4. Nosem w mokrą ścianę
Otworzyłam gwałtownie oczy, po czym błyskawicznie je zamknęłam. Poczułam ogromną potrzebę odkrycia się ze wszystkiego, w co byłam owinięta, więc odrzuciłam z siebie całą pościel, która mnie otaczała i jęknęłam przeciągle. Ubranie w którym zasnęłam kleiło mi się obrzydliwie do całego ciała, a na karku czułam powoli spływające kropelki świeżego potu. Serce biło mi tak mocno, że bałam się, że zaraz wyskoczy mi z klatki piersiowej.
Co za paskudne uczucie.
Wygramoliłam się szybko z czarnej pościeli i usiadłam na krawędzi łóżka. Zaczęłam pocierać dłońmi zmęczone powieki i powoli wracałam do rzeczywistości. To nie była udana noc. Śniły mi się okropne koszmary. W moich snach musiałam nieustannie przed kimś uciekać i nie potrafiłam znaleźć dla siebie odpowiedniego miejsca, gdzie byłabym bezpieczna. No cóż.
Ten sen wydawał się być idealnym odbiciem mojego prawdziwego życia.
W końcu otworzyłam oczy i nagle dotarło do mnie, co było powodem mojej pobudki. Moim budzikiem okazała się być bardzo głośna muzyka dochodząca zza ściany obok. Wiedziałam, że znajduje się tam pokój Millie, więc to musiała być, oczywiście, jej sprawka. Chciałam sprawdzić, która godzina, ale mój telefon rozładował się przez noc. Okna zasłonięte były grubymi, czarnymi zasłonami ciągnącymi się aż do ziemi, wobec czego nie za bardzo mogłam nawet domyśleć się, jak późno już jest.
Wypuściłam głośno powietrze z ust. Dudniąca zza ściany, dziwaczna muzyka zdawała się być jakimś specyficznym rodzajem pop-u i kompletnie nie trafiała w moje gusta. Nigdy nie słuchałam koreańskich hitów, ale teraz dałabym sobie rękę uciąć, że jest to k-pop. Puszczony z głośników oczywiście na maxa.
Wywróciłam oczami, po czym podniosłam się szybko z łóżka i podeszłam do okna, rozchylając obydwie zasłony jednym ruchem. Zmrużyłam mocniej oczy, kiedy słońce oświeciło mnie nagle intensywnie gorącymi promieniami. Kiedy przyzwyczaiłam się już do światła, rozejrzałam się po dworze. Słońce było już naprawdę wysoko na niebie. Skrzywiłam się. Musiało być już grubo po południu. Cholera.
Jasna cholera.
Zaspałam na pierwsze śniadanie z Dan'em.
Należałam raczej do porannych ptaszków i rzadko kiedy zdarzało mi się na cokolwiek spóźniać. Bardzo tego nie lubiłam, bo czułam się wtedy tak, jakbym marnowała i nie szanowała czasu innych. Zawsze więc wstawałam dużo wcześniej niż powinnam, zwłaszcza jeśli byłam z kimś umówiona. Niestety, wczorajszego wieczoru, ze zmęczenia nie podładowałam telefonu. więc budzik. Który na nim ustawiłam, po prostu nie zadzwonił.
Krzywiąc się w grymasie, podbiegłam szybko do mojej wielkiej walizki, leżącej na samym środku pokoju. Wylewały się z niej sterty ciuchów, wybrałam więc z góry pierwsze lepsze czarne legginsy, czyste majtki i czarną, obcisłą koszulkę na ramiączka. Miałam dzisiaj spędzić pierwszy dzień z dziećmi Dan'a, być może wyjść z nimi na miasto i zobaczyć okolicę, zdecydowałam się więc na klasyczny, sportowy strój, tak aby było mi najwygodniej.
Złapałam świeże ciuchy pod pachę i w akompaniamencie mało przyjemnych nut k-popowych pognałam w stronę łazienki. A właściwie zaczęłam gnać.
Gdy tylko przeskoczyłam kilka metrów dzielących mnie od drzwi mojego pokoju i szarpnęłam za klamkę, otwierając je na oścież, zderzyłam się z czymś twardym. I niepokojąco mokrym. Zderzyłam się z mokrą ścianą. Która całkiem ładnie pachniała.
Zakręciło mi się w głowie. Mój nos zaczął pulsować z bólu. Przymknęłam oczy i syknęłam cicho.
Delikatnie dotknęłam czubka nosa dłonią, mrużąc wciąż oczy i licząc na to, że obejdzie się bez krwi. Pod tym względem byłam dość delikatna- jej widok zazwyczaj kończył się dla mnie omdleniem. Na szczęście, po krótkim obmacaniu nosa wydawało się, że wszystko jest okay, więc powoli uchyliłam w końcu powieki, żeby zobaczyć, na co właściwie wpadłam.
Moim oczom ukazał się wysoki brunet, stojący metr od mnie. Minę miał wystraszoną, ale równocześnie marszczył gęste brwi, jak gdyby był czymś mocno zaskoczony. Miał piękne orzechowe oczy i bardzo ciemne rzęsy. Jego włosy były mokre i zaczesane gładko do tyłu. Na gołe ramiona skapywała mu z nich strużkiem woda. Właśnie wtedy, kiedy zobaczyłam te krople wody, dotarło do mnie, że od pasa w górę był nagi. I lśniący.
Zlustrowałam go szybkim spojrzeniem. Na biodrach przewiązany miał niebieski ręcznik, a jego długie stopy były nagie. Musiał dopiero co wyjść spod prysznica.
- Cholera jasna, wszystko w porządku?- wyciągnął rękę w moją stronę pytając, ale jego słowa zlały się z dudniącą muzyką, dobiegającą z pokoju Millie.
- Kurwa mać..- wyczytałam z jego warg cichy szept, kiedy odwrócił się na pięcie i walnął kilkakrotnie pięścią w drzwi nastolatki.
- Millie! Wycisz to natychmiast! Teraz!!- chłopak ryknął z całej siły, przekrzykując głośną muzykę i wpatrując się ze zdenerwowaniem w drewniane drzwi młodej buntowniczki.
Stanęliśmy obydwoje w bezruchu, a ja wstrzymałam oddech.
Nie byłam pewna czy ten chłopak miał wystarczającą siłę perswazji. Właściwie wydawało mi się niemożliwym, że Millie go posłucha. Po tym jak wczoraj potraktowała swojego ojca, spodziewałam się, że dziewczynka po prostu go zignoruje. Lecz, ku mojemu zaskoczeniu, po kilku sekundach muzyka nagle zaczęła się wyciszać, aż w końcu praktycznie nie było jej już słychać.
Otworzyłam oczy szerzej w zadumie, zapominając na chwilę o moim nosie. Zaczęłam domyślać się kim ten tajemniczy nieznajomy, na którego właśnie wpadłam.
- Bardzo dziękuję!!- brunet krzyknął do zamkniętych drzwi Millie, po czym odwrócił się z powrotem do mnie, jednocześnie zagryzając dolną wargę i wskazując dłonią na środek mojej twarzy.
- Twój nos. Jest cały czerwony. I chyba trochę już spuchł. Chodźmy na dół. Trzeba koniecznie przyłożyć ci w to miejsce lód.
Posłusznie kiwnęłam głową na potwierdzenie i bez słowa skierowałam się za brunetem po schodach w dół do kuchni. Nie zadawałam żadnych pytań. Wciąż byłam jeszcze trochę zaspana, obudziłam się przecież dopiero kilka minut temu. Ból rozpływał się nieprzyjemnie po moim nosie. Byłam lekko zdezorientowana i potrzebowałam, żeby ktoś powiedział mi co mam robić. A jeśli tym kimś miał być niezwykle przystojny, półnagi brunet, który dopiero co wyszedł z pod prysznica, to absolutnie mi to nie przeszkadzało. Nawet jeśli był mi on zupełnie obcy.
Kiedy dotarliśmy już do kuchni, chłopak usadowił mnie powoli na wysokim krzesełku barowym tuż przy blacie, po czym otworzył zamrażalkę i zaczął przeszukiwać jej zawartość.
- Jesteś Aria, prawda?- spytał, wciąż odwrócony do mnie tyłem.
- Mhm.- potwierdziłam, wgapiając się w jego szerokie, nagie barki.- A ty jesteś najstarszym synem Dana, prawda?
- Bingo!- chłopak spojrzał na mnie uśmiechnięty przez ramię, po czym powrócił do grzebania w zamrażalce.- Szybko się domyśliłaś.
Zaśmiałam się cicho, a potem zauważyłam, że nieznacznie zsuwa mu się ręcznik z bioder.
Nie wiedziałam czy powinnam mu coś powiedzieć. Wciąż czułam się jeszcze lekko niekomfortowo i nieswojo. Jednak jego ręcznik zaczynał się obniżać naprawdę niebezpiecznie nisko, a ja powoli zdawałam sobie sprawę, że jeszcze chwilę i zobaczę jego..
- Kiełbasa!!- chłopak ryknął głośno, a ja o mało co nie spadłam ze stołka.
Trzasnął drzwiczkami od zamrażalki i odwrócił się w moją stroną z triumfalnym wyrazem twarzy jedną ręką poprawiając, w ostatnim momencie, zawiązany wokół bioder ręcznik. W drugiej dłoni trzymał w górze długą, brązową.. kiełbasę.
Spojrzałam na niego zdziwiona.
- Niestety lód się skończył, a oprócz niego mamy tu jedynie mrożone pizze w pudełkach. Na szczęście znalazłem to. Zdecydowanie się nada. Staraj się może jedynie nie oddychać zbyt głęboko, bo pachnie dość intensywnie.- puścił mi oczko po czym podszedł bliżej i pochylił się w moją stronę.
Delikatnie przyłożył do mojego nosa zmrożoną kiełbasę, a ja zmrużyłam oczy w obawie przed jeszcze większym bólem, niż czułam dotychczas.
Na szczęście nic takiego jednak nie nastąpiło, a mrożona przekąska od razu przyniosła ulgę i przyjemny chłód w zranionym miejscu. Odetchnęłam.
- Dziękuję..- jęknęłam z zadowolenia, odbierając od niego zmrożoną kiełbasę i przykładając ją w inne bolące miejsca na nosie.
Chłopak przyglądał mi się chwilę z bliskiej odległości, jak gdyby wciąż oceniał, czy mój nos na pewno jest w jednym kawałku. Widziałam w jego oczach wyrzuty sumienia, a mimika jego twarzy zdradzała, że czuje się mocno winny zaistniałej sytuacji. Przeczucie mnie nie myliło.
- Strasznie cię przepraszam.- chłopak odezwał się nagle i odchrząknął.- Nie miałem pojęcia, że ojciec ulokował cię w moim pokoju. Nie wszedłbym wtedy tak gwałtowanie, bez pukania, jak do siebie..
- Nie, nie, to ja przepraszam..- wydukałam bez zastanowienia, bo nie chciałam, żeby czuł się przeze mnie źle.
- Ty nie masz za co.- uśmiechnął się zawiadacko, po czym wygładził jeszcze wilgotne włosy, wciąż pochylając się nade mną i moją kiełbasą.- To ja nieproszony wchodzę ci do pokoju i prawie łamię ci przy tym nos. No właśnie. Ból już przechodzi? Czuć jakąś różnicę?
Uśmiechnęłam się lekko i kiwnęłam głową na potwierdzenie i nie wiadomo czemu, nagle oblałam się rumieńcem. Chłopak wciąż stał pochylony nade mną bardzo blisko i wciąż był nagi od pasa w górę. Ciężko było mi się skupić na racjonalnym myśleniu, nos wciąż lekko mi pulsował, a jego oczy wbijały się w moje z orzechową intensywnością, dla której można by przepaść.
A ja nawet nie znałam jego imienia.
- Nawet nie wiem, jak masz na imię.- odezwałam się w końcu po chwili milczenia.
Chłopak wziął ode mnie kiełbasę i oderwał ją na chwilę z mojej twarzy, po czym przyglądnął się z bliska mojemu nosowi i ponownie przyłożył delikatnie coraz intensywniej pachnący przysmak w to samo miejsce.
- Jestem Cody, miło mi cię poznać.- powiedział, uśmiechając się uprzejmie.- Chociaż szczerze mówiąc wolałbym to zrobić w innych okolicznościach.
Zagryzłam policzki od wewnętrznej strony i oddałam delikatnie uśmiech. Chłopak wydawał się być bardzo bezpośredni i autentyczny. Lubiłam takich ludzi.
- Ja również.- odpowiedziałam zgodnie z prawdą.
Cody pokiwał głową, przez co z jego mokrych włosów uleciało mu kilka kropel wody na ramiona. Nic sobie z tego nie zrobił, a jedynie cmoknął nagle z zadowoleniem, jakby właśnie wpadł na jakiś genialny pomysł.
- Co powiesz na to, że zapomnimy o tym małym, nieszczęsnym wypadku i pozwolisz mi jutro oprowadzić cię po naszym mieście?
Spojrzałam na niego przez kiełbasę i zastanowiłam się przez chwilę.
Bardzo chciałam, żeby ktoś zaproponował mi właśnie takie oprowadzanie. Tym bardziej, że po tym jak odkryłam jak piękne lasy i góry otaczają całe to miasto, zachciałam przejść się w tamte miejsca jak najszybciej. Nie chciałam jednak nadwyrężać zaufania Dan'a. Pierwszy tydzień zamierzałam spędzić w domu, poznając jego i jego dzieci, którymi przecież miałam się tutaj zająć i które były powodem mojego zatrudnienia. Nie powinnam więc od razu, drugiego dnia od przyjazdu, umawiać się na spotkania z jego starszym synem. To nie jego niańką miałam zostać. Chociaż szczerze mówiąc, taki stan rzeczy byłby mi nawet na rękę.
- Bardzo chętnie, ale miałam spędzić pierwsze dni z Millie i Mateo, tak abyśmy lepiej się poznali. Poza tym nie chcę nadwyrężać zaufania twojego taty. Może więc za jakiś czas, już na spokojnie, kiedy się już zaklimatyzuję i kiedy twoja rodzina zdąży mnie już poznać i polubić?- odpowiedziałam, gdy przypomniałam sobie o moich planach i o odpowiedzialności, jaka mnie czekała.
Cody zaśmiał się cicho, wygładził jeszcze bardziej swoje mokre włosy, po czym wyjrzał przez okno.
- Tym nie musisz się przejmować. Czuję, że już cię polubili.- powiedział, a ja nie potrafiłam ukryć uśmiechu, jaki został wywołany przez jego słowa.
- A poza tym, jestem pewien, że mój ojciec nie będzie miał nic przeciwko. Właściwie to wiem, że zgodzi się ze mną, że to dobry pomysł. Zostaw to mnie. Porozmawiam z nim. To jak? Jutro wieczorem? Jesteśmy umówieni?
Cody patrzył na mnie wyczekująco, ale w jego oczach dostrzegłam pewność siebie. Chyba już wiedział, że mnie przekonał.
- Hm.. no dobrze. W takim razie, jeśli oczywiście Dan nie będzie miał nic przeciwko, byłabym bardzo wdzięczna, jeśli zechcesz pokazać mi okolicę.- pokiwałam powoli głową, zgadzając się na taką miłą perspektywę planów.
- No to jesteśmy ustawieni.- chłopak uśmiechnął się szeroko śnieżnobiałym rzędem zębów.- A teraz niestety, muszę cię opuścić. Obiecałem ojcu, że dokończę dla niego jeszcze kilka spraw związanych z pracą.
Spojrzałam na zegar wiszący na ścianie nad lodówką. Dochodziła właśnie piętnasta, była niedziela. Rzuciłam mu pytające spojrzenie.
- Jak już pewnie wiesz, Dan ma kancelarię prawną, w której właśnie robię wakacyjny staż.- Cody wyjaśnił pospiesznie, gestykulując przy tym ręką.- Jestem na trzecim roku studiów prawniczych. Wygląda na to, że jego odwieczny plan zwabienia mnie do przejęcia rodzinnego biznesu powoli się ziszcza... Nie wiem nawet kiedy się to stało. Tak czy inaczej, mój ojciec nie przewiduje dla mnie żadnej taryfy ulgowej i często muszę pomagać mu nawet w niedziele, kiedy właściwie powinniśmy mieć wolne. Życie prawnika to praca po godzinach, co poradzić..
Wzruszył ramionami i parsknął lekkim śmiechem, a ja wyczułam w nim nutę beztroski. Byliśmy chyba w podobnej sytuacji. Moim planem przez całe życie też było pójście w ślady mamy. Dopiero niedawno zdałam sobie sprawę, że to jednak nie jest ścieżka życiowa którą chciałabym przejść. Wolałam sama wybierać moją drogę.
- Ah.. Rozumiem.- pokiwałam głową, po czym odjęłam od nosa, ciepłą już niestety, kiełbasę.
Nie czułam już bólu w tamtym miejscu, więc podałam przysmak Codiemu, który przejął go ode mnie, lekko się przy tym śmiejąc.
Chłopak złapał kiełbasę, ale w tym samym czasie oparł się ręką trochę za mocno o krawędź krzesła barowego, na którym siedziałam. W jednej chwili, nie wiedząc nawet kiedy, przechyliłam się w bok, a krzesło razem za mną. Wydałam z siebie jedynie wysoki, zszokowany krzyk, a w następnej sekundzie leżałam już na ziemi wraz z Codym, który chyba próbował w jakiś sposób zamortyzować mój upadek, ponieważ jego ręka leżała właśnie pod moim biodrem.
W drugiej wciąż piastował kiełbasę, którą unosił wysoko do góry.
Kiedy dotarło już do mnie co się wydarzyło i zdałam sobie sprawę, że na szczęście nie ucierpiałam na tym upadku wcale, parsknęłam śmiechem. Chłopak, wciąż leżąc blisko mnie, spojrzał na mnie najpierw w szoku, a później, widząc chyba, że wszystko ze mną w porządku, również zaczął się po prostu śmiać.
Pomyślałam sobie, że to wszystko jest przedziwne.
Rzeczywiście, była to dziwna sytuacja i równie dziwnie musieliśmy właśnie wyglądać. On- półnagi i wciąż jeszcze lekko mokry, leżący na ziemi tak blisko i pochylający się nade mną, wciąż trzymając przy tym moje biodro. Ja skulona na podłodze i śmiejąca się coraz głośniej- z czerwonym nosem i rozczochranymi włosami. A pomiędzy nami ta kiełbasa. Kiedy mój wzrok się na niej zatrzymał, zaczęłam śmiać się jeszcze bardziej.
Nagle usłyszałam jakieś kroki dochodzące z salonu, a kiedy spojrzałam w stronę wejścia do kuchni zobaczyłam stojącego w rozkroku Mateo. Chłopiec wskazywał na mnie palcem, a jego oczy zrobiły się dziwnie duże. W jego spojrzeniu zauważyłam fascynację.
Za jego plecami pojawił się Dan, który również stanął w miejscu i spojrzał na mnie i Codiego z dziwnym wyrazem twarzy, która zdradzała autentyczne zdziwienie.
W jednej sekundzie zalałam się okropnym, czerwonym rumieńcem i wstałam pospiesznie, oddalając się jak najdalej od, leżącego wciąż na ziemi, Codiego. Już otwierałam buzię, żeby wyjaśniać, co właściwie tutaj zaszło i tłumaczyć się z tej przedziwnej sytuacji, kiedy Mateo wyprzedził mnie, odwracając główkę w stronę Dan'a.
- Tato, a co oni robią z tą kiełbasą?- jego wdzięczny, słodki głosik był bardzo niewinny, a w jego spojrzeniu można było dostrzec determinację i autentyczną ciekawość.
Nikt nie zdążył mu jednak odpowiedzieć, ponieważ chłopczyk zadał od razu kolejne pytanie, którego absolutnie nikt z nas nie mógł się spodziewać. I które sprawiło, że dosłownie zamarzyłam o tym, aby zapaść się pod ziemię. I już nigdy spod niej nie wracać.
- Czy to jest właśnie uprawianie seksu?
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro