Thirty one
-Dzień dobry-słyszę swój ulubiony głos, tuż przy swoim uchu i mimowolnie się uśmiecham.
-Dzień dobry-podnoszę się, przykryta tylko kołdrą.
-Jak się spało?-pyta, przesuwając dłonią po moich włosach, aby zgarnąć je z twarzy.
-Jak zwykle przy twoim boku-wspaniale-uśmiecham się, muskając jego usta-Nareszcie się wyspałam.
-Tak, Melody jest bardzo głośna-mówi.
-Obudziła się?-marsczę brwi.
-Tak, ale spałaś tak mocno, że nic nie zauważyłaś. Zająłem się nią.
-Pewnie jest głodna-mówię, zrywając się z łóżka.
-Spokojnie, śpi-śmieje się i przyciąga mnie z powrotem do siebie.
-Zostajemy tu?-pytam nagle, przypominając sobie nasze plany. Spoglądam na Harry'ego, który wzdycha, co onie oznacza niczego dobrego-Co?
-Przykro mi, jesteśmy potrzebni w pałacu. Po tym wszystkim zrobiło się dość spore zamieszanie i nie ma szans na to, abyśmy tu zostali. Chociaż na trochę-mówi smutno-Przepraszam, Charli.
-W porządku-wzruszam ramionami, udając, że to nic. Chociaż trochę mnie to boli.
-Przepraszam-całuje mnie w czoło.
-Nic się nie stało-odpowiadam-Kiedy wracamy?
-Powinniśmy jak najszybciej-wzdycha, przyciągając mnie do siebie.
-Zróbmy to jutro, dobrze? Miejmy ten jeden dzień jeszcze całkowicie dla siebie-proszę, patrząc w jego zielone oczy.
-W porządku, wszystko dla ciebie, skarbie-całuje mnie w usta. Jest idealnie, dopóki nie słyszymy płaczu Melody.
-Kogoś tutaj trzeba nakarmić-wzdycham, wstając z łóżka i zakładam na siebie koszulkę Harry'ego.
-Ja cię w tym nie wyręczę-uśmiecha się głupio.
-Czyli jednak znasz się na dzieciach-kręcę głową.
-Lepiej się znam na robieniu ich-szczerzy się do mnie, pokazując szereg białych zębów.
Nowy rozdział chyba dopiero w środę lub w czwartek. Przepraszam x
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro