Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 2

Lot minął nam w miarę szybko. Poczułam jak ktoś delikatnie szturcha mnie łokciem, więc postanowiłam zobaczyć kim był osobnik przeszkadzający mi w spaniu. I jak się okazało był to nikt inny jak mój brat.

- Czego ? - mruknęłam ospale.

- Spójrz za okno. Niedługo będziemy lądować. - kiwnął na okno, a ja postanowiłam zobaczyć ten jakże "ciekawy widok" i o kurwa. Widok był cudowny. Po chwili usłyszeliśmy, że samolot wkrótce będzie lądował i zostaliśmy poproszeni o zapięcie pasów. Po niespełna pięciu minutach poczuliśmy turbulencje. Złapałam się mocno fotela. I zacisnęłam powieki. Siedziałam tak do momentu, aż samolot nie wylądował. Wtedy otworzyłam oczy i spokojnie już odpielam pas. Zebrałam wszystkie swoje rzeczy. I udałam się do wyjścia z samolotu.

Na lotnisku odebraliśmy razem z Mikem nasze bagaże i udaliśmy się do wyjścia. Gdy tylko przekroczyliśmy próg lotniska uderzyła w nas fala gorąca. Przed wejściem czekał na nas starszy siwy mężczyzna, ubrany w białą koszulę na krótki rękaw i w granatowych spodniach. Na głowie miał kapelusz i okulary przeciw słoneczne. Stał bokiem do nas i kończył palić papierosa.
Uśmiechnęłam się na jego widok i od razu ruszyłam w jego kierunku.

- Dziadek! - krzyknęłam radośnie, mężczyzna od razu odwrócił się w moją stronę. Rzucił papierosa na ziemię, którego od razu zdeptał. Uśmiechnął się i rozłożył ręce do uścisku, w którym znalazłam się po chwili. - Tęskniłam

- Ja za tobą też myszko. - zaśmiał się - Gdzie jest Mike?

- Tam stoi - wskazałam na Mike, który właśnie do nas podszedł i również przywitał się z dziadkiem. - Babcie nie przyjechała razem z tobą?

- Pojechała na zakupy dwie godziny temu, bo jak powiedziała w domu nie ma nic do jedzenia, a dzieci są w drodze i na pewno są strasznie głodne. - zaśmiał się dziadek, a my razem z nim.

- Cała babcia - skomentowałam.

Podeszliśmy razem do auta i spakowaliśmy nasze walizki do bagażnika. Zajęliśmy miejsca w aucie i ruszyliśmy w kierunku domu dziadków. Przyglądałam się widokom za oknem. I nie mogłam uwierzyć, że jestem w Los Angeles. Zawsze to dziadek z babcią przyjeżdżali do nas.
Zrobiło mi się trochę ciepło, więc postanowiłam rozpiąć bluzę. Mike razem z dziadkiem pochłonięci byli rozmową. Więc postanowiłam napisać Alex i Troyowi, że jestem na miejscu.

Od: Troy
Chcę zobaczyć po twoim powrocie masę zdjęć Suko xx

Od: Alex
Przywieź pamiątkę

Uśmiechnęłam się pod nosem. I napisałam do mamy.

Do: Mama
Jesteśmy już na miejscu. Właśnie jedziemy do domu z dziadkiem.

Od: Mama
Cieszę się, pozdrów dziadków ode mnie.

Zablokowałam telefon i ponownie zaczęłam podziwiać widoki za szkłem.

Nim się spostrzegłam byliśmy na miejscu. Okolica była spokojna, domki były podobne do siebie, takie typowe amerykańskie. Normalnie jak z filmu.
Dziadek zaparkował samochód na podjeździe.

Wszyscy razem opuściliśmy auto. Zabraliśmy bagaże i skierowaliśmy się w stronę domu, gdzie czekała na nas babcia. Po przekroczeniu progu, do naszych nozdrzy dostał się zapach domowego obiadu. Od razu poczułam jak żołądek robi fikołki z głodu. Odstawiliśmy nasze walizki i zdjęliśmy buty. Pomaszerowałam w stronę przepysznego zapachu i dotarłam do kuchni, gdzie rządziła ciemnowłosa ukochana kobietka. Oczywiście była odwrócona plecami i skupiona na swoim zajęciu, więc nawet nie zorientowała się kiedy weszliśmy do domu. Podeszłam do niej po cichu. Wyjęłam jej z ręki nóż i odłożyłam na bok. Spojrzała na mnie, a jej oczy rozszerzyły się na mój widok.

- O mój Boże! Mimmi! - krzyknęła uradowana i przyciągnęła mnie do uścisku. Uśmiechnęłam się i odwzajemniłam jej uścisk. Odsunęłyśmy się od siebie. I razem przeszłyśmy do salonu. Babcia przywitała się z Mikem i zaprowadziła nas do naszych tymczasowych pokoi. Gdy tylko udało mi się wspiąć po schodach od razu odstawiłam walizkę, aby złapać oddech.

Kurwa ta walizka waży z tonę, a przecież nic takiego nie pakowałam.

Podeszłam do babci, która właśnie zmieszała w moją stronę.

- Tutaj jest pokój dla ciebie, młoda damo. - okej, nigdy wcześniej się tak do mnie nie zwracała, więc troszkę się zdziwiłam. Wzruszyłam ramionami i przyglądałam się poczynaniom babci, która właśnie otworzyła drzwi i weszła przodem, a ja zaraz za nią.

Moim oczom ukazał się pokój z białymi ścianami i z dwoma dużymi oknami mającymi wygodne parapety do siedzenia. Na środku stało duże łóżko. Po obu jego stronach znajdowały się czarne szafki nocne, na których stały białe lampy. Naprzeciwko był zamocowany telewizor na ścianie, pod którym stała czarna komoda z szufladami. Przed nią na podłodze leżał biały włochaty dywan, a obok stał wielki miękki biały fotel. Przy wejściu znajdowała się czarna szafa z dużym lustrem, a obok  drzwi jak obstawiam do łazienki.

-I jak? Podoba Ci się? - zapytała, a ja mogłam wyczuć nutkę niepewności w jej głosie.

- Jak mógłby mi się nie podobać babciu. Jest piękny. - uśmiechnęłam się i przytuliłam ją - dziękuję

- Cieszę się, a teraz idź się wykąp i rozpakuj. Za pół godziny obiad - odsunęła się ode mnie i wyszła z pokoju.

Podeszłam do łóżka, na które się rzuciłam. Od razu poczułam jego miękkość, aż zachciało mi się spać. Poleżałam tak z jakieś pięć minut. Po czym wstałam, ułożyłam walizkę na podłodze i ją otworzyłam. Zmarszczyłam brwi. Rzeczy które znajdowały się w niej wcale nie należały do mnie.

O CHOLERA!

-Nie, nie, nie, to nie jest moja walizka!-  mruknęłam pod nosem i zaczęłam szukać czegoś co pozwoliłoby mi się skontaktować z jej właścicielem. Znalazłam notatnik, który od razu otworzyłam. Na całe szczęście na środku pierwszej strony widniało imię i nazwisko oraz numer kontaktowy. Chwyciłam za telefon i szybko wykręciłam numer. Na szczęście kierunkowy był zapisany przy numerze właściciela, a raczej właścicielki nie jakiej Jade.
Nie musiałam długo czekać na odebranie telefonu, bo zaledwie odebrała po trzech sygnałach.

- Halo? - usłyszałam damski głos po drugiej stronie, więc od razu uznałam, że to była ona.

- Hej, dzwonię w sprawie walizki. Nie wiem jak to się stało, ale mam twoją walizkę. - rzuciłam szybko wykonując gesty ręką.

- O. MÓJ. BOŻE! - krzyknęła dziewczyna do telefonu. - tak się cieszę, że się znalazła. Mam tam wszystkie potrzebne mi rzeczy. A ja mam chyba twoją, ale nie jestem pewna, bo pisze tutaj tylko M.K. i.. - nie dane było jej dokończyć wypowiedzi.

- Tak to moja, moje inicjały. Nie ma tam numeru telefonu, bo zapomniałam go dopisać - szybko wyjaśniłam - możemy się spotkać i się wymienić?

- Oczywiście, to może w centrum przy Starbucksie za 20 minut? - zaproponowała na co się zgodziłam.

Szybko zamknęłam walizkę i razem z nią opuściłam pokój schodząc na dół. W salonie siedział dziadek oglądając jakiś program w telewizji.

- Dziadku, daleko stąd jest do Starbucksa w centrum? - zapytałam, a on spojrzał się na mnie ze dziwieniem.

- Po co ci Starbucks myszko?

- Umówiłam się tam z właścicielką walizki. Na lotnisku doszło do pomyłki. - dziadek zaśmiał się.

- Weź auto, będzie o wiele szybciej - kiwnął na szafkę na którą leżały kluczyki od auta. Szybko podeszłam i je zgarnęłam.

- Robercie, może lepiej pojechałbyś z Rey. Dziewczyna jest na pewno zmęczona po takiej podróży. - wychyliła się babcia z kuchni.

- Dam radę babciu - posłałam jej buziaka w powietrzu i opuściłam dom. Szybko zapakowałam walizkę do  auta, zajęłam miejsce za kierownicą. Wbiłam w GPS adres, który wysłała mi Jade. I ruszyłam w tamtym kierunku.

Po niespełna 20 minutach byłam już na miejscu. Zaparkowałam idealnie pod samym Starbucksem. I wysiadłam z auta. Rozejrzałam się. Za dziewczyną z walizką, ale nikogo takiego nie było. Postanowiłam wyciągnąć bagaż z auta. I nim zdążyłam zamknąć drzwi od auta. Ktoś złapał za rączkę od walizki, którą trzymałam. Już miałam nawrzeszczeć na daną osobę, kiedy ujrzałam przed sobą wysokiego bruneta, a raczej blondyna z zafarbowanymi końcówkami włosów na blond. Na twarzy miał czarną maskę, która zasłaniała mu usta i nos. Ubrany był w  czarne rurki z dziurami i luźną bluzę z krótkim rękawem. Jego wielkie niebieskie tęczówki wpatrywały się we mnie. Były hipnotyzujące.

- Chyba mnie z kimś pomyliłeś - odchrząknęłam, a jego brew wystrzeliła w górę jak z procy.

- Ty jesteś M.K.?- zapytał, zmarszczyłam brwi.

Kurwa przez telefon rozmawiałam z dziewczyną.

- Ty jesteś Jade? - odpowiedziałam pytaniem na pytanie. Jego oczy zmniejszyły się, a na około nich zrobiły się delikatne zmarszczki, więc stwierdziłam, że się uśmiecha - Bawi cię coś?

- Ty, mała - no kurwa jebnę mu. Zmrużyłam na niego oczy i nim zdążyłam się odezwać. Podeszła  do nas jakaś dziewczyna.

-M.K.?- zapytała, od razu rozpoznałam jej głos. Skierowałam na nią swoje spojrzenie. Ukazała mi się niska brązowooka drobna brunetka o kręconych włosach. Ubrana była w krótkie jeansowe szorty i biały crop top na ramiączka.

- Yup, a ty to Jade jak mniemam? - dziewczyna uśmiechnęła się i potwierdziła kiwnięciem głowy. Puściłam walizkę, którą trzymałam razem z farbowanym blondynem. Przyciągnął bagaż do siebie, a ten który trzymał w drugiej ręce przysunął bliżej mnie. Szybko schowałam rączkę od walizki i spakowałam ją do auta.

- Zdradzisz jak masz na imię? - odezwała się brązowooka z uśmiechem - moje imię już znasz.

- Jestem Mimmi - przedstawiłam się, a dziewczyna nie wiele myśląc podeszła i przytuliła się na powitanie.

- Wyjazd się udał? - zmarszczyłam brwi nie do końca rozumiejąc pytanie - chodzi mi o zamianę walizek. Ja wróciłam właśnie z Paryża.

- Nie, przyjechałam do dziadków na wakacje. Mieszkam w Londynie. - wyjaśniłam, brunetka kiwnęła głową na znak, że rozumie.

- Czyli nie znasz miasta - stwierdziła

- I ludzi, nikogo tu nie znam - dodałam.

- Ej, mnie już znasz - oburzyła się - A to jest Luke - wskazała na farbowanego blondyna, który chował właśnie walizkę do czarnego Mercedesa. - musisz poznać resztę moich znajomych - pisnęła uradowana - przyjechałaś sama?

- Nie, przyjechałam z Mikem - odparłam, a ta pisnęła jeszcze głośniej z radości.

- Dziś robimy ognisko. Podam ci adres smsem. - uśmiechnęła się - nie przyjmuje odmowy. Muszę już lecieć. -  zaczęła się kierować w stronę Mercedesa - weź ze sobą Mike'a - krzyknęła wsiadając do auta po czym odjechała razem z blondynem.

Przybiłam sobie mentalnie piątkę w głowie. Wsiadłam do auta i ruszyłam w stronę domu.

****

Czysta, pachnącą i najedzona rzuciłam się na łóżko. Chwyciłam telefon z szafki nocnej i sprawdziłam godzinę dochodziła 17. Odłożyłam telefon na szafkę nocną i szybko wgramoliłam się pod kołdrę, aby móc zdrzemnąć się przez chwilę. Usłyszałam wibracje telefonu. Chwyciłam ponownie urządzenie, a moim oczom ukazała się nieprzeczytana wiadomość. Kliknęłam w nią, a moim oczom ukazał się adres, gdzie miało odbyć się ognisko. Zablokowałam telefon, który ponownie zaczął wibrować.

Od: Jade
Bądź o 20

Do: Jade
Okej

Od: Jade
Nie zapomnij o Mike'u.

Przewróciłam oczami na tą wiadomość. Cóż czas zapytać się czy ma ochotę gdzieś wyjść.

Podniosłam się i ruszyłam w stronę jego pokoju. Zapukałam i nie czekając na odpowiedź weszłam do jego pokoju. Brunet leżał na łóżku, klikając coś w telefonie.

- hej, masz chwilę? - zapytałam

- Co jest młoda? - odpowiedział pytaniem na pytanie . Nie patrząc w moim kierunku.

- Chcesz gdzieś wyjść dziś wieczorem? - rzuciłam, modląc się w duchu, aby odmówił.

- Pewnie, gdzie? - spojrzał na mnie, odkładając telefon.

Dlaczego musiałeś się zgodzić.

- Dziewczyna z którą pomyliłyśmy się walizkami zaprosiła mnie na ognisko. I ciebie też - odparłam niechętnie, brunet zmarszczył brwi i poprawił się na łóżku.

- Mnie? Znam ją? - zdziwił się

- Raczej jej nie znasz. Powiedziałam, że przyjechałam tu z tobą, kiedy z nią rozmawiałam - wzruszyłam ramionami

- Okej - kiwnął głową - to o której to ognisko?

- Na 20 - ten jedynie kiwnął głową i ponownie zajął się telefonem. Opuściłam pomieszczenie i wróciłam do siebie.

Telefon zaczął pikać z powodu słabej baterii. Postanowiłam poszukać ładowarki w szafce nocnej, ale po niej ani śladu. Chwyciłam plecak, lecz tam jedynie był powerbank, wraz ze słuchawkami.

- No pięknie - mruknęłam pod nosem, przypominając sobie, że została w Londynie podłączona do gniazdka.

Zapowiadają się długie wakacje.

°°°°
Cześć i Czołem!

Jak podoba się rozdział?

Wybaczcie za błędy, rozdział nie sprawdzony.

Mile widziane gwiazdki i komentarze. Chętnie poznam wasze opinię.
Bez obaw, nie gryzę xd

Buziole xx

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro