Rozdział 3
Stałam przy stoisku z ładowarkami w jakimś sklepie z elektroniką. I szukałam odpowiedniej ładowarki do telefonu. Kto by pomyślał, że znalezienie ładowarki do iPhone może zająć tyle czasu. Szłam wzdłuż stoiska z różnymi ładowarkami, aż w końcu znalazłam odpowiedni produkt. Zbliżyłam się do półki, ale pojawił się jeden mały problem. To czego szukałam znajdowało się po za moim zasięgiem. Kto normalny wiesza, aż tak wysoko ładowarki do iPhone.
Uh.
Skakałam przed tym stoiskiem jak jakąś małpa w cyrku. I za chuj nie dałam rady sięgnąć. A przecież mam 1,70m wzrostu.
Kurwa.
Postanowiłam spróbować raz jeszcze. W tym celu stanęłam na palcach i dosłownie brakowało kilku centymetrów, abym mogła ją sięgnąć z półki. W pewnym momencie podszedł ktoś i bez problemu wziął ładowarkę, którą tak zacięcie próbowałam zdjąć.
- Ej to moje - jęknęłam i odwróciłam się w stronę delikwenta, który zwinął mi ładowarkę sprzed nosa. Moim oczom ukazał się farbowany blondyn, który był dziś razem z Jade podczas zamiany walizek.
- Jest moja. Była na półce - mruknął, a ja miałam ochotę mu przywalić.
- Była tam, bo nie mogłam jej dosięgnąć - jęknęłam - kto normalny kładzie tak wysoko ładowarki - wskazałam na półkę.
- Nie mój problem, mała - puścił mi oczko i zaczął kierować się w stronę kasy - Przy okazji dobrze Ci szło prężenie się przy tej półce - i nic nie mogłam na to poradzić, że właśnie byłam czerwona na twarzy ze wstydu.
Postanowiłam natychmiast opuścić sklep. Zaraz po tym co usłyszałam od blondyna. Mój telefon był rozładowany. Nie miałam pojęcia, w którą stronę mam się kierować, aby wrócić do domu. Dziadek podrzucił mnie do sklepu po drodze do kumpla. Powiedziałam, że dam sobie radę odnośnie powrotu. I tak o to jestem gdzieś w Los Angeles niedaleko sklepu elektronicznego. Kojarzyłam mniej więcej trasę, którą przyjechałam tu z dziadkiem.
- Wiesz, w którą stronę masz się kierować? - Usłyszałam za plecami. Odwróciłam się w stronę głosu, a moim oczom ukazał się blondyn jadący autem. Ruszyłam dalej przed siebie. - mogę cię podrzucić.
- Nie dzięki, dam sobie radę - fuknęłam wściekle. Nie dość, że bezczelnie zabrał mi ładowarkę. To jeszcze chce, że bym z nim wsiadła do jednego samochodu? Co to to nie.
- Jesteś pewna? - Chyba miał wyrzuty sumienia odnośnie swojego zachowania. Niestety mało mnie to obchodziło.
- Jestem - rzuciłam beznamiętnie i po chwili mogłam przyglądać się jak auto przyśpieszyło, a po chwili skręciło w prawo. Jednocześnie znikając z mojego pola widzenia.
Widziałam tego chłopaka drugi raz podczas pobytu tutaj, a byłam zaledwie od paru godzin. To śmiało mogłam stwierdzić, że chyba się nie polubimy. Mam nadzieję, że nie będę się z nim widzieć zbyt często. Mimo, iż kompletnie nic o nim nie wiedziałam.
Bez problemu mogę nazwać go dupkiem.
Pochłonięta własnymi myślami. Kierowałam się przed siebie. I nim się spostrzegłam znalazłam się gdzieś, gdzie kompletnie nie wiedziałam, w którą stronę mam się kierować. Musiałam chyba zboczyć z drogi. Do około nie widziałam praktycznie nic. Nie było żadnych domów, ani sklepów. Nie było nic poza drzewami. W oddali można było dostrzec jakieś budynki, które nie wyglądały najlepiej.
Kurwa, chyba się zgubiłam.
Rozejrzałam się na około, aby znaleźć coś co mogłabym kojarzyć. Niestety, nie rozpoznałam nic. Do moich uszu dotarł ryk silnika. Odwróciłam się w stronę dźwięku. Moim oczom ukazało się czerwone Ferrari. Za kierownicą samochodu dostrzegłam siedzącą brunetkę. Boczna przednia szyba od strony kierowcy powoli zaczęła się opuszczać.
- Zgubiłaś się? - zapytała lekko uśmiechając się. Jej twarz wydała się bardzo przyjazna. Może to nie najlepszy pomysł, ale jak by nie patrząc potrzebowałam pomocy.
- Na to wygląda - uśmiechnęłam się blado. Czułam się jak bym zaraz miała wybuchnąć płaczem. Naprawdę miałam po wyżej uszu tego dnia, a on jeszcze się nie skończył. - nawet nie mam pojęcia gdzie jestem. Chciałam tylko wrócić do domu.
- Wsiadaj podwiozę cię - kiwnęła głową - nie bój się, nic ci nie zrobię - zapewniła, a ja od razu jej uwierzyłam. Może postąpiłam właśnie lekkomyślnie, ale nie zamierzałam błąkać się sama po obcym mieście. Wolałam skorzystać z okazji.
- Po za tym, tam wcale nie jest bezpiecznie - wskazała palcem za siebie. Spojrzałam w tamtą stronę, gdzie widać było obskurne budynki.
- Okej, przekonałaś mnie - rzuciłam i od razu ruszyłam w stronę auta.
Obeszłam je i zajęłam miejsce obok dziewczyny. Ona natychmiast ruszyła z miejsca. Już po chwili poczułam jak zaczynam wbijać się w fotel. Byłam ciekawa z jaką prędkością jedziemy, ale bałam się spojrzeć na licznik, żeby nie zacząć wrzeszczeć.
- Jestem Gabriela - chciałam spojrzeć na brunetkę. Niestety byłam za bardzo wystraszona, aby wykonać jakikolwiek ruch. - Wyluzuj, jechałam zaledwie 120km/h - zaśmiała się
- Nie śmieszne - udało mi się jakoś wykrztusić z siebie. Dostrzegłam kątem oka jak Gabriela kiwnęła głową, w geście, że rozumie. A ja mogłam poczuć jak auto zwalnia i po chwili się zatrzymuje.
- Mam pomysł - przeniosła wzrok na mnie, delikatnie się przy tym uśmiechając. Również przeniosłam na nią wzrok. - Skoczymy do Starbucksa na kawę. Uspokoisz się trochę, okej? - jedynie kiwnęła głową, a auto ponownie ruszyło. Tym razem znacznie wolniej.
Pod Starbucksem znalazłyśmy się niespełna po 15 minutach jazdy. Gabriela zaparkowała auto. Po czym obie je opuściłyśmy. Podeszłyśmy bliżej i od razu rozpoznałam to miejsce. Właśnie tutaj wymieniałam się z Jade walizką.
Weszłyśmy do środka, wybrałyśmy po kawie. Na nasze zamówienie czekałyśmy zaledwie pięć minut po czym zajęłyśmy miejsce przy stoliku.
- Nazywam się Mimmi - odezwałam się, zdążyłam się uspokoić do tego czasu.
- Miło cię poznać - lekko uśmiechnęła się, odwzajemniłam gest - Pierwszy raz w Los Angeles?
- Aż tak widać? - skrzywiłam się i upiłam łyk kawy.
- Jeśli byłabyś stąd to wiedziałabyś, że niebezpiecznie jest zapuszczać się w nie które dzielnice. I to zwłaszcza samemu. - mówiąc to była całkiem poważna
- Fakt - zgodziłam się z brunetką - Tak, właściwie to co ty tam robiłaś? - zmarszczyłam brwi. Skoro to tak, niebezpieczna dzielnica, to dlaczego ona stamtąd właśnie jechała?
- Byłam po zioło - powiedział to tak jak by mówiła o pogodzie, a ja aż prawie zakrztusiłam się kawą, bo tego się nie spodziewałam. - Wybieram się dziś na ognisko wieczorem, więc się przyda. Na długo przyjechałaś?
- Na wakacje, potem wracam do Londynu. - odpowiedziałam zgodnie z prawdą. Będąc delikatnie zszokowaną jej szybko zmianą tematów. - Mogłabyś mi powiedzieć, która jest godzina? - zapytałam
- 18:30 - odpowiedziała od razu - Telefon co się rozładował?
- Niestety. Moja ładowarka została w Londynie, a w sklepie taki jeden dupek zwinął mi ją sprzed twarzy. - mruknęłam przypominając sobie całą sytuację.
- To faktycznie słabo. - przyznała i upiła swoją kawę - mam przy sobie powerbanka, jeśli chcesz - nim zdążyłam cokolwiek powiedzieć. Dziewczyna wygrzebała z torebki wspomnianą rzecz wraz z kablem do telefonu. Od razu razu podłączyłam telefon do ładowania
- Ratujesz mi życie. Dziękuję! - uśmiechnęłam się wdzięcznie - Zadzwonię po brata, żeby po mnie przyjechał.
- Powiedziałam, że cię podwiozę. Daj bratu spokój - powiedziała poważnym tonem głosem, a po chwili obie zaśmiałyśmy się - Musisz podać tylko adres.
Nie wiele myśląc podałam Gabrieli adres i od razu wymieniłyśmy się numerami telefonów.
Siedziałyśmy może jeszcze jakieś dziesięć minut, a po chwili byłyśmy w drodze do domu moich dziadków. Całą drogę przegadałam z Gabrielą. Dowiedziałam się wielu rzeczy na jej temat. Takich jak, że mieszka kilka ulic dalej, ma młodszego brata, a jej matka jest aktorką i mało kiedy bywa w domu.
Gabriela zatrzymała się pod wskazanym adresem. Pożegnałam się z brunetką i kiedy miałam już wysiadać, przypomniałam sobie o powerbanku. Odpięłam kabel od urządzenia i zwróciłam go właścicielce. Ta natomiast zaczęła szukać czegoś w schowku. Jak się okazało chwilę później była to ładowarka do telefonu jeszcze zamknięta.
- Trzymaj, przyda Ci się - wręczyła mi ją. Zmarszczyłam brwi i kiedy miałam wyrazić swój sprzeciw. Odezwała się - Nie marudź, po prostu ją weź. Tobie się przyda. Mam w domu jeszcze kilka takich opakowań w zapasie.
Podziękowałam jej za pomoc i za ładowarkę, pożegnałam się z dziewczyną po czym opuściłam auto.
I skierowałam się do domu.
Szybko zrzuciłam buty i wbiegłam po schodach na górę. Gdy tylko znalazłam się w pokoju szybko otworzyłam opakowanie i podłączyłam telefon do ładowania.
Następnie weszłam do łazienki, zrzuciłam z siebie wszystkie ubrania i wskoczyłam pod prysznic. Wzięłam szybki gorący prysznic i owinięta w duży ręcznik wróciłam do pokoju. I wskoczyłam szybko w czystą bieliznę. Z racji, że ognisko jest gdzieś w lesie przy jeziorze. Postanowiłam ubrać czarne rurki z dziurami i biały crop top bez dekoltu. Wyprostowałam włosy. Zrobiłam delikatny makijaż. Zgarnęłam z pokoju telefon i opuściłam pokój. Zerknęłam na zegarek w telefonia, który wskazywał na godzinę 19:45.
Na dole czekał na mnie Mike, który był ubrany podobnie do mnie. Czarne spodnie z dziurami i biały T-shirt. Gdy tylko mnie zauważył, od razu ruszył w stronę drzwi wejściowych, a ja zaraz za nim. Uprzednio życząc babci i dziadkowy dobrej nocy. Zajęliśmy miejsce w Uberze, który podjechał w momencie, w którym wyszliśmy z domu. Podałam kierowcy adres i ruszyliśmy w tamtym kierunku.
****
Na miejscu znaleźliśmy się po mniej więcej godzinie czasu jazdy. Mike zapłacił kierowcy. I oboje wysiedliśmy z auta. Z daleka można było usłyszeć głośno grająca muzykę. Moim oczom ukazał się duży drewniany dom nad jeziorem. Na około było pełno drzew. Po między nimi kręciło się pełno ludzi, którzy trzymali w dłoni albo czerwony plastikowy kubeczek albo butelkę z piwem. A niektórzy się po prostu obściskiwali.
Klasyk.
Spojrzeliśmy z Mikiem po sobie, bo miało być "ognisko nad jeziorem" . W zamian jest "impreza nad jeziorem". Nie wiele myśląc razem ruszyliśmy w stronę tyłu domu. I jak się okazało trafiliśmy idealnie. Naszym oczom ukazały się stoły, na których stał różnego rodzaju alkohol. Rozejrzałam się za Jade, ale jej nigdzie nie mogłam znaleźć. Nie zamierzałam pić, więc po prostu nalałam sobie do jednego z kubeczków Colę. Mike niespodziewanie dolał mi whisky.
- Gnojek - fuknęłam, a on jedynie się zaśmiał i zrobił sobie whisky z Colą. I od razu wziął łyka.
- Tego mi było trzeba - jęknął, a ja przewróciłam jedynie oczami - I gdzie ta twoja "koleżanka"? - zapytał robiąc cudzysłów w powietrzu przy słowie koleżanka.
- Nigdzie jej nie widziałam - powiedziałam i odwróciłam się w stronę ludzi, aby poszukać jej raz jeszcze.
- Toast za pierwszy dzień w LA - usłyszałam głos Mike'a i zderzyłam się z nim kubeczkiem. - Do dna
Oboje przechyliliśmy kubeczki i wypiliśmy ich zawartość do końca. Kiedy skończyłam pić, trzasnęło mną. Było w nim zdecydowanie za dużo alkoholu. Czułam jak moje gardło płonie. Mike zaśmiał się i przytulił mnie do siebie.
- Ej gołąbeczki - usłyszałam i odsunęłam się od Mike'a. Przede mną stała niska brunetka ubrana w jeansowe shorty i luźny czarny crop top. - znajdźcie sobie pokój.
Oboje zmarszczyliśmy brwi, spojrzeliśmy po sobie i wybuchliśmy śmiechem.
- My nie.. - nie zdążyłam skończyć, z racji, że pojawiła się Jade i krzyknęła kiedy mnie zobaczyła.
-MIMMI! - przytuliła mnie na powitanie - już myślałam, że nie przyjedziesz. Poznaj to jest Perrie. - wskazała na blond dziewczynę, która przyszła razem z nią. Ubrana w jeansowe shorty i czarny crop top - a to jest.. - wskazała na Mike'a.
Gdzie się podziała ta niska brunetka?
- Jestem Mike - odezwał się, a im aż kolana się ugięły. Zaśmiałam się, bo wyglądało to dość komicznie.
Wszyscy razem zrobiliśmy sobie po drinku i poszliśmy w stronę jeziora, gdzie zostało rozpalone ognisko.
Gdy tylko znaleźliśmy się przy ognisku, przy którym siedziało już kilka osób. Moim oczom ukazał się dupek ze sklepu i siedzącą na jego kolanach niska brunetka.
Gdy tylko jego wzrok padł na mnie, uśmiechnął się cwaniacko.
- Jak tam telefon, mała? - zapytał kąśliwie, a ja miałam ochotę zmazać mu ten uśmieszek. Wszystkie oczy skierowały się w moja stronę.
- Pierdol się, dupku - odpowiedziałam i odeszłam od ogniska. Zostawiając blondyna i ciekawskie spojrzenia za sobą.
°°°°
Cześć i czołem
Zaszły małe zmiany odnośnie głównej bohaterki.
Daj znać jak się podoba.
Buziole xx
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro