Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 2

Kilka par butów stojących przy drzwiach. Dwie bluzy wiszące na wieszaku. I słaba lampka stojąca przy oknie. Liche światło padające na dwa ciała leżące na podłodze moskiewskiego pokoju hotelowego i puchaty koc ogrzewający ich w tak zimną noc. Kazachstański bohater z lekkim uśmiechem na rozgrzanych wargach raz po raz wplatał palce we włosy swojej wróżki.

Odkąd kilka godzin wcześniej stanął bez zapowiedzi w jego drzwiach widział, że coś mu ciąży na sercu. Przeczuwał, że prawda ciągnie go w dół jak łańcuchy skazańca. Widział jak mu ciężko, jak bardzo się martwi, ale wciąż nie chciał podzielić się z ukochanym tym co dręczyło go jak natrętny koszmar, który pojawia się każdej nocy, wyrywa ze snu i wciąż nie chce odpuścić. Jak komar wpuszczony przez otwarte okno w letnią noc. Martwił się o niego. Widział, jak męczy go jakiś demon. Ale on wciąż milczał, zachowywał swoje cierpienie dla siebie.

Kazachstański bohater mógł tylko stać z boku i obserwować jak jego rosyjska wróżka zamyka się w sobie i wyniszcza co raz bardziej. Nic nie mógł zrobić. Czekał aż blondyn sam wyjaśni co do tego stopnia przeszkadza mu w prawidłowym funkcjonowaniu. Tylko dlaczego ta chwila ciągle nie nadeszła? Leżąc na puchatym dywanie, obejmując swój cały świat zdawał się być jak puste naczynie czekające aż w końcu wypełni je jakieś uczucie. Był jak martwy człowiek. Bez duszy. Bez emocji. Przez ciągłe oczekiwanie czuł się jakby za chwile miał zawisnąć na szubienicy.

-Yurio. - Cichy szept. Prawie tak cichy, że jego adresat w pierwszej chwili nie był pewny czy się nie przesłyszał. Nie odpowiedział. Czekał aż ukochany rozwinie wypowiedź. - Powiedz, co się dzieje.

Blondyn podniósł się nie rozumiejąc co Otabek ma na myśli. Przez dłuższą chwilę prowadzili wojnę na spojrzenia. Kto pierwszy pęknie? Kto pierwszy wywlecze na wierzch swoje żale?

- Nie wiem co masz na myśli. - Wymijająca odpowiedź padająca z ust Rosjanina nie mogła wprowadzić go w nawet najmniejszym stopniu, do stanu który można by nazwać spokojnym. Zirytowany, kipiąc złością, która zdawała się wręcz buchać przez jego skórę jak para z lokomotywy, wstał z miękkiego dywanu zrzucając na podłogę kremowy, polarowy koc. Złorzecząc na cały świat przeszedł kilka kroków, stanął przed wielkim oknem, przez które jeszcze godzinę temu obserwowali nocną panoramę Moskwy, w przypływie zdenerwowania uderzył pięścią w szkło. Na tyle mocno, żeby zabolało, na tyle słabo, żeby go nie zbić.

- Mógłbyś chociaż nie kłamać? Czy to tak cholernie trudne powiedzieć swojemu chłopakowi co się z tobą, kurwa, dzieje?! - Gwałtowny obrót. W kilku szybkich krokach pojawił się przed niskim blondynem stojącym na środku pokoju. Plisetsky zdezorientowany agresywnym zachowaniem Altina patrzył na niego szeroko otwartymi oczami. Kilka razy otworzył i zamknął usta. Śmieszne, prawie jak ryba wyjęta z wody, rzucona na piach, zostawiona na pastwę losu. - Nie dociera do ciebie, że nie jesteś sam?! Że możesz powiedzieć mi o wszystkim?! Wiesz, że ci pomogę, ale Yura! Nie jestem pieprzonym geniuszem, żeby wiedzieć jaki jest kod enigmy!

Żaden z nich nie wiedział w którym momencie Kazach chwycił trzęsącymi ze zdenerwowania dłońmi ramiona Rosjanina. Po raz kolejny wpatrywali się sobie w oczy. Walcząc o to komu pierwszemu przyjdzie się odezwać. Atmosfera była napięta. Czuli, że jedno nieodpowiednie słowo i mogą nie wytrzymać. Wiedzieli, że to jedno słowo może sprawić, że Otabek wyjdzie z pokoju hotelowego, a Yurio spędzi całą noc martwiąc się niego. Och jak bardzo nie chcieli do tego dopuścić. W tamtym momencie nie potrafili się wyczuć. Zawsze obecna między nimi telepatyczna nić, pozwalająca przewidzieć co mogą powiedzieć, jakiej granicy nie przekraczać, tego wieczoru prysła jak mydlana bańka.

- Po prostu nie chciałem Cię martwić. Nic, poza tym. - Plisetsky uparcie wpatrywał się w kremowy koc ciągle leżący na podłodze. Otabek stojąc tam, patrząc na blondyna niepewnie stojącego po środku pokoju oświetlonego niewielką lampką nocną czuł wszystko i nic. Czuł wściekłość przepływającą przez każdą cząsteczkę jego ciała, czuł zdenerwowanie, z każdą chwilą był co raz bardziej przekonany, że coś się stało. Z drugiej strony czuł spokój, bolącą wręcz obojętność. Jak to? Jego ukochany mu nie ufał? Czy może bał się z nim porozmawiać? Każda z opcji wydawała się gorsza od drugiej. Dlaczego zawsze, kiedy się spotykali coś musiało iść nie tak?!

- Masz mnie za idiotę? Myślisz, że nie widzę, że ciągle masz minę jakbyś się dowiedział, że jutro nadejdzie pieprzona apokalipsa?! - Chciał się uspokoić. Za każdym razem, kiedy myślał, że już mu się udało zauważał kolejny szczegół i wściekłość ciągle od nowa wybuchała w nim niczym wulkan. - Yurio... Yura, ja tylko chcę wiedzieć. Chcę Ci pomóc, widzę nie, że coś jest nie tak jak powinno.

Widział. Widział dokładnie jak Plisetsky się łamie. Jak z oczami pełnymi łez podchodzi do niego i pozwala się zamknąć w silnym uścisku Kazacha. A więc to jest twoje nic?

- Pamiętasz jak po odejściu Victora Yuri zamknął się w sobie? Jak robiliśmy wszystko, pomagaliśmy mu podnieść się po tym wszystkim? Pamiętasz w jakim był stanie? - Nie mówił od razu. Jego zachrypnięty od emocji głos rozbrzmiał w pokoju dopiero po kilku minutach. Mimo, że był tłumiony przez czarną bluzę Otabeka - wciąż przebijało się w nim przejęcie i żal. - Yuri przyjechał dzisiaj do Moskwy. Jechał metrem na lodowisko, chciał poćwiczyć i...

Altin usiadł w fotelu, ciągnąc blondyna na swoje kolana. Zabrał z ziemi koc nie będąc pewnym czy Yurio trzęsie się z zimna czy emocji. - Spokojnie, mów wolniej, bo się zapowietrzysz.

- Spotkał Victora.

Wypowiedziane przez Rosjanina słowa przez dłuższy czas zawisły w powietrzu. Zszokowany Kazach wpatrywał się w niego jakby przed chwilą obwieścił mu, że jest nie z tego świata.

- Żartujesz sobie, tak? Przecież ten kutas zniknął na kilka lat! Jakim pieprzonym cudem pojawia się teraz, akurat w tym momencie w samym środku stolicy?! - Och zdecydowanie już dawno nie był tak zdenerwowany jak tego wieczora.

- Nie mam pojęcia. Yuri strasznie to przeżył, Yakov odwiózł go do hotelu, kiedy tylko zadzwonił. Z tego co dowiedziałem się po rozmowie z prosiakiem Victor, kiedy tylko zobaczył jak żywo na niego zareagował po prostu uciekł. Pieprzony tchórz, zawsze tylko ucieka.

Otabek nie odpowiedział, tylko przytulił go mocniej. Wiedział, że pomimo swojego zachowania, tego jak odnosił się do tamtej dwójki, kiedy jeszcze byli razem - kochał ich. Zastępowali jego prawdziwych rodziców. Pamiętał, że Victor był dla niego jak nadopiekuńczy ojciec, a Yuri jak wyrozumiała matka, która zawsze była gotowa wstawić się za swoim synkiem. Tak jak wszyscy zdawał sobie sprawę, że Yurio strasznie to przeżył. Lecz mimo swojego bólu, żalu jaki miał do Nikiforova za zostawienie ich, starał się pomóc pozbierać się Yuriemu. Był jak prawdziwy syn, który po latach zauważa, ile jego matka dla niego zrobiła i chcę się odwdzięczyć. Tylko takie porównanie przychodziło mu wtedy do głowy. Chciał pomóc im obojgu. Pstryknąć palcami i wymazać bolące wspomnienia. Yurio miał wtedy tylko dziewiętnaście lat. I Otabek doskonale pamiętał jak niósł tamtego wieczoru załamanego blondyna do łóżka, pamiętał jego płacz. Nawet tak twardego człowieka stracenie ojca po raz drugi dało radę pokonać. Yura nie zasłużył na to.

Ale kim on był, żeby oceniać Boże decyzje. 

~*~


Cześć, tu MiKO.

Taka niespodzianka, ciągle żyję.
Nie wiem czy ktoś miał jeszcze nadzieję, że wrócę, czy ktoś jeszcze pamiętał o kimś takim jak ja.
Ale oto znowu MiKO. 

Chcę wrócić lepsza niż byłam dotychczas, bardziej zmobilizowana, systematyczna. 
Chcę dokończyć moje książki, stworzyć nowe. Chcę pisać. 

Nie było mnie przez trzy miesiące. To moja najdłuższa przerwa. 

Ale teraz wróciłam, mam dla was rozdział, rozmówki i przeróbkę. 

Przez ostatnie pół roku przeszłam w życiu piekło. Wciąż nie jest ze mną dobrze, ale jest lepiej. 
Będę pisać, będzie to mój wyznacznik czasu. Będę się w ten sposób składać do kupy. 

Baj de łej 

Jest tu ktoś z SPN family? ( nie licząc pewnego ciula, który wie, że o nim mowa)

Jeśli tak to zapraszam do Piosenkowo z MiKO, destiel is coming 

Od teraz będę lepsza. Obiecuje. 

Dam wam tyle, że będziecie mieli mnie dość! 

a właśnie, dostałam pierwszego fan arta! Teraz będziecie mieli jakieś pojęcie o moim wyglądzie xd

Do zobaczenia

MiKO

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro