Thriteen
Harry
Lądujemy w Kalifornii o dziesiątej, mimo tego, że jestem wykończony, mam siłę na to, żeby znaleźl tu Charli i wiem, że to zrobię. Przeszukałem z Willem wszystkie uniwersytety kalifornijskie i jeden znaleźliśmy gdzie jestem zarejestrowana Charli na dziennikarstwie. Przynajmniej mam pewność, że tu i jest i właśnie kierujemy się w tamtą stronę. Zakładam czapkę i okulary, próbujac chociaż trochę sprawić, żeby nikt mnie nie rozpoznał.
-Ale tu gorąco-jęczy Will idąc za mną.
-Przeżyjesz-macham ręką na niego-Chodź musimy zdążyć, żeby znaleźć ją między wykładami.
-Mam nadzieję, że Julie nas nie oszukała-mówi.
-Przecież by tego nie zrobiła-przewracam oczami. Wiem, że blondyn boi się rozczarowania. Ja tak samo, ale wierzę, że ją znajdę i będę mógł zabrać z powrotem do Londynu.
-Mam wyrzuty sumienia za to co zrobiłem Julie-wzdycha.
-Powinnieneś z nią porozmawiać, a nie rzucać się na nią za to, że chciała pomóc. Wiem, że byłeś załamany, ale wiem, że Ci się podobała-słyszę cichy śmiech blondyna za sobą-Co?-marszczę brwi, odwracając się. Will śmieje się w najlepsze.
-Przypomniało mi się jak oberwałeś od Charli, że to, że gadałeś ze mną na temat dziewczyny.
-Ta, pamiętam-śmieje się pod nosem.
-Harry?-dziewczyna trąci mnie nosem w szyję, kiedy leżymy na jej łóżku i przytulamy się. Oczywiście nie może zabraknąć Willa, który siedzi na fotelu.
-Hm?-bawię się drobnymi palcami dziewczyny.
-Słyszałam pewną ciekawą historię.
-Jaką?-marszczę brwi.
-Że rozmowiasz z Willem na temat innych dziewczyn-Charli podnosi się, wyrywając się z moich objęć, podczas gdy blondyn śmieje się w najlepsze.
-To nie tak jak myślisz-rónież podnoszę się, rzucając piorunami w Willa.
-Jak nie? Pamiętam jak mówiłeś o tyłku tej dziewczyny-wybucha jeszcze większym śmiechem. Najwidoczniej jest to śmieszne, że zaraz mi się oberwie.
-Nic takiego nie pamiętam-mruczę.
-Co mówił?-brunetka patrzy na chłopaka.
-Że jest seksowny-mówi, a moje kolory odpływają z twarzy.
-Śpisz dzisiaj u siebie-oznajmia krótko dziewczyna i wychodzi z pokoju, trzeskając drzwiami.
-Dzięki Will-mruczę pod nosem.
-Nie ma sprawy-nadal się śmieje z mojej sytuacji.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro