Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

036

 - Czym jest projekt Kr?

Guy zerknął przelotnie na Speedy'ego i wbił spojrzenie w zdjęcie przedstawiające dziewięcioletniego Roya i przytulającego go Hala. Skrzywił się lekko i spojrzał na inne, gdzie Oliver z Barry'm parodiowali Batmana.

- Guy.

Z udawanym zainteresowaniem przyglądał się pudełku kondomów, które znalazł po otworzeniu górnej szuflady biurka. Starał się też nie myśleć o tym, że najpewniej Arrow i Canary zdążyli użyć ich, zabawiając się na każdym meblu znajdującym się w pomieszczeniu.

- Guy.

- Powiem, jeśli powiesz o co chodzi z Sytuacją. - odezwał się w końcu. Harper zamilkł, bacznie mu się przyglądając, po czym odwrócił wzrok – Wiedziałem. - uśmiechnął się krzywo, chowając prezerwatywy tam, skąd je wziął – Łucznicy powinni mieć większą cierpliwość. Tak przynajmniej słyszałem. - rzucił, patrząc na niego zaczepnie – Poczekaj jeszcze trochę, Little Arrow, a się dowiesz. Skoro ktoś postanowił go obudzić, to pewnie wam powiedzą.

- Nie nazywaj mnie Little Arrow. - zmrużył groźnie oczy.

- No nie wiem. - wskazał na jedno ze zdjęć, unosząc brew, jakby mówił „Czyżby?".

Roy wytężył wzrok, przyglądając się fotografii. Nadal nie widział najlepiej, więc powoli wysunął się spod pościeli i na chwiejnych nogach podszedł bliżej. Cieszył się, że ma na sobie koszulkę Olivera, która jest dla niego niczym sukienka, ponieważ dopiero gdy wstał, poczuł, że Batman – miał nadzieję, że to był Batman – pozbawił go całego odzienia z majtkami włącznie.

Kompletnie nie pamiętał kiedy zostało zrobione to zdjęcie, ale przedstawiało ono jego w wieku maksymalnie jedenastu lat. Rude włosy sterczały mu na wszystkie strony, wysyp piegów dodawał uroku, ale nie powiedziałby, że był tego dnia uroczy. Patrzył wyzywająco w obiektyw, wystawiając język i unosząc obie dłonie, pokazując oba środkowe palce. Na jego czarnej koszulce widniał czerwony napis „Little Arrow".

- Cały synek tatusia. - prychnął Gardner.

Który normalny rodzic czy nawet opiekun wiesza sobie nad biurkiem takie zdjęcie swojego dziecka?

* * * * *

Cała trójka wpatrywała się w Supermana, oczekując jego reakcji. Nim otworzył usta, za jego plecami pojawił się Batman w towarzystwie Flasha, Aquamana i Wonder Woman.

- Czemu tu weszliście? - zapytał cierpko Kent.

Kaldur przełknął ciężko ślinę, chowając swoje miecze i spojrzał z pokorą na bohaterów.

- Szukaliśmy Speedy'ego...

- Speedy zasłabł. - przerwał mu szybko Nietoperz – Ja i Green Lantern zajęliśmy się nim należycie. Teraz odpoczywa.

- Dlaczego uznaliście, że włamując się tutaj i otwierając kapsułę z... z Kr – król Atlantydy zerknął przelotnie na klona i znów na trójkę pomagierów – odnajdziecie Roya?

Superboy jakby nieco się ożywił.

- Roy? Gdzie jest Rory?

Superman zamrugał szybko, zaciskając dłonie w pięści. Batman położył mu dłoń na ramieniu.

- Chyba musimy przeprowadzić naradę. - stwierdziła Wonder Woman.

- Zdecydowanie. - Flash skinął głową, przytakując.

- Kid Flash, Robin, Aqualad – znajdźcie Wonder Girl i idźcie na stołówkę, zaczekać na nas. My musimy się naradzić, a ty...

- Superboy. - podsunął wiernie Kid Flash. Wszyscy spojrzeli na niego zaskoczeni. Superman wydawał się chcieć zgłosić sprzeciw, ale Batman skinął głową.

- Ty Superboy...

- Gdzie jest Rory? - powtórzył swoje pytanie, patrząc na niego spod byka.

- Rory jest bezpieczny. - odpowiedział spokojnie. Na te słowa klon rozluźnił się lekko – Kiedy skończymy, będziesz mógł się z nim spotkać.

- Batmanie, nie sądzę...

- Możesz poczekać z pozostałymi na stołówce. - dodał, ignorując Supermana.

- Bat, nie powinniśmy uzgodnić tego wcześniej z... No, chociażby Rory'm? - wtrącił jeszcze Flash, kiedy Mroczny Rycerz powoli skierował się do sali obrad.

- Wiem, co robię. - odparł cicho, ledwie słyszalnie.

Reszta bohaterów podążyła za nim. Najdłużej ociągał się Człowiek ze stali, oglądając się dociekliwie na Superboya.

Czwórka chłopców została sama.

- Mamy przekichane? - odezwał się w końcu West.

Robin wzruszył bezradnie ramionami, a Kaldur westchnął cierpiętniczo. Znów zapanowała cisza.

- Kim jest Wonder Girl? - spytał klon.

- To nasza przyjaciółka. - odpowiedział mu Dick, ruszając się z miejsca – I dziewczyna Roya, więc nie wolno podrywać. Musimy ją znaleźć.

- Kim jest Roy? - zapytał jeszcze, idąc za nim. Pozostała dwójka również zaczęła iść.

- To nasz przyjaciel. I chłopak Wonder Girl. - zachichotał Cudowny Chłopiec.

- I brat Rory'ego. - dopowiedział jeszcze Kid Flash, przypominając sobie, że Superboy kojarzył skądś, zapewne z Cadmusa, drugiego z braci Harper.

- Brat? - powtórzył zdziwiony – Ja jestem bratem Rory'ego.

Pomagier Flasha wymienił porozumiewawcze spojrzenie z uczniem Aquamana.

- Jasne, koleś. - przytaknął rudzielec – Pogadamy o tym jak tylko znajdziemy Wonder Girl, co?

- Nie nazywaj mnie kolesiem. - burknął.

- Jak chcesz. - westchnął, kręcąc lekko głową.

- Chłopaki! - zatrzymali się i rozejrzeli w poszukiwaniu właścicielki głosu. Dopadła do nich Donna – Znaleźliście go? - spytała, patrząc na Robina. Dopiero teraz spojrzała na pozostałych. Jej wzrok zatrzymał się na Superboyu. Zalała się gwałtownym rumieńcem, co wzbudziło w Kaldurze mieszane uczucia. Klon jedynie przechylił głowę na bok jak pies, przyglądając jej się.

- Ty jesteś Wonder Girl?

- Y-yhy. - pokiwała niemrawo głową – A ty jesteś...?

- Superboy. - odparł szybko Grayson – Projekt Kr albo po prostu Kr. Nie ma konkretnego imienia.

Niebieskie oczy klona błysnęły, jakby o czymś sobie przypomniał.

- Wy też się nie przedstawiliście. - zauważył, patrząc na trójkę chłopców.

- Może porozmawiajmy na spokojnie na stołówce. Co wy na to? - zaproponował Aqualad, który chciał zyskać chwile na poukładanie sobie kilku spraw w głowie – Wtedy się wszyscy przedstawimy i porozmawiamy o... o Rory'm i całej reszcie. I pomyślimy o imieniu dla Superboya.

Kilkanaście minut później siedzieli w opustoszałej jadalni, ściśnięci przy okrągłym stoliku.

- Kid Flash, ale możesz do mnie mówić Wally. - zakończył sesję zapoznawczą West, ściągając z głowy maskę jak kaptur.

- Więc... Rory to twój brat? - zagadnął Kaldur'ahm. Superboy skinął twierdząco głową – Jesteście ze sobą spokrewnieni czy tylko wychowywaliście się razem?

Chłopak przez chwilę nic nie odpowiadał. Wyglądał, jakby się nad czymś zastanawiał.

- Nie jestem pewien. Moje wspomnienia są wybrakowane. - odrzekł w końcu – Ale czuję, że jest moim bratem.

Ponownie zapanowała cisza. Młody Atlant potarł w zamyśleniu brodę. Możliwe, że w Cadmusie „wychowywano" ich na braci. A może to był jakiś celowy zabieg Luthora?

Spokój panujący w pomieszczeniu został zakłócony, gdy po rozsunięciu się drzwi, weszła kłócąca się parka.

- Nie musisz za mną łazić! - warknął młodszy głos.

- Żeby Batman urwał mi jaja? Zapomnij, Little Arrow! - odpowiedział mu starszy głos.

- Nie nazywaj mnie tak, do cholery!

Cała piątka obróciła w ich kierunku głowy. Właścicielem młodszego głosu był Speedy w swoim niekompletnym kostiumie, a towarzyszący mu Green Lantern, Guy Gardner, właścicielem starszego.

- Roy! - Donna zerwała się z miejsca i podbiegła do chłopaka, aby następnie rzucić się ukochanemu na szyję.

Latarnik stanął w miejscu, drapiąc się po głowie i patrząc na Superboya, jakby myślał „I co my teraz z tym zrobimy?".

Klon wydawał się być bardziej zafascynowany Speedy'm niż pozostałymi.

- Czemu on się tak na mnie patrzy? - spytał w końcu łucznik, gdy od dłuższego momentu czuł na sobie natarczywe spojrzenie nieznajomego.

- To długa historia. - westchnął Kaldur.

Narada Ligii dłużyła się nie miłosiernie i po trzech godzinach wszyscy, włącznie z siedzącym po drugiej stronie sali Guyem, zaczęli przysypiać.

W końcu jednak musiała się ona skończyć i do jadalni wszedł Batman, po którym nie było widać ani grama zmęczenia. Zatrzymał się przy stoliku młodych i spojrzał złowrogo na Roya.

- Miałeś leżeć w łóżku.

- Nic takiego nie mówiłeś. - ziewnął, zasłaniając sobie usta dłonią.

- Wracaj do łóżka. - rozkazał.

- No nie wiem... - spojrzał na niego nieco leniwie, ale i zaczepnie. Mroczny Rycerz pochylił się do niego i wycedził tak, że nikt oprócz ich dwójki nie dosłyszał;

- W tej chwili albo wsadzę ci do gardła garść leków. Po takiej dawce łatwo pozwolisz zaprowadzić się do łóżka. - zagroził.

Harper zmrużył gniewnie oczy, ale posłusznie wstał i pożegnał się z przyjaciółmi.

Batman odprowadził go spojrzeniem do drzwi i zwrócił się do pozostałych.

- Postanowiliśmy podjąć pewne kroki w sprawie waszej drużyny. Nie możemy wam jeszcze za wiele powiedzieć, ale wiązać się to będzie z tym, że zaczniemy was kontrolować w granicach rozsądku i... powierzać pełnoprawne, oficjalne misje. - cztery pary oczu błysnęły radośnie – Natomiast ty, Superboy – zrobił krótką pauzę – tymczasowo zostaniesz umieszczony pod opieką Flasha, aż wszelkie przygotowania do uczynienia was podzespołem Ligii nie zostaną zakończone.

- Ale czad! - Wally, aż zawibrował z ekscytacji.

- Rory czeka na ciebie w sali narad. - kontynuował Nietoperz. Robin zmarszczył brwi.

- Co on tu robi? - zapytał.

- Dzisiaj udowodniliście, że nasze stare zabezpieczenia nie są dostatecznie wystarczające. - rzekł, patrząc natarczywie na protegowanego – Rory posiada duże zasoby wiedzy, której nawet my nie posiadamy. Pomoże mi stworzyć system, który nie będzie już tak łatwy do zhakowania.

Nastoletni Tytani otworzyli usta ze zdumienia.

- Superboy, pozwól ze mną. A wy poczekajcie tutaj na swoich mentorów. - rozkazał. Odwrócił się i ruszył do wyjścia. Kr za nim.

Klon rozglądał się po drodze, analizując swoje otoczenie, co nie było takie łatwe zważywszy na tempo, z którym się przemieszczali. Mroczny Rycerz zaprowadził go prosto do sali narad Sprawiedliwych, gdzie Superman rozmawiał z rozczochranym nastolatkiem, który wyglądał, jakby zaliczył przejażdżkę policzkiem po asfalcie. Superboy, aż przystanął z wrażenia. Rudzielec powoli obrócił głowę w jego kierunku i również zamarł.

* * * * *

Rudy chłopiec siedział przy stoliku, czytając książkę. Zbliżała się pora, kiedy zwykle pojawiał się łysy mężczyzna, ale jego nadal nie było. W zamglonym umyśle chłopca pojawiła się myśl, że dzisiaj już nie przyjdzie.

A jednak. Drzwi otworzyły się i wszedł Tata. Rory zamknął książkę i uśmiechnął się. Dopiero po chwili dostrzegł prowadzonego przez mężczyzna chłopca o dużych niebieskich oczach i czarnych włosach opadających lekko na jego czółko. Chłopiec ubrany był w czarny kombinezon z czerwonymi elementami i dziwnym symbolem na piersi.

- Rory. - mężczyzna przykucnął, biorąc na ręce bruneta – To twój młodszy braciszek. Ma na imię Conner. - rudzielec wstał od stołu i również przykucnął, przyglądając się dziecku – Będziesz się nim opiekował, kiedy mnie przy was nie będzie?

- Tak, tato! - przytaknął, uśmiechając się ciepło do chłopca – Hej, Conner. - Lex postawił Connera na ziemi, a ten powoli podszedł do starszego chłopca.

- Loly? - zapytał.

Starszy chłopiec zachichotał, przygarniając go do siebie i mocno przytulając.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro