3. Jestem tu intruzem
Na parterze nie natknęłam się już, na całe szczęście, na nikogo. Salon i kuchnia skąpane były w ciemnościach, a jedynie w holu świeciła się jedna mała lampka. Wyszłam więc niezauważona i od razu po zamknięciu za sobą drzwi wejściowych zaczęłam żałować, że nie wzięłam ze sobą jakiejś bluzy. Mimo początku lata, wieczorem robiło się tu całkiem chłodno.
Potarłam kilkakrotnie ramiona dłońmi i szybkim krokiem ruszyłam przed siebie.
Na naszej ulicy wszystkie piękne, ozdobne latarnie były już zapalone, ale wciąż można było jeszcze podziwiać czerwono-krwiste ostatki zachodzącego słońca. Spacerowałam i rozglądałam się wokoło, oglądając z zaciekawieniem różne sąsiednie domy i ogródki. Cała okolica wydawała się być niezwykle zadbana i bezpieczna. Na żadnej posesji nie zauważyłam płotu, co lekko mnie zdziwiło, ale co prawdopodobnie musiało oznaczać, że odgradzanie się, jest tutaj po prostu niepotrzebne. Kolejną specyfiką w tym miejscu było również to, co zauważyłam już wcześniej. Domy i ich architektura oraz wystrój były tutaj bardzo różnorodne nie tylko w samej swojej formie, ale również w rozmiarze.
Widać było, że mieszka tu mieszanka różnych ludzi o zupełnie innych statusach społecznych.
Spojrzałam na bezchmurne, ciemne już niebo, a moje myśli zaczęły wędrować do rodzinnej Anglii, mojej najlepszej przyjaciółki, rodziców, a potem i do Williama.
Poczułam tęsknotę, pomieszaną z niepokojem. Coś ukłuło mnie w klatce piersiowej, więc otrzepałam się z tych rozterek, podniosłam wyżej podbródek i ruszyłam dziarsko przed siebie, kierując się już do domu.
Kiedy dochodziłam już prawie na miejsce, z naprzeciwka pojawiła się przede mną siwa, starsza kobieta z psem. Jej kundelek wyglądał jakby również miał już swoje lata. Kulał na jedną łapę, a jego chód był powolny i nieco krzywy, ale nie wydawał się być w złej formie. Jego szary ogon stał wysoko w górze i kiwał się energicznie na boki, za każdym razem gdy ruszał do przodu. Pies dotrzymywał dziarsko wolnego kroku starszej pani, która mówiła do niego jakieś miłe słówka i energicznie gestykulowała rękoma, jakby plotkowała z najlepszą przyjaciółką.
Uśmiechnęłam się automatycznie do tej słodkiej parki, a staruszka odpowiedziała mi tym samym, rzucając mi spojrzenie życzliwe i głębokie. Od razu zrobiło mi się jakoś cieplej na sercu.
W końcu dotarłam na naszą posesję, po czym kierowana jakąś niewiadomą potrzebą, przeszłam jeszcze na tyły ogrodu. Obejrzałam już dokładnie całą działkę z mojego balkonu, ale chciałam ją jeszcze zobaczyć z innej perspektywy. Tutaj również nie było żadnego ogrodzenia, od świata odgradzał nas jedynie las. Z tej strony z naszej działki można było przejść w wysokie zbiorowisko wysokich sosen. Pachniało tu tak pięknie lasem, że zachciało mi się wziąć koc i poleżeć chwilę na tej idealnie miękkiej, skoszonej trawie. Zrobiło się już jednak bardzo ciemno, a chłód dawał mi się już mocno we znaki. Ciarki przechodzące po moim kręgosłupie były jasnym sygnałem na to, że należy już wracać.
Zaczęłam wycofywać się z ogrodu, ale nagle moją uwagę przykuła postać na sąsiedniej posesji.
Jakiś chłopak podciągał się energicznie na starym, zardzewiałym trzepaku, który robił mu za drążek. Miał pofarbowane blond włosy i wykonywał swoje ćwiczenia bez koszulki, jedynie w krótkich spodenkach treningowych. Mimo półmroku, nie dało się nie zauważyć, że całe jego ciało było pokryte minimalistycznymi, małymi tatuażami. Nie widziałam do końca jego twarzy. Podeszłam kilka kroków do przodu i stanęłam w miejscu tuż pod niskim żywopłotem, który oddzielał moją i jego działkę. Zauważyłam, że chłopak przerywa swoje ćwiczenie. Zwisał teraz po prostu z drążka ze zgiętymi kolanami, a jego ciało napinało się intensywnie.
- Hej!- rzuciłam w jego stronę, ale po chwili spostrzegłam, że chłopak ma na sobie słuchawki douszne, więc pomachałam dodatkowo ręką na przywitanie.
Nie dostałam żadnej odpowiedzi, ale jego oczy zaświeciły się mocniej w ciemności. Wydawało mi się, że na mnie spojrzał. Postanowiłam się przedstawić.
- Jestem Aria. Przyjechałam z Londynu na program Au Pair i będę pilnować dzieci pana Daniela przez wakacje.- wskazałam na dom Dan'a i szybko się wytłumaczyłam, bo poczułam, że chłopak mógłby pomyśleć, że po prostu wkradłam się na posesję.
- A więc jestem twoją nową sąsiadką na następne trzy miesiące. Miło mi cię poznać.
Chłopak wciąż zwisał z drążka beznamiętnie, kompletnie ignorując moje wysiłki. Ewidentnie patrzył wprost na moją osobę i zaczęłam się zastanawiać, o co właściwie mu chodzi. Byłam już zmęczona, więc pokazałam mu na migi, żeby łaskawie wyciągnął z uszu słuchawki.
Mój sąsiad przekrzywił lekko głowę i zeskoczył z drabinki. Szybkim ruchem dłoni otarł powieki, jakby ze zmęczenia, po czym podszedł kilka kroków z moją stronę. Gdy w końcu stanął w miejscu, przyjrzałam się jego twarzy. Miał bardzo ciekawą, specyficzną urodę. Nie był brzydki, ale zdecydowanie nie wpakowałabym go do worka klasycznych przystojniaków.
Miał bardzo bladą cerę, ostry nos i ciemne jak smoła oczy, które intensywnie świeciły w ciemnościach. Jego pofarbowane na biało włosy ładnie komplementowały z bladą twarzą, ale nasuwały również dziwne skojarzenie z wampirem. Dodatkowo, jego usta były mocno pocharatane, jakby przygryzał je codziennie do krwi. Spojrzałam na chwilę w dół, bo jego świecące tęczówki przebijały mnie na wylot, a ja nie wiedzieć czemu, zaczęłam się nagle czerwienić od jego spojrzenia. Mój wzrok przesunął się po jego klatce piersiowej, na której spływały powoli małe kropelki potu. Jego ręce, usłane tatuażami, drżały od wysiłku fizycznego.
Nagle zdałam sobie sprawę, że bezwstydnie obczajam nagą klatę jakiegoś obcego chłopaka. Spojrzałam mu szybko ponownie w oczy.
Chłopak wpatrywał się we mnie nie okazując żadnych emocji, a następnie wyjął powolnym ruchem jedną słuchawkę z ucha.
- Co?- wydyszał cicho, a ja wyczułam w jego głosie nutę zirytowania.
- Sorki, że przerywam ci w ćwiczeniach. Chciałam się jedynie przywitać. Jestem Aria i jestem twoją nową sąsiadką..- wydukałam, ponownie informując go o powodzie mojej obecności.
Uśmiechnęłam się delikatnie i uprzejmie, ale szybko spochmurniałam, kiedy chłopak przymknął lekko oczy, jak gdyby już po pierwszych moich słowach miał mnie dość.
Nie wydawał się być zbyt gościnnym sąsiadem.
- Ja... pomyślałam, że się przedstawię, bo będę mieszkać w tym domu na wakacje.- ciągnęłam dalej, wskazując na wielki ceglany dom za sobą.- Jestem z Anglii, a przyjechałam tutaj na program Au Pair. Będę zajmować się Millie i Mikiem, twoimi sąsiadami..
Chłopak stał przede mną wpatrując się we mnie w specyficzny sposób i nic nie odpowiadał. Czułam, że mu w czymś przeszkodziłam, ale nie musiał mnie przecież tak ignorować. Zaczęłam żałować, że w ogóle do niego podeszłam.
- Okay.- odpowiedział krótko, po dłuższej chwili milczenie, a następnie wcisnął z powrotem słuchawkę do ucha i odwrócił się ode mnie, aby przejść z powrotem do swojego drążka treningowego.
- Poczekaj!- krzyknęłam głośno, zanim zdążyłam pomyśleć. Wiedziałam, że chłopak nie jest chętny do zapoznawania się, ale nienawidziłam zostawiać złego pierwszego wrażenia.
Mój sąsiad odwrócił się powoli i dałabym sobie rękę uciąć, że wywrócił przy tym oczami. Ponownie wyjął z jednego ucha słuchawkę i spojrzał na mnie z wyczekiwaniem. Uśmiechnęłam się ciepło, najładniej jak potrafiłam.
- Nie powiedziałeś mi jak ty się nazywasz? Wiesz, skoro mamy być sąsiadami, dobrze byłoby się zapoznać..
Chłopak podniósł mały ręcznik leżący obok na trawie, po czym wytarł sobie nim spoconą twarz, a następnie zaczesał włosy do tyłu i odwrócił ode mnie wzrok. Wydawało mi się, że po prostu mnie zignoruje i poczułam jak coś kłuje mnie w klatce piersiowej, ale okazało się, że jego odpowiedź będzie jeszcze gorsza od przemilczenia mojego pytania.
- Nie widzę takiej potrzeby.- wychrypiał beznamiętnie, a ja poczułam jak na policzkach zalewają mnie nieprzyjemne, gorące rumieńce.
- S-słucham?- wydukałam autentycznie zdziwiona jego bezczelnością.
- Nie ma potrzeby się zapoznawać. Nie jestem zbyt towarzyski. I nie mam ochoty na nowe znajomości. A teraz wybacz, ale przeszkadzasz mi w treningu.- chłopak wzruszył ramionami, włożył z powrotem słuchawki w uszy i podskoczył na zardzewiały drążek. Napinając maksymalnie mięśnie rąk i brzucha, zaczął swoje podciąganie, nie zwracając uwagi na moją obecność.
Wpatrywałam się jeszcze kilka sekund w jego pulsujące żyły, a następnie szybko przełknęłam dużą gulę, jaka zdążyła mi się zrobić w gardle po tej krótkiej wymianie zdań.
- W takim razie przepraszam, że przeszkodziłam..- wyszeptałam, ale wiedziałam że nie jest już w stanie mnie usłyszeć.
Odwróciłam się na pięcie jak najszybciej, tak aby nie zauważył w jakie zakłopotanie mnie wprowadził.
Szybkim krokiem skierowałam się do drzwi wejściowych, błyskawicznie wskoczyłam do domu i pobiegłam niezauważona do swojego nowego pokoju. Następnie rzuciłam się na łóżko plecami i patrząc w biały, pusty sufit, odetchnęłam ciężko. Czułam się paskudnie.
Po poznaniu Millie powoli zaczęło narastać we mnie poczucie, że może mój przyjazd w to miejsce nie był najlepszym pomysłem. Teraz, po tej krótkiej pogawędce z sąsiadem z tatuażami straciłam wszelkie nadzieję. Byłam tutaj intruzem i naprawdę nie wiedziałam, co powinnam dalej robić.
Zrzuciłam z siebie conversy, a następnie zdjęłam przez bluzkę stanik. Nie miałam siły, żeby chociażby wygrzebać moją piżamę z dna walizki. Zamknęłam mocno oczy, bo bałam się że zaraz pojawią się w nich łzy. Wgramoliłam się pod pachnącą czystością pościel i zatopiłam w niej mój nos.
Leżąc tak w łóżku i powoli zapadając w mocny sen, dałam sobie sprawę z dwóch rzeczy.
Po pierwsze zaczynałam czuć się tutaj jak nieproszony gość. To był pierwszy dzień a już dwie osoby jasno dały mi do zrozumienia, że nie jestem tu mile widziana. Uczucie odrzucenia i braku akceptacji powoli zalewało moje ciało. Nienawidziłam tego.
Druga realizacja była jeszcze cięższa do przełknięcia. Uświadomiłam sobie bowiem, że tęsknie za domem. Że tęsknie za ludźmi, których zostawiłam. Że mimo tych wszystkich okropnych rzeczy, które ostatnio spotkały mnie w Anglii, nagle bardzo zapragnęłam tam wrócić.
A najgorsze było to, że nie było wyjścia z tej sytuacji. Nie było powrotu. Musiałam spędzić całe wakacje w tym miejscu. I nie byłam już taka pewna, czy sobie tu poradzę.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro