Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 11 - "Plan"

Mam nadzieję, że się wam dzisiejszy spodoba, bo pod koniec się będzie dużo działo <3


Uchyliłam powieki, dzięki czemu zauważyłam to, że po raz kolejny znalazłam się w tym lesie. Tym razem nie było tu jednak niczego, ani nikogo poza mną i drzewami. Zaczęłam się rozglądać dookoła, starając się cokolwiek dostrzec, jednakże nie zobaczyłam niczego, na czym bym mogła zawiesić oko. Opuściłam wzrok, przez co w pewnym momencie dostrzegłam małą figurkę kota. Podeszłam do niej, by ją podnieść z ziemi, a następnie się jej przyjrzeć. Była biała, ale wyróżniało się na powierzchni kilka ciemnych pasów. Jej oczy były za to błękitne.

Uora? Odezwałam się cicho, po czym uniosłam wzrok i się podniosłam, by znów się rozejrzeć.

To w tym momencie zobaczyłam postać kroczącą między drzewami. Chodziła na czterech łapach, więc mogłam wywnioskować, że było to jakieś zwierzę. Nagle ruszyło w moim kierunku, dlatego zakryłam się ramionami. Gdy znalazło się blisko mnie, skoczyło, jednak rozpłynęło się niemal natychmiastowo, gdy tylko napotkało moje ciało.

Czułam ciepło, dlatego otworzyłam oczy i spojrzałam na źródło, od którego ono pochodziło. Uniosłam dłoń, by następnie przeczesać blond włosy chłopaka, na którego klatce piersiowej leżałam. Szerzej uchyliłam powieki, kiedy to uświadomiłam sobie to, co ja do cholery wyprawiam i na kim ja się znajduję. Dlaczego ja śpię na jego klatce piersiowej? Nie! Ważniejsze pytanie jest takie, kiedy my u diabła znaleźliśmy się w takiej sytuacji? Ostatnie co pamiętam, to to, gdy wypłakiwałam się w jego ramię, ale potem co się działo? Powoli się podniosłam, jednak natychmiastowo zostałam przewrócona na bok. No nie no! Nie ma opcji, że uda mi się wyplątać z jego uścisku. Do tego dosłownie żelaznego. Poprawiłam się nieco, by następnie mu się nieco bardziej przyjrzeć. Skoro i tak nie jestem w stanie się uwolnić, to równie dobrze mogę tak jeszcze trochę poleżeć. Nie mam żadnych planów na dzisiejszy ranek. Uniosłam po raz kolejny dłoń, aby następnie pogłaskać chłopaka po jego jasnej skórze, na co cicho mruknął. Natychmiastowo zabrałam rękę w obawie, że się on obudzi. Przełknęłam ślinę, po czym cicho odetchnęłam, kiedy to nie otworzył oczu. Już się bałam, że go obudziłam. Przetarłam oczy, co oczywiście było błędem, bo kolejny dzień poszłam spać w tych kolorowych soczewkach, więc ponownie mnie szczypały całe gałki oczne, które najchętniej bym sobie teraz wydłubała srebrną łyżeczką. Nagle skoczyła na moje biodro Enigma, która się ze mnie cicho śmiała.

No i proszę, masz swojego Romeo w łóżku. — Przetarła swój pyszczek krótkimi łapkami, a ja próbowałam ją zabić wzrokiem.

— Przerobię cię na szalik, jak się nie zamkniesz. — Warknęłam cicho, a ona niemal natychmiastowo uciekła.

Nie rób! Wtedy nigdy więcej nie zjem sałaty! — Wybiegła z pomieszczenia, a ja na jej słowa się cicho zaśmiałam i spojrzałam na chłopaka.

Moje tęczówki po chwili zjechały na jego wargi, po których delikatnie przesunęłam opuszkami. W tym momencie Gavin po raz kolejny mruknął coś pod nosem, dlatego szybko zwróciłam na niego swoje zapewne mocno zaczerwienione oczy i zabrałam dłoń. Nieco mocniej zmarszczył brwi, a następnie przetarł palcami swoją twarz. Opuściłam nieco głowę, by w kolejnym momencie zacząć udawać, że śpię. Nie chcę, aby wiedział o tym, iż mu się przez jakiś czas przyglądałam. Nagle poczułam to, jak odsuwa mi włosy za ucho, a następnie się bodajże odwraca, by w kolejnej chwili dać mi całusa w czoło. Wzdrygnęłam się na to, przez co chłopak prawie na pewno to zauważył, ponieważ szybko się ode mnie odsunął.

— Już nie śpisz? — Zapytał cicho, na co ja lekko pokręciłam głową, po czym podniosłam na niego wzrok.

— Nie obudziłeś mnie. Nie martw się. — Kiwnął głową, a przy tym czułam, jak bawi się końcówkami moich krótkich włosów.

— Chciałbym cię zobaczyć w twoich naturalnych włosach. — Zaskoczył mnie swoimi słowami, a on się zarumienił, kiedy to uświadomił sobie to, że powiedział to na głos. — Znaczy... — Lekko się uśmiechnęłam.

— W porządku. Zrozumiałam. — Odpowiedział mi tym samym, jednak na jego jasnej skórze nadal znajdował się rumieniec.

Leżeliśmy tak przez jakiś czas, a przy tym patrzyliśmy sobie w oczy. Nie odzywaliśmy się, bo nie widzieliśmy jakiejkolwiek potrzeby, aby przerywać tę chwilę gadaniną. W głowie echem cały czas odbijały mi się jego słowa, które powiedział dzień wcześniej. Chce mi pomóc w pozbieraniu mojej psychiki, która została zniszczona te kilka lat temu, ale nie mam pojęcia w jaki sposób. W tym momencie uniósł dłoń, którą następnie zaczął głaskać mój policzek, na co się szerzej uśmiechnęłam. No cóż, na razie nie jest to ważne. Sama jego obecność mi wystarcza. Przynajmniej w tych momentach wiem, że nie jestem sama. Może i jest synem człowieka, który poluje na takie jak ja, ale wystarczy tylko, aby się nie dowiedział tego, czym jestem. Tak długo, jak jest tego nieświadomy, jestem bezpieczna. Lekko zagryzłam dolną wargę, by w kolejnej chwili się do niego przybliżyć i wtulić w jego klatkę piersiową. Poczułam jego rękę na moich plecach, które zaczął delikatnie drapać, przez co niemal natychmiastowo po moim ciele rozeszło się przyjemne ciepło. Gavin jest chyba jedyną osobą, przy której czasem jestem w stanie zapomnieć o tych wszystkich rzeczach, które mnie kiedykolwiek spotkały. Przy nim nie przeszkadza mi udawanie zwykłego człowieka. Mogłabym go nawet grać do końca życia, gdyby było możliwe to, aby był on zaraz obok mnie.

~~~

Od tamtego dnia, Gavin, a nawet chłopacy częściej wpadają do mojego i Rochelle mieszkania. Można powiedzieć, że stali się oni u nas stałymi bywalcami. Zwłaszcza blondyn. Podniosłam wzrok, kiedy to wycierałam dokładniej szklanki. Jurgen zaczął nam gratulować kolejnego świetnego wieczora. Udało nam się zarobić dużo więcej, niż w inne dni w tygodniu. Można by to było porównać do tego, co się dzieje tu w weekendy. Oparłam się o blat, a przy tym spojrzałam kątem oka na Nikki, która nadal, po tym miesiącu, od kiedy to została zaatakowana, jest jakby nieobecna. Czemu ja się dziwię? O mało co nie została zgwałcona, albo i gorzej, a ja nie jestem w stanie jej okazać współczucia. To pewnie przez moje własne przeżycia. Nie jestem w stanie jej zrozumieć i uważam to za coś błahego, bo sama mam za sobą gorsze rzeczy. Nie wiem nawet tego, jak w tym momencie powinnam zacząć z nią rozmowę. Czy w ogóle powinnam ją rozpoczynać, kiedy ona stara się o tym zapomnieć? Odpuść, Bella! To zły pomysł.

— Odwieźć was? — Podszedł do nas Toby, na którego obie spojrzałyśmy.

— Nie uważasz, że robimy ci przez to problem? — Zapytałam, a on pokręcił głową.

— Nie. Może i wiadomości o tamtych morderstwach ucichły po sześciu znalezionych ciałach, ale nadal powinno się uważać, a już tym bardziej o takich godzinach. Bella, jest trzecia nad ranem. — Powiedział, na co zrezygnowana wypuściłam z płuc powietrze, a następnie kiwnęłam głową.

— Toby! — Odwrócił się w kierunku Jurgena.

— Poczekajcie na mnie. — Ponownie skinęłam, po czym podeszłam do wieszaka, skąd wzięłam swoją cieplejszą kurtkę, którą następnie zarzuciłam na plecy.

To w tym momencie minęła mnie Nikki, z którą spojrzałam.

— Wyjdę pierwsza. — Powiedziała szybko, a następnie ruszyła w kierunku schodów.

Od tamtego dnia taka jest. Mało się odzywa, jakby się czegoś bała. Jest taka tylko przy mnie. Czy to możliwe, że coś się jednak nie udało, gdy zmieniałam jej wspomnienia? Nie, przecież zrobiłam wszystko tak, jak było napisane w księdze zaklęć. Nie może przecież pamiętać tego, jak rzuciłam tamtym mężczyzną o ścianę kabiny. No już, uspokój się. To pewnie tylko zespół stresu pourazowego, czy inne cholerstwo z tego świata.

— Gotowa? — Usłyszałam za sobą, dlatego się odwróciłam do mojego dobrego kolegi. — Gdzie Nikki? — Zapytał, a j kiwnęłam głową w kierunku wyjścia.

— Powiedziała, że wyjdzie pierwsza. — Spojrzał w tamtą stronę. — Ostatnio się jakoś dziwnie przy mnie zachowuje. Nie wiem czemu. — Ruszyłam razem z nim, a przy tym okręcałam swoją szyję szalikiem.

— Mogę z nią porozmawiać, jeśli chcesz. Oczywiście, jak już ciebie podrzucę pod twój budynek. — Zgodziłam się na jego propozycję.

— Mimo wszystko wiesz, obie jesteśmy barmankami, a jak jedna z nas się zachowuje tak, jak to robi teraz ona, to mamy przez to mniej klientów przy barze. Rozumiem, że może mieć zespół stresu pourazowego i w ogóle, ale nie rozumiem tego, czemu jest taka tylko wtedy, kiedy jestem zaraz obok. — Uśmiechnął się na moje słowa.

— Cała nasza trójka się najlepiej dogaduje, ale ty i ona podchodzicie już pod przyjaciółki. — Zauważył, a ja lekko kiwnęłam głową.

Otworzył przede mną drzwi, ale w tym samym momencie usłyszałam pisk przerażenia, który brzmiał identycznie, jak wtedy, gdy ratowałam dziewczynę w toalecie. Spojrzałam na Tobyego, po czym oboje wybiegliśmy z kubu, dzięki czemu zobaczyliśmy to, jak niska szatynka została przyparta do muru budynku przez jakiegoś mężczyznę. Natychmiastowo rzuciłam się do biegu, co nie było zbyt bezpieczne, kiedy się weźmie pod uwagę to, że na ziemi leżała mała warstwa śniegu, a ja byłam w butach na obcasie. Najwyżej znowu użyję zaklęcia uleczającego, jeśli coś mi się stanie.

— BELLA! — Krzyknął za mną chłopak, ale go całkiem zignorowałam.

— EJ! — Wrzasnęłam w kierunku mężczyzny, a przy tym zamachnęłam się swoją torebką, by następnie go nią uderzyć.

— Bella... — Odezwała się przerażona dziewczyna, kiedy to mężczyzna upadł na ziemię przez moje uderzenie.

W tym momencie zobaczyłam to, że tym kimś jest facet, który poprzednim razem chciał ją zgwałcić. Syknęłam z dezaprobatą na jego czystą głupotę. Usłyszałam za sobą pytanie Tobyego, które skierował do dziewczyny, ale mu ona nie odpowiedziała. Spojrzałam na nich kątem oka, dzięki czemu zauważyłam to, że była ona chyba przerażona. Zobaczyłam to, jak napastnik się podniósł, a przy tym przetarł swoją obolałą szczękę, w którą oberwał, dlatego z powrotem się do niego zwróciłam. Spojrzał na mnie, a ja niemal natychmiastowo dostrzegłam rozszerzone źrenice, które prawie całkowicie zakrywały jego szare oczy. Naćpał się, nachlał, czy coś w tym rodzaju, skoro coś takiego jest u niego widoczne. Alkohol jednak bym wykreśliła, bo go od niego nie czuć.

— Suka... — Rzucił w moim kierunku, ale od razu na jego twarz wpłynęło czyste przerażenie.

No tak, w tym momencie byłam naprawdę mocno wytrącona z równowagi, co znaczyło, że moje oczy wypełniała teraz moc, która znajduje się w moim ciele. Raczej to, że komuś się dosłownie świecą gały, nie jest normalne. A już na pewno nie w tym wymiarze. Ponownie upadł na ziemię, ale teraz mu pewnie zmiękły ze strachu kolana. Przyglądałam mu się z góry, a przy tym miałam szeroko uchylone powieki, zmarszczone brwi i poczułam to, jak jedno ze skrzydełek mojego nosa uniosło się z obrzydzenia w stosunku do jego osoby. Jest ohydny. Może i nie jestem złą wiedźmą, ale jak napotykam takie ścierwa na mojej drodze, to mam ochotę się ich pozbyć. Podeszłam bliżej niego i się do niego schyliłam, aby złapać za krawędzie jego kurtki. Jeszcze bardziej się przeraził, kiedy to tylko go do siebie przyciągnęłam. Patrzyłam mu prosto w oczy, a przy tym widziałam to, że za moment z jego polecą łzy.

— Bella? — Odezwała się jednocześnie dwójka, która wydawała się nieco zaniepokojona moim zachowaniem w tym momencie.

Nigdy nie widzieli mnie zdenerwowanej. W sumie to chyba nikt się chyba nie podziewał, że da się mnie jakkolwiek wyprowadzić z równowagi. Sama już nie pamiętam, kiedy ktoś mnie ostatnio doprowadził do takiego stanu.

— Jeszcze raz cię zobaczę, a przysięgam, więcej na nogach nie staniesz i niczego nie złapiesz do rąk, kiedy z tobą skończę. — Wycedziłam przez zaciśnięte zęby, a następnie go puściłam.

Natychmiastowo uciekł, a ja wzięłam głębszy oddech, aby się uspokoić. Za sobą rzucił jeszcze w moim kierunku słowo „Potwór", na co Toby chciał za nim ruszyć, ale złapałam go za nadgarstek, tym samym go zatrzymując. Spojrzał na mnie, a przy tym delikatnie szerzej uchylił powieki, jednak nie zwróciłam na to uwagi. Pokręciłam głową na znak tego, że nie warto się wysilać i go gonić, na co obejrzał się do niskiej szatynki, którą objął ramieniem.

— Po tym co mu powiedziałaś, coś czuję, że się tu więcej nie zbliży. — Powiedział czarnoskóry, a ja kiwnęłam głową.

— Jeśli mu życie miłe, to tu więcej nie przyjdzie. — Poprawiłam torebkę na ramieniu, po czym ruszyłam przodem.

Czułam to, jak oboje mi się jakoś dziwnie przyglądają, jednak nie zwracałam na to jakiejś dużej uwagi. Jakby się ad tym zastanowić, to chyba nawet moja współlokatorka nie jest w stanie mnie doprowadzić do zdenerwowania. Co najwyżej jest w stanie mnie zirytować do takiego poziomu, że nie mam ochoty na nią patrzeć, ale jeszcze nigdy się na nią nie wydarłam, ani nic takiego.

— Nie sądziłem, że cokolwiek jest w stanie cię zdenerwować, Bella. — Odezwał się chłopak, kiedy to już znaleźliśmy się w samochodzie.

— ... — Mruknęłam tylko coś w odpowiedzi, bo naprawdę nie chcę się na ten temat wypowiadać.

Pamiętaj. Gdy używasz magii, musisz trzymać nerwy na wodzy. Złapała mnie za obie dłonie. Nie możesz dać się zdenerwować, bo to da tylko przewagę twojemu przeciwnikowi. Najgorszym, co mogłabyś zrobić, to zatracić się w gniewie podczas używania magii. Spojrzałam jej w oczy, kiedy to przede mną klęknęła.

Ale jak to? Nie rozumiem. Przyznałam, a mam się nieco uśmiechnęła, po czym chwyciła mnie za rękę, wstała i pociągnęła za sobą.

Tak samo jak gniew, ludzie w nim potrafią być nieprzewidywalni. Takie jak my, tym bardziej. Nasza moc staje się przez to nieobliczalna i choć nad nią panujemy, to wcale tak nie jest. Podczas zwykłych, małych zaklęć już czujemy, jak magia przepływa przez nasze ciało. Ja nigdy tego nie przeżyłam na własnej skórze, ale wtedy podobno wiedźma ma wrażenie, jakby zniknęły wszystkie limity. Że jest się w stanie zrobić wszystko, ale to ma swoje konsekwencje. Gdy ktoś jest zdenerwowany, bardzo łatwo powiedzieć coś, czego by się nie chciało. W tym przypadku jest podobnie, tylko że tego nie jest tak łatwo odkręcić. Czyny od słów trudniej naprawić, a niekiedy nie da się nawet tego zrobić. Spojrzałam na mamę, która nagle posmutniała. Gniew jest najbardziej niszczycielskim uczuciem. Niesie za sobą tylko zniszczenie i ból, którego się nie da uśmierzyć. Zapamiętaj to, Bella. Kiwnęłam głową na jej słowa, po czym skierowałam wzrok w kierunku, skąd dosłyszałam głos mojego młodszego braciszka, który razem z tatą wyszedł nam na spotkanie.

Bella, pobawmy się! Krzyknął ucieszony, kiedy się do mnie przytulił, a ja go podniosłam, aby następnie zacząć się z nim okręcać wokół własnej osi.

Gdzieś z tyłu głowy nadal słyszałam śmiech mojego młodszego braciszka. A potem dołączających do nas rodziców, którzy postanowili na moment ponownie stać się dziećmi. Zjechałam trochę niżej na siedzeniu, aby oprzeć się o szybę czołem.

— Bella, wszystko ok? — Odezwał się Toby, a ja kiwnęłam głową.

— Nie przejmuj się. Jestem tylko zmęczona. — Powiedziałam, a przy tym nie przestałam przyglądać się lekko zaśnieżonym chodnikom przez szybę.

Mruknął tylko coś pod nosem jako odpowiedź, po czym skupił się na drodze. Ja za to opuściłam wzrok, aby następnie spojrzeć na telefon, gdzie miałam wiadomość od Gavina, że rano po mnie wpadnie, bo gdzieś mnie niby zabiera. Tak jak obiecał, pomaga mi pozbierać psychikę i zazwyczaj jest to spotkanie się razem. Ciekawe co tym razem zaplanował. Ostatnio mnie zabrał do kawiarni na kawę, a potem na spacer. Nie przeszkadza mi to, ale przez to wszystko ostatnimi czasy zaniedbuję moje poranne treningi. Westchnęłam cicho, kiedy do mojej głowy po raz kolejny powróciły wspomnienia z rodziną. To przeszłość, ale nie potrafię przestać o tym wszystkim myśleć. Ból został i pewnie na zawsze pozostanie. Mimo wszystko to jest część mnie, która kiełkowała od siedmiu lat. Na to nic nie poradzę. Zamknęłam oczy, ale nadal starałam się pozostać przy zmysłach. To wszystko dookoła mnie wykańcza. Praca, domowe obowiązki, treningi, udawanie zwyczajnego człowieka. Nie jestem nim. Nigdy nie byłam, a mimo to powoli zaczyna mi się zagnieżdżać w głowie myśl, że im dłużej żyje w taki sposób, na co dzień nie używając magii, tym bardziej tracę tę magiczną część mnie. To co wtedy powiedział Gavin, że ludzie cierpiący, ale nie pokazujący tego ostentacyjnie, umierają w środku, jest jak najbardziej prawdą. Jestem tego najlepszym przykładem. Pod żadnym aspektem nie jestem tą małą dziewczynką, która niegdyś fikała po całym domu i śmiała się w niebo głosy. Ona już nie wróci. Nikt nie ma takiej mocy, aby sprawić, żebym o tym wszystkim zapomniała. To niemożliwe. Uchyliłam powieki, kiedy to poczułam, jak samochód zjeżdża na pobocze. Poprawiłam się lekko, po czym złapałam za klamkę.

— Do zobaczenia. — Chłopak mi machnął dłonią, tak samo jak dziewczyna, która zrobiła to dosyć niepewnie.

Wyszłam z auta, by następnie ruszyć do siebie, gdzie gdy tylko weszłam do mieszkania, oparłam się o zamknięte już drzwi i spojrzałam na pusty korytarz. Cicho i pusto. To chyba to mnie najbardziej zabija od środka. Ta samotność, która towarzyszy mi przez cały czas, od kiedy to jestem w tym wymiarze. Nawet Enigma nie jest w stanie jej zniszczyć. Tego uczucia, przez które się duszę. Które tylko doprowadza mnie do całkowitego samozniszczenia. Oparłam się głową o drewnianą powłokę, a przy tym lekko uniosłam wzrok. Zdaję sobie oczywiście sprawę z tego, że swoim ciągłym lamentowaniem tylko bardziej rozdrapuję stare rany, które już powinny być bliznami, a tym samym się wykrwawiam, ale to wszystko mi weszło w tak wielki nawyk, że po prostu nie jestem w stanie już przestać tego robić. Nie umiem tego wszystkiego odstawić na bok. Nie jestem tak silna, za jaką wszyscy mnie biorą podczas pierwszych minut, kiedy ze mną rozmawiają. To tylko powłoka, dzięki której inni nie są w stanie mnie zranić, a tym samym nie mogą wbić kolejnego gwoździa w moją zniszczoną psychikę. Ją niszczę sama i nie umiem przestać. Uniosłam dłoń ku górze, po czym przetarłam swój blady policzek, tym samym ścierając z niego płynącą po nim samotną łzę. Tak samo jak ja, jest sama. Westchnęłam cicho, po czym zdjęłam kurtkę, szalik i buty, a następnie ruszyłam do siebie, gdzie wzięłam piżamę i ruszyłam do łazienki, aby wziąć prysznic.

Nikki

Cicho westchnęłam, a przy tym przytuliłam swoją torebkę. Do mojej głowy po raz kolejny wróciła scena z tamtego wieczora, przez co przełknęłam ślinę. Jest źle. Nie wiem co mam o tym wszystkim myśleć. Z jednej strony chciałabym uwierzyć swoim wspomnieniom, a z drugiej mam wrażenie, że coś jest mocno nie tak, jak być powinno. Oparłam się o drzwi samochodowe, a przy tym złapałam się za głowę. Własny mózg mi odmawia racjonalnego myślenia. Co się do cholery ze mną dzieje? Czemu własne ciało mi podpowiada, że powinnam się trzymać z daleka od Belli, a umysł mi daje dwie różne sytuacje z tamtego zdarzenia?

— Co jest? Źle się czujesz? — Zapytał Toby, kiedy to zatrzymał się na parkingu pod moim mieszkaniem, dlatego na niego spojrzałam.

— Mam mętlik w głowie od tamtej sytuacji przed Halloween. — Odpowiedziałam mu, a on przyjrzał mi się zaniepokojony.

— Rozwiniesz? — Poprosił, na co opuściłam wzrok.

— Kiedy próbuję sobie przypomnieć, co się działo tamtego wieczora, mam przed oczami dwie sytuacje. Tę, gdzie ratuje mnie jakiś chłopak. I jakąś, gdzie to Bella wyciąga mnie z kłopotów, mówi jakiś wierszyk, mężczyzna unosi się ponad ziemię, a następnie zostaje rzucony na kabinę. Nie wiem czemu. Kompletnie tego nie rozumiem. — Wytłumaczyłam, a przy tym widziałam to, jak zmarszczył lekko brwi.

— Jeszcze raz. Co pamiętasz z pierwszej sytuacji? — Odwrócił się lekko do mnie, a ja pokręciłam głową i oblizałam usta.

— Głównie strach. Potem znikąd pojawił się tamten chłopak, którego nawet kolorów włosów nie pamiętam, rzucił go na kabinę i wyszedł. Wtedy do łazienki weszła Bella. — Powiedziałam, na co on założył ręce na klatce piersiowej.

- A z tej drugiej? — Zadał kolejne pytanie.

- W drugiej Bella wchodzi do łazienki, a gdy widzi w jakim położeniu się znajduję, krzyczy na mężczyznę, że ma mnie zostawić. Posłuchał jej, ale ruszył w jej kierunku, a przy tym kpił z niej, odnosząc się przy tym do jej wyglądu. Nazwał ją „małą wiedźmą", a gdy to się stało, zobaczyłam jej oczy, które się dosłownie świeciły. Unosi rękę, mówiąc przy tym jakiś wierszyk, którego kompletnie nie byłam w stanie zapamiętać, a facet unosi się ponad ziemię. Gwałtownie macha ręką w bok, a mężczyzna uderza w drzwi kabiny. Jej rękę oplatało coś niebieskiego, jakaś energia, czy coś. Spojrzała na mnie, ale byłam tak przerażona tym wszystkim, że zaczęłam przed nią uciekać. Mówiła, że nic mi nie zrobi, uspokajała i w ogóle, aż w końcu złapała mnie za głowę i powiedziała, iż moja ludzka psychika nie jest w stanie znieść wiedzy o tym, kim ona tak naprawdę jest. — Po swoich słowach, które wypowiadałam tak szybko, że dostałam zadyszki, spojrzałam na chłopaka, który mocno nad czymś myślał.

— Pod klubem miałem wrażenie, jakby oczy Belli się świeciły. — Powiedział, a przy tym chwycił jedną ręką za kierownicę.

— Jak to? — Zapytałam, a on pokręcił głową na boki, dając mi znać, że sam tego wszystkiego nie rozumie. — Toby, jaki jest procent szans, że ona... Że nie jest zwykłym człowiekiem? Ciało mi każe od niej uciekać, kiedy tylko jest ona blisko mnie, a umysł rozkazuje, żebym uwierzyła w to, co słabiej pamiętam. Co ja mam zrobić? Z jednej strony nie chcę jej unikać, bo to moja przyjaciółka, a z drugiej boję się — Przerwał mi.

— Czego? — Zapytał, a ja opuściłam wzrok na moje trzęsące się dłonie.

— Co jeżeli ona się okaże jakąś czarownicą, czy inną cholerą? — Zaśmiał się lekko.

— Czarownice nie —Teraz ja mu weszłam w zdanie.

— Sam przyznałeś, że coś widziałeś, więc teraz nie staraj się wyrzucić tego z głowy, bo skończysz jak ja, która ma teraz ciągłą paranoję. — Przyznałam, a on spojrzał mi w oczy.

— Masz rację, widziałem coś dziwnego, ale równie dobrze mogło to być światło lampy, które — Znowu mu przerwałam.

— Jak światło lampy, która stoi na chodniku, przy ulicy, mogło by się odbić w oczach dziewczyny, która stała w ciemnej uliczce, która miała do drogi jakieś sto metrów?! — Krzyknęłam na niego, a on zacisnął powieki i zagryzł dolną wargę.

Widziałam jeszcze to, jak zacisnął dłoń na kierownicy.

— To co teraz? — Zapytał, a przy tym spojrzał prosto w moje oczy.

— Nie wiem... — Oparłam się o fotel, na którym przez cały ten czas siedziałam lekko pochylona. — Może... — Zaczęłam, ale przerwałam.

— Obserwujmy ją. — Powiedział nagle, dlatego na niego spojrzałam. — Przez kilka dni. — Kiwnęłam głową, po czym się z nim pożegnałam i ruszyłam do siebie.

Oparłam się o drzwi, kiedy to weszłam do mojej kawalerki, a przy tym spojrzałam na tapetę w moim telefonie, gdzie miałam zdjęcie naszej potrójnej paczki, którą się trzymamy w klubie. Ja, Toby i Bella.

— Kim ty tak naprawdę jesteś, Bella? — Odezwałam się sama do siebie, po czym zaczęłam się ogarniać do snu.


Standardowo, mam nadzieję, że rozdział się wam podobał! Dajcie znać koniecznie i do następnego!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro