Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Doomed || 2


Kiedy się obudziła, nadal tam był.

I think we doomed*... - głos wokalisty, którego słuchał chłopak słyszała mimo tego, że miał na uszach słuchawki. Siedział pod ścianą, kiwając głową w przód i w tył, w rytm muzyki.

Uniosła lekko brwi, słuchając jego pięknego, melodyjnego głosu, podczas gdy on nie zdawał sobie z tego sprawy.

Po chwili dźwięki piosenki umilkły, a on otworzył oczy. Spojrzenie od razu powędrowało w jej kierunku. Zadrżała mimo woli.

- M-mogę posłuchać? - wyszeptała, bawiąc się nerwowo białą tuniką, sięgającą jej za kolana. Założyciele tego chorego miejsca uwielbiali łamać obdarzonych. Próbowali upodobnić ich do siebie w każdym możliwym stopniu i ograniczyć ich wzajemne relacje jedynie do chłodnej rywalizacji o jedzenie na stołówce.

Uniósł zdziwiony brwi, ale wzruszył ramionami i podał jej odtwarzacz.

Odchrząknęła lekko zawstydzona, nie do końca wiedząc, jak się tym posługiwać.

Zrobił to za nią i już po chwili pierwsze dźwięki utworu "Doomed" koiły jej uszy.

Idąc w jego ślady zamknęła oczy i wsłuchiwała się w słowa.

Jednocześnie zaskoczyło ją to, jak bardzo zmieniło się jego zachowanie. Był zupełnym przeciwieństwem tego, co przedstawiał wczoraj. Nie wiedziała, co miało na to wpływ, ale nie chciała też, by jego stara wersja wróciła, więc po prostu chciała o tym zapomnieć.

- Podoba Ci się? - posłał jej nieco chłodne spojrzenie, gdy oddawała mu słuchawki. Pokiwała głową energicznie. Nie znała się na muzyce, ale gust muzyczny Irwina jej się spodobał.

Jej wiedza o świecie ograniczała się do tego, co opowiadali na lekcjach.

Mieli tu zajęcia, ale ona ukończyła już wiek szkolny. Uczyli się w dużej sali, siedząc na metalowych, niewygodnych krzesłach, słuchając nauczycieli. Ci nie wahali się używać surowych kar, które uznawane były za bestialstwo.

Szybko otrząsnęła się z nieprzyjemnych wspomnień i spostrzegła, że chłopak chowa sprzęt do tylnej kieszeni czarnych jeansów ciasno opinających jego szczupłe nogi. Miał na sobie tego samego koloru koszulkę z logo jakiegoś zespołu i bandanę zawiązaną na ręce.

- Jestem Ashton - mruknął. Nadal przemawiał zimnym i opryskliwym tonem.

Poruszyła się niespokojnie. Musiał znać jej imię, w końcu już się nim posłużył, ale wpatrywał się w nią tak, jakby oczekiwał odpowiedzi.

- Pacjentka numer Siedemdziesiąt Sześć - odparła chrypliwym głosem.

- Pytałem o prawdziwe imię - parsknął i przewrócił oczami, jakby zirytowany.

Momentalnie się speszyła i poczułe nieprzyjemne palenie policzków.

Nie wiedziała, o co mu chodzi. Przecież tak się do niej zwracali wszyscy, nawet on sam. Miała to wytutaowane na wewnętrznej stronie dłoni.

Wiedziała o tym, że normalni mieli takie imiona jak on z lekcji, więc nie zdziwiła się, gdy powiedział "Ashton", lecz zupełnie nie pojmowała, jak inaczej ona sama mogłaby się nazywać.

- Daj spokój, jakoś musieli Cię nazywać rodzice, bliscy - powiedział.

Zauważyła, że zagryza wargę za każdym razem, gdy czegoś od niej oczekuje. Uznała, że warto to zapamiętać.

- Jestem tu od urodzenia - wyznała, a on jęknął.

Ashton może i nienawidził takich jak ona, ale wyobrażał sobie, że przebywanie w takim miejscu od zawsze musi być potworne. Takie życie nie miało żadnego sensu.

Był zdania, że skoro są tacy niebezpieczni (nie kwestionował tego, wszyscy wiedzieli, że to nie stereotyp), to powinni ich po prostu tępić, zabijać. Oszczędzaliby cierpienia obu stronom ludzkości.

Natychmiast wyzbył się jakiegokolwiek współczucia.

- Od teraz jesteś Doomed. Nie mam ochoty marnować swojego czasu na wypowiadanie tego dziadowskiego Siedemdziesiąt Sześć - powiedział.

To było jedyne, co przyszło mu na myśl. Można powiedzieć, że ta piosenka sprawiła, iż nawiązali jakiś kontakt, dlatego to dobre imię.

Rozważał Kate, Mary czy Jenny, ale były cholernie oklepane i nudne, więc obdarzył ją tytułem piosenki.

A Doomed była szczęśliwa.

Miała prawdziwe imię, choć jednocześnie dręczyła ją myśl, że nadając jej imię, stał się jej panem, a ona jego własnością.

Jej przypuszczenia były słuszne.


_______________

Okładka tymczasowa.x

* - Myślę, że jesteśmy skazani. "Doomed" Bring Me The Horizon.

D


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro