Thirty nine
-Jestem na Ciebie zła-fukam, kiedy wchodzimy do pałacu.
-Co? Przed chwilą siedziałaś smutna w aucie i normalnie ze mną rozmawiałaś-marszczy brwi chłopak.
-Tak, ale to przez to, że zapomniałam-wyrzucam ręcę w górę.
-Czy przez całą ciążę tak będzie?-przewraca oczami.
-Zamknij się, Will-warczę.
-O co chodzi?-patrzy się na mnie jak na idiotkę.
-Nie gap się tak-fukam.
-Już wolałem jak miałaś raz w miesiącu okres, to będzie trwało wieczność-kręci głową.
-Idź się poradź wielkiego pana doktora-kręcę głową.
-O to Ci chodzi? Że był facetem, co Ci to przeszkadza?
-Zostań kobietą, to się dowiesz-wchodzę do mieszkania, mam ochotę trzasnąć drzwiami, ale tego nie robię, bo Willowi by się oberwało. Chociaż to kusząca propozycja.
-On nie jest taki zły-wzrusza ramionami.
-Ugh mam Cię dość-warczę i idę do swojego pokoju, gdzie od razu, kiedy otwieram drzwi widzę Harry'ego. Świetnie, jego mi brakowało.
-Cześć-uśmiecha się szeroko.
-Hej-odwzajemniam uśmiech.
-Jak to się skończy, to mnie obudź!-krzyczy Will, przechodząc koło mojego pokoju. Ma oczywiście na myśli moje zmiany humoru. No cóż niech sam zacznie nosić dziecko w brzuchu, to niech się dowie jak to jest.
-O co mu chodzi?-marszczy brwi Harry.
-O nic-wzruszam ramionami-To Will, czego Ty wymagasz-uśmiecham się.
-Słyszałem!-krzyczy blondyn.
-I dobrze!
-Jak spędziłaś dzień?-pyta mnie Harry, kiedy siadam obok niego.
Jak mam się czuć po tym jak dowiedziałam się, że jestem w ciąży, a Ty jesteś ojcem?
-W porządku-odpowiadam-A u Ciebie?
-Wybieraliśmy dekorację do sali na ślub-informuję mnie niepewnie Harry. Oh.
-I jak?-uśmiecham się delikatnie.
-Naprawdę chcesz o tym rozmawiać?-ma mnie. Pytam tylko i wyłącznie z grzeczności.
-Przepraszam-mruczę pod nosem.
-Nie masz za co, skarbie-mówi, całując mnie w czoło, a ja czuję jak w moim brzuchu warjują motyle.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro