Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 8 - "Zaproszenia"

Wiem, kilka dni się spóźniłam z rozdziałem, ale zaczęłam pracę i nie mam przez to za dużo czasu na pisanie, bo każdego dnia idę na inną godzinę.
Chwilowo zmieniam częstotliwość pojawiania się rozdziałów na dwa razy w tygodniu, ale nie wiem kiedy dokładnie.
Na końcu czeka na was mała niespodzianka i pytanie na które bardzo chętnie poznam odpowiedź!
Miłej lektury!
BTW będę wdzięczna za komentarze.
(
Rozdział nie sprawdzony)


Potrząsnęłam lewą ręką, która mnie zaczęła boleć od wypisywania już ostatnich zaproszeń. Spojrzałam na Gavina, który miał to samo ze swoją prawą dłonią. Zaśmiał się lekko.

- Za dużo tego... - Zauważył, na co kiwnęłam głową i zwróciłam wzrok na Graya, który siedział na krześle przy wyspie kuchennej.

Minęły ctery tygodnie, od kiedy wróciłam do pracy, jednak w dniu dzisiejszym dostałam wolne. Znowu...

Rodzice i Gray wprowadzili się do tamtego mieszkania, które im znalazłam, ale dzisiaj oboje mieli coś do załatwienia, dlatego zostawili najmłodszego pod moim okiem. Niby ma te siedemnaście lat i w najbliższych dniach ma iść do szkoły, ale od kiedy nie mieszkamy pod jednym dachem, nieco bardziej się odsunął. Niby z Gavinem często tam bywamy, ale mimo wszystko on potrzebuję chyba jakiejś osoby w swoim wieku, żeby z nią porozmawiać. Widziałam to, jak przerzucił kartkę w książce.

Zwróciłam swój wzrok z powrotem na Gavina, który też się nieco o niego martwił. Ostatnio zauważyłam u swojego brata coś dziwnego. Odczytywał czyjeś uczucia, jakby był w jakimś transie, a potem kompletnie nie wiedział co się stało. Dostawał gorączki, bólu głowy i szedł się położyć. Nie wiem co się z nim dzieje, ale martwi mnie to. Już chciałam coś powiedzieć, ale mój krok przerwało otwieranie drzwi do mieszkania.

Mój narzeczony ruszył sprawdzić co się dzieje, a mi pokazał gestem dłoni, żebym została z Grayem. Po chwili zauważyłam to, że się uśmiechnął, po czym zwrócił ponownie do nas.

- Ryan i Bryce wrócili. - Powiedział, a ja do niego podeszłam, aby przywitać się z chłopakami.

- Gavin, Bella, bo widzicie, jest mały problem... - Zaczął Ryan, a ja i mój narzeczony na siebie spojrzeliśmy.

- Problem? -Dopytał Gavin, jednak w tym samym momencie stało się coś, czego kompletnie się nie spodziewałam.

- Gavin! - Wyskoczyła przed braci dziewczyna o krótkich włosach, po czym wskoczyła na chłopaka.

Mój narzeczony zrobił kilka kroków w tył, kiedy to się w niego wtuliła, a przy tym obwiązała go nogami w pasie.

- Ten „problem" przyjechał z nami i zostanie na jakiś czas. - Uśmiechnął się zakłopotany Bryce, który dodatkowo podrapał się po swoim karku.

- Rodzice stwierdzili, że chcą po świętować którąś tam z rzędu rocznicę ślubu, a nie zostawią Gwen samej w domu, skoro jest niepełnoletnia. Dodatkowo trafiła do wymiany uczniowskiej, bo miała dobre oceny i trafiła akurat do Bostonu. Po prostu żyć, nie umierać... - Odezwał się najstarszy, który brzmiał na lekko załamanego.

- Mi to nie przeszkadza, Belli też, bo my i tak pewnie niedługo będziemy szukać jakiegoś wspólnego lokum, skoro już wypisujemy zaproszenia na wesele... - Mówiąc to, odłożył nastolatkę na ziemię, a ja w końcu mogłam się jej przyjrzeć.

Była urocza. Miała okrągłą twarz, ale przy brodzie wpadała nieco bardziej w kanciasty kształt. Duże oczy, których kolor był przeciwieństwem barwy rodzeństwa, które chwilowo zamarło, kiedy to Gavin im oznajmił wielkie wieści. Były zielono szare, ale dość ciemne. Usta pełne, można powiedzieć, że „napompowane". Włosy ciemno brązowe i niesięgające nawet ramion. Dodatkowo miała przy nich prostą grzywkę.

Miała dość chudą i smukłą budowę ciała. Długie nogi, ale jeśli chodzi o kobiece krągłości, to raczej słabo się odznaczały.

- Co?! - Obudzili się bracia, a dziewczyna na mnie spojrzała.

Mocno mi się przyglądała, a po chwili posłała mi uśmiech i przytuliła się do Gavina.

- Gavin jest mój. - Powiedziała, łapiąc go za ramię, a wszyscy, włącznie ze mną, spojrzeli na nią zaskoczeni.

- Zaczyna się... - Odezwał się załamany Bryce, który dał sobie w czoło z otwartej dłoni.

Ryan powtórzył jego gest, a mój narzeczony wyrwał się z uścisku młodszej.

- Gwen, przykro mi, ale muszę ci złamać serce. Jestem od ciebie starszy o dziewięć lat i z tego co pamiętam, to oświadczyłem się Belli, nie tobie. - Jęknęła niezadowolona, a jej bracia spojrzeli na siebie załamani.

- Ale jak miałam pięć lat, to mi obiecałeś, że zostaniesz moim mężem... - Wydęła dolną wargę.

- Gwen, starczy... - Odezwał się Ryan, którego dziewczyna uderzyła w ramię, gdy chciał jej dodać otuchy.

- A myślałem, że życie z tym dzieciuchem pod jednym dachem minęło, gdy skończyłem dwadzieścia lat... - Wymruczał cicho Bryce, którego Gwen spiorunowała wzrokiem, a następnie kopnęła w bok.

- Przyzwyczaisz się... Chyba... - Wyszeptał mi do ucha Gavin, na co kiwnęłam głową.

- Kontrast! - Odezwała się głośniej, a przy tym wskazała za nas, dlatego się odwróciliśmy.

W przejściu stał Gray, który przyglądał się zaskoczony dziewczynie, która następnie do niego podbiegła, żeby mu się przyjrzeć. Kątem oka zauważyłam to, że Ryan dostał autentycznej załamki mentalnej, ponieważ założył ręce i ponownie złapał się za głowę.

- Jak nie wierzyłem, że jestem spokrewniony z Bryce'm, tak teraz myślę, że mam z nim więcej wspólnego, niż z tą - Wskazał na swoją siostrę, szukając przy tym odpowiedniego określenia. - Z tym za bardzo rozwiniętym plemnikiem, który wyrósł na nastolatkę z zachowaniem trzylatki... - Przez te słowa jego brat głośno parsknął.

- W sumie się zgadza. - Odezwał się Bryce. - W naszej rodzinie im młodszy, tym bardziej niedorozwinięty... - Zaśmiałam się cicho, kiedy sobie uświadomiłam jedną rzecz.

- Wiesz, że w tym przypadku mówisz też coś o sobie? - Ogarnął się, a przy tym spojrzał na mnie.

- Czasami cię nienawidzę... - Ja, Ryan i Gavin się zaśmialiśmy, po czym ponownie spojrzałam na Graya, który prowadził luźną rozmowę z Gwen.

Zwróciłam uwagę Gavina i chłopaków, a oni zwrócili po chwili na siebie wzrok.

- Są w tym samym wieku. - Odezwał się mój narzeczony.

- Może w odpowiednim towarzystwie Gwen wyjdzie na ludzi. - Bryce założył ręce na piersi.

- Gwen, buty! - Zwrócił jej uwagę Ryan, a ona szybko zdjęła adidasy i rzuciła nimi w kierunku swoich braci.

- Czy my ci wyglądamy jak cel do strzelania?! - Odezwał się młodszy, który do nich podszedł, a dziewczyna się podejrzanie uśmiechnęła.

- Drzesz się jak byś miał za moment rodzić. - Mój brat na jej słowa się cicho zaśmiał.

- Tak jakby odmienne narządy płciowe mi na to nie pozwalają... - Zauważył Bryce.

Po jakimś czasie w mieszkaniu się uspokoiło. Od razu wręczyliśmy im zaproszenia, bo mimo wszystko ostatnio udało nam się już wynająć miejsce, gdzie odbędzie się ceremonia i miejsce, gdzie odbędzie się całe wesele. Mieliśmy sporo szczęścia, bo się okazało, że jakąś para zrezygnowała z terminu i mogliśmy wskoczyć na ten dzień.

Nie spodziewałam się, że tak szybko pójdę do ołtarza. Tak samo w sumie jak tego, iż będą na nim rodzice i Gray.

Odwróciłam się do wszystkich. Chłopcy rozmawiali o naszym weselu, a Graya męczyła Gwen, która go chyba polubiła i to ze wzajemnością. Widziałam ten błysk w oku mojego młodszego brata, którego nie zauważałam od czasu, gdy się wyprowadzili.

Ma kogoś w swoim wieku, z kim może porozmawiać o na pewno większej ilości rzeczy, niż ze mną, a z rodzicami tym bardziej.

Uśmiechnęłam się, po czym spojrzałam na zaproszenia, które już były pochowane w koperty. Za dwa miesiące będę tylko Gavina, a on będzie tylko mój. Coraz bliżej jesteśmy tego momentu, aż złożymy sobie przysięgę małżeńską i zamieszkamy tylko we dwójkę.

- Co jest? - Podniosłam wzrok na chłopaka, który stanął obok mnie.

- Nic, tylko o czymś myślę. - Powiedziałam, biorąc przy tym jedno z zaproszeń, na którym byli wypisani moi rodzice.

- Rozumiem... - Uśmiechnął się, a przy tym założył mi włosy za ucho, tym samym zbierając nieco moją grzywkę. - Możemy - Zaczął, ale przerwał mu to komunikat, który został nadany w telewizji, kiedy Bryce włączył urządzenie.

~ Ciała dwóch młodych kobiet znaleziono w pobliżu Bunker Hill Museum...~

Gavin spojrzał na mnie zaniepokojony, kiedy to zauważył, że zacisnęłam dłonie w pięści, a tym samym wbiłam swoje pomalowane na czarno paznokcie w skórę. Morderca nadal nie został złapany. Ukrył się, zabija raz w tygodniu i za każdym razem są to dwie kobiety, z czego jedna ma czarne włosy, a druga jasne, najczęściej blond. Od początku wyglądało mi to na jakiś przekaz, ale Gavin nie pozwala mi ani na moment o tym myśleć. Prawdopodobnie on też czuł, że to miało oznaczać mnie i Rochelle, jednak wolał się tym chwilowo nie martwić. A raczej chciał, aby mnie to nie zaprzątało głowy.

- Jest ok... - Wyszeptałam, a chłopcy spojrzeli na nas nie rozumiejąc o co chodzi.

- Co się dzieje? - Zapytał Ryan, na co przełknęłam ślinę.

Mój narzeczony widząc to, położył swoją lewą dłoń na mej, po czym sam przejął inicjatywę.

- Jak wyjechaliście, to z więzienia uciekł morderca. - Wyraźnie się przerazili, kiedy to powiedział.

Bryce chyba chciał o coś zapytać, jednak Gavin mu nie dał.

- Ten sam, który wtedy gonił Bellę... - Oboje spojrzeli na mnie przerażeni, jednak ja się do nich tylko lekko uśmiechnęłam.

- Jest ok, serio. Nie ma się czym martwić. - Kiwnęły głowami, jednak nadal byli wyraźnie zaniepokojeni. - Gavin, mówiłeś coś. - Zauważyłam, na co również przytaknął.

- Chciałem powiedzieć, że skoro dzisiaj masz wolne i mamy już wszystkie zaproszenia, to możemy je zacząć rozwozić. - Widziałam to, jak uważnie mi się przyglądał, jednak ja starałam się nadal uśmiechać i udawać, że jest wszystko w porządku.

- No dobra. Tylko się przebiorę i możemy jechać. - Zebrałam plik kilkunastoma zaproszeń, które następnie wyrównałam.

- Wszystko dobrze? - Zapytał szeptem mój narzeczony, a ja spojrzałam mu w oczy.

- Czemu pytasz? - Dopytałam, a przy tym ukradkiem zauważyłam, że mój brat złapał się za głowę i lekko skrzywiła, na co Gwen się lekko zaniepokoiła, bo chciała mu jakoś pomóc.

- Po prostu jakąś dziwna się nagle zrobiłaś. - Wytłumaczył, na co pokręciłam głową udając, że nie wiem o co mu chodzi.

- Wydaję ci się. - Powiedziałam, po czym odeszłam od wyspy kuchennej i ruszyłam w kierunku naszego pokoju. - Pójdę się przebrać. - Dodałam, zanim zniknęłam za ścianą, za którą się zatrzymałam, a mój entuzjazm niemal natychmiastowo opadł.

Cicho przełknęłam ślinę zaniepokojona, a w tym samym czasie usłyszałam to, co wyszło z ust mojego młodszego brata.

- Ona była przerażona. - Szerzej otworzyłam oczy, kiedy to powiedział.

Skąd on to wiedział? Przecież starałam się to wszystko jak najlepiej ukrywać i nie dać nic po sobie poznać.

- Ukryła strach za uśmiechem... - Zacisnęłam powieki, po czym prawie na palcach weszłam do pomieszczenia, które było otwarte na oścież i stanęłam przed szafą.

Zaczęłam szukać ubrań. To już któryś raz z kolei, kiedy widzę, bądź słyszę to, że odczytuje czyjeś emocje. To dziwne. Jakim sposobem on jest w stanie coś takiego robić? Mężczyźni nie powinni posiadać mocy magicznej. Podobno jest tego jakiś powód, ale nigdy nikt mi go nie zdradził.

Niemal podskoczyłam, kiedy ktoś złapał mnie za ramię. Gwałtownie się do niego odwróciłam, a przy tym zakryłam odkrytą część klatki piersiowej, której jeszcze nie schowałam pod materiałem koszuli. To był Gavin, a ja widziałam w jego oczach to, że będzie to raczej ta z tych poważniejszych rozmów.

- Co się stało? - Zapytałam, ponownie wymuszając uśmiech, ale on tylko westchnął.

- Nie udawaj. Przecież wiem, że się boisz tego mordercy. Tym bardziej teraz, kiedy nie masz mocy i nie jesteś w stanie prawie nic zrobić. Wiesz, że przy mnie nie musisz udawać... - Po jego słowach, od razu się w niego wtuliłam, a on mnie pogłaskał po włosach.

- Od kiedy straciłam moce, mam wrażenie, że zrobiłam się strasznie słaba. - Poczułam, jak pokręcił głową, po czym pocałował mnie w czoło.

- Nie byłaś, nie jesteś i nie będziesz słaba. Wiem to, bo masz zbyt silny charakter na coś takiego. - Objął dłońmi moją twarz, a ja się lekko uśmiechnęłam. - A nawet jeśli coś takiego by miało mieć miejsce, to ja cię i tak ochronię. - Stanęłam na palcach i obwiązałam jego kark ramionami.

- Prędzej ja ciebie. - Wymruczałam cicho, na co się zaśmiał, aby w kolejnej sekundzie przyłożyć swoje wargi do moich.

Po jakimś czasie wyszliśmy z mieszkania, a wraz z naszą dwójką zrobił to Gray. Rodzeństwo pewnie chciałoby odpocząć po tak długiej podróży, więc nie zostawiłabym go na ich głowach, choć Gwen go wyraźnie polubiła. Naszym początkowym przystankiem była poczta, ponieważ wiele osób z rodziny Gavina znajduje się poza granicami Bostonu, a jazda przykładowo do Nowego Jorku nie trwałaby pół godziny.

Mój narzeczony już chciał wychodzić z auta, kiedy to pokazałam mu dwa zaproszenia, których nie wziął. Na jednym było napisane imię jego brata, a na drugim Jimmiego.

- Powiedziałbym, że zgubiły się na poczcie... - Wymruczał cicho, na co się lekko zaśmiałam.

- Myślałam, że już się pogodziliście. - Odebrał ode mnie dwie koperty.

- Ja z nim w miarę, ale tata i reszta rodziny - Zaciął się, a ja westchnęłam.

- Nie panikuj, wszystko będzie dobrze. - Podbudowałam go, a on ruszył w kierunku poczty.

Ja w tym czasie zostałam sama z Grayem w samochodzie, a przy tym czułam, że powinnam zacząć rozmowę o jego coraz częstszych odchyłach z czytaniem ludzkich emocji.

- Coś ukrywasz, prawda? - W lusterku zauważałam to, że się wzdrygnął i lekko przeraził.

- Nie wiem o co ci - Przerwałam mu.

- Doskonale wiesz. Mimika twarzy cię zdradza. Czytasz ludzkie emocje. Jak? - Zapytałam, a on przełknął ślinę i przysunął się do środka między fotelami, dlatego na niego spojrzałam.

- Uwierzysz, jak ci powiem, że nie mam pojęcia? - Zmarszczyłam lekko brwi. - To się dzieje samo, a ja nad tym nie panuję. Każdy wie, że mężczyźni nie mogą mieć mocy, a ja - Zacisnął usta w cienką linię. - Nie wiem co to jest. - Opuścił wzrok.

- To dlatego się lekko wycofałeś? - Kiwnął głową. - Boisz się tego? - Powtórzył swoją wcześniejszą odpowiedź. - Mówiłeś rodzicom? - Zaprzeczył ruchem głowy.

- Nie wiem, jak by na to zareagowali. Na to, że jestem jakimś odmieńcem. - Lekko się zaśmiałam z jego słów, a on nie rozumiejąc czemu mi tak wesoło, uniósł brwi.

- „Nie jesteś żadnym odmieńcem. Jesteś wyjątkowa, a w tym nie ma nic złego". - Zacytowałam, po czym ponownie spojrzałam na Graya. - Mama mi kiedyś powiedziała te słowa. Chciałam wtedy rzucić klątwę na dziewczynkę, która nazywała mnie odmieńcem, bo miałam i nadal mam nietypowy kolor oczu. - Widocznie go zaskoczyłam takową informacją. - Spójrz na to inaczej, Gray. Jesteś pierwszym chłopakiem, który w ogóle posiada magiczne moce. Mama jest pierwszą narodzoną wiedźmą na świecie, a ja jestem pierwszą od trzystu lat osobą, która żółtozielone oczy. - Odwróciłam wzrok. - Tylko tata jest taki bardziej zwyczajny. - Parsknął śmiechem na moje słowa.

- Musiałaś? - Zapytał, na co tylko wzruszyłam ramieniem, ponieważ do pojazdu wrócił Gavin.

- Coś mnie ominęło? - Pokręciłam głową, na co się lekko uśmiechnął, po czym ponownie odpalił samochód.

Najpierw pojechaliśmy do ojca Gavina, bo z tego co pamiętam, to mama mówiła, że wrócą pod wieczór, więc trochę poczekamy, zanim wręczymy im zaproszenia. Mężczyzna się ucieszył i powiedział, iż już nie może się doczekać, aby zobaczyć naszą dwójkę na ślubnym kobiercu. W czasie drogi do kolejnego miejsca, do Gavina zadzwonił właśnie jego ojciec z informacją, że mają kolejną sprawę do załatwienia.

- Powiedział, że to pilne, czyli będę musiał się tym zająć od razu... - Przetarł swoją brodę.

- W porządku. Zatrzymaj się tutaj, od razu pójdę do klubu, żeby dać zaproszenia reszcie i zabiorę Graya. Wrócimy taksówką, żebyś się nie musiał wracać się dwa razy. - Kiwnął głową średnio przekonany i się lekko uśmiechnął.

- Powinniśmy razem dawać zaproszenia... - Zauważył, a ja się zgodziłam z jego słowami.

- Tylko dzisiaj możemy to załatwić, bo jutro masz coś za miastem, a ja idę do pracy. - Zgodził się, po czym zmienił pas, aby w kolejnej chwili ruszyć w kierunku klubu.

Spojrzałam na mojego młodszego brata w lusterku, dzięki czemu zobaczyłam to, że sprawdza coś na telefonie. Kilkukrotnie się uśmiechnął, a przy tym zaczął przebierać palcami po ekranie. Szybko nauczył się korzystać z telefonu.

Po jakimś czasie zatrzymaliśmy się na Arlington Ave. Dałam Gavinowi całusa w policzek, zanim wyszłam z pojazdu, a następnie wyszłam razem z Grayem. Machnęłam chłopakowi, zanim odjechał, po czym poprawiłam torebkę na swoim ramieniu i pociągnęłam za sobą swojego młodszego brata, który nie wiedział, gdzie jesteśmy. Przeszliśmy przez ulicę i poszliśmy w kierunku odpowiedniego zauważył, gdzie skręciłam.

- Nie podoba mi się tutaj, Bella... - Złapał mnie pod ramię Gray, na co się cicho zaśmiałam.

- Pod tym względem się kompletnie nie zmieniłeś. Nadal jesteś nieco strachliwy. - Spojrzał na mnie z byka, a ja w tym samym momencie zapukałam w metalowe drzwi, przy których uchyliła się klapka.

Po chwili powłoka się otworzyła, a przed nami stanął Toby, którego Gray się nieco przeraził, jeśli chodzi o jego posturę. Mimo wszystko chłopak ma prawie dwa metry, jest dobrze zbudowany, ale też bez przesady, a do tego ma ciemną skórę, czarne włosy i ciemno brązowe oczy. W ciuchach, jakie miał teraz na sobie, mógł się wydać nieco niebezpieczny. Mimo wszystko miał na sobie tylko ubrania w kolorze hebanu. Czułam to, jak mój młodszy brat się nieco bardziej za mnie schował.

- Z tego co wiem, to dzisiaj masz wolne, Bella. - Uśmiechnął się na mój widok.

- Mam sprawę do Jurgena. - Weszłam do środka, ciągnąc przy tym Graya za sobą, a Toby zawiesił na nim wzrok. - W sumie do wszystkich ze zmiany. - Podrapałam się za uchem, a on mi pokazał, żebym poszła na dół, bo on musi dokładnie zamknąć drzwi. - Nie bój się go. On tylko strasznie wygląda, ale tak naprawdę muchy nie skrzywdzi. - Wyszeptałam do młodszego, a on kiwnął niepewnie głową.

- Z tego co pamiętam, wpisywałem ci wolne. - Odezwał się Jurgen, do którego podeszłam.

Gray został nieco z tyłu, a przy tym włożył ręce do kieszeni swojej granatowej bluzy, która nieco wyglądała na wyblaką. Stanął pod ścianą, a przy tym opuścił głowę. Musiał czuć się nieswojo, kiedy pod uwagę się wzięło, że było tu tak wiele osób, z których zna tak naprawdę tylko mnie.

- Powiedziała, że ma do ciebie i do nas wszystkich sprawę. - Wytłumaczył moją obecność Toby, który znalazł się w pomieszczeniu.

Wszyscy podeszli do mnie bliżej, a ja złapałam głębszy oddech. Już miałam mówić powód mojej wizyty, jednak przerwała mi jeszcze Nikki, która stanęła obok Tobyego.

- Bella, jeszcze zanim zaczniesz, to chcę o coś zapytać. - Wtrąciła się najniższa w całym towarzystwie, czyli właśnie Nikki. - Kto to jest? - Wskazała na Graya, a ja się do niego obejrzałam.

- Już nie bądź taki nieśmiały i się nie bój. Nikt cię tu nie zje. - Zażartowałam, a on spojrzał na mnie z byka i ruszył w moim kierunku.

- Ostatnie siedem lat siedziałem w niewoli u łowców. Raczej mogę mieć coś w stylu Antropofobii. - Założył ręce na klatce piersiowej jak naburmuszone dziecko.

- Masz siedemnaście lat, nie zachowuj się jak małe dziecko. - Rzuciłam, a on stanął obok mnie.

- Nie traktuj mnie jak małego dziecka. Może i jesteś starsza, ale to nic nie znaczy. - Lekko się zaśmiałam.

- Od czegoś jest starsza siostra. - Na moje słowa wszyscy, poza Jurgenem, zamarli.

- CZEKAJ MOMENT! CO!? - Krzyknęli po chwili, a ja podrapałam się po karku i spojrzałam na mojego brata zażenowana tym, że się ich wystraszył oraz ponownie schował za mnie.

- Nie mówiłeś im, czemu miałam jeszcze jeden tydzień wolnego? - Rosjanin pokręcił głową. - No cóż, to długa historia, a nie chcę wam zajmować dużo czasu, dlatego w skrócie. To jest Gray, mój młodszy brat. - Odsunęłam się od niego, a w tym samym momencie usłyszałam głośny pisk, który należał do Nikki, która już po chwili przytulała mojego brata.

Spojrzał na mnie zaskoczony, jednak ja mu tylko dałam znać, żeby się uspokoił, bo dziewczyna nic mu nie zrobi.

- W każdym razie przyszłam z innego powodu. - Zwróciłam im uwagę, kiedy to każdy zapoznawał się z Grayem, któremu załączyło się bardzo nieśmiałe zachowanie.

Każdemu rozdałam zaproszenie, ale jako pierwszy kopertę otworzył właśnie Jurgen, który spojrzał na mnie zaskoczony niemal od razu.

- Ślub? - Odezwał się zaskoczony, a reszta spojrzała na mnie równie zszokowana, kiedy to drapałam się po karku.

- Wychodzę za mąż... - Powiedziałam nieco ciszej, a podekscytowana Nikki podskoczył tym razem do mnie.



Jak mówiłam, niespodzianka, czyli karta kolejnej postaci!
Macie tu naszą Gwen!


Ostatnio wpadłam na pomysł, aby zrobić mini historię o rodzicach Belli, bo ich życie też było dość mocno zakręcone, zanim zostali razem!
Co wy na to?
Zainteresowani?

Myślałam, aby zrobić z tego rozdział bonusowy, ale nie wiem, czy z tym byście się nie poplątali z historią Belli, dlatego pytam.
Książka czy kilka rozdziałów bonusowych?

Mam nadzieję, że rozdział się podobał!
Do następnego!
(Może sobota, bo mam wolne)

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro