Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Thirty

-O co chodzi?-pytam siadając na krześle. Denerwuję się, przez co bawię się moją bransoletką. Nie wiem co mnie czeka. Jeśli wszystko poszło nie tak, to stracę naprawdę wiele i moi bliscy też.

-Jak Ci się żyje w Kalifornii?-pyta. Nienawidzę jak jest tak fałszywie miła.

-Dobrze, ale proszę mi powiedzieć o co chodzi-nalegam.

-Czemu nie zgłosiłaś, że książę Harry i Twój przyjaciel się pojawili?-unosi lewą brew.

-Chciałam to zrobić-odwracam wzrok od niej. Bo co mam jej powiedzieć?-Z resztą poweidziałam, że to jest koniec i, żeby dali mi spokój-wzdycham.

-To ciekawa wersja, Charlotte-śmieje się pod nosem-Harry przyszedł do mnie ostatnio i wiesz co mi powiedział?-patrzy na mnie, a ja kręcę głową-Ustaliście, że jesteście przyjaciółmi i zażądał, żebym Cię sprowadziła tutaj.

-Zgodziła się pani?-otwieram szeroko oczy.

-Wiedziałaś coś na ten temat? Świetnie to wymyśliliście-śmieje się nadal.

-Nie, królowa źle zrozumiała-kręcę głową-Zosałam przyjaciółką Harry'ego i chcę jego szczęścia. Trzymam kciuki za niego i Katherine. Proszę mi uwierzyć, że nic od niego nie chcę.

-Robię to tylko i wyłącznie ze względu na Harry'ego. Pamiętaj. Ale to i tak nie zmienia naszej umowy. Jeśli tylko coś się stanie, nie skończy się to dla Ciebie dobrze, Charlotte.

-Dziękuję-uśmiecham się lekko.

-Możesz już iść-mówi nieprzyjemnym tonem. Kiwam tylko głową i kieruję się w stronę wyjścia.

Kiedy jestem już na zewnątrz, widzę jak wiele osób stoi przed gabinetem i lustruje mnie wzrokiem. Czuję się niezręcznie, stojąc i po prostu gapiąc się na nich. Z opresji ratuje mnie Will, który podbiega do mnie i przytula do siebie.

-Sprowadził Cię z powrotem-gładzi mnie po plecach-Zrobił to.

-Udało się-uśmiecham się, wtulając się mocno w przyjaciela. Tak bardzo za nim tęskniłam, a teraz nareszcie będę mogła mieć go przy sobie-Już Cię nie zostawię.

-Nie pozwolę Ci na to-odsuwa się ode mnie i patrzy w moje oczy. Dopiero teraz widzę, że ma łzy.

-Will, ty płaczesz.

-Bałem się, że Cię już stracę-jego słowa, sprawiają, że moje oczy także wypełniają się łzami-Wszyscy się baliśmy-wskazuję głową na zgromadzonych. Wszyscy kiwają głową.

-Dobrze, że wróciłaś-podchodzi do mnie i przytula mnie matka Willa.

-Ja też się cieszę-uśmiecham się.

Za łatwo się zgodziła, co? :D

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro