17.
-Wiem, że nie była to randka twoich marzeń, ale mam nadzieję, że nie nawaliłem-mówi Harry, kiedy odprowadza mnie do domu. Przez cały czas trzyma mnie za rękę, co uważam za urocze.
-Podobało mi się, naprawdę-uśmiecham się, co odwzajemnia. Szczerze muszę przyznać, że bardziej podobało mi się wyjście na pizzę, niż gdybyśmy musieli iść do jakiejś eleganckiej restauracji. To raczej nie jest w naszym stylu, a dzięki temu atmosfera była luźniejsza.
-Wiesz co? Spróbujmy chociaż trochę klasyki-mówi, puszczając moją dłoń. Patrzę na niego zdziwiona, kiedy schyla się, a po chwili prostuje. Dopiero, kiedy staje na przeciwko mnie, zauważam w jego dłoni pojedynczą stokrotkę-Powinienem mieć na początku kwiaty czy coś, ale może też być to na sam koniec-wsuwa mi ją za ucha, a ja się uśmiecham. To naprawdę uroczy gest i nie spodziewałam się tego po nim.
-Dziękuję-spoglądam w jego oczy-Spotkamy się w tym tygodniu?-pytam.
-Nie mogę-przesuwa dłonią po włosach.
-Dlaczego?-unoszę brew.
-Mam parę spraw do załatwienia-odpowiada lekceważąco.
-Wyjeżdżasz z miasta?
-Tak. Dlatego uważaj na siebie.
-Co?-marszczę czoło-Co miałoby mi się stać?
-Po prostu uważaj. Kiedy mnie nie będzie ludzie mogą to wykorzystać-tłumaczy.
-Czy ty nie przesadzasz? Do tej pory nic mi się nie działo, dlaczego teraz miałoby?
-Są różne powody, Scarlett.
-Mam wrażenie, że jest tak samo jak z wyścigami. Jest tam bezpiecznie, a ty od początku starasz się wzbudzić we mnie niepokój.
-Bo jest tam niebezpiecznie.
-A ty jesteś rycerzem w lśniącej zbroi i dzięki temu jestem bezpieczna?-prycham.
-Mniej więcej-wzrusza ramionami-Scarlett po prostu uważaj podczas mojej nieobecności, proszę-patrzy w moje oczy.
-Dlaczego tak ci zależy?-pytam, a między nami zapada cisza.
-Powinnaś już iść-mówi, a ja przewracam oczami.
-Tak myślałam-kręcę głową i odchodzę w drugą stronę.
Harry Styles-jak przejść od romantyzmu do wkurzenia dziewczyny ^^
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro