Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

4. Noc poślubna?

Pov: Mbappe

Wesele odbywało się w zamku pod Paryżem i trwało do późnej nocy. Gościliśmy naszych przyjaciół i rodzinę z całego świata. Wiele języków mieszało się podczas tego wydarzenia. Lionel i Sergio jako nasi świadkowie nie opuszczali nas na krok i byli bardzo pomocni.

Nasz pierwszy taniec był wyjątkowy. Bardzo się bałem, że zawiodę Neya, swoją pokracznością, ale z nim wszystko mi się udawało. Co prawda Brazylijczyk prowadził, ale nie potknąłem się ani razu. Byłem skupiony na jego twarzy, na której malował się uśmiech.

Wszyscy nasi przyjaciele i rodzina dopingowali nas. Cieszyłem się tym momentem i Ney też wydawał się szczęśliwy. 

Podczas rzucania bukietu, osobą, która go złapała był Lionel. Szczęśliwy poszedł pokazać kwiaty Cristiano. Im też przydałoby się zorganizować ślub.

Po północy Neymar był już wykończony, więc stwierdziłem, że zabieram go do domu. Pożegnaliśmy się z gośćmi, którzy zostali bawić się dalej pod przywódctwem nowego pana młodego - Messiego.

Mój chłopiec w drodze zasnął mi na kolanach. Wyglądał tak pięknie, kiedy spał. Gdy dojechaliśmy na miejsce powoli wziąłem go na ręce i zaniosłem na drugie piętro, gdzie były nasze spialnie. Zaniosłem go do naszej małżeńskiej i położyłem go delikatnie na łóżku. Okryłem go miękkim kocem i poszedłem się myć. Gdy wyszedłem w samym ręczniku, już nie spał. Patrzył na mnie zasapny i z lekka obrażony.

- Czemu mnie tu przyniosłeś? - zapytał pewnym tonem. - Czy ty chcesz mnie...

- Ney, kochanie... Jeśli nie jesteś gotowy, nie musimy tego robić, niczego od ciebie dziś nie wymagam - odparłem i zbliżyłem się do niego.

Westchnął i obrócił wzrok, widziałem, że ma łzy w oczach. Czy on płakał? Czemu płakał? Co zrobiłem źle!? Czy zraniłem moją omegę?

- Ney, co się dzieje? - odparłem i przysiadłem obok niego na łóżku. - Zrobiłem coś nie tak? Przepraszam, Ney. Błagam, nie płacz.

- Nienawidzę być omegą, Kyky... - odpowiedział.

Zrozumiałem, że sytuacja jest poważna i Ney potrzebuje teraz mojego wsparcia. Sięgnałem szybko po swój szlafrok i narzuciłem go na siebie. Ostatnim, co chciałem zrobić to go wystraszyć.

Chwyciłem dłonie mojego męża i delikatnie musnąłem je kciukami.

- Dlaczego nienawidzisz być omegą, kochanie? - zapytałem łagodnie.

- Dlatego, że nie jestem samodzielny w tym chorym państwie. Nie widzisz, co się dzieje? Musiałeś wziąć ze mną pieprzony ślub, bo nie mógłbym grać! Nienawidzę tego!

- Rozumiem, mon cheri. Dlatego brałeś te leki, tak? - zapytałem i przyglądałem się jego twarzy. - Wzięcie ślubu ze mną to aż taka tragedia? - zażartowałem.

Lekko się uśmiechnął.

- Kyky, wiesz, że nie o to chodzi. To, że to akurat ty, to jak dar od losu. Jesteś cudowny, to po prostu ja nie jestem materiałem na dobrą omegę.

- A skąd możesz wiedzieć jak według mnie wygląda i zachowuje się idealna omega? - zapytałem. - Jesteś moją bratnią duszą, wszystko w tobie jest dla mnie idealne i nie mówię tego tylko przez pryzmat tego co czuje moja alfa. Zawsze byłeś dla mnie wyjątkowy, Ney. 

- Nie mów tak, jestem totalnym odrzutkiem. Omegą, która całe życie brała supresanty. Moja dynamika zapewne nawet nie działa jak trzeba. Oto, co ci się trafiło, Kyky - odpowiedział i otarł pojedynczą łzę.

- Nie liczy się dla mnie twoja dynamika, liczy się dla mnie twoje zdrowie, mon cheri. Nie jestem typową alfą, której masz się podporządkowywać. Nie musisz mi dbać o dom, czy rodzić gromadki dzieci. Jedyne czego chcę, to sprawić, że będziesz szczęśliwy i dalej będziesz spełniał marzenia o grze w piłkę.

- Wiesz, że nie tak to działa. Jako omega jestem pod tobą, powinienem robić to czego ode mnie się wymaga. Ponadto mogę cię okryć chańbą, jeśli okaże się się, że jestem bezpłodny, a to całkiem możliwe.

- Ney, błagam cię, nie ma to dla mnie żadnego znaczenia. Ja się po prostu cieszę z tego, że mogę się tobą zaopiekować. Zawsze coś do ciebie czułem i próbowałem, ale mnie odrzucałeś. Myślałem, że nie lubisz alfa...

- Nienawidzę alf - odparł Neymar. - Szybko się ujawniłem jako omega, Kylian. Byłem bardzo młody. Moja rodzina się załamała z tego powodu, bo liczyła, że będę alfą. A okazałem się być słabszy nawet od mojej siostry beta. Mój ojciec postanowił mnie sprzedać, tak jak tydzień wcześniej zrobiono to z moją kuzynką. Mieli mnie zabrać do Arabii i bogato wydać, a cała rodzina miałaby za co żyć w ubogiej faweli skąd pochodziłem. W Brazylii nic dobrego mnie nie czekało, codziennie słyszałem o porwaniach, gwałtach i zabójstwach na omegach. Za to sprzedane małżeństwo ręczył nawet mój wuj. Zgodziłem się więc to zrobić dla mojej rodziny. Kiedy zabrali mnie z domu, przewieźli kilkadziesiąt kilometrów, podsłyszałem rozmowę kierowców. Okazało się, że to co opowiadali rodzinom to były bajki i wiozą nas do burdeli. Gdy to usłyszałem, wiedziałem już, że muszę uciekać. W trakcie jazdy wyskoczyłem z auta. Mocno się poobijałem, ale to nie było ważne. Byłem wolny.

Do domu wracałem kilka dni. Przeżyłem kilka ataków ze strony alf... Nie chcę o nich mówić. W końcu wróciłem do mojej faweli i opowiedziałem o wszystkim rodzinie. Byli w szoku. Za pieniądze ze sprzedania mnie kupiłem pierwsze tabletki niwelujące zapach omega i postanowiłem, że zostanę piłkarzem. Trenowałem przez wiele miesięcy. Potem udało mi się dostać do pierwszej drużyny, moja kariera się rozwinęła i oto jestem.

- Ney... - wziąłem go w ramiona i mocno przytuliłem. - Tak mi przykro, kochanie. Jestem przy tobie.

- Nigdy nie znalazłem mojej kuzynki, Kylian - dodał po chwili.

Byłem wstrząśnięty. Wiedziałem, że Ney jako dziecko nie miał łatwo, ale to przeszło moje najgłębsze domysły. Przytuliłem go do siebie jak najmocniej mogłem. Ten przepych jaki nas otaczał, to wszystko czasem zakłamywało, kim jesteśmy naprawdę, skąd pochodzimy, jakie traumy przeżywamy.

- Kyky, bo mnie udusisz - usłyszałem jego pogodny głos.

Delikatnie poluźniłem uścisk. Patrzyliśmy w swoje oczy. Blask lamp odbijał się w jego pięknych tęczówkach. Miałem ochotę go pocałować, ale nie byłem pewny, czy on tego chce.

- Ney, to nie jest odpowiedni moment, wiem - dodałem w końcu. - Ale skoro już otwieramy się przed sobą... Wiesz, że muszę cię oznaczyć, żeby alfy nie rościły sobie do ciebie praw i żebyś był bezpieczny w szatni i na boisku. Bez brania tych szkodliwych dla ciebie leków. Nie chcę cię do nieczego zmuszać. Mogę cię tylko ugryźć i sobie pójść. 

- Czy możesz mnie ugryźć - odparł Ney, nieśmiało spoglądając mi w oczy. - I przytulać mnie całą noc?

- Oczywiście kochanie - odparłem. - Jestem tu dla ciebie. Jesteś gotowy? Trochę zapiecze...

Przybliżyłem się do jego szyi i dałem na chwilę przejąć władzę mojej alfie. Moje drugie ja było oczarowane Neyem, w życiu nie zrobiłoby mu krzywdy. Wiedziałem o tym, więc mogłem sobie na to pozwolić. Zbliżyłem się odrobinę do jego delikatenej szyi. Moje kły nagle się ujawniły i przebiły delikatne miejsce wyzwalające jego piękny zapach. Jęknął cicho i chwycił mnie za ręce. 

Powróciłem do siebie i pierwsze co zrobiłem to chwyciłem go i wziąłem w ramiona. Delikatnie całowałem zranioną skórę.

Teraz był mój i nikt nie mógł sobie rościćdo niego praw.

Szybko przebraliśmy się w coś wygodniejszego do spania i ułożyliśmy się na naszym wielkim małżeńskim łóżku. Przyciągnąłem jego mniejesze ciało bliżej mojego. Zadrżał delikatnie. 

- To tylko ja - wyszeptałem mu do ucha, po czym pocałowałem go w czoło.

Oplotłem go ramionami i zatopiłem nos w jego loczkach. Czułem jak powoli usypia w moich ramionach.

_____________
Mam nadzieję, że Wam się spodoba :)

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro