Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 13 - "Odkryta cz.I"

Dzisiaj się będzie dużo działo! 

Miłego czytania!

Nikki

Od kilku dni przyglądam się ukradkiem Belli. Tak samo zresztą, jak Toby. Mam wrażenie, jakby stała się jakaś smutniejsza. Coś się chyba musiało stać, skoro taka się nagle stała. Ktoś umarł? Spojrzałam w kierunku chłopaka, który stał przy drzwiach i również co jakiś czas przyglądał się czarnowłosej. On też zauważył to, że jest jakaś bardziej przygaszona od pięciu dni. Rozmawiałam z nim o tym, ale nie chcemy się w to mieszać. Poza tym, gdybyśmy się jej o to zapytali, dowiedziałaby się tego, iż mamy ją na oku.

— Idę po lód. — Powiedziała, a ja kiwnęłam głową.

W tym samym momencie, kiedy to ona zniknęła na zapleczu, podszedł do mnie Toby. Nachylił się nad blatem, a ja się zbliżyłam.

— Nic podejrzanego, poza jej nagłą zmianą nastroju nie zauważyliśmy. Co teraz? — Zapytał, a ja pokręciłam głową i spojrzałam na drzwi, skąd wychodziła dziewczyna.

— Do końca tego tygodnia miejmy ją na oku. Potem odpuścimy. — Zgodził się z moimi słowami, po czym odszedł na bok.

— Ostatnio ty i Toby się do siebie zbliżyliście. — Odezwała się nagle, a ja spojrzałam na nią zaskoczona.

— Co? Nie, wydaje ci się. — Powiedziałam, a ona lekko się wzdrygnęła w napływie śmiechu.

— Jasne, jasne. — Uśmiechnęła się, po czym opuściła wzrok na blat.

Ostatnio widziałam ją w towarzystwie jakiegoś chłopaka. To jej chłopak? Nigdy chyba nie usłyszałam, żeby ona mówiła coś o związkach. Choć w sumie to nie jesteśmy aż tak bliskimi przyjaciółkami, by się ona z tego wygadała. Znam ją od tych czterech lat, ale ona chyba nie uważa mnie za taką przyjaciółkę, której by o czymś takim powiedziała.

Bella

Gavin wyjechał jakieś cztery dni temu. Nie ma z nim jakoś dużo kontaktu przez to wszystko. Musi być zajęty. Od kiedy go nie ma, nie mam bladego pojęcia, co ze sobą zrobić. Normalnie, zanim go poznałam, co rano biegałam, a teraz wstaję i siedzę przez jakiś czas na łóżku. Nie rozumiem czemu tak jest. Czegoś brakuje mi w dniu. Cholera, zdecydowanie za bardzo się do niego przywiązałam. Stał się moją codziennością, a gdy go nie ma, mam wrażenie, że coś we mnie umarło. Czuję, że po raz kolejny wpadłam do jakiejś przepaści samotności, z której nie umiem wyjść. Westchnęłam cicho na własne myśli. Znowu mam to uczucie, jakbym była we wszystkim sama. Nie miała nikogo, choć mam wiele osób, którym mogłabym powiedzieć wszystko, a mimo to trzymam każde słowo w sobie i wyniszczam tym samym siebie od środka. Podałam klientowi drinka, którego po chwili zaczął pić, po czym oparłam się biodrem o blat.

— Niedługo zamykamy. — Ogłosił Jurgen, który ruszył w kierunku baru, za którym stałam ja i niska szatynka.

Po jakimś czasie wyszłam z klubu jako pierwsza. Morderstwa ostatnio całkowicie ucichły. W tabloidach już kompletnie o tym nie trąbią, ale policja nadal prowadzi śledztwo, choć starają się być dość cicho. Pewnie oni nakazali to, aby żadna stacja telewizyjna, czy radiowa nie podawała o tych morderstwach żadnych świeżych informacji. Westchnęłam cicho, jednak moje myśli szybko uciekły, kiedy to usłyszałam krzyk jakiejś kobiety. Poprawiłam swoją torebkę na ramieniu, by w kolejnej chwili ruszyć biegiem w kierunku, skąd doszedł mnie wrzask. Za sobą usłyszałam to, jak ktoś wychodzi z klubu, jednak nie zwróciłam na to uwagi i po prostu podążałam przed siebie. Wybiegłam na chodnik, a kiedy doszło mnie wołanie o pomoc, odwróciłam się w prawą stronę. Po chwili znalazłam się w zaułku, gdzie widziałam jakiegoś mężczyznę, który stał nad kobietą. Złapałam za kaptur, który niemal natychmiastowo zarzuciłam na swoją głowę, aby nie było widać mojej twarzy, po czym podeszłam kilka kroków w jego kierunku.

— ZOSTAW JĄ! — Krzyknęłam w jego kierunku, a przy tym wyciągnęłam lewą dłoń, aby rzucić zaklęcie.

— Nie wtrącaj się! — Wymierzył w moim kierunku nóż, na co przełknęłam ślinę.

Czy to możliwe, żeby przede mną stał morderca we własnej osobie?! Nie widzę jego twarzy. Jest tu za ciemno, a do tego ma na głowie czapkę i twarz w połowie okrytą szalikiem. Cholera, no już, Bella! Mów zaklęcie!

Lekki jak piórko, ciężki niczym skała. Niechaj sprzed mych oczu zniknie ta chała. Nad ziemię się unieś, leć niczym strzała. Zniknij tak, jakobym cię nigdy nie ujrzała! — Tak samo jak niegdyś, machnęłam ręką w bok, kiedy to uniósł się lekko nad ziemię, tym samym powodując to, że uderzył w ścianę. — Uciekaj... — Zwróciłam się do kobiety, a ona szybko wstała, po czym jak najszybciej ruszyła w kierunku chodnika.

Odetchnęłam cicho, po czym spojrzałam na mężczyznę, który nagle zniknął. Rozejrzałam się dookoła, jednak nigdzie go nie było. Co się właśnie do cholery stało? Gdzie on zniknął? Lepiej żebym stąd zniknęła. Nie mam pewności, że nikt nie widział tego, co tu się przed momentem stało. Wyciągnęłam prawą dłoń w kierunku ściany, by następnie zamknąć oczy i skupić się na uliczce niedaleko mojego mieszkania.

Otwórz się przejście, które będzie zwiastować moje przyjście. — Na murze powstał portal, do którego niemal natychmiastowo się skierowałam, jednocześnie zdejmując z głowy kaptur, jednak zatrzymałam się, kiedy to usłyszałam jakiś szmer.

Kątem oka spojrzałam w tamtym kierunku, jednak na nic nie natrafiłam. Odwróciłam się w tamtą stronę, ale niczego ni dostrzegłam, a używałam teraz swoich oczu, które były wypełnione mocą, więc zobaczyłabym teraz wszystko i każdy najmniejszy ruch. Mruknęłam pod nosem w geście zastanowienia, po czym ruszyłam do przejścia, które nadal stało otworem. Może po prostu mi się wydawało lub jakieś zwierzę gdzieś się tu pałęta. Westchnęłam w wyraźną ulgą, kiedy to znalazłam się w jakimś zaułku, a także dlatego, aby uspokoić moją moc, która buzowała mi we wszystkich żyłach.

— Zdecydowanie za dużo alkoholu. — Usłyszałam nagle, dlatego spojrzałam w tamtym kierunku zaskoczona.

To w tym momencie dostrzegłam bezdomnego, który odłożył prawie w całości opróżnioną butelkę z jakimś procentowym napojem. Skoro jest pijany, to raczej nie muszę mu wymazywać wspomnień, bo i tak niczego nie będzie rano pamiętał. Uśmiechnęłam się pod nosem, po czym pogrzebałam w torebce. Miałam w niej jakiegoś batonika, jeśli dobrze pamiętam. Zawsze jednego przy sobie noszę, tak w razie potrzeby, gdybym musiała nad czymś pomyśleć, a zdecydowanie spadłby mi cukier. Kucnęłam przed mężczyzną w obdartych ubraniach, po czym mu go podałam. Uśmiechnął się do mnie z mimo wszystko mocnym przymuleniem i lekko przymrużonymi oczami. Po chwili ruszyłam ku chodnikowi, a za sobą usłyszałam tylko jedno zdanie.

— Dziękuję, Dobra Wróżko. — Spojrzałam na niego zaskoczona, po czym kiwnęłam głową, by następnie wyjść z uliczki.

Obwiązałam się ramionami, a przy tym uniosłam wzrok na niebo, skąd leciała kolejna warstwa śniegu, która do rana na pewno będzie dość gruba. Ciekawe, czy z Gavinem wszystko w porządku? Nie odzywa się. Dostałam tylko jednego SMS-a, że ma dużo spraw do załatwienia i będzie z nim ograniczony kontakt. Nieco mnie to zmartwiło. Czyżby poszedł w ślady ojca i został łowcą, a to jest jego misja, gdzie odbywa się jakieś polowanie, czy coś w tym rodzaju? Cholera, nie! Nie myśl o tym i nie zamartwiaj się jeszcze bardziej tym, że on może zabijać takich, jak ty! To Gavin! On muchy nie jest w stanie zabić, a co dopiero drugiej istoty. Muszę przestać o tym myśleć i skupić się na czymś innym. Po jakichś dziesięciu minutach weszłam do swojego mieszkania, gdzie z łazienki wychodziła akurat Rochelle, która miała mokre włosy. Musiała chyba brać prysznic.

— Wcześnie wróciłaś. — Zauważyła, a przy tym osuszała końcówki swoich białych kłaków.

— Było mało ludzi. — Odwróciłam wzrok, a przy tym zawiesiłam swoją kurtkę na wieszaku przy wejściu.

— Wróci. — Spojrzałam na nią zaskoczona, dzięki czemu zobaczyłam to, że się do mnie szeroko uśmiecha.

— Nie wiem o co ci — Weszła mi w zdanie, kiedy to odwróciłam wzrok.

— Przecież widzę, że za nim tęsknisz. To widać, Bell. — Lekko się wzdrygnęłam na jej słowa, po czym się wyprostowałam, kiedy to już zdjęłam buty.

— Nie odzywa się od czterech dni. Martwię się o niego. — Pchnęła lekko moje ramię.

— Mam pomysł, żebyś na moment przestała o tym wszystkim myśleć. — Spojrzałam na nią zaciekawiona. — Napijmy się! — Parsknęłam pod nosem, a ona mnie zaciągnęła do pokoju.

— Daj ty mi się chociaż przebrać z tych ździrowatych ubrań, bo wyglądam jakbym wróciła z ciężkiego wieczoru z wieloma klientami. — Opluła się na moje słowa, a przy tym oparła się o blat, w który kilkukrotnie uderzyła pięścią.

Ruszyłam w kierunku swojej sypialni, gdzie rzuciłam torebkę na łóżko. Podrapałam się po swoich włosach, by następnie podejść do szafy, jednak ponownie jak kiedyś zatrzymałam się przed lustrem, gdzie zobaczyłam swoje odbicie w całej okazałości. Miałam na sobie sukienkę, która ledwo sięgała mi do zakończenia tyłka. Gdybym tylko spróbowała się schylić, to pewnie byłaby widoczna moja cała bielizna, którą i tak zakrywają dość grube opalone rajstopy. Przetarłam dłonią po lewym rękawie, który sięgał do samego nadgarstka, a przy tym cicho westchnęłam. Nienawidzę musieć się ubierać jak suka na zamówienie. Rozebrałam się z tej sukienki, która miała niski golf i owalne wycięcie na dekolcie, po czym rzuciłam ją na krzesło, by następnie założyć na siebie piżamę, której spodnie były na mnie nieco za długie, a koszulka była na ramiączkach. Złapałam za świeżą paczkę chusteczek do demakijażu, której nie chce mi się zanieść do łazienki, po czym zaczęłam zmywać swój makijaż, a przy tym ruszyłam do kuchni, gdzie Rochelle się siłowała z butelką wina. Zaśmiałam się z niej, po czym podeszłam do niej i odebrałam od niej flaszkę, w którą bardziej wkręciłam korkociąg, by następnie wyjąć korek. Zaśmiała się głupio, po czym wyjęła dwa kieliszki, do których nalałam alkohol. Po chwili usiadłyśmy na podłodze przy stoliku do kawy, a przy tym puściłyśmy muzykę oraz zaczęłyśmy gadać i się śmiać się z głupot.

— W ogóle ogarnij to. Caleb, ten, co kiedyś z nim tańczyłam na jednym konkursie ostatnio do mnie podszedł i zapytał, czy mogę mu dać twój numer. Rozchwytywana jesteś przez facetów. — Zaśmiałam się.

— Mam nadzieję, że mu nie dałaś mojego numeru. — Udałam, że zabijam ją wzrokiem, a na moje słowa pokręciła głową.

— Ty jesteś już kogoś innego. — Złapała za butelkę, aby dolać do kieliszków, ale nic z niej nie wyleciało, na co dziewczyna jęknęła. — Skończyło się! — Podniosłam się z podłogi, po czym ruszyłam w kierunku kuchni, skąd z jednej z szafek wyjęłam kolejną butelkę. — Wybawczyni! — Powiedziała, kiedy otwierałam alkohol, a ja pokręciłam głową. — Głodna jestem. — Złapała za swój telefon, po czym zaczęła czegoś szukać. — Co zamawiamy? — Zapytała, a ja spojrzałam na ekran, kiedy to lałam wino do kieliszków.

— Pizzę? — Kiwnęła głową, po czym zaczęła przeglądać propozycje. — Czyli co, mam rozumieć, że mamy dzisiaj babski wieczór? — Zapytałam, a ona kiwnęła głową.

— Idealny czwartek-piątek. — Zaśmiałam się na jej słowa, po czym złapałam za swój kieliszek, z którego wzięłam pierwszy łyk.

Białowłosa poszła w moje ślady, jednak nagle się podniosła, a przy tym pociągnęła mnie za sobą, by następnie zmusić mnie do tego, aby zacząć z nią tańczyć do piosenki, która w tym momencie leciała z wieży. Jej lekko chwiejny krok dowodził tego, że jest już nieco wstawiona, ale szczerze powiedziawszy chyba czegoś takiego potrzebowałam. Spędzić trochę czasu z przyjaciółką od serca, a przy tym się nieco zabawić. Zapomnieć o wszystkim, co nie daje mi spokoju. Zaśmiałam się z niej, kiedy to nieco poplątały jej się nogi, przez co prawie upadła, ale złapałam ją pod ramionami. Aż dziwne, że nie zbiłyśmy kieliszków i nie wylałyśmy wina na biały dywan. W tym samym momencie usłyszałyśmy dzwonek do drzwi, a przy tym spojrzałyśmy na godzinę. Nieźle, przez to wszystko zleciały dwadzieścia cztery minuty. Dziewczyna odłożyła kieliszek, po czym poleciała dość koślawym krokiem do drzwi. Coś czuję, że rano będzie ciekawie. Kac gwarantowany. Przynajmniej u niej, bo mam od niej mocniejszą głowę do alkoholu. Po chwili weszła do pomieszczenia z jedzeniem. Znowu obie usiadłyśmy na podłodze i po raz kolejny zaczęłyśmy rozmawiać o wszystkim i o niczym. Po jakimś czasie się uciszyłyśmy, ale głównie przez to, że sąsiedzi z piętra niżej zaczęły uderzać w sufit, bo było za głośno. Spojrzałam na Rochelle, kiedy to nagle usłyszałam huk, dzięki czemu zobaczyłam to, że padła. I to dosłownie, bo upadła na ziemię. Zaśmiałam się, kiedy ją taką zobaczyłam, po czym złapałam za butelkę, z której już wypiłam resztę z gwinta. Raczej się nie pogniewa. Po chwili zaczęłam sprzątać, by nie zostawiać tego wszystkiego na rano.

— No dobra, chodź. Trzeba cię położyć do łóżka. — Mruknęła coś pod nosem, kiedy to starałam się ją podnieść. — Jesteś cięższa, niż by na to wskazywał twój wygląd, pajacu. — Powiedziałam z trudem.

— Wypraszam sobie. — Wymruczała pod nosem, a ja się lekko zaśmiałam.

Po chwili weszłam na to wysypisko śmieci, które jest jej pokojem, po czym położyłam ją na łóżko, a następnie przykryłam. Do pomieszczenia wbiegła Psotka, która od razu wskoczyła na jej łóżko, a dziewczyna przytuliła Munchkina. Zamknęłam za sobą drzwi, by następnie pogasić wszędzie światła i iść do siebie. Położyłam się na łóżku, a przy tym ułożyłam sobie ręce pod głową, jednak w tym samym momencie doszedł mnie dźwięk nowej wiadomości. Złapałam za telefon, po czym spojrzałam na wyświetlacz. To w tym momencie zobaczyłam SMS-a od Gavina. Natychmiastowo się podniosłam, ale poczułam to, jak gwałtownego ruchu zrobiło mi się niedobrze. Chyba jednak lekko przesadziłam z alkoholem.

~Przepraszam, że nie ma ze mną kontaktu, ale do końca tego tygodnia powinienem wrócić. Mam nadzieję, że u ciebie wszystko dobrze. Wybacz też, że piszę o tak później godzinie, pewnie już śpisz.~

Zrobiło mi się ciepło na sercu, kiedy to nareszcie się odezwał, dlatego niemal natychmiastowo wcisnęłam miejsce, gdzie wpisuje się nową wiadomość, jednak się zacięłam, gdy miałam kliknąć pierwszą literkę. W sumie to nie wiem co bym mu mogła napisać. Że u mnie wszystko w porządku? Enigma nagle usiadła na moich nogach, a przy tym położyła na pościeli mój telefon i zaczęła coś wklepywać na klawiaturze.

Musisz się nauczyć, jak przyznawać się do tego, co czujesz. On pewnie czuję to samo. — Powiedziała, a przy tym zeskoczyła z moich kolan, kiedy to skończyła coś pisać.

Spojrzałam na wyświetlacz, dzięki czemu zobaczyłam wysłaną wiadomość, która brzmiała „Tęsknię za tobą". Szerzej otworzyłam oczy, kiedy to zobaczyłam, że to odczytał. WŁASNY CHOWANIEC MNIE WKOPAŁ!

— Przerobię cię na ciepłe, dizajnerskie rękawiczki. — Warknęłam pod nosem, a w tym samym momencie poczułam wibracje, dlatego spojrzałam na urządzenie.

Właśnie do mnie dzwonił, a ja złapałam się za włosy. Co robić, co robić, co robić? Odebrać, czy lepiej nie? Jak tego nie zrobić, to co on sobie o mnie pomyśli?!

— Jutro będziesz szalikiem, Enigma. — Warknęłam po raz kolejny, a ona zapiszczała kilkukrotnie.

Już nie na dizajnerskie rękawiczki? — Zaśmiała się, a ja przesunęłam zieloną słuchawkę.

— Halo? — Odezwałam się cicho.

Serio? — Zapytał, a ja przełknęłam ślinę i spojrzałam na chowańca z wyrzutem, po czym mruknęłam coś pod nosem w odpowiedzi. — Ja za tobą też tęsknię. — Wzdrygnęłam się lekko, patrząc przy tym na Enigmę.

Mówiłam! — Powiedziała, by następnie odwrócić się do mnie grzbietem.

Przepraszam, jeśli cię obudziłem. — Odezwał się nagle, a ja pokręciłam głową, choć wiedziałam, że mnie nie zobaczy, jak zaprzeczam jego słowom.

— Nie obudziłeś. Dopiero się kładłam. — Wytłumaczyłam, a przy tym podciągnęłam kolana do klatki piersiowej. — Wszystko w porządku? — Zapytałam, na co się lekko zaśmiał.

Mogłoby być lepiej, ale nie mam żadnej mocy, żebym mógł cię tu sprowadzić. Znaczy... — Cicho się roześmiałam z jego próby poprawienia tego zdania.

— Chciałabym, żebyś był teraz w Bostonie. Może bym się tak o ciebie nie martwiła. I odpowiadając, to tak. Martwię się. — Usłyszałam to, jak chyba zamknął drzwi i cicho syknął, jakby odczuł temperaturę na własnej skórze.

Nie masz czym. W niedzielę powinienem być z powrotem. W poniedziałek rano cię znowu gdzieś zabiorę. — Uśmiechnęłam się na jego słowa.

— Trzymam cię za słowo. — Wypuścił powietrze w napływie prawdopodobnie śmiechu.

Jest późno. Dochodzi trzecia. Postaram się zadzwonić później, ale w jakichś wcześniejszych godzinach, niż środek nocy. — Zaśmiałam się na jego słowa. — Wyśpij się. — Zagryzłam lekko dolną wargę.

— Ty też. Dobranoc. — Powiedziałam, a po drugiej stronie usłyszałam to, jak również życzył mi dobrej nocy, jednak żadne z nas się nie rozłączało.

Nie chciałam tego, ale po chwili powiedział, że jest naprawdę późno i sam zakończył połączenie. Czułam to, jak na mojej twarzy cały czas się znajdował szeroki uśmiech. Spojrzałam na Enigmę, która już spała.

— Wiszę ci główkę sałaty. — Wyszeptałam, po czym ustawiłam sobie budzik i położyłam się spać.

Po chwili zasnęłam, by śnie po raz kolejny zobaczyć tajemniczą postać.

Ruszyłam w jej kierunku, jednak zatrzymałam się, kiedy to zobaczyłam, jak trzyma kilka rzeczy. Między innymi jakiś czerwony, nieco zniszczony materiał, który wydał mi się nieco znajomy, ale nie wiedziałam skąd.

...ręszop, Ibllasee ...oa jt żecePrzi Pokręciłam głową.

Mam dość! Nie rozumiem nic, co do mnie mówisz! Wszystkie znaki, jakie mi pokazujesz! Żadnego nie rozumiem! Czego ty ode mnie chcesz?! Krzyknęłam, a owa postać spojrzała na materiał, który trzymała.

— ...briezzałna nypo meŻoś Powiedziała, a w tym samym momencie zabrzęczało mi w uszach, które natychmiastowo zakryłam.

Widziałam to, jak chciała ruszyć w moim kierunku, jednak w tym samym momencie cały sen zaczął się rozpływać, tak samo jak postać.

Zakryłam głowę poduszką, kiedy to moich uszu dobiegł dźwięk budzika, który miałam w tym momencie wyrzucić za okno.

— Ja nie chcę. — Mruknęłam w drugą poduszkę, jednak w tym samym momencie na kręgosłup wskoczyła mi Enigma.

Obiecałaś mi sałatę, więc wstawaj, bo jestem głodna — Zaśmiałam się cicho na jej słowa, po czym się powoli podniosłam, wcześniej pozwalając Enigmie zeskoczyć z moich pleców.

Wstałam niemal od razu, a przy tym przypomniałam sobie moją rozmowę z Gavinem w środku nocy. Już czuję to, że mam o wiele lepszy humor, niż w ciągu ostatnich dni. Podeszłam do szafy, skąd wzięłam swoje ubrania, by następnie ruszyć do łazienki, gdzie zanim wskoczyłam pod prysznic, związałam swoje włosy w niskiego koka. Umyłam się szybko, po czym wytarłam i ubrałam w białą koszulkę na krótki rękaw, granatowe rurki i zdecydowanie trzy rozmiary za duży, bardzo luźny sweter, który miał guziki od połowy, które zapięłam. Cały dekolt przy wierzchnim ubraniu był w kształcie V, a ściągacze były nie tyle co białe, a lekko kremowe. Podciągnęłam rękawy do łokci, by w kolejnej obrobić się ze wszystkim przy zlewie. Spojrzałam na swoje odbicie, dzięki czemu zobaczyłam to odradzające się życie w moich oczach, które zakryłam już kolorowymi soczewkami. Coraz bardziej mam wrażenie, że coś się we mnie odnawia. Uśmiechnęłam się sama do siebie, a przy tym wyjęłam krótsze pasma przy moich włosach. Założyłam ręce na moim karku, po czym wyszłam z łazienki, by wrócić do pokoju i założyć czarne skarpetki. Wróciłam do kuchni, gdzie spotkałam ledwo żywą Rochelle, która już miała się zbierać do pracy.

— Kac morderca? — Zapytałam, a ona spojrzała na mnie swoimi mocno podkrążonymi oczami.

— Nigdy więcej nie piję. — Zaśmiałam się, kiedy to mnie minęła, jednocześnie to mówiąc.

— Powodzenia w pracy. — Machnęłam tylko na moje słowa ręką, a ja podeszłam do kuchni, żeby zrobić śniadanie sobie i zwierzakom.

Po jakimś czasie zajęłam się porządkami w mieszkaniu, bo już nie mogłam patrzeć na ten chlew. Gdy wieszałam pranie, moich uszu doszedł dźwięk dzwonka do domofonu. Ruszyłam w kierunku drzwi, aby następnie sprawdzić kto to taki. Na ekranie zobaczyłam Nikki i Tobyego. Nie spodziewałam się, że kiedykolwiek do mnie przyjdą. W sumie to jestem ciekawa ich reakcji, kiedy zobaczą mnie w innych ciuchach, niż w tamtych ździrowatych sukienkach, co ledwo zasłaniają tyłek. Mam coś przeczucie, że mnie mogą nie poznać. Nigdy mnie chyba nie widzieli w takiej aż tak zakrytej odsłonie i do tego bez makijażu z ledwo co ogarniętymi włosami. Szybko zawiesiłam ostatnie dwie skarpetki na wieszaku od prania, po czym ruszyłam do drzwi, przy których usłyszałam kolejny dzwonek. Po drodze wrzuciłam jeszcze koszyk na pranie do łazienki, by następnie wytrzeć dłonie w spodnie, choć w sumie nie wiem po co. Po prostu poczułam taką potrzebę. Odkręciłam zamki, po czym uchyliłam powłokę, za którą ukazał mi się ciemnoskóry chłopak i niska szatynka, którzy wyraźnie zdziwili się moim wyglądem.

— Coś się stało, że postanowiliście mnie odwiedzić? — Zapytałam, przy okazji wpuszczając ich do mieszkania.

— Ostatnio byłaś jakaś nie w sosie, więc chcieliśmy ci jakoś umilić czas i pogadać. — Odezwał się Toby, a przy tym miałam wrażenie, że jest dość niespokojny, czym mnie nieco zaniepokoił.

— Rozumiem, ale nie ma się czym martwić. — Wzruszyłam ramionami, a przy tym spojrzałam na Nikki, która uważnie mi się przyglądała. — Tak, tak, wiem. W domu wyglądam jak inny człowiek, ale to chyba normalne. Nie będę po mieszkaniu latała w sukience mini. — Włożyłam ręce do tylnych kieszeni, a przy tym oparłam ciężar ciała na lewej nodze.

Chłopak się zaśmiał na moje słowa, a dziewczyna się tylko na to wzdrygnęła. Ruszyłam do kuchni, skąd wybiegła Enigma, którą podniosłam na ręce.

— Już się najadłaś swoją sałatą, żarłoku? — Zapytałam mojej małej przyjaciółki, a przy tym czułam na sobie uważny wzrok dwójki mojego dobrego koleżeństwa.

— Uroczy zwierzaczek. — Odezwała się Nikki, a ja podeszłam do blatu w kuchni, gdzie postawiłam Enigmę.

— Ma na imię Enigma. — Powiedziałam, a ona do niej podeszła i pogłaskała po główce. — Może chcecie herbaty? — Zapytałam, a przy tym otworzyłam szafkę z kubkami.

— Bella, jest coś, o czym musimy z tobą pogadać. — Zaczął Toby, jednak nie weszłam na ten temat.

— Czarną, zieloną? A może kawę? — Odwróciłam się do nich z uśmiechem na twarzy, ale mój entuzjazm zniknął, kiedy zobaczyłam ich poważne twarze.

— Wtedy w klubie, przed Halloween, to ty mnie uratowałaś w toalecie? — Rzuciła prosto z mostu nikki, a ja się ledwo zauważalnie wzdrygnęłam, przełknęłam ślinę, po czym odwróciłam do kubków.

— Niby jak miałam to zrobić? Facet był dwa razy większy ode mnie. — Starałam się utrzymać taki ton głosu, żebym brzmiała na lekko rozbawioną.

— Ale dla ciebie to przecież nic takiego. Pokazałaś to nawet ostatnio, kiedy tamten znowu chciał zaatakować Nikki, albo wczoraj w zaułku. — Gwałtownie uniosłam głowę, jednocześnie się przy tym wzdrygając.

Niemożliwe. Czyli wczoraj mnie ktoś jednak widział. To nie była żadna moja wyobraźnia, czy zwierzę, a Toby i Nikki, którzy musieli się schować w takim wypadku za ścianą. A ja głupia myślałam, że nic się nie stanie! Cholera!

— Do czego dążycie? — Zapytałam, a w moim głosie dało się widocznie usłyszeć strach.

— Widzieliśmy cię, Bella. — Odezwał się ciemnoskóry.

— Jesteś... — Przerwała Nikki, która zapewne szukała jakiegoś delikatniejszego określenia. — Czarownicą? — Zapytała, a ja zacisnęłam powieki i się wyraźnie skrzywiłam.

Cholera...

Wiem, jestem Polsatem, skoro kończę w takim momencie, ale spokojnie! kontynuacja w kolejnym rozdziale! Stwierdziłam, że muszę podzielić go na pół, bo by wyszedł za długi!

Mimo wszystko mam nadzieję, że rozdział się podobał! Dajcie znać koniecznie i do następnego!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro