Rozdział 7 - "Pierwsze przygotowania"
*ziewa*
Jestem w cholerę zaspana, nic mi się nie chcę, ale jakoś (chyba) udało mi się dzisiaj poprawić rozdział.
Miłego czytania!❤
(Będę wdzięczna za komentarze)
Odłożyłam ostatnią szklankę, którą jeszcze moment wcześniej wypolerowałam, po czym spojrzałam na Jurgena, który do nas wszystkich podszedł. Długo wszystkich nie widziałam. Nikki skróciła włosy do ramion, Nick zrobił sobie kolczyk w prawym uchu, Carla rozpuściła swoje warkoczyki i zrobiła sobie prostowanie keratynowe, Anita pofarbowała swoje włosy na różowo, a Miguel pozbył się aparatu ze swoich zębów. Toby za to kompletnie nijak się nie zmienił.
— Dzisiaj było dużo pracy, dlatego dziękuję za zaangażowanie. — Rosjanin spojrzał w moim kierunku, kiedy to ja akurat się oparłam o lewy łokieć, a przy tym położyłam głowę na swojej dłoni.
Widocznie się czemuś przyglądał, ale nie był on jedyny. Wszyscy na coś zwrócili uwagę i mogły to być dwie rzeczy. Moje oczy, na których nie noszę ostatnimi czasy soczewek, bo moje tęczówki już nie są tak jasne, jak były niegdyś i wpadają bardziej w zieleń lub pierścionek na mojej lewej dłoni. W sumie się nie dziwię, jeśli byłoby to właśnie to, bo raczej nie noszę biżuterii na dłoniach. Raczej są to tylko kolczyki i naszyjnik od Gavina, którego ostatnimi czasy praktycznie nie zdejmuję.
— Cieszę się, że wróciłaś, Bella. Tylko w trochę mniej codziennym wydaniu. — Wskazał na moje oczy.
— Od kiedy straciłam moce, moje oczy aż tak bardzo się nie wyróżniają. Tylko jak ktoś im się mocno przyjrzy. — Wzruszyłam ramionami, a wszyscy się wyraźnie zaniepokoili moimi słowami.
— Jak to straciłaś moce? — Zapytała jako pierwsza Nikki, na którą spojrzałam.
— Długa historia — Złapałam za swój telefon, który za wibrował. — A tak średnio z czasem. — Dodałam, kiedy zobaczyłam wiadomość od Gavina, że już na mnie czeka.
Nie chciał mnie wypuścić z samochodu, dopóki nie zgodziłam się na to, że po mnie przyjedzie, jak skończę pracę. No cóż, z jednej strony to nieco upierdliwe, ale z drugiej urocze jak cholera, że się o mnie tak martwi.
— Jak to? — Zadał tym razem pytanie Toby, na co ja odwróciłam wzrok.
— Chłopak po mnie przyjechał, a nie chcę żeby za długo czekał. — Wszyscy na siebie spojrzeli, aby następnie się podejrzanie uśmiechnąć.
— Pora go obczaić! — Odezwała się Carla, a ja na nią spojrzałam.
— Oj tak! Nie opisałaś nam go z wyglądu! — Wtrąciła Anita, która wskazała na mnie palcem.
— Jestem ciekawa, jak wygląda Pan Łowca. — Dodała Nikki, a ja złapałam się za głowę.
— Czym ja zawiniłam Dwóm Boginiom, że mnie na was skazały? — Zaśmiali się na moje słowa, ale widać było, że kompletnie mnie nie zrozumieli. — Dwie Boginie, to bóstwa wiedźm. — Kiwnęli głowami, po czym Jurgen dał każdemu z nas wypłatę za dzisiejszy wieczór.
Odetchnęłam cicho, kiedy razem ze wszystkimi wyszłam z klubu, który mój szef po paru sekundach zamknął. Całą grupą ruszyliśmy w kierunku chodnika.
— To, jak ten twój lowelas wygląda? — Zapytał Nick, który objął mnie ramieniem.
— Chyba go za moment zobaczymy, bo ktoś wyszedł z tamtego auta. — Wskazała na samochód Anita, a ja rozpoznałam go po kolorze.
Mimo wszystko auto Gavina niby wygląda na ciemno szare, ale tak naprawdę jest grafitowe. Westchnęłam załamana, kiedy to słyszałam za plecami, jak dziewczyny szepczą między sobą o tym, że wyrwałam jakiegoś greckiego boga o blond włosach.
— Już się napatrzyłyście na mojego chłopaka? — Spojrzałam na nie z byka, jednak na mojej twarzy znajdował się szeroki uśmiech.
Dziewczyny się widocznie lekko przestraszyły, bo aż się skuliły, jednak nie tylko je zaskoczyłam swoją postawą.
— Nie spodziewałem się tego, że jesteś aż taką zazdrośnicą, Bella. — Wzdrygnęłam się na słowa Tobyego, po czym wzięłam głębszy wdech.
— Do zobaczenia później. — Powiedziałam przez zaciśnięte zęby, będąc przy tym wiele urażoną.
Nie byłam, nie jestem i nie będę zazdrośnicą. Po prostu podkreśliłam to, że Gavin to mój chłopak, a nawet nie, bo już był moim narzeczonym.
— Kto by pomyślał, że moja narzeczona, to aż taka zazdrośnica? — Zaśmiał się chłopak, do którego podeszłam, na co założyłam ręce na klatce piersiowej, by w kolejnej chwili udać jeszcze bardziej obrażoną.
— Nie jestem zazdrosna, Chodząca Cholero. — Wycedziłam, a on poprawił mi włosy za uszy.
— Osz ty wredna małpo. — Uśmiechnęłam się złośliwie.
— I tak mnie kochasz. — Otworzył mi drzwi.
— Skoro zamierzam z tobą spędzić resztę życia, to chyba jasne. — Zaśmiałam się lekko, po czym wsiadłam na miejsce pasażera.
Po chwili podszedł od drugiej strony, gdzie jednak na moment się zatrzymał. Spojrzałam przez okno, dzięki czemu zobaczyłam Jurgena, który chyba rozmawiał z Gavinem. Po chwili usłyszałam to, jak mój narzeczony się przedstawił, po czym wsiadł do pojazdu, który odpalił niemal od razu. Machnęłam wszystkim, kiedy odjeżdżaliśmy, na co mi odpowiedzieli tym samym. W kolejnej sekundzie spojrzałam zaskoczona na chłopaka, który położył swoją rękę na moim udzie. Mruknął pod nosem w zastanowieniu, kiedy to jego dłoń zjechał między moje uda, które ścisnęłam z całej siły.
— Zdecydowanie za krótka ta sukienka. — Uśmiechnął się zawadiacko, a ja złapałam za jego nadgarstek, kiedy to chciał podjechać w moje najwrażliwsze miejsce.
— Gavin... — Zaśmiał się na mój ostrzegawczy ton, po czym zabrał rękę.
— Tylko mówię. — Zatrzymał się na światłach, a przy tym trzymał obie ręce na kierownicy. — O co chodzi? — Zapytał nagle w pewnym momencie, gdy zauważył,jak mu się przyglądam.
— Nie, nic, tylko zastanawiałam się nad tym, jakie to uczucie, kiedy prowadzi się auto. — Spojrzał na mnie zaskoczony. — Myślę o wszystkim, byleby tylko tamto wyrzucić z głowy. — Wytłumaczyłam.
— Czemu nigdy nie zrobiłaś sobie prawa jazdy? Nie żebym miał jakieś pretensje, ale od szesnastego roku życia w Stanach można je zrobić. — Uśmiechnęłam się lekko pod nosem.
— Szczerze? — Kiwnął głową, a przy tym ruszył na zielonym świetle. — Nie wiem. Jakoś tak nigdy nie miałam na to czasu i w końcu to całkowicie spadło na nie wiadomo jak daleki plan. — Pokiwał głową.
— Mimo wszystko brałaś się za każdą rzecz, byleby nie rozdrapywać starych ran, ale jak tylko kończyłaś, to wszystko na ciebie od razu spadało. — Przyznałam mu rację.
— O tej sprawie też mi w końcu przyjdzie myśleć, jak skończą mi się warianty. — Złapał mnie za rękę.
— Mam pomysł odnośnie tego, o czym mogłabyś myśleć. — Uśmiechnął się podejrzanie, na co pokręciłam głową.
— Może i mi się skończył okres, ale to nie znaczy, że od razu mam ochotę na seks. — Zaśmiał się z moich słów.
— Raczej mi chodziło o planowanie wesela. — Uniosłam brwi zaskoczona. — Co się tak dziwisz? — Opuściłam wzrok. — Za szybko? Możemy poczekać do przyszłego roku, jeśli nie chcesz się z tym tak śpieszyć. — Pokręciłam głową i lekko się przy tym zaśmiałam.
— Po prostu mnie zaskoczyłeś. Nie spodziewałam się, że z tym wyskoczysz. — Złapałam go za rękę, a on na mnie spojrzał, kiedy to akurat zaparkowaliśmy pod budynkiem. — Zaczynamy od rana? — Uśmiechnęłam się, na co on się pochylił w moim kierunku.
Położył swoją drugą dłoń na moim policzku, po czym pocałował. Złapałam za kołnierzyk jego skórzanej kurtki, na co jego ręka ponownie znalazła się na moim udzie i zjechała między nogi.
— Może by tak najpierw wrócić do mieszkania? — Zaśmiał się z moich słów, po czym oboje wyszliśmy z samochodu, aby następnie ruszyć do budynku.
Weszliśmy do windy, wjechaliśmy na odpowiednie piętro, a gdy znaleźliśmy się w mieszkaniu, zamknęliśmy się niemal od razu w naszym pokoju, gdzie natychmiastowo pocałowałam chłopaka, który mnie podniósł na ręce, by w kolejnej chwili posadzić mnie na biurku i stanąć między moimi nogami.
— A mówiłaś, że nie chcesz. — Zauważył, na co ja obwiązałam jego kark ramionami.
— Kobieta zmienną jest, ale musimy być cicho. — Zaśmiał się delikatnie, a przy tym przesunął dłońmi po moich udach, po czym ponownie pocałował.
Rano obudziło mnie słońce, które poraziło mnie po oczach. Powoli uchyliłam powieki, a przy tym się powoli uniosłam na łokciach. Spałam na brzuchu. Przetarłam kąciki swoich oczu, by następnie spojrzeć na Gavina, którego nie było już w łóżku. Musiał już wstać. Złapałam za swój telefon, który leżał wraz z moją torebką i wszystkimi rzeczami na podłodze. Sprawdziłam godzinę, dzięki czemu się dowiedziałam tego, że jest po dziesiątej. Ponownie przetarłam swoje oczy, które mnie nieco piekły. W sumie nie wiem czemu, bo przecież nie noszę ostatnimi czasy soczewek, a o używaniu mocy to nawet nie wspomnę. Odłożyłam urządzenie na szafkę, po czym z powrotem się położyłam i przeciągnęłam obolała.
Zdecydowanie zbyt długa przerwa w pracy. Wszystko mnie boli i coś czuję, że gdybym mogła, to nie wstałabym nawet z łóżka, bo tak bardzo mi by się nie chciało, ale jako że dzisiaj mamy zaczynać przygotowania do wesela, to chyba powinnam się wygramolić z wyrka. Zawinęłam się w koc i podeszłam do szafy, skąd wyjęłam części bielizny, które na siebie włożyłam. Założyłam na siebie jasno niebieską koszulkę na ramiączkach, jasne rurki i luźny, można by powiedzieć, że nawet nieco babciny sweter. Swoje włosy związałam w niskiego, niechlujnego koczka, a po bokach twarzy wyjęłam krótsze pasma włosów. Podniosłam wzrok na swoje odbicie, a przy tym szerzej otworzyłam oczy zaskoczona, kiedy to przez sekundę miałam wrażenie, jakby moje tęczówki zabłysły.
Zbliżyłam się nieco bardziej do tafli, a przy tym przyjrzałam się im dokładnie, nieco bardziej rozciągając przy tym skórę pod okiem i szerzej uchylając powiekę. To było tylko wrażenie czy może naprawdę zabłysły mocą? Musiało mi się jednak przywidzieć. Przecież moja matka jasno stwierdziła, że źródło mojej mocy zwiędło, więc to nie jest możliwe, abym odzyskała magię. A przynajmniej tak mi się wydaję, bo raczej jestem pierwszym przypadkiem w całej historii wiedźm, który przekazując moce sprawił, że zniszczył swoje ognisko duchowej energii.
W tym momencie wyszłam z pomieszczenia, w którym dobre trzy lub cztery minuty patrzyłam na wygląd swoich oczu.
Mimo wszystko źródło, to tak jakby serce magicznej istoty, z którą człowiek jest złączony. Trochę można powiedzieć, że na wiedźmę składają się dwie osoby, które tworzą koniec końców jedną. Człowieka, który w jakimś stopniu nie jest zwykłym bytem, który rodzi się po to, aby pewnego dnia umrzeć. My dążymy do swojego przeznaczenia, a ten fundament trzyma nas przy życiu, dopóki go nie spełnimy. No chyba, że uda nam się oszukać śmierć, tak jak to zrobiła moja mama lub zostanie nam odebrana magia. Nikt nie wie, kiedy nastąpi moment tego, że nasze fatum się dopełni, jednak do tego czasu nie pozostaje nam nic innego, aniżeli po prostu czekać i się doskonalić.
Odetchnęłam lekko, a w tym samym momencie weszłam do łazienki. Szłam chyba tak cicho, że nikt w salonie mnie nie usłyszał. Nawet Uora. Ponownie stanęłam przed lustrem, w którego odbicie spojrzałam.
Nie mam bladego pojęcia, czy moje przeznaczenie się mogło już dopełnić, a to, że straciłam tak jakby tę magiczną część mnie to było właśnie ono. Może nigdy nie było mi przepowiedziane to, abym była wiedźmą czy głową najwyższej Rady Wiedźm, ale jeśli tak, to jaki sens miało to, żebym dostała najrzadszą cechę wyglądu u istot magicznych? Równie dobrze mogłam mieć zielone jak mama, bądź szare, identyczne niczym taty. Ja jednak zostałam naznaczona tym kolorem. Żółtozielonym, niczym jakaś fluorescencyjna substancja.
Nie wiem czemu nie straciłam tej cechy po tym, jak straciłam moc, jednak jeżeli coś takiego miało miejsce, to wydaje mi się, że żadne fatum, które byłoby tym moim jeszcze nie nadeszło. Może to dlatego nadal takie są i to musi być powód tego, iż nadal wyglądają tak, a nie inaczej.
Po jakimś czasie wyszłam z łazienki, by następnie pójść do salonu, gdzie Gavin rozmawiał z moja matką o tym, jak wygląda ślub w magicznym świecie. Oczywiście przerwali tę wymianę informacji. Jak mniemam, to on również musiał jej nieco wytłumaczyć, bo rodzice wzięli ponoć tylko ten ze środowiska nadnaturalnego, a mama nigdy nie ciekawiła się tym, w jaki sposób odbywa się ten ludzki.
— Bella! — Podbiegł do mnie mój brat, który od razu mnie przytulił na powitanie, na co mu odpowiedziałam tym samym.
— Dzień dobry. — Powiedziałam, na co wszyscy mi odpowiedzieli tym samym.
— Ciężka nocka? — Zapytał mój tata, na co kiwnęłam głową.
— Raczej nie tyle ciężka, co po prostu wypadłam z rytmu pracowania po nocach. Mimo wszystko ostatnie pół roku miałam urlop „chorobowy". — Oparłam się o blat, a Gavin dał mi całusa w skroń.
— Zrobię ci kawy. — Uśmiechnęłam się do niego.
— Dziękuję. — Odpowiedziałam mu, a przy tym spojrzałam na moją mamę, która uważnie mi się przyglądała. — Mam coś na twarzy, że praktycznie wywiercasz we mnie dziurę? — Zaśmiała się na moje słowa, po czym pokręciła głową.
— Patrzę na to, jak bardzo masz zmęczone oczy. — Zauważyła, a ja je ponownie przetarłam.
— Muszę się ponownie przestawić na tryb „Nocnego Marka" i na to, że sypiałam tylko po trzy godziny. — Cała czwórka na mnie spojrzała tak, jakby mnie zobaczyła pierwszy raz na oczy. — Po jaką cholerę ja to powiedziałam? — Usłyszałam to, jak Gavin się zaśmiał.
— Mnie nie pytaj. — Podał mi kawę, którą piłam, kiedy to maja rodzinka mi dawała reprymendę za to, że nie dbam o zdrowy sen.
Dobre dwie godziny mi nawijali nad głową, zanim to zeszła im para i się uspokoili. Spojrzałam na nich znad talerza, na którym w międzyczasie zrobiłam sobie sałatkę, którą praktycznie w całości zalałam ostrym sosem.
— Skończyliście? — Zapytałam, kiedy przełknęłam kawałek pomidora, a oni przyglądali mi się wyraźnie zaskoczeni.
— Bella, to poważna sprawa. — Zauważył Gray, a ja spojrzałam na Gavina, który stał obok mnie i robił coś na laptopie, znajdującym się na blacie wyspy kuchennej.
— Dla mnie nie. Jak zaczęłam pracę w klubie, tak się przestawiłam na takie funkcjonowanie. Sen trzy może cztery godziny, trening, zajmowanie się wszystkim czym musiałam, jedzenie, praca i od nowa. Przez trzy lata się do tego przyzwyczaiłam, więc dla mnie to jest coś całkowicie normalnego. — Kiwnęli głowami nie do końca przekonani, a ja podeszłam do zlewu, gdzie zmyłam naczynia po moim śniadaniu.
Po chwili podeszłam do Gavina, który większość reprymendy był zajęty czymś innym. Spojrzałam przez jego ramię, na co zwrócił na mnie uwagę i się uśmiechnął.
— Co robisz? — Zapytałam, a moi rodzice i brat rozeszli się po mieszkaniu w celu znalezienia sobie jakiegoś zajęcia.
— Pamiętasz, co mieliśmy dzisiaj robić? — Oparł się prawą ręką o blat, a ja na jego pytanie kiwnęłam głową.
— Planować pierwsze przygotowania do wesela. — W tym momencie członkowie mojej rodziny spojrzeli na mnie zaskoczeni. — I co w związku z tym? — Pokazał mi jedną stronę, gdzie były pokazane wyglądy zaproszeń.
Ciekawie się to zapowiada...
*znowu ziewa*
Mam nadzieje, że rozdział się podobał!
Dajcie znać koniecznie i do kolejnego rozdziału!
(Chyba poniedziałek, jeżeli uda mi się wyrobić, bo zaczynam pracę na nocki.)
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro