Prolog
Wracam z drugą częścią!
JEŚLI KTOŚ NIE CZYTAŁ, TO RADZĘ ZAJRZEĆ NAJPIERW TAM, GDYŻ TO, CO SIĘ BĘDZIE TU DZIAŁO, MA MIEJSCE ZARAZ PO WYDARZENIACH W JEDYNCE.
Mam nadzieję, że równie wam się spodoba ta część, co poprzednia.
Życzę miłego czytania! ❤
Obudziłam się, kiedy to poczułam czyjś ciepły oddech, który owiał mój kark. Powoli się podniosłam, aby spojrzeć na śpiącego za mną Gavina, którego prawe ramię było przewieszone przez moją talię. Uśmiechnęłam się lekko, jednak w tym samym momencie po mojej twarzy spłynęła jedna samotna łza, która opadła na pościel. Do mojej głowy wrócił moment, w którym straciłam zarówno Rochelle, jak i Enigmę. Powoli się podniosłam i podeszłam do szafy, gdzie na jednej z półek od razu dostrzegłam mój strój do biegania, za który złapałam. Jak najciszej byłam w stanie się w niego przebrałam, po czym ruszyłam do łazienki, gdzie związałam swoje włosy w wysokiego kucyka, który jak nigdy nie sięgał mi do karku, tak teraz go nawet nieco zakrywał. Nie pamiętam już, kiedy ostatnio podcinałam włosy, więc mogły one urosnąć. Po chwili wyszłam z pomieszczenia, a przy tym zapięłam zamek bluzy mojego chłopaka. Ruszyłam do drzwi, gdzie założyłam swoje buty do biegania, których już od dawna nie miałam na nogach.
Przyjrzałam im się, jednak po chwili pokręciłam głową i wyszłam z mieszkania, zamykając za sobą drzwi. Powoli skierowałam się w kierunku windy, którą zjechałam na parter, skąd wyszłam na zewnątrz, gdzie było dość wietrznie. Do uszu włożyłam słuchawki, które zabrałam ze swojej torebki, a przy tym ruszyłam powolnym krokiem chodnikami Bostonu. Założyłam na głowę kaptur, kiedy to poczułam chłodny powiew, który nieco zmroził moją szyję.
Minął tydzień, od kiedy...
Od momentu, kiedy Rochelle zniknęła. Wiem, że to co zrobiłam, prawdopodobnie uratowało więcej ludzi, niż zmarło w ciągu ostatnich lat, ale mimo wszystko mam przez to wyrzuty sumienia. Może i była tą złą, Wdową i osobą, która mnie przez cały czas okłamywała, ale nadal jakaś jej część była moją przyjaciółką i siostrą, za którą ją uważałam od momentu, gdy się poznałyśmy. Była dla mnie ważna, a gdy się dowiedziałam o tym, że jest wiedźmą z limitem, tym bardziej chciałam ją przed wszystkim ochronić. Nie była w stanie używać jasnej magii, ale mroczna kompletnie jej nie przeszkadzała i to mnie najbardziej zastanawiało. Czym się różniła magia Wdów od tej, której używają takie jak...
Jak mama i jakiej ja używałam kiedyś? Mówiła, że magi nie czerpią ze źródła energii, a z tego, co je otacza. Przecież my też pobierałyśmy energię zewsząd, nie tylko z ośrodka naszych mocy. Czymś jeszcze muszą się od nas różnić. Może porozmawiam o tym z mamą? Mimo wszystko ma ona większą wiedzę ode mnie, a skoro ją odzyskałam, to mogłaby mi pomóc zrozumieć te wszystkie rzeczy, których ja kompletnie nie wiedziałam, jak zinterpretować.
Zatrzymałam się w momencie, kiedy to mocniejszy podmuch wiatru zrzucił z moich włosów kaptur. Rozejrzałam się, aby się rozeznać w tym, gdzie ja tak właściwie jestem, dzięki czemu zobaczyłam miejsce, gdzie niegdyś mieszkałam z Rochelle.
W tamtym miejscu wszystko było normalnie. Ciekawe, czy gdyby nie to wszystko, co się wydarzyło, to teraz nadal byśmy mieszkały w tamtym mieszkaniu, zachowywały się jak gdyby nigdy nic i nie wiedziały o sobie tego, czego się dowiedziałyśmy w czasie mieszkania z chłopakami? Prawdopodobnie będę musiała załatwić wszystkie formalności, aby sprzedać to mieszkanie. Sama w nim nie będę mieszkała, a tym bardziej nie chcę być sama w murach, które tak bardzo mi będą przypominały to, co ja najlepszego uczyniłam.
Może i straciła ona życie, bo pochłonęła ona zbyt wiele mojej energii, jednak ja sama przyczyniłam się do tego, że ona nie żyje. Mogę sobie wmawiać, że uczyniłam mniejsze zło, ale prawda jest jedna.
To ja zabiłam Rochelle, a do tego to samo zrobiłam Enigmie, która zniknęła, by wyrzekłam się własnej mocy.
W tym momencie poczułam wibracje telefonu, dlatego spojrzałam na ekran. Zobaczyłam wiadomość od Gavina, którego zmartwiłam swoją nieobecnością i pyta, gdzie ja jestem. Odpisałam, że musiałam pomyśleć i się przewietrzyć. Po chwili opuścił.am dłoń, aby spojrzeć na budynek po raz ostatni, a przy tym odetchnęłam i odbiłam się od ściany, o którą się oparłam, kiedy to przyglądałam się budowli, jednak nie byłam w stanie się ruszyć, aby dalej odejść. To co zrobiłam jest niewybaczalne, ale chciałabym zobaczyć to miejsce po raz ostatni. Nie, nie powinnam. Nie wiem co by się stało, jeżeli weszłabym do środka.
Pomimo swoich myśli stałam w tym jednym miejscu i patrzyłam się na budynek, który przypominał mi wszystkie chwile, które w nim spędziłam razem z moją niegdyś przyjaciółką i z moim kochanym, roślinożernym chowańcem.
Mam nadzieję, że prolog się podobał!
Dajcie znać koniecznie!
Do kolejnego! (Może jutro lub sobota, zobaczę jak się wyrobię.)
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro