Rozdział 22 - "Ucieczka"
Dzisiaj wyjątkowo długi, bo wyszedł na
PONAD
5K
SŁÓW
To niesamowite, że udało mi się to napisać w dwa dni
W każdym razie, polecam wziąć picie i jedzenie(polecam popcorn), bo dzisiaj będzie dużo akcji!
Miłego czytania! ❤
Usłyszałam dzwonek do drzwi, ale nie miałam nawet ochoty się podnieść, z łóżka. Doskonale wiedziałam, że był to Gavin, który się o mnie martwi. Mimo wszystko nie odbieram od niego telefonów, nie odpowiadam na jego wiadomości. W sumie nie wyszłam z mieszkania od tygodnia. Jurgenowi powiedziałam, że wzięło mnie przeziębienie, a Rochelle widziała mnie tamtego dnia, kiedy to wróciłam do mieszkania zaryczana. Pytała co się stało, ale ja jej tylko powiedziałam coś w stylu, że się pokłóciłam z Gavinem. W tym momencie usłyszałam to, jak drzwi do mieszkania się otwierają, a następnie głos właśnie chłopaka i mojej współlokatorki.
— Jest może — Zacisnęłam nieco mocniej powieki, kiedy to jego głos doszedł do moich uszu.
— Gavin, nie jestem pewna, czy to aby na pewno dobry pomysł, żebyś z nią teraz rozmawiał. Ona praktycznie nie wstaje z łóżka. Nie pamiętam, kiedy ona wyszła z mieszkania. — Odezwała się Rochelle, a przy tym w jej głosie dało się usłyszeć zmartwienie tym, co się dzieje.
— Jasne, rozumiem. Możesz chociaż jej je przekazać? — Dziewczyna coś mruknęła pod nosem, a po chwili usłyszałam tylko to, jak zakręca zamki w drzwiach.
Po kilku minutach dziewczyna weszła do mojego pokoju, by po chwili położyć coś na toaletce. Westchnęła cicho, po czym usiadła na końcu łóżka, po czym pchnęła pięścią moje lewe biodro.
— Przyniósł ci kwiaty. — Nie odpowiedziałam. — Nie chciałam tego na tobie wywierać, ale powiesz co się wtedy stało? Czemu się pokłóciliście? Przez co? — Zapytała zmartwiona, a ja tylko bardziej się zwinęłam w kulkę.
— Za bardzo się chyba różnimy. — Odpowiedziałam, a ona wypuściła powietrze zrezygnowana.
— A tak serio? Nie jestem ślepa, widzę, że cierpisz. Coś się musiało stać poza kłótnią. — Pociągnęłam nosem, kiedy to do mojej głowy wróciło wszystko to, co mi powiedział chłopak tamtego dnia. — Powiesz, jak będziesz chciała. To, że teraz ci daję spokój, wcale nie znaczy, iż odpuszczam. Po prostu poczekam, aż będziesz chciała o tym pogadać. — Po swoich słowach wstała, by w kolejnej chwili wyjść z mojego pokoju, a przy tym zamknąć za sobą drzwi.
Przełknęłam ślinę, by w kolejnej chwili złapać za swój telefon, przy którym zobaczyłam nową wiadomość od chłopaka, która brzmiała: „Nie chciałem, aby tak to wszystko wyglądało. Proszę, Bella. Porozmawiajmy. Tęsknię za tobą.". W tym momencie poczułam, jak po mojej twarzy spływają łzy, które po chwili zostały wchłonięte przez moją poduszkę.
— Wiem kim się on okazał, ale pamiętasz jak kiedyś ci mówiłam, że może się on jednak okaże inny? Bella, musisz mieć nadzieję. Nie powinnaś się teraz od nikogo odsuwać, bo twoja psychika tylko jeszcze bardziej ucierpi. — Podniosłam się, kiedy to moja mała przyjaciółka wskoczyła na łóżko.
— Chciałabym, Enigma. Naprawdę miałam nadzieję, że może gdyby moje wszystkie obawy okazały prawdą, to on mógłby to jakoś zaakceptować, ale kiedy mi tamto powiedział — Złapałam głębszy wdech. — Kiedy powiedział, że takich jak ja trzeba eliminować, przeraziłam się. Ja się boję, Enigma. — Zaczesałam swoje kręcone włosy do tyłu.
— Bella... — Zaniepokoiła się na moje słowa. — Znasz Gavina nie od dzisiaj. Wiesz jaki jest, kiedy ty jesteś w pobliżu. Jest miły, troskliwy i naprawdę mu na tobie zależy. Sam tak powiedział u diabła! Gdyby tak nie było, nie powiedziałby ci tego wszystkiego! Nie skrzywdziłby cię! Doskonale o tym wiesz! Martwi się o ciebie, jak głupi, a ty?! Zachowujesz się jak dziecko! — Spojrzałam na nią zaskoczona, kiedy tylko to powiedziała. — Nie wierzę, że muszę ci to uświadamiać. Przy nim zrobiłaś się tak samo beztroska, jaka byłaś, kiedy to miałaś te trzynaście lat, a twoi rodzice i brat byli obok. Doskonale pamiętam to, jakie było wtedy twoje zachowanie. — Zacisnęłam wargi w cienką linię.
— Ta mała dziewczynka nie żyję, Enigma. Mówiłam ci, że ja już umarłam w środku, a to co straciło życie, to właśnie ta część mnie, która była tym szczęśliwym dzieckiem. — Warknęła na mnie cicho.
— Jesteś głupia, jeśli myślisz, że żadna, nawet najmniejsza cząsteczka tamtego małego huraganu energii w tobie nie została! Może i umarła, ale wiesz, że nawet po zwłokach zostają jakieś szczątki! — W tym momencie szerzej otworzyłam oczy na jej słowa. — Rozumiesz o co mi chodzi? — Zapytała, a ja kiwnęłam niepewnie głową.
— Mogę uważać, że coś we mnie umarło, ale nawet po tym mogą zostać jakieś pozostałości. — Skinęła kilkukrotnie głową, a ja podniosłam wzrok na bukiet, który moja współlokatorka włożyła do wody.
Wstałam z łóżka, by następnie przed nimi stanąć. Róże, goździki, gerbery. Każdy kwiat, który patrząc na symbolikę oznacza miłość. Jedne, które mają nieco poszarpane płatki są całkowicie białe, jednak na sobie nadal posiadały czerwone odbarwienia, mocno kontrastowały z ciemno czerwonymi płatkami róż i tego samego koloru gerberami. Cicho westchnęłam, po czym wzięłam do ręki kartkę, która była doczepiona przy wstążce. Był na niej napis, a po piśmie rozpoznałam to, iż było ono Gavina.
~
Przepraszam, jeżeli cię przestraszyłem.
Nie chciałem tego zrobić.
Błagam, nie znienawidź mnie.
Nie przeżyłbym, gdyby do tego doszło.
Każdy z tych kwiatów symbolizuje to, co do ciebie czuję.
Nie chciałbym, aby przez tę jedną rzecz to co między nami jest zostało zniszczone.
Proszę, porozmawiajmy.
Mam sprawę z tym, o czym ci wtedy powiedziałem, dlatego dzisiaj nie dam rady, ale gdy wrócę, proszę.
Daj mi jeszcze jedną szansę na to, aby się wytłumaczyć.
Tylko twój, Gavin.
~
Gdy tylko to przeczytałam, na kartce pojawiła się jedna pojedyncza plama po łzie, która spłynęła po moim policzku. Zagryzłam wargę, po czym usiadłam na krześle od toaletki, na której się położyłam na przedramionach i cały czas patrzyłam na bukiet, który był związany białą wstążką. Pociągnęłam po raz kolejny nosem, by następnie po raz kolejny przeczytać to, co było napisane na doczepionej wiadomości. Przesunęłam jeszcze kilkukrotnie wzrokiem po jego piśmie, po czym zaczęłam powtarzać sobie jedno, które powodowało w moim sercu największy ból. Tylko mój? Ja chciałabym być tylko jego, ale wiem, że jest to chyba nie wykonalne, skoro ja jestem wiedźmą, a on jest łowcą.
— Przestań się tylko coraz bardziej przygnębiać i napisz mu, że nie wiesz co o tym wszystkim myśleć. Wiesz doskonale o tym, że czuję wszystko to samo, co ty. W tym momencie jest to najbardziej tęsknota. Chcesz go zobaczyć, więc to zrób. I nie próbuj nawet mówić tego, że się boisz. — Odezwała się, kiedy to chciałam coś powiedzieć. — Gdzie się podziała ta Bella, która rzuciła facetem o kabinę w łazience? Która uderzyła faceta torebką, aby uratować przyjaciółkę? Która uratowała kobietę, kiedy to jakiś mężczyzna groził jej nożem? Gdzie jest ta Bella, która flirtuje z niebezpieczeństwem? — Spojrzałam na nią zaskoczona, a przy tym miałam wrażenie, jakby jej pyszczek się wykrzywił w lekki uśmiech.
Gdzie ona jest? Ukryła się, bo przeraziła się prawdy o chłopaku, na którym jej zależy. A może po prostu jej odwaga się w końcu wyczerpała? Podniosłam wzrok, dzięki czemu zobaczyłam tę dziewczynę, którą się stałam przez ostatnie kilka dni. Słabą, strachliwą i niegodną pod żadnym aspektem tego, aby nosić nazwisko Lockwoodów. Nie na taką rodzice mnie wychowywali. Gdyby mnie teraz zobaczyli, ani trochę nie byliby dumni z tego, co się ze mną stało. W tym momencie zacisnęłam dłonie w pięści. Dodatkowo czułam to uczucie napierania, a ja zdałam sobie sprawę, że ściskałam zęby z całej siły. Nie mogę całe życie się użalać nad tym, co się dzieje. Gavin jest łowcą, ja jestem wiedźmą, a między nami powstało uczucie, które nie powinno nigdy się zrodzić, ponieważ jakby na to nie patrzeć, jesteśmy swoimi wrogami. Co z tego? Nigdy nie zrobię kroku do przodu z tym, aby cokolwiek z tym zdziałać, jeśli utknę w jednym miejscu przez strach przed prawdą, która nie chce do mnie dojść. Wypieram się tego, ale to jest niemożliwe, aby to zrobić. Muszę z tym żyć dalej, a nie chować głowę w piasek. Nie taka jestem. Nie ukrywam się przed niebezpieczeństwem.
W tym momencie moje usta wykrzywiły się w szerszy uśmiech, a przy tym spojrzałam na Enigmę, która mi to wszystko uświadomiła.
— Co robisz z niebezpieczeństwem, Bella? — Zapytała, choć było to oczywiste.
— Stawiam mu czoła, dopóki nie wygram. — Kiwnęła główką, po której w kolejnej chwili ją pogłaskałam.
Po chwili wzięłam z szafy ubrania, by w kolejnym momencie ruszyć do łazienki. Gdy tylko otworzyłam drzwi do pokoju, z salonu wyjrzała Rochelle, którą zdziwił widok mnie na nogach, a przy tym niezawiniętej w koc. Minęłam ją, po czym weszłam do pomieszczenia, gdzie od razu wzięłam prysznic. Gdy to już miałam za sobą, przebrałam się w końcu z piżamy. Założyłam na siebie nieco poprzecierane na kolanach jeansy, a do tego koszulkę na długi rękaw i bluzę zapinaną na zamek. Wysuszyłam włosy, by w kolejnej chwili wrócić do siebie i je wyprostować. Jakieś dwadzieścia minut później stanęłam w wejściu do salonu, gdzie Rochelle bawiła się z Psotką i Enigmą. Mianowicie uciekała przed nimi ręką, przy której ruszała palcami.
— Zdjęcie wam zrobię. — Odezwałam się, a ona spojrzała w moim kierunku zaskoczona.
Szerzej otworzyła oczy, kiedy to zobaczyła mnie w prostych włosach i zwykłych ubraniach, a także w wersji nieowiniętej w koc.
— Kto cię podmienił, że nagle jesteś taka, jaka byłaś przed tym, co się stało między tobą, a Gavinem? — Zapytała zdezorientowana, na co się lekko uśmiechnęłam.
— Dzisiaj wracam do pracy, więc powinnam się chyba ogarnąć, zanim tam pójdę, nie uważasz, mój ty pajacu? — Zaśmiała się na moje słowa, po czym do mnie podeszła i przytuliła, ale szybko ją od siebie odsunęłam. — Żadnych przytulanek. Czy ja ci wyglądam jak misiek do tulenia? — Parsknęła śmiechem na moje słowa, po czym ponownie zaczęła się bawić ze zwierzakami.
Już wystarczająco się o mnie martwi od czasu, gdy dowiedziała się o mojej rodzinie i po rozmowie, którą odbyłyśmy, kiedy to wróciła od rodziców. Chyba w życiu nie dostałam takiego ochrzanu od nikogo. Westchnęłam i ruszyłam do pokoju, gdzie wzięłam do ręki swój telefon. Nadal mam obawy, ale nie mogę go unikać przez całe życie. Nie umiem się odkochać, a gdy go nie ma obok, mam wrażenie, jakby ta pustka w moim sercu jeszcze bardziej się powiększała. Przywiązałam się do niego, a ten węzeł jest już nie do rozplątania. Usiadłam na łóżku, po czym wcisnęłam jego numer. Zacięłam się jednak, kiedy to chciałam wcisnąć słuchawkę i do niego zadzwonić. Przy kartce z kwiatami było napisane, że ma dzisiaj sprawę łowców do załatwienia, więc może lepiej mu nie przeszkadzać wydzwanianiem, ale muszę mu dać znać, że z nim pogadam. Odetchnęłam cicho, po czym zaczęłam mu pisać wiadomość. Co ja mu mam w sumie napisać? Zaczęłam uderzać paznokciem w kant telefonu, aby po chwili wypuścić dość sporo powietrza z płuc.
~ Przestraszyłam się tego, co mi wyznałeś.
Musiałam dużo rzeczy sobie przemyśleć, dlatego potrzebowałam czasu.
Przepraszam, jeżeli cię tym zmartwiłam, ale jestem już chyba gotowa, aby o tym pogadać.
Daj znać, kiedy będziesz miał czas. ~
Już miałam wysyłać, kiedy to przypomniałam sobie to, co napisał na samym końcu swojego liścika. Na samym końcu dopisałam jeszcze „Tylko twoja, Bella.", po czym wysłałam. Wstrzymałam oddech, kiedy to zobaczyłam, że odczytał wiadomość niemal natychmiastowo. Wdech, wydech, Bella. Po chwili zobaczyłam to, że odpisuje, dzięki czemu zobaczyłam wiadomość z pytaniem, czy dam radę się z nim spotkać w dniu jutrzejszym. Odpisałam mu, a przy tym podałam godzinę, na którą przystanął. Dużego wyboru nie miał, bo mimo wszystko bardziej mu to narzuciłam, aniżeli zapytałam, czy ta szesnasta będzie dla niego w porządku. Odetchnęłam cicho, kiedy zobaczyłam, że po raz kolejny napisał, iż za mną tęskni, a ja na jego słowa wysłałam tylko serduszko. Wygasiłam wyświetlacz, po czy położyłam się na łóżku, aby spojrzeć na sufit. Niedługo będę musiała je odnowić. Z każdym dniem coraz bardziej tracą one na swoim blasku, co znaczy, że ich moc opada, a za tym idzie, iż łatwiej będzie mnie można rozszyfrować. Może i ukrywam swoje oczy, jednak moją moc można wyczuć w jeszcze nieco inny sposób. Nie tylko jednaj w moim przypadku tak to działa. U wszystkich wiedźm jest tak samo. Świecące oczy podczas używania mocy, to nasz najbardziej rozpoznawalny znak. To dlatego nosimy peleryny z głębokimi kapturami. Abu nie było ich widać, a także aby ukryć nasz wygląd przed łowcami. W czasach świetności magicznego Salem na ulicach wszystkie kobiety zakrywały twarze, jednak nie z przymusu. Wiele z nich nie mieszkało w tamtym wymiarze. Kupowały tylko składniki do zaklęć, a potem wracały do swoich rodzin, które mieszkały w świecie ludzi.
Jeżeli by się nie ukrywały, dużo łatwiej byłoby je rozpoznać. Drugim aspektem, przez który można nas rozszyfrować jest aura jaką rozsiewamy. Łowcy mają przy sobie czujki, aby nas namierzać, jednak nauczyłyśmy się zakłócać te kryształy. Nie chcąc robić tego przez cały czas, używałyśmy owego sposobu tylko wtedy, kiedy to wychodziłyśmy poza teren domu, w którym zakładałyśmy chroniące nas runy. Tak naprawdę tylko w naszych czterech ścianach nie musimy się o nic martwić. Chociaż w sumie w moim przypadku jest nieco inaczej. Jak już to kiedyś tłumaczyłam Nikki i Tobyemu, przez kolor moich oczu jestem nieco inną wiedźmą niż reszta kobiet mojego pokroju. Najrzadziej występująca barwa przypadła właśnie mnie.
Podniosłam się, po czym stanęłam przed lustrem, przy którym machnęłam dłonią, aby pozbyć się z moich oczu soczewek. Oparłam się głową o błyszczącą taflę, by po chwili położyć na niej także dłonie. Wymierzyłam swój wzrok we własne oczy, którym przyglądałam się tak, jak chyba nigdy.
Wiedźmy wierzą w coś takiego, jak Fatum, czyli tłumacząc oznaczało by to przeznaczenie. Dla nas nic nie dzieje się bez przyczyny. Z jakiegoś powodu to właśnie mi został ofiarowany ten kolor oczu, jednak nie będzie mi on znany do dnia, kiedy to w końcu nadejdzie.
Z mojego małego zamyślenia wybił mnie dzwonek telefonu. Ponownie machnęłam dłonią, tym samym sprawiając, że ponownie na oczach miałam soczewki, po czym sięgnęłam po urządzenie, po którym przesunęłam palcem i przyłożyłam do ucha. Po drugiej stronie usłyszałam głos mojego szefa, który pytał o to, jak się dzisiaj czuję. Oczywiście powiedziałam mu, że mogę wrócić do pracy, bo nie mogę unikać świata zewnętrznego i innych ludzi bez końca. Do tego w tamtym miejscu mam jeszcze innych przyjaciół, którzy się o mnie martwili, bo „zachorowałam" pierwszy raz, od kiedy tam w ogóle pracuję. Praktycznie codziennie poza wiadomościami od Gavina, dostawałam telefony od Nikki, Tobyego, nawet Jurgena, Nicka i jeszcze kilku innych pracowników klubu. Rosjanin się wyraźnie ucieszył, a przynajmniej to wywnioskowałam z jego szczęśliwego tonu, kiedy tylko mu to powiedziałam. Powiedział mi też, żebym była dzisiaj nieco wcześniej, około siedemnastej. Czyli mam jakieś półtorej godziny. Nawet niecałe, więc muszę się pośpieszyć. Po chwili się rozłączył, a ja od razu podeszłam do szafy, w której jako pierwsza wpadła mi w oko właśnie czerwona sukienka z tamtego dnia. Znowu przez głowę przeleciały mi wspomnienia z wtedy, jednak szybko się otrząsnęłam i złapałam na biały T-shirt, który był na krótki rękaw oraz miał dekolt w literę V. Dalej szukałam, aż w końcu natrafiłam na czarne jeansy z dziurami na prawie całych nogawkach, a także z ozdobnymi naszywkami w kształtach różyczek. Z szafy wyjęłam jeszcze kurtkę skórzaną, po czym się w to wszystko przebrałam. Tak samo jak tamtego dnia usta pomalowałam na czerwono, ale tym razem na oczach narysowałam sobie kreski i wy tuszowałam rzęsy.
Jakby się nad tym zastanowić, to gdybym dodała do tego wyglądu jeszcze bandamkę, to bym była czarnowłosą Lady Gagą z teledysku Judas. Zaśmiałam się pod nosem na własne myśli, po czym złapałam za torebkę, do której szybko wpakowałam wszystkie potrzebne mi rzeczy, by w kolejnej chwili wyjść z pomieszczenia i ruszyć do drzwi. Wciągnęłam na nogi moje długie buty, na plecy zarzuciłam płaszcz, a na szyję szalik.
— Wychodzę do pracy! — Zza rogu wyjrzała Rochelle, którą widocznie zaskoczyłam tym, iż wychodzę.
— Ciebie serio ktoś podmienił! — Powiedziała, a ja się zaśmiałam, a następnie wyszłam z mieszkania.
Niemal natychmiastowo, gdy wyszłam na zewnątrz, wzięłam głęboki wdech, tym samym pobierając powietrze, które zmroziło nieco moje gardło. Trochę się za tym stęskniłam. Zeszłam po schodach i już miałam ruszać w kierunku postoju taksówek, kiedy to ponownie, jak kilka dni temu poczułam się obserwowana. Zatrzymałam się, by rozejrzeć dookoła, jednak po raz kolejny nikt nie wydał mi się podejrzany. Co do cholery? Znowu mam to dziwne wrażenie, jakby mi się przyglądał, ale nikt nawet na mnie nie zwraca uwagi. Zmarszczyłam lekko brwi, by następnie włożyć ręce do kieszeni i ponownie zacząć iść w kierunku wyspy. Stało tam kilka samochodów, a ja zatrzymałam się przy pierwszej, która tam się znajdowała. Zapukałam w okno, kierowca pokazał, abym wsiadała. Mimo wszystko mógł mieć teraz przerwę, a ja nie mam ochoty, aby się z kimś awanturować. Przez całą drogę patrzyłam za szybę. Widziałam to, jak wszyscy się uśmiechali. Dostrzegłam kilka par, rodzin, grupek dzieci, które rzucały się śnieżkami. Moje usta samoistnie się na ten widok wykrzywiły. Po jakimś czasie zapłaciłam za kurs, po czym wysiadłam na poboczu, by następnie przebiec przez ulicę i ruszyć zaułkiem do klubu. Ponownie odetchnęłam, aby w kolejnej chwili zatrzymać się przed drzwiami z przesuwaną klapką na nich. Jeszcze zanim weszłam do środka, wyczarowałam sobie zwolnienie lekarskie, bo mimo wszystko nie mam ochoty się z tego wszystkiego tłumaczyć słownie. Zapukałam kilkukrotnie w pokrywę, jednak zamiast się ona rozsunąć, otworzyły się drzwi. Mocno mnie to zdziwiło, bo za nimi nikogo nie było.
Dobra, coś mi to nie pasuje. Gdzie jest Toby? Powoli weszłam do środka, by następnie równie ostrożnie zejść do piwnicy, gdzie znajduje się sala klubowa. Było ciemno, jednak gdy znalazłam się piętro niżej, światła się zapaliły, a przy tym wyskoczyli wszyscy, mówiąc przy tym, że cieszą się z mojego powrotu do zdrowia. Chyba mieli nadzieję, że mnie zaskoczą, ale ja tylko stałam wyprostowana i patrzyłam na nich, jak na idiotów.
— Co w kombinujecie? — Zapytałam zmarnowanym tonem głosu, a oni przyglądali mi się zaskoczeni tym, że kompletnie mnie nie wystraszyli.
— Specjalnie zasadziliśmy się na ciebie godzinę wcześniej, żeby ci zrobić iście wielkie powitanie po chorobie, ale ciebie to nawet nie rusza. Jakim sposobem? — Zapytał Nick, który oparł się o blat.
Chłopak jest tutaj DJ-em. Pracuje ode mnie dłużej o cztery dni. Jest może mniej więcej wzrostu Gavina, ale z wyglądu się całkowicie różni. Jego skóra jest niemal porcelanowa, a twarz zdobi miliard rudawych piegów. Jego włosy są ciemno rude, a oczy brązowe.
— Mało co jest w stanie mnie wystraszyć. — Wzruszyłam ramionami, by w kolejnej chwili podejść do Jurgena i podać mu papierek lekarski.
— Ej, Jurgen. — Odezwał się Nick. — Ty otwierałeś klub. Byłeś sam? — Wszyscy na niego spojrzeli, dzięki czemu zobaczyli to, jak patrzy w stronę loży.
— No byłem. Czemu? — Odpowiedział mu mężczyzna, a rudowłosy wskazał w kierunku kanap, gdzie zobaczyliśmy zakapturzoną postać. — Wcześniej jej tam nie było. — Powiedział, po czym ruszył w jej kierunku.
Miała na głowie głęboki kaptur, a do tego pelerynę. Nie wiem czemu, ale miałam wrażenie, jakbym już gdzieś widziała tę broszkę, która łączy ze sobą dwie krawędzie. Zmarszczyłam brwi, kiedy to lekko uniosła twarz, a ja dostrzegłam lekki blask spod materiału, dlatego ruszyłam w kierunku kobiety.
— Przepraszam, ale jeszcze zamknięte. — Odezwał się do niej Rosjanin, a ona nawet na to nie zareagowała.
Tylko uniosła dłoń w jego kierunku, a przy tym była okrążona jasną, białą energią. Za sobą usłyszałam pomruki pozostałych, jednak w tym momencie nie zwróciłam na to uwagi i po prostu stanęłam między kobietą, a Jurgenem, którego nieco odepchnęłam na bok, jednocześnie zamachując się ręką, aby stworzyć barierę. Wyraźnie widziałam to, jak postać zacisnęła szczękę. W powietrzu po prostu dało się wyczuć to zaskoczenie, kiedy to użyłam magii. Może dwójka z moich znajomych z pracy już o tym wie, ale nadal pozostaje kwestia tego, że są oni jedyni!
— Wszyscy za bar, ale już! — Krzyknęłam na nich, a oni nie wiedząc co się dzieje, od razu mnie posłuchali.
Przerażenie chyba wzięło w tym momencie górę. Tylko Toby i Nikki byli bardziej spokojni, bo już widzieli jak czaruję. Jest tylko jeden problem. Widzieli mnie, ale nie podczas używania magii w czasie walki. Szybko się odsunęłam, a przy tym przyzwałam pelerynę mojej matki, którą zakryłam po paru sekundach swoją twarz, aby nie była w stanie mnie poznać, gdybym ją spotkała po raz kolejny. Muszę się jej stąd szybko pozbyć, a potem zająć się pozostałymi. Nie będę raczej mogła tego przed nimi ukryć, a zmienianie im wspomnień już nie wchodzi w grę. Po pierwsze miałabym zbyt dużo wspomnień do wymazywania, a po drugie byłabym zbyt zdenerwowana i ponownie pewnie coś by poszło nie tak.
— Wiedźma. — Warknęła w moim kierunku, a ja przełknęłam ślinę.
— Miło poznać. — Odgryzłam jej, a przy tym uśmiechnęłam się złośliwie.
W jej ręku widziałam powstający płomień, który był w odcieniu jasnej, nawet nieco zgniłej pomarańczy, a do tego wszystkiego mamrotała pod nosem zaklęcie, które znałam aż za dobrze. Wycelowałam dłoń w kierunku podłogi, przez co pod jej nogami niemal natychmiastowo powstał portal, do którego wpadła. Wyrzuciłam ją na zewnątrz, aby niczego tu nie zniszczyła. Spojrzałam w kierunku wszystkich, ale oni tylko patrzeli na mnie przerażeni. Wzięłam głębszy wdech, po czym się lekko do nich uśmiechnęłam.
— Nie wychodźcie na zewnątrz. Będzie gorąco. — Po swoich słowach przeszłam przez portal, ale dokładnie w tym samym momencie stworzyłam barierę, aby uchronić się przed lecącym w moim kierunku zaklęciem.
Przejście zniknęło, a ja czułam to, jak siła czaru zaczęła mnie nieco odpychać. Widziałam na śniegu powstające ślady tego, że aktualnie szuram butami po asfalcie. Zacisnęłam zęby z całej siły, a przy tym czułam, jak do moich oczu napływa moja moc. Cała adrenalina przepływała mi w żyłach, kiedy to zabrałam jedną dłoń, którą także tworzyłam barierę, w którą następnie uderzyłam impulsem energii, który spowodował to, iż kobieta na moment straciła równowagę. Zdjęłam ochronę, a przy tym odetchnęłam, aby się nieco uspokoić, a także skupić na tym tak, jak uczyła mnie tego mama. Już po chwili widziałam świat dookoła mnie tak, jakby nagle czas zwolnił. Kobieta ruszyła w moim kierunku biegiem, a przy tym już chciała uderzyć we mnie ręką, która była owinięta w jasny, niebieski blask. Ani na sekundę nie odwróciłam od niej wzroku, dlatego byłam w stanie zobaczyć to, że była to zmyłka i już szykowała się do tego, aby zaserwować mi kopnięcie prawą nogą. Uniosłam lewe ramię, tym samym zatrzymując jej atak, a przy tym widziałam to, jak jej lekko pomarszczona skóra się bardziej napięła z zaskoczenia. Odsunęła się ode mnie na moment, a ja opuściłam rękę. Widziałam to, że jej postawa jest nieco bardziej spięta.
— Kim jesteś? — Odezwała się, jednak nie odpowiedziałam.
W tej chwili za sobą usłyszałam kilka cięższych oddechów, przez co mogłam być prawie pewna, iż Nikki, Toby i reszta mnie nie posłuchała, ponieważ prawdopodobnie chcieli mieć pewność, że jeszcze żyję. Wypuściłam powietrze, po czym zwróciłam swój wzrok na kobietę, która dalej czekała na to, aż jej odpowiem cokolwiek.
— Nie ważne. — Ruszyłam powolnym krokiem w jej kierunku, a ona zaczęła się cofać, jednocześnie w swoich dłoniach po raz kolejny tworząc jakieś zaklęcie, które następnie wystrzeliła w moją stronę.
Uniosłam lewą dłoń, by w kolejnej sekundzie odbić czar na bok. Wyraźnie kobieta się przeraziła, ale dalej kontynuowała swój ostrzał. Za każdym jednym razem jej moc została przeze mnie odrzucona na bok. Czułam to, jak ktoś przygląda mi się zaskoczony, jednak bardziej skupiłam się na tym, iż w tym momencie oczy piekły mnie niemiłosiernie.
— Najpierw byłaś taka chętna do walki, a teraz gdzie się podziało to twoje zawzięcie? Kulisz ogon, kiedy to ktoś się okazuje silniejszy od ciebie? To żałosne. — Mogę się założyć o to, że w tym momencie nikt z nich mnie nie poznaje.
To już zauważyłam jako trzynastolatka. Podczas walki jestem całkowicie inna. Bardziej bezwzględna. Trochę tak, jakbym miała rozdwojenie jaźni. Coraz bardziej przyśpieszałam kroku, aż w pewnym momencie natarłam w jej kierunku biegiem i zamachnęłam się od dołu, kumulując przy tym nieco więcej mocy niż powinnam. Chciała się cofnąć, jednak nim zdążyła to zrobić, zatrzymałam się zaraz przed nią i uderzyłam w nią zaklęciem. Odrzuciło ją aż na budynek, przy którym nieco popękały cegły. Wyprostowałam się, po czym powoli ruszyłam w jej kierunku, kiedy to próbowała się podnieść.
— Wynoś się stąd. — Warknęłam, kiedy to nad nią stanęłam. — Jeśli jeszcze raz pokażesz mi się na oczy, dostaniesz z dziesięciokrotnie większą siłą. — Podniosła się jak najszybciej była w stanie, po czym stworzyła portal, przez który następnie uciekła przerażona.
Odetchnęłam z ulgą, po czym zdjęłam kaptur, by następnie całą pelerynę złapać w obie dłonie i spojrzeć na granatowy materiał. Nie miałam wyboru i po prostu musiałam ją przywołać, aby zakryć twarz. Przepraszam, mamo. Nie chciałam, aby jedyna pamiątka po tobie została jakkolwiek dotknięta magią.
Spojrzałam na kobietę, która w tym momencie powaliła inną wiedźmę na łopatki. Wiele osób zaczęło wiwatować, a ona sama spojrzała w moim kierunku, uśmiechając się przy tym szeroko. Dodatkowo pomachała w moim kierunku.
— Mama jest silna. — Powiedziałam, a tata pogłaskał mnie po głowie.
— Też kiedyś taka będziesz. — Zauważył, a obok nas otworzył się portal, przez który przeszła moja matka, która miała okrytą głowę granatowym materiałem.
Podeszłam do niej, na co ta mnie uniosła, aby mnie przytulić.
— O co chodzi, Bella? — Zapytała, kiedy się od niej odsunęłam.
— Będę taka silna, jak ty, mamo? — Wyraźnie ją zaskoczyłam swoim pytaniem, jednak już w kolejnej sekundzie się do mnie uśmiechnęła.
— Może nawet silniejsza? — Odwróciła wzrok, a ja się mocno ucieszyłam i wtuliłam w kobietę.
Przesunęłam kciukami po welurowej tkaninie, jednak z mojej chwili melancholii wybił mnie czyjś głos.
— Bella? — Zwróciła moją uwagę Nikki, dlatego na nią spojrzałam, jednak nieco szerzej otworzyła oczy.
Zresztą nie ona jedyna. Nie rozumiem o co im chodzi. Nie, może inaczej. Resztę rozumiem, bo nie wiedzieli o tym, kim tak naprawdę jestem, więc mogą się trochę dziwić tym wszystkim, co zobaczyli, ale Toby i niska szatynka już raczej mniej. Mimo wszystko mieli już czas na to, aby przyzwyczaić się do nowej rzeczywistości.
— Twoje oczy — Zacięła się dziewczyna, zobaczyłam swoje odbicie w szybie samochodu. — Są niesamowite. — Dodała, a przy tym się uśmiechnęła podekscytowana.
Machnęłam dłonią przed oczami, wyczarowując na nich soczewki, które musiały zostać pewnie zniszczone przez moc, która zaświeciła w moich oczach. Spojrzałam na Jurgena i pozostałych, którzy w tym momencie byli nieco bardziej spokojni. Choć nie, byli zdecydowanie zbyt opanowani.
— Nikki i Toby nam mniej więcej powiedzieli to, kim jesteś, ale nadal nic z tego nie rozumiemy, więc musisz to dokładniej wytłumaczyć. — Odezwał się Rosjanin, który trzymał ręce skrzyżowane na klatce piersiowej, a ja kiwnęłam głową na jego słowa. — Klub otworzymy później, ale to już się zdecyduje, jak nam wszystko wytłumaczysz. — Powtórzyłam swój wcześniejszy gest, a przy tym się rozejrzałam dookoła, czy przypadkiem nie było tu nikogo, poza nami.
Ponownie czułam to, jakby ktoś mi się przyglądał, jednak nie był to nikt z naszej grupy. Mam tylko nadzieję, iż nie jest to łowca. Ruszyliśmy do klubu, gdzie zamknęliśmy drzwi, aby nikt nie wszedł, kiedy to będę wszystko im tłumaczyła. Całą grupą poszliśmy do salki, która była przeznaczona dla personelu, a tam wszyscy, nawet Nikki i Toby usiedli na kanapach. Nie znają każdej jednej informacji. Tym razem będę musiała im to chyba wytłumaczyć od podszewki. Wzięłam głębszy wdech, a przy tym usiadłam na fotelu, aby zastanowić się nad tym, jak w ogóle zacząć o tym mówić.
— Nikki, Toby. — Zwróciłam się do nich. — Ile powiedzieliście? Nie chciałabym się powtarzać, bo to tylko zajmie dużo więcej czasu. — Kiwnęli głowami.
— Powiedzieliśmy, że jesteś wiedźmą. Że magia istnieje, a na to Toby opowiedział o tym, jak uleczyłaś jego siostrę. — Uniosła wzrok ku górze, zastanawiając się nad tym, co w sumie powiedzieli.
— Powiedzieli też, że nie pochodzisz z tego wymiaru. Ja osobiście najbardziej tego nie rozumiem. — Odezwał się Nick, a Jurgen kiwnął głową, tak samo, jak reszta osób, które pracują na mojej zmianie, która kończy się zwykle o trzeciej nad ranem.
W tym była Anita, Carla i jeszcze jeden chłopak, który pomagał Nickowi przy nagłośnieniu, Miguel. Dziewczyny za to zajmują się w pewnym sensie również barem, ponieważ donoszą zamawiane drinki na loże. Pierwsza z dziewczyn jest wysoką blondynką o brązowych oczach, która ma dość sporo kolczyków w uszach. Jej włosy są ścięte na chłopaka, ale mimo wszystko nosi dość kobiece ubrania. Carla natomiast ma włosy w odcieniu gorzkiej czekolady, a jej oczy są szare. Ma dość specyficzną fryzurę, ponieważ w całości składa się ona z kilkuset warkoczyków. Jej skórę zdobi również kilkanaście tatuaży.
— Siedem lat temu przeniosłam się tutaj z Oregonu. — Powiedziałam, a oni zaczęli mnie słuchać dość uważnie. — Wiecie raczej, że Salem jest uważane przez miasto czarownic i tak się składa, że naprawdę nim jest. A przynajmniej w pewnym sensie. — Zaczęłam, a oni nie przerywali mi, dopóki nie skończyłam opowiadać.
Tym razem jednak powiedziałam nieco więcej, niż podczas ostatniej rozmowy z Nikki i Tobym, kiedy to mnie oni odwiedzili w mieszkaniu. W międzyczasie odesłałam pelerynę mojej matki do szafy w moim pokoju.
— Czekaj, skoro siedem lat temu ci cali łowcy najechali na tamten wymiar, a ty wtedy się tutaj przeniosłaś, to czy to znaczy, że tamtego dnia byłaś świadkiem wszystkich tych zdarzeń? — Zapytał Jurgen, kiedy na moment zamilkłam, aby przełknąć ślinę.
— Tak. W dzień moich trzynastych urodzin usłyszałam to, jak ktoś dobijał się do drzwi, dlatego otworzyłam. Za nimi stali łowcy, którzy prawie mnie złapali, ale moja matka mnie przeniosła do Bostonu, abym chociaż ja się uratowała. Ona, mój ojciec i mój młodszy brat tam zostali. Gdy wróciłam, z mojego domu zostały zgliszcza po pożarze. — Wszystkich wyraźnie nieco przeraziłam. — Ani ja, ani żadna inna wiedźma nie była w stanie wyczuć duchowej energii mojej matki. Wniosek każdy wysunął jeden. — Widziałam to, jak po policzku Nikki spływa łza. — Nie musisz za mnie płakać, Nikki. Pogodziłam się z tym wszystkim i z tym, że straciłam przez łowców rodzinę. — Założyłam ręce na klatce piersiowej, po czym odwróciłam lekko wzrok.
— Nie chciałaś zemsty? — Zapytał Nick, na którego spojrzałam. — Pozbawili cię wszystkiego. — Dodał rudowłosy, a ja opuściłam wzrok.
— Nawet gdybym chciała wszcząć na nich odwet, to byłoby to samobójstwo. W każdym stanie, w każdym kraju jest oddział, który się zajmują polowaniem na takie osoby, jak ja. Sama nie miałabym szans na to, aby w ogóle wejść na ich teren. Nawet gdybym zebrała armię takich jak ja, to jest nas za mało, aby im się przeciwstawić. W Bostonie jest tego główna frakcja, a ja się i tak już wystarczająco narażam tym, że mój chłopak jest łowcą. — Wszyscy się przerazili na to, co wyszło z moich ust.
— Ty się praktycznie rzucasz do paszczy lwa. — Zauważył Toby, a ja kiwnęłam głową.
— Długa historia i zapewne dłuższa, niż to wszystko, co wam powiedziałam przed chwilą. — Dodałam, a oni kiwnęli głowami, że rozumieją.
— Jurgen, już jest po drugiej. — Powiedziała Anita, a on na nią spojrzał.
— Nie otwieramy już klubu. — Odezwał się Rosjanin, po czym spojrzał w moim kierunku. — Zdecydowanie wszyscy mieliśmy już dość wrażeń, jak na jeden dzień. — Uśmiechnęłam się w jego kierunku.
Po jakimś czasie, kiedy to mówiłam wszystkim, że sama sobie poradzę z dotarciem do mieszkania, złapałam taksówkę. Nadal dziwi mnie to, że tak spokojnie to przyjęli. Mimo wszystko taka wiedza, to dość dużo. To nie jest coś takiego, jak gdy w telewizji powiedzą o pożarze, a godzinę później, że udało się go ugasić. O tym każdy zapomni, ale o tym, co im zdradziłam raczej nie dadzą rady. Odetchnęłam i spojrzałam przez okno, za którym widziałam lecący z nieba śnieg. Codziennie pada, więc chyba się już do tego przyzwyczaiłam. Po jakimś czasie taksówkarz zatrzymał się na postoju dla tych pojazdów, ponieważ go o to poprosiłam. Muszę chyba to jeszcze bardziej przemyśleć i odetchnąć świeżym powietrzem. Zapłaciłam, aby w kolejnej chwili wyjść z pojazdu, który niemal od razu ruszył. Pewnie już musiał jechać na bazę, czy coś takiego. Obwiązałam się ramionami, po czym zaczęłam iść w kierunku mieszkania dość szybkim krokiem. Byli dość spokojni przez cały czas, kiedy mówiłam. Mam wrażenie, że to głównie przez to, iż Toby im powiedział o tym, co zrobiłam dla jego siostry. Uleczyłam ją z ciężkiej choroby, więc zrobiłam coś dobrego, więc mogą spać spokojnie. Mogą mieć pewność, że ich nie skrzywdzę.
Z mojego zamyślenia wybiły mnie kroki, które usłyszałam gdzieś za mną. Oddech tej osoby był dość ciężki, a aura, którą rozsiewała była dość niepokojąca. Starałam się nieco spojrzeć za siebie, a gdy mi się to udało, zobaczyłam sylwetkę postawnego mężczyzny. Czułam to, jak moje serce zaczęło uderzać z całej swojej siły. Przełknęłam ślinę, ale mimo wszystko starałam się iść równym krokiem, aby nie dać po sobie poznać, że wiem, iż ktoś mnie śledzi. Już miałam wchodzić po schodach, kiedy to kroki za mną przyśpieszyły, aż w pewnym momencie usłyszałam, że ta osoba zaczęła biec w moją stronę. Niewiele myśląc przez strach, sama ruszyłam biegiem przed siebie.
Proszę, nie zabijajcie mnie za ten Polsat 🙇♀️
Mimo wszystko, mam nadzieję, że rozdział się podobał!
Dajcie znać koniecznie!
Tylko nie zabijajcie😅
Do następnego! (Czwartek)
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro