź rozwiązywałam dodatkowe zadania z literatury. Musiałam ciężko pracować, by dostać się do The Royals Academy. To najlepsza szkoła średnia w Zjednoczonym Królestwie. Do niej nie można dostać się na ładne oczy, czy też po znajomości. Trzeba naprawdę solidnie pracować. Dostają się tutaj tylko najzdolniejsi uczniowie.
Słyszę pukanie do drzwi, więc bez zastanowienia otwieram je, po czym widzę uśmiechniętą Annę z wyprostowanymi włosami. Blondynka zazwyczaj ma świetnie ułożone loki, więc dziś wygląda niecodziennie, co wcale nie psuje jej uroku. Wygląda teraz na starszą i pewniejszą siebie.
- Gotowa na londyńskie szaleństwo? – pyta, a ja unoszę brew ze zdziwienia.
- Powiedzmy, że tak – odpowiadam niepewnie, na co Ann kiwa z przekąsem głową.
- Coś nie tak? – pyta ponownie, lecz jej nie odpowiadam.
Potrząsam głową i zaczynam się ubierać. Zakładam na nogi swoje ukochane, brązowe botki i camelowy płaszcz, który dostałam od babci. Chociaż jest już stary i zużyty to tak go kocham, że nie potrafię przestać w nim chodzić. Zaraz po tym zawiązuję na szyi czarny szalik i jestem gotowa. Posyłam uśmiech Annie, na co ta ożywia się i zaczyna coś opowiadać o swoich dziadkach. Słucham jej uważnie zamykając zamek od drzwi.
Wychodzimy na zewnątrz, pozostawiając akademik w tyle. Zimny wiatr otula moją twarz, która za chwilę zmieni kolor na różową oraz rozwiewa włosy, które w powietrzu plączą się w dziwny kłębek. Czuję, że wieczorem mogę mieć problem z ich rozczesaniem, dlatego przekładam je na jedno ramię i chowam pod szalik.
- Co robiłaś przez ferie? Chciałam do ciebie napisać na fejsie, ale nie byłaś w ogóle dostępna. Zerwało ci połączenie, czy co?
- Nie. – odpowiadam, śmiejąc się. – Zapomniałam o istnieniu facebooka w tym tygodniu. Ciągle coś czytałam, byłam nawet raz w Londynie i Brad do mnie przyjechał i ogólnie ferie, jak najbardziej na plus.
- Zaraz, zaraz … co? – Ann szeroko się uśmiecha i rusza zabawnie brwiami. – Brad do Ciebie przyjechał?
- Tak, wczoraj. Potem razem wróciliśmy do Londynu.
- Uuuuu...
- Chcesz znać szczegóły, tak?
- Inaczej nie zaczynałabym tego tematu, no halo. – mówi Anna, gdy dochodzimy do przystanku. – Tylko wszystko po kolei poproszę.
Opowiadam Ann od początku, jak wyglądało moje wczorajsze spotkanie z Bradem, starając się nie pominąć żadnego z szczegółów. Omijam oczywiście niektóre momenty, ponieważ nie chcę się odkrywać przed przyjaciółką aż tak bardzo. Ufam jej, ale nie na tyle, aby móc powiedzieć o tym, że jestem chora lub ,że Bradley zrobił mi malinkę. Wolę to zachować dla siebie.
- Wow, z tego wyniknie wielka miłość. - mówi Ann, gdy kończę jej opowiadać o wczoraj.
- Żebyś się aby nie zdziwiła.
- Mówię Ci Ninka, lada chwila, a będziecie chodzić za rączki po szkole i całować się na przerwach w szatni, żeby nauczyciele nie zauważyli.
- Fuj, nie chcę tego. - mówię z obrzydzeniem. - Uwidacznianie wszystkim na około swoich uczuć jest okropne.
- Ale twój chłopaczek jest tak na ciebie napalony, że nie będzie mu to przeszkadzało.
- Nie?
- Tak.
- Nie!
- Tak, zobaczysz. - kończy Anna, śmiejąc się. - O matko, no nie mogę się doczekać, aż będziecie razem! To wszystko będzie takie słodkie. Ja po prostu wiedziałam, że to się tak skończy. OMG.
- Nie jaraj się tak, bo spłoniesz Ann. - odpowiadam Annie głupim tekstem, którym posłużył się wczoraj Brad, gdy wychodziliśmy z księgarni z dwiema nowymi książkami dla mnie.
- Nieśmieszne. - odpowiada i mrużąc oczy, wsiada do autobusu, a ja zaraz za nią .
- Wiem, ale Brad mnie tego nauczył. - wspominam, a Anna po raz kolejny rusza zabawnie brwiami.
Kasuję nam obydwóm bilety i podchodzę do przyjaciółki, po czym szukamy wolnego miejsca. Autobus nie jest zapełniony tak ja wczoraj, więc znajdujemy bez problemu miejsca siedzące. Idziemy na sam koniec pojazdu i tam też siadamy. Ann nadal się do mnie szczerzy, więc postanawiam zmienić temat naszej rozmowy i zapytać ją o mojego ulubionego blondyna.
- A co tam u was, u ciebie i Tristana?
- Nie ma nas, jestem ja Anna i Tristan. Dwie oddzielne osoby
- Tak i może jeszcze mi powiesz, że Tris ci się nie podoba?
- Nie będę kłamała, podoba mi się, ale ja jemu chyba nie.
- Czemu nie?
- Nie wiem.
- Właśnie, nie wiesz. – zauważam.
- Spójrz na mnie, a potem na niego! On nie spojrzy na taką dziewczynę jak ja!
- Masz okres czy co? Lecz się. - mówię do niej, a ona zaczyna się śmiać.
- Jedyną osobą, która powinna się leczyć, jesteś Ty!
Nawet nie wiesz Ann, jak bardzo masz rację - mówię do siebie w myślach.
- Lepiej nie mówmy już o chłopakach, mam ich po dziurki w nosie. - proponuję, a Anna cicho chichocząc, przytakuje mi.
Dalszą drogę przebywamy w milczeniu, a ponieważ nie jest ona długa, zaraz wysiadamy przed tą samą galerią, przed którą byłam wczoraj z Bradem. Postanawiamy iść na małe zakupy i kupić coś sobie na nadchodzącą imprezę haloweenową. Dyrektor pozwolił nam nie zakładać wtedy mundurków, więc możemy ubrać się, jak chcemy. Nie widzi mi się ubierać w strój czarownicy, czy też jakiegoś potwora, więc kupię sobie jakąś sukienkę, w której choć trochę będę wyglądała ładnie. Taki sam plan ma Anne. Twierdzi, że takie przebieranki są dla dzieci i z wiekiem się nudzą.
Zachodzimy do naszych ulubionych sklepów i tam szukamy sukienek. W zasadzie nie wiem czego szukam. Nie mam upatrzonego kroju, ani wzoru, więc podchodzę do wieszaków z przeróżnymi sukienkami, przeglądając wszystkie po kolei.
Jestem tak niezdecydowana, więc w ostateczności wołam Annę, która zniknęła w dziale z torebkami i przyprowadzą ją do sukienek, aby pomogła mi coś wybrać.
- To ma być coś eleganckiego, czy może bardziej drapieżnego?
- Nie wiem, Ann. – odpowiadam zrezygnowana.
- Myślę, że to powinna być sukienka, którą założysz nie tylko na imprezę, ale i w lato.
-Okej. – przytakuję i szukam czegoś konkretniejszego, odchodząc od eleganckich ubrań.
Przeszukuję już piaty stojak z kolei i nadal nic nie znajduje. Wszystkie sukienki wydają się być takie krótkie. Odkrywają zbyt wiele, więc czułabym się w nich nago. Potrzebuję czegoś stonowanego, ładnego i bardziej w moim stylu. Siadam zrezygnowana na beżowej pufie i patrzę, jak ramiona Anny z minuty na minutę zapełniają wieszaki z sukienkami dla mnie. Podchodzę do niej i biorę wszystko w swoje ręcę, by choć trochę ją odciążyć. Doceniam do, że mi pomaga. Bez niej nie kupiłabym nic i pewnie wystąpiłabym w swetrze. To byłoby żenujące.
- Anna, czy ty myślisz, że mam ciało modelki? - mówię z wyrzutem do przyjaciółki.
- O co ci chodzi?
- Dajesz mi za krótkie sukienki. W takim czymś to ja mogłam chodzić 15 kg mniej temu.
- Ogarnij się, masz cudowne ciało.
- No chyba nie.
- Yyy .. chyba tak.
- Błagam Ann, nie zaczynaj.
- Ugh. – dziewczyna głośno wzdycha i ciągnie mnie w stronę przebieralni.
Po kolei przymierzam sukienki, ale w żadnej z nich nie czuję się dobrze. Niektóre są za krótkie, inne zbyt opinają mój dekolt. Czuję się w nim bardzo niekomfortowo. Jednak Annie udaje się znaleźć sukienkę wręcz idealną. Jest czarna, a jej długość kończy się 5 centymetrów nad kolanami. Rękawy są długie i luźne. Materiał przyozdabiają białe róże z małymi listkami. Góra sukienki jest obcisła, lecz nie opina mojego ciało tak bardzo jak poprzednie. Natomiast dolna partia ubrania jest luźna i lekko rozkloszowana.
To pierwsza sukienka,która mi się podoba i czuję się w niej nieźle. Odsłaniam kotarę przymierzalni i z uśmiechem na ustach pokazuję się przyjaciółce. Anna ocenia moją sukienkę, patrząc na mnie od góry do dołu. Kiedy to kończy, posyła mi równie wielki uśmiech i podnosi kciuki do góry.
- Jest idealnie! – mówi podekscytowana.
- Myślisz? – pytam niepewnie – A może wyglądam w niej za grubo?
- Podoba mi się i myślę, że Loczkowi też przypadnie do gustu.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
No i mamy rozdział 17 kochani!
WAŻNA WIADOMOŚĆ: OD TERAZ ROZDZIAŁY BĘDĄ DODAWANE CO PIĄTEK :>
Jak Wam się podoba ten rozdział? Wiem,że trochę przynudzam, no ale w opowiadaniu muszą być także rozdziały przejściowe.
W ogóle... jaki przewidujecie koniec tego ff? Jestem bardzo ciekawa!
Piszcie, komentujcie, wyrazajcie swoje opinie nie wstydźcie się :*
DLA WYJAŚNIENIA:
Przepraszam,że nie było rozdziału wczoraj, ale jak wróciłam z zimowiska to od razu padłam i spałam do wieczora, a potem już nie miałam na nic siły.
Pozdrawiam, kidofrockk
ps. POLECACIE JAKIEŚ KSIĄŻKI? [wszystkie działy ; kryminał, fantastyka, młodzieżowe itd.]
15/20 kom i 30 votes - piszę next
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro