Rozdział 7 - "Teren"
Dzisiaj o wiele dłuższy, niż ostatnie kilka, ale po prostu nie chciałam przerywać w połowie jakiegoś mega ważnego momentu. Co wcale nie znaczy, że nie zrobiłam tego i tak. Mimo wszystko jakoś sobie zapracowałam na przezwisko "Jebany przerywnik", które dostałam od mojej przyjaciółki.
W każdym razie, miłej lektury!
Zapłaciłam taksówkarzowi, po czym złapałam za wszystkie swoje rzeczy. Już miałam wychodzić z samochodu, kiedy to usłyszałam komplement ze strony kierowcy.
— Genialny strój. — Powiedział, a ja się do niego uśmiechnęłam.
— Dziękuję. — Odpowiedziałam, po czym wysiadłam z auta, a on odjechał.
Spodziewałam się tego, że będę zwracała na siebie całkiem sporo uwagi, ale chyba nie byłam przygotowana na komplementy. Już jak szłam na zajazd taksówek, to słyszałam kilkukrotnie to, że ktoś chciał do mnie zagadać i poprosić o zdjęcie, albo zapytać gdzie kupiłam taki strój. Oczywiście nikt nie miał na tyle odwagi, co dla mnie oczywiście było plusem, bo nie wiedziałabym co odpowiedzieć. Przebiegłam przez ulicę, uważając przy tym, aby nie zabić się w tych butach, które mam na sobie. Niby nie mają jakiegoś bardzo wysokiego obcasa, ale i tak można się przez niego wywalić, bo jest dość cienki. Są one sznurowane, a do tego sięgają mi pod kolana. Gdy weszłam do zaułka, natychmiastowo założyłam na głowę mój kapelusz czarownicy. Jestem ciekawa tego, ile osób się ze mnie zaśmieje, jak tylko mnie tak zobaczą. Mam na sobie czarną koszulkę na ramiączkach, czarną spódnicę, której dół jest rozkloszowany, ale w dość specyficzny sposób, bo ma rogi niczym od kształtu kwadratu. Na niej znajdowała się jeszcze czarna koronka. Pod spodem mam drugą, taką samą, ale jaskrawo zieloną, która dodaje mi nieco barw. Na szyi mam naszyjnik ze sznurka, na którego końcu zawiązałam mój artefakt. Na uszach za to kolczyki, które są wiszące. Ich kształt jest też dość specyficzny, bo oplątałam kółka białą nitką i przykleiłam do nich koraliki, żeby wyglądały jak pajęczyna, po której chodzi pająk. Zdecydowanie zanim zaczęłam się przebierać, to miałam za dużo czasu wolnego. Na nadgarstkach mam jeszcze po kilka bransoletek, na dłoniach narysowałam runy, które również występują w moim makijażu. Do tego wszystkiego mam jeszcze dwie pary rajstop, z czego jedną parę rozdarłam w kilku miejscach i pelerynę mamy, którą koniec końców założyłam, choć naprawdę nie chciałam.
Co do makijażu, to mam czarne zarówno powieki, jak i usta, jednak ma powiekach mam białe odcięcie, na którym znajduje się mała runa, którą narysowałam. Taki sam znaczek znajduje się na równej linii z moją źrenicą. Do tego wszyscy mnie zobaczą w dość niecodziennej wersji, bo nie prostowałam swoich włosów, więc są mocno pozakręcane, ale według Enigmy tak lepiej wyglądałam. I oczywiście tak, jak mi kazała, nie mam na oczach moich soczewek, którymi zazwyczaj zakrywam mój naturalny kolor tęczówek. Stanęłam pod wejściem do klubu, po czym zapukałam w wejście. Toby od razu mi otworzył, ale dzisiaj wyjątkowo nawet nie patrzył na to, kto to wchodzi do klubu. Pewnie wpuszcza każdego, kto jest przebrany, bo mimo wszystko tylko pracownicy przychodzą tak wcześnie. Jest osiemnasta, więc klienci się dopiero zaczną schodzić. Spojrzałam na chłopaka, dzięki czemu zobaczyłam to, że jest przebrany za wilkołaka. Uśmiechnęłam się na jego widok. Kolejna ludzka parodia, jeśli chodzi o wygląd. Wilkołaki wyglądają jak zwykli ludzie i zamieniają się w wielkie wilki, ale przecież mu tego nie powiem.
— Pasuje ci wygląd wilkołaka. — Uśmiechnęłam się do niego, a on na mnie spojrzał i chyba dopiero teraz mnie poznał.
— Bella? Nie chcę cię obrazić, ani nic, ale pasuje ci taki wygląd. — Zaśmiałam się na jego słowa i poprawiłam swój kapelusz.
— Dzięki. — Powiedziałam, a przy tym podniosłam na niego swoje oczy, na których widok szerzej uchylił powieki i uniósł brwi zaskoczony.
Machnęłam mu ręką, po czym zeszłam po schodach, aby iść do baru. Gdy weszłam na salę, wzrok wszystkich pracowników skupił się na mnie. W tym również Jurgena, który rozmawiał o czymś z Nickiem, który był przebrany za mumię, czego dowodziły bandaże którymi był poowijany. Przeprosił go, po czym ruszył w moim kierunku, kiedy to weszłam za bar i ignorowałam wszystkich rozmowy o mnie oraz moim przebraniu. Zdjęłam z ramienia torebkę, po czym założyłam ją na wieszaku, tak samo jak i pelerynę.
— Wyglądasz genialnie! Skąd żeś wynalazła taki strój? — Zapytał, a ja się do niego odwróciłam, tym samym ukazując moje oczy i całą resztę wyglądu.
— Pogrzebałam trochę w szafie. — Wzruszyłam ramionami, a on przyglądał się zafascynowany moim tęczówkom.
— Przepraszam za spóźnienie! — Wbiegła do sali Nikki, która była przebrana za wampirzycę.
— Jeszcze się nic nie zaczęło, więc jesteś na czas. — Powiedział w jej kierunku Rosjanin, a ona do mnie podeszła. — Uwaga! — Zwrócił uwagę wszystkich, a my na niego spojrzeliśmy. — Rozkręćmy dzisiejszy wieczór! Coś czuję, że z tymi dwiema ślicznotkami jako barmanki, będziemy mieli ponownie całkiem spory ruch, więc bądźcie gotowi na bum! — Powiedział, a wszyscy się uśmiechnęli.
— Ta jest! — Odpowiedziałam razem z innymi pracownikami, po czym zabraliśmy się za przygotowanie wszystkiego, co będzie potrzebne mi i Nikki w czasie dzisiejszej pracy.
Przez większość wieczora miałyśmy urwanie głowy, czyli to co podejrzewałyśmy. Ja przebrana jak to ujął jeden z imprezowiczów za „Seksowną Wiedźmę", a Nikki za „Ponętną Wampirzycę". Zarówno mnie, jak i szatynce chciało się przez te ich nieudane zaloty na procentach śmiać, ale niestety musiałyśmy się powstrzymywać. Jak zawsze kilkoro mężczyzn, czy nawet jakichś młodziaków pytało o to, czy któraś z nas nie wybierze się z jednym do łazienki. Jeszcze raz to usłyszę, a naprawdę rozbiję komuś butelkę na głowie.
— Bella, idę do łazienki. — Powiedziała dziewczyna, kiedy akurat nalewałam kolejkę shotów.
Kiwnęłam głową, a ona odeszła od stanowiska. Kątem oka dostrzegłam to, jak ktoś odszedł od baru, a przy tym ruszył w tłum tańczących ludzi. Zmarszczyłam brwi, kiedy nagle poczułam nieprzyjemny ucisk w klatce piersiowej. Znam to uczucie i nie podoba mi się to, że je teraz odczuwam. Rozejrzałam się w poszukiwaniu Jurgena, a kiedy go w końcu dostrzegłam, zwróciłam jego uwagę. Niemal natychmiastowo mnie zauważył, dlatego do mnie podszedł.
— Co jest, Bella?! — Starał się przekrzyczeć piosenkę, którą w tym momencie puszczał Nick.
— Mam złe przeczucie co do jednego typka, który tu dzisiaj jest! Jak Nikki na moment odeszła, to on też się nagle ruszył od baru! Tak to cały czas przy nim siedział! — Powiedziałam równie głośno co on.
Zaczął się rozglądać po sali, szukając jakichś dziwnych zachowań. Wypuścił powietrze, po czym na mnie spojrzał. Wyjął spod górnego blatu tabliczkę z informacją o tym, że bar chwilowo zamknięty.
— Wiesz jak on wygląda, więc chodź! — Kiwnęłam głową, po czym wyszłam zza baru i ruszyłam za Jurgenem, również się przy tym rozglądając i szukając wzrokiem mężczyzny.
Przełknęłam ślinę, kiedy weszłam do korytarza, gdzie znajdowały się toalety, a tym samym odłączyłam się od Rosjanina. Przeszłam obok męskiej toalety, ale zatrzymałam się, kiedy dosłyszałam głos dwudziestolatki, z którą pracuję. Gwałtownie się odwróciłam, a przy tym poczułam to, jak do moich oczu zaczyna napływać moc. Podeszłam bliżej do drewnianej powierzchni, dzięki czemu dokładniej usłyszałam głos Nikki, która mówiła, że ktoś ją przeraża. Szerzej otworzyłam oczy, kiedy to usłyszałam. Po chwili wparowałam do pomieszczenia, dzięki czemu zobaczyłam tego mężczyznę, który próbował się dobrać do dziewczyny.
— EJ! — Krzyknęłam w jego kierunku, przez co niemal natychmiastowo spojrzał w moją stronę.
Szatynka patrzyła na mnie zapłakanymi oczami, a przy tym trzęsła się przerażona, ale wątpię, że była to tylko kwestia tego, że prawie została zgwałcona.
— Zostaw ją! — Powiedziałam stanowczo, a on ją puścił, przez co zjechała bezwładnie plecami po ścianie.
Mężczyzna mi się przyglądał, aż w końcu ruszył w moim kierunku, a przy tym się obrzydliwie uśmiechnął. Wypuściłam powietrze zrezygnowana. Chyba nie mam w tej sytuacji wyboru i po prostu muszę to zrobić. Z Nikki, która mnie w tym momencie widzi sobie jakoś potem poradzę.
— Co mi może zrobić taka mała wiedźma, jak ty? — Odniósł się do mojego wyglądu wyraźnie pijany mężczyzna, a ja spojrzałam na niego swoimi świecącymi oczami, przez co się zatrzymał lekko przerażony.
— Chcesz się przekonać, do czego jestem zdolna? To proszę bardzo. — Uniosłam lewą dłoń. — Lekki jak piórko, ciężki niczym skała. — Byłam w stanie dosłyszeć to, jak mój głos się rozdwaja, a kątem oka dostrzegłam jeszcze bardziej przerażoną dziewczynę. — Niechaj sprzed mych oczu zniknie ta chała. Nad ziemię się unieś, leć niczym strzała. Zniknij tak, jakobym cię nigdy nie ujrzała! — Machnęłam dłonią, którą okrążała błękitna poświata w bok, a mężczyzna uderzył w drzwi jednej z kabin.
Spojrzałam na mężczyznę, który stracił przytomność. Skupiłam się, a przy tym zmieniłam mu wspomnienia, aby myślał, że się z kimś boksował. Po chwili spojrzałam na szatynkę, która przyglądała mi się z szeroko otwartymi oczami nie dowierzając.
— Jak...jak ty to zrobiłaś?! — Zapytała trzęsąca się dziewczyna, do której chciałam podejść, ale się ode mnie odsuwała.
— Nikki, spokojnie. — Powiedziałam, kiedy to już uspokoiłam swoją moc. — Nic ci nie zrobię. — Podałam jej dłonie, aby wstała, a ona spojrzała na nie, jakbym chciała ją zabić. — Masz moje słowo. Nic ci się nie stanie. — Kucnęłam przed nią, a ona z lekkim zawahaniem złapałam za moje dłonie. — Spójrz mi w oczy. — Poprosiłam, kiedy powoli wstała, a ona to uczyniła.
— Czym ty jesteś, Bella? — Zapytała trzęsącym się głosem, a przy tym spojrzała mi w oczy zapłakana.
— Nie zwyczajnym człowiekiem. Nie możesz o tym nikomu powiedzieć. — Przełknęła ślinę na moje słowa, a ja wytarłam jej twarz, po której spływały czarne od tuszu łzy.
— Więc czym? — Zadała kolejne pytanie. — Rzuciłaś nim, chociaż nawet go nie dotknęłaś. Tak po prostu nie mógł zacząć sobie lewitować. A twoje oczy? One się świeciły. — Zaczęła panikować.
— Wiem o tym wszystkim, ale nie mogę ci tego wszystkiego powiedzieć. Twoja ludzka psychika by tego nie zniosła. Już nie jest w stanie. Dlatego przepraszam, ale muszę to zrobić. — Zamrugała kilkukrotnie, a ja ponownie sprowadziłam moc do moich oczu i chwyciłam jej twarz, aby patrzyła mi prosto w tęczówki. — Zapomnij wszystko co wydarzyło się w tym pomieszczeniu. Ten mężczyzna chciał cię zgwałcić, ale mu się to nie udało. Uratował cię jakiś chłopak, ale nie zdążyłaś zobaczyć jego twarzy, bo ja tutaj weszłam. Nie masz bladego pojęcia o magii, nie wiesz czym tak naprawdę jestem. Zapomnij! — Szerzej otworzyła oczy, a ja zobaczyłam białą smugę, która przebiegła po jej oczach.
Wygłuszyłam swoją moc, a ona mrugnęła kilkukrotnie, po czym się do mnie przytuliła. W tej chwili do łazienki wbiegł Jurgen, a za nim Toby. Zobaczyli zniszczoną kabinę, a przy tym spojrzeli na nas zaskoczeni, jednak ogarnęli co się stało, kiedy zobaczyli stan, w jakim była dziewczyna.
— Bella? — Podszedł do nas Rosjanin.
— Ktoś tu był przede mną. Usłyszałam huk, więc tu zajrzałam. Zobaczyłam jakiegoś chłopaka, ale szybko wyszedł, więc nie zobaczyłam jego twarzy. — Kiwnął głową, po czym wszyscy zabraliśmy Nikki do salki, która była przeznaczona tylko dla pracowników.
Po drodze powiadomiliśmy drugiego ochroniarza o tym, aby zajął się tamtym mężczyzną w toalecie. Usiadłam obok niej na kanapie, a przy tym cały czas starałam się ją uspokoić po tym, co ją spotkało. Źle się czuję z tym, że zmieniłam jej wspomnienia, ale nie chcę ryzykować z tym, że coś może ją spotkać. Mimo wszystko jeśli ktoś się dowie o tym, że istnieje coś takiego jak świat magii, to on również będzie zagrożony.
— To co teraz? Nie możemy wystawić Nikki na bar w takim stanie, a jest już przy nim kolejka. — Powiedział Toby, a ja się podniosłam.
— Sama się zajmę barem. — Zadeklarowałam się, a dwójka mężczyzn na mnie spojrzała. — Dam radę. — Powiedziałam, nim zdążyli się odezwać.
— Leć. — Odezwał się Jurgen, a ja wyszłam z pomieszczenia.
Odetchnęłam z ulgą na to, że wyczułam złe zamiary tamtego. Teraz pewnie ta dwójka będzie rozmawiało o tym, co z nim zrobić. Wątpię, że dożywotni zakaz wstępu do klubu i trafienie na czarną listę coś dadzą, więc pewnie będą kombinować. Weszłam za ladę i zdjęłam tabliczkę, a przez to niemal natychmiastowo usłyszałam zamówienia na drinki. Od razu zaczęłam je przygotowywać, a przy tym cały czas myślałam o tym, co się wydarzyło i co zrobiłam. Złamałam to, o co prosiła mnie mama.
~Uciekaj i nikomu nie zdradzaj tego, kim tak naprawdę jesteś...~
Wszystko skończyło się po jakiejś czwartej w nocy. W końcu mogłam odetchnąć, a przy tym rozmasowałam swoje obolałe mięśnie przy prawym ramieniu. Po odebraniu wypłaty za dzisiejszą pracę, ruszyłam do wyjścia. Ruszyłam zaułkiem w kierunku chodnika, jednak zatrzymałam się, kiedy poczułam to, jakby ktoś mi się przyglądał. Skupiłam się na tym, aby spróbować coś dosłyszeć, jednak przerwało mi to to, że ktoś mnie nie objął ramieniem.
— Chodź, ciebie też odwiozę. — Spojrzałam zaskoczona na Tobyego, który pociągnął mnie za sobą do samochodu, gdzie również prowadził Nikki.
— Poradziłabym sobie sama. — Powiedziałam, kiedy usiadłam na tylnym siedzeniu.
— Nie powinno się chodzić samemu po nocy. A już tym bardziej, kiedy zostały znalezione kolejne dwa ciała młodych kobiet. Także, „młoda kobieto", nie narzekaj, tylko przyjmij pomoc. — Zaśmiałam się na jego słowa.
— Ok, ok. — Powiedział, po czym ruszył spod klubu.
Już nie jednokrotnie chłopak mnie odwoził do domu po pracy, dlatego do mnie zna drogę. Zaczął to robić częściej, od kiedy wydarzyło się to pierwsze morderstwo. Toby, jak to on zawsze dużo mówił, ale tym razem bardziej skupiał się na tym, aby rozmawiać z Nikki. Od tamtego zdarzenia zrobiła się strasznie cicha. Po jakichś dwudziestu minutach zatrzymaliśmy się pod moim mieszkaniem. Wysiadłam z auta, jednocześnie się z nimi żegnając, jednak jeszcze nim odjechali, Toby uchylił szybę od strony dziewczyny.
— Trzymaj się, laska. — Kiwnęła głową, a ja położyłam jej dłoń na ramieniu.
Po chwili im machnęłam, po czym ruszyłam w kierunku drzwi. Po paru minutach znalazłam się w mieszkaniu, gdzie było całkowicie cicho. Rochelle pewnie śpi. Tak, chrapie w najlepsze. Jej gadanie przez sen słyszę na korytarzu. Zdjęłam buty, po czym wzięłam je do swojego pokoju, gdzie zobaczyłam to, jak Enigma śpi na moim łóżku, a konkretniej na jednej z moich poduszek. Uśmiechnęłam się na jej widok, po czym podeszłam do szafy, gdzie na najniższą półkę odłożyłam swoje buty. Zdjęłam torebkę, a następnie pelerynę, którą natychmiastowo zawiesiłam na wieszaku i schowałam do mebla. Rozebrałam się do bielizny, po czym złapałam za swoją piżamę. Nie chce mi się już brać prysznica, dlatego po prostu zmyłam cały nałożony makijaż i przemyłam twarz wodą. Złapałam jeszcze za telefon, gdzie widziałam kolejną wiadomość od Gavina, którą mi wysłał jakieś siedem godzin wcześniej. Nie miałam czasu, aby spojrzeć na telefon, więc nie miałam jak mu odpisać. Sprawdziłam o co chodzi, dzięki czemu dowiedziałam się tego, że rano nie da rady się ze mną spotkać na poranny jogging. Szczerze powiedziawszy, to ja również nie mam na niego ochoty, ale wiem, że nie powinnam przerywać treningów, nieważne jakie byłyby warunki. Odpisałam mu, że rozumiem, a także przeprosiłam za tak późną odpowiedź, po czym życzyłam mu również wszystkiego najlepszego z okazji urodzin. W moim domu na urodziny dawało się prezenty. Ciekawe czy u niego jest tak samo? Powinnam mu coś dać? A może nie jesteśmy jeszcze tak blisko, aby dawać sobie prezenty? Cholera, nie wiem co robić! Pociągnęłam się za włosy, a przy tym położyłam się na łóżku.
— Przede wszystkim, przestań tak głośno myśleć, bo nie mogę spać. — Usłyszałam z boku, dlatego odwróciłam wzrok na fretkę. — Skończ przeżywać i po prostu mu coś kup. — Poprawiła się i wskoczyła na swoje legowisko, gdzie odwróciła się do mnie grzbietem.
— Ale co ja bym mu mogła kupić? — Zapytałam cicho samą siebie, po czym wstałam, założyłam piżamę, a następnie położyłam się w łóżku.
Co ja mu niby mam dać? Zakryłam swoje oczy prawym przedramieniem, po czym zamknęłam oczy, aby oddać się spokojnemu snu.
Gdy po raz kolejny otworzyłam oczy, znajdowałam się ponownie w tym samym lesie, co jeszcze tydzień temu w mojej wizji. Rozejrzałam się dookoła, dzięki czemu w pewnym momencie natrafiłam na rozmazaną postać, którą już wcześniej widziałam. Co tym razem?!
— !Ibllasee !Tj ao! Jazdźn sna — Krzyczała w moim kierunku, na co tylko pokręciłam głową, bo nic nie rozumiałam.
— Nie rozumiem nic, co do mnie mówisz! — Powiedziałam w jej kierunku.
— !Asl etópszw — Powiedziała, a ja się złapałam za głowę i ponownie pokręciłam głową.
— Nie rozumiem. — Powtórzyłam, a postać całkowicie zniknęła, tak samo jak las wokół mnie.
Otworzyłam oczy, kiedy usłyszałam kolejny budzik w moim telefonie. Była już dziewiąta. Musiałam mieć naprawdę mocny sen, skoro nie słyszałam pierwszego, który jest o siódmej trzydzieści. Nie sypiam za wiele. W sumie to z własnej woli tego nie robię. Jak za długo śpię, mam koszmary, które są związane ze strachem przed łowcami i wspomnieniami o rodzicach. Odetchnęłam cicho, po czym wstałam z łóżka i założyłam przy toaletce moje zielone soczewki, aby przypadkiem nie wystraszyć Rochelle, która myśli, że takie mam naturalnie. Wolę jej nie uświadamiać tego, że prawda jest inna. Wyszłam z pokoju, a w tym samym momencie spotkałam białowłosą, która wychodziła ze swojej zaśmieconej groty.
— Wyglądasz okropnie! — Powiedziała, a ja uniosłam lekko brwi.
— Dzięki za komplement. — Odpowiedziałam sarkastycznie na jej uwagę, po czym weszłam do pomieszczenia.
— Nie poszłaś biegać z Gavinem? — Weszła za mną do kuchni.
— Nie da dzisiaj rady, a ja chyba jednak też dzisiaj odpuszczą, bo jestem tak zmęczona po dzisiejszej imprezie, że ja się dzisiaj szklanek nie tykam, bo któraś będzie w kawałkach. — Zaśmiała się na moje słowa.
— A co z twoją pracą? — Zapytała, kiedy usiadłam na blacie kuchennym z kartonem mleka w ręce, a ona podeszła do lodówki, aby znaleźć sobie coś na śniadanie.
— Mam dzisiaj wolne. — Spojrzała na mnie zaskoczona.
— Ty i wolne w jednym zdaniu się nie łączą. — Zauważyła, odkręcając przy tym karton soku pomarańczowego, którego następnie napiła się z gwinta, tak samo jak ja mleka.
— Wiem, ale Jurgen tak zarządził. Dzisiaj wszyscy pracownicy klubu mają wolne, bo za dużo osób chciało się dzisiaj sama zabawić, a nie usługiwać innym, kiedy się bawią. — Oparłam się o praw kolano.
Kiwnęła głową, że rozumie, po czym sięgnęła do lodówki po jajka. A może by tak jej zapytać o to, z czym mam zagwozdkę od kiedy położyłam się spać. Nie wierzę, że jej o coś takiego zapytam.
— Rochelle? — Spojrzała na mnie kątek oka, kiedy wybijała nabiał do miski. — Co można dać chłopakowi na urodziny? — Zakrztusiła się powietrzem, kiedy o to zapytałam.
— Kiedy wasza relacja weszła na poziom chłopak-dziewczyna i czemu ja nic o tym nie wiem? Dobrze całuje? — Widocznie się speszyłam na jej pytania.
— Co?! Nie... Nie wiem! — Zaśmiała się na moją reakcję, przy której odwróciłam wzrok.
— Zależy co lubi. I które to urodziny. — Oparłam się o kolana.
— Dwudzieste szóste. — Zagwizdała pod nosem.
— Hmm, może zrób coś własnoręcznie? Takie prezenty są raczej bardziej doceniane, niż coś kupionego. — Spojrzała na mnie, po czym ponownie podeszła do lodówki.
— Tylko co? Laurkę mam mu zrobić? — Parsknęła głośno na moje słowa.
— Wiesz, zawsze coś! A tak serio. Może zrób bon na siebie? — Zmarszczyłam brwi nie rozumiejąc. — Przykładowo bon, że dasz mu całusa, albo na szybki numerek. — Ruszyła wymownie brwiami.
— Czy ty masz jakiś wyłącznik z tymi podtekstami seksualnymi? — Zapytałam, a ona roześmiała na moje pytanie.
— Przykro mi, ale nie! Masz mnie taką, więc musisz wytrzymać! — Puściła mi oczko, a ja westchnęłam zrezygnowana. — Ty masz dzisiaj wolne, a w niedziele zawsze klub jest zamknięty, prawda? — Kiwnęłam głową, tym samym potwierdzając jej słowa. — Chodźmy jutro do kina. Podobno grają jakiś genialny horror! — Uniosłam oczy ku górze, zastanawiając się nad jej propozycją.
— Czemu nie, ale ty pamiętasz, że mnie horrory nie ruszają? — Spojrzała na mnie podejrzanie.
— Ten powinien cię ruszyć. — Powiedziała, a ja wywróciłam oczami na jej słowa.
— Jeszcze jedno pytanie. Za co się dzisiaj przebrać? Gavin ma dzisiaj urodziny i mnie zaprosił na swoją imprezę, którą wyprawia jego ojciec. Mam strój czarownicy... — Zauważyłam to, jak lekko wzdrygnęła się jej dłoń. — ... Wampira, mima i ducha mogę łatwo zrobić. — Spojrzała na mnie, a przy tym się podejrzanie uśmiechnęła. — Błagam, nie... — Zaskomlałam, a ona mimo wszystko rzuciła podtekstem.
— Seksowna wampirzyca, która go powali na łopatki i uwiedzie swoim wampirzym urokiem, nudny mim, czy duch, który może go nawiedzać w snach? — Złapałam się za głowę załamana, a ona się ponownie zaśmiała. — No dobra. Może wampirzyca? — Spojrzałam na nią, mając nadzieję, że jakoś to rozwinie. — Dużo zabawy przy tym byś nie miała. Wystarczyło by, żebyś wyprostowała sobie włosy i przylepiła sztuczne kły. Pomalowała usta na czerwono, ubrała się na czarno i wampir gotowy. — Kiwnęłam głowy, po czym zeskoczyłam z blatu i ruszyłam do łazienki.
— Idę wziąć prysznic. — Nic nie powiedziała, a ja weszłam o pomieszczenia, gdzie niemal natychmiastowo weszłam do kabiny prysznicowej.
Otworzyłam oczy, kiedy to woda spływała po mojej twarzy. Bon na siebie, strój wampirzycy, może jeszcze seksowna bielizna pod to? Ostatnimi czasy mam zdecydowanie zbyt wiele rzeczy na głowie. Wizja, morderstwa wiedźm, sympatia do Gavina, wczorajsza sytuacja z Nikki, prezent urodzinowy dla blondyna, mój sen. Właśnie! Ten sen był inny, niż tamten wcześniej. Kolejna wizja? Nie, gdyby to była wizja, widziałabym jakiś omen, a tymczasem nie było nic takiego. Tylko widziałam tę postać, która nie wiadomo czego ode mnie chciała. Kompletnie nie rozumiałam tego, co do mnie mówiła. Chyba zacznę spisywać wszystko to, co mi się przyśni. Po jakimś czasie wyszłam spod prysznica. Zawinęłam się w ręcznik, aby następnie wysuszyć swoje włosy. Gdy wyszłam, do łazienki wskoczyła Rochelle. Wróciłam do swojego pokoju, gdzie znalazłam jakieś luźne spodnie typu dresy, a do tego złapałam za luźniejszą koszulkę, którą znalazłam w szafie. Podłączyłam prostownicę, po czym usiadłam przy toaletce, gdzie rozczesałam swoje włosy, które teraz były nieco bardziej puchate. Dosłownie afro. Na rogu blatu leżały kartki i długopis, na które gapiłam się dobre dziesięć minut. Nic innego nie mam, a mój drogi pajac dobrze zauważył to, że własnoręczne prezenty są bardziej doceniane. Ale z drugiej strony trochę głupio tak dać popisaną kartkę. Już lepiej dać pieniądze, choć pewnie by ich nie przyjął. Nie pozostaje mi chyba nic innego, jak po prostu iść za radą Rochelle i zrobić bon na siebie. Nie wierzę, że to robię. Złapałam za kartki i długopis, którym zaczęłam rysować na krawędziach różnorakie wzorki ozdobne, a przy tym wymyślać na co może to być bon. Po jakimś czasie miałam zrobionych dziesięć takich kartek. Trudno, najwyżej mnie wyśmieje, za bycie dziecinną.
— Jak dla mnie, to taki prezent jest uroczy. Oczywiście zależy od tego, co tam napisałaś. — Wskoczyła na blat Enigma, która ziewnęła, po czym przetarła krótkimi łapkami swój pyszczek.
— Dwa bony są na wspólne spędzenie czasu. Może i biegamy rano, ale tak naprawdę się prawie nie znamy. — Położyła mi łapkę na lewej dłoni.
— A pozostałe osiem? — Zapytała, a ja się lekko zarumieniłam.
Przesunęłam kartki w jej kierunku, a ona zaczęła je przeglądać. Przy niektórych się nieźle pośmiała, a ja spaliłam buraka na twarzy. Złapałam za prostownicę, którą następnie potraktowałam swoje włosy.
— Bon na przytulanie? Serio? — Spojrzała na mnie załamana, a ja odwróciłam wzrok.
Do wieczora czas mi minął w miarę szybko. Przez większość dnia gadałam z Rochelle, która mi doradzała, jak się powinnam ubrać. Pomogła mi także zrobić sztuczne kły z tipsów, które znalazłyśmy w chińczyku niedaleko nas.
— Patrz co znalazłam u siebie w szafie! — Spojrzałam na nią, kiedy malowałam paznokcie na czarno, a ona ukazała mi się w pelerynie ala Hrabia Drakula, która była na nią nieco przykrótka. — Jeszcze to! — Wskazała na swoją szyję, na której miała naszyjnik w kształcie nietoperzowych skrzydełek, który przez środek był łączony czerwonym kryształkiem.
— Widzę. I już wiem jedną rzecz. Teraz już wiadomo, czemu masz taki burdel w pokoju. Masz za dużo rzeczy. — Podrapała się po głowie.
— Pożyczę ci to, jak chcesz. — Kiwnęłam głową, bo przynajmniej będzie widać, że jestem wampirem, a nie jakąś gothką.
Po jakimś czasie założyłam na siebie czarne, obcisłe rurki, koszulkę z rękawkiem trzy czwarte, który miał ozdobnie wycięty dekolt, na który założyłam tamten naszyjnik od Rochelle. Zawiązałam tę pelerynkę, która sięgała mi maksymalnie za tyłek, po czym stanęłam przed lustrem, gdzie następnie poprawiłam swoje włosy. Złapałam za czerwoną, zastygającą pomadkę, którą następnie nałożyłam na usta, a także pomalowałam rzęsy tuszem. Już wcześniej przylepiłam sztuczne kły, więc nie musiałam się już tym martwić. Złapałam za torebkę, gdzie miałam już wszystko, a jedyne co musiałam dopakować, to telefon i prezent dla chłopaka, który związałam złotą wstążką. Odetchnęłam, po czym ruszyłam w kierunku drzwi, gdzie założyłam swoje długie buty na koturnie.
— Wychodzę! — Powiadomiłam dziewczynę, która wyjrzała zza rogu z kanapką w ustach.
Ona nie potrafi niczego nie jeść przez chociażby pięć minut? No nic. Machnęłam jej na pożegnanie, po czym wyszłam z mieszkania.
Po chwili ruszyłam w kierunku postoju taksówek, gdzie niestety nie było ani jednej. Czekałam przez jakiś czas, aż w końcu jakaś zajechała na wyspę. Podeszłam do drzwi, po czym wsiadłam do pojazdu. Spojrzałam na kierowcę, a on na mnie.
— Dokąd? — Zapytał, a ja się lekko uśmiechnęłam.
— Bowdoin Ave siedem w Dochester. — Kiwnął głową, po czym ruszył z miejsca.
Wyjrzałam przez szybę, gdzie widziałam od groma rodziców z dziećmi, które już zbierały cukierki. Natychmiastowo zrobiło mi się smutno, kiedy przypomniałam sobie po raz kolejny, jaka byłam szczęśliwa jeszcze kilka lat temu. Jak spokojne było moje życie, kiedy obok byli moi rodzice i Gray. Westchnęłam cicho, po czym spojrzałam na wyświetlacz mojego telefonu, gdzie przeglądałam wszystko, co mi wyświetlało się w przeglądarce. Tak spędziłam całą drogę, aż w końcu kierowca podał mi cenę, którą musiałam zapłacić. Zapłaciłam dziesięć dolarów, po czym wysiadłam z samochodu. Ruszyłam w kierunku dużej posiadłości, w której słyszałam grającą muzykę. Weszłam po schodach, a gdy tylko podeszłam do drzwi, poczułam to, jak powietrze stało się nagle cięższe. To dokładnie w tym samym momencie wyczułam coś, co już niegdyś wyczułam.
— Popiół z jarzębu? — Zapytałam samą siebie.
Przełknęłam ślinę, a przy tym zapukałam w drewnianą powłokę, choć nie byłam pewna, czy ktokolwiek to usłyszy, przez głośnią muzykę. Rozejrzałam się dookoła, dzięki czemu dostrzegłam przed wejściem posadzone krzewy jakichś roślin. To w tym momencie usłyszałam otwierające się drzwi, dlatego spojrzałam w tamtym kierunku. Ukazał mi się blondyn, który się uśmiechnął szeroko na mój widok.
— Cukierek albo psikus. — Zażartowałam, a przy tym założyłam ręce za plecami i się uśmiechnęłam do chłopaka.
— Bella, przyszłaś. — Zaprosił mnie do środka.
— Przepraszam, że nie dałam znać, ale miałam urwanie głowy w pracy. — Pokręcił głową na moje słowa. — Jeszcze raz, wszystkiego najlepszego. — Powiedziałam, a on kiwnął głową w podziękowaniu.
— Dzięki. — Dodał, a ja spojrzałam w kierunku, skąd usłyszałam głos jakiegoś mężczyzny.
— Gavin, tu... — Zaciął się, kiedy na mnie spojrzał. — A kim jest ta urocza wampirzyca? — Zapytał z uśmiechem, a blondyn złapał się za głowę.
— Tato, to jest Bella. Bella, to jest mój ojciec, Royce Jaeger. — Szerzej otworzyłam oczy, kiedy usłyszałam imię mężczyzny, a także gdy zobaczyłam jego wygląd.
Błękitne oczy i ciemne, blond włosy. On jest tym samym człowiekiem, którego spotkałam i udało mi się uciec kilka lat temu. On jest... To łowca...
A ja jestem na jego terenie!
Mam nadzieję, że się rozdział podobał! Dajcie znać koniecznie!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro