❝𝐑𝐨𝐳𝐝𝐳𝐢𝐚ł 𝐩𝐢ą𝐭𝐲❞
»»————- ⚜ ————-««
ℙł𝕠𝕞𝕚𝕖𝕟𝕟𝕖 𝕡𝕠𝕫̇𝕒̨𝕕𝕒𝕟𝕚𝕖
༺༻✧༺༻
Występują sceny 18+
Było pięć minut po dwudziestej. Peter zastanawiał się czy miał to być jej rewanż za jego wczorajsze małe spóźnienie, czy to że nie zamierzała się zjawić. Mógł ją poprosić o numer, ale ona nie wykazała szczególnego zainteresowania tym, gdy postanowiła wyjść po jednym wspólnym drinku. Trochę ukuło to jego dumę, bo niby czemu jakakolwiek kobieta miała go olać? To on mógł być tym, który łamie serce, nie na odwrót. Hale upił ostatni łyk drinka, po czym odstawił pustą szklankę na blat. Nie zamierzał czekać, i tak przyszedł o pięć minut przed czasem. Sięgnął dłonią do portfela w kieszeni, ale jego dłoń zastygła w bezruchu, gdy poczuł znajomy zapach. Cynamonu zmieszanego z wanilią. Spojrzał w bok, w kierunku wejścia do baru. Ethel stała przez chwilę w miejscu. Rozglądała się po wnętrzu, a gdy jej wzrok zatrzymał się na niebieskooki, łagodny uśmiech zagościł na jej twarzy i ruszyła ku niemu.
— Pięć minut spóźnienia. — oznajmił Hale i obdarzył ją leniwym spojrzeniem.
— Brzmisz jakbyś wyczekiwał mojego przyjścia. — Ethel zajęła wolne miejsce obok niebieskookiego i podobnie jak on spojrzała na niego leniwie. Podobną wymianę zdań mieli przy ich pierwszym spotkaniu w tym barze, ale tym razem role były odwrócone.
— Może tak było. — wzruszył lekko ramionami. Skinął do barmana, aby do nich podszedł. Zamówił dwie whisky z lodem. Ethel przyjrzała mu się przez dłuższy moment. Zapamiętał co ostatnim razem zamówiła. Plus dla niego.
Barman postawił przed nimi drinki.
— Nie śpieszyłaś się z przyjściem. — stwierdził Peter. Przez chwilę patrzył w dno szklanki lekko nią poruszając, a kostka lodu zakręciła się w bursztynowym płynie, po czym przeniósł wzrok na blondynkę.
— Poczucie moralności mnie zatrzymało. — upiła łyk drinka. Zerknęła na niebieskookiego, który przyglądał się jej dziwnie intensywnym wzrokiem. — Uciążliwe to jest.
— Moralność. Coś czego wiele osób powiedziałoby że nie posiadam. — upił łyk drinka. Ethel obdarzyła go zaciekawionym wzrokiem. Przykuł jej uwagę tym wyznaniem. Od razu zaczęła się zastanawiać co takiego zrobił, że inni twierdzili że jest złą osobą. Choć już przy pierwszym spotkaniu, przeczucie podpowiadało jej że do dobrych facetów nie należy. Jednak niebezpieczeństwo nie zrażało jej w żaden sposób. Wręcz przeciwnie, ekscytowało ją to, przyciągało ją niczym słodycz przyciąga osę.
— Więc musisz czuć się wolny. Chyba że sumienie nie pozwala ci cieszyć się z tego co inni postrzegają za grzech.
— Tego podobno też nie posiadam.
— Według opinii innych czy własnej? — oparła łokieć o blat i położyła podbródek na dłoni, przekrzywiając głowę lekko w bok. Na twarzy Peter'a, mignęła gorycz, ale szybko ukrył ją pod maską nonszalancji i obojętności na czyjeś zdanie.
— Tak czy siak, nie dbam o to.
— Myślę że wręcz przeciwnie, a przynajmniej zdanie ważnych osób ma dla ciebie znaczenie. Może nie aż tak duże, ale jest jak kolec róży w palcu. Maleńki, a jednak potrafi zadać spory ból.
— Znasz to z własnego doświadczenia? — już drugi raz udało jej się wbić mu szpilkę w bok. To było dziwne że potrafiła dobrać słowa tak, jakby znała go dość dobrze, jakby wiedziała kim był. Irytowało go to, ale również ciekawiło. Być może miała zdolność do łatwego odczytywania ludzi, a przynajmniej w jego wypadku szło jej to dość gładko, jak na razie.
— Może. — wzruszyła ramionami. Miała neutralny wyraz twarzy. Zauważyła jak ledwo widocznie drgnęła niebieskookiemu powieka na jej wcześniejsze słowa. Dobrze panował nad własnymi reakcjami i ciężko jej było stwierdzić czy celnie trafiła w jego czuły punkt. Nie robiła tego by go zdenerwować czy urazić, po prostu chciała sprawdzić jaką osobą był. — Wznieśmy toast. —wyprostowała się na krzesełku i uniosła szklankę na wysokość swojej twarzy. — Za nieprzejmowanie się opinią innych. — zaproponowała. Peter nie śpiesząc się uniósł swoją szklankę i stuknął ją o szklankę Ethel. Oboje jednocześnie upili łyk alkoholu nie odrywając od siebie nawzajem wzroku.
Zdecydowanie lubił mówić, szczególnie o sobie. Tak opinię wyrobiła o nim Ethel gdy zamówili trzeci raz drinki. Nie mówił konkretnych szczegółów. Odkrywał rąbek siebie, ale w taki zawiły sposób że nie łatwo było domyślić się co jego słowa na prawdę znaczą. Trochę jak masło maślane. Wiesz że jest maślane, ale znajdujesz na to zawiły i długi opis. Żadnych konkretów, ale Ethel była uważna i miała smykałkę do ciągnięcia niezauważalnie innych za język. Tym sposobem dowiedziała się że ma nieślubną córkę oraz że tymczasowo pomieszkuje u siostrzeńca. Bez imion i nazwisk. Suche fakty, ale było to lepsze niż wiedzieć nic. Za to ona była bardziej otwarta. Nie czuła potrzeby szczególnego ukrywania faktów o swojej rodzinie, choć również nikogo nie wymieniła z imienia i nazwiska. Krótko streściła że miała okropnego ojca, przez którego czuła się jak nic nie warty śmieć, siostrę, która zawsze słuchała się ojca aby tylko zabłysnąć w jego oczach i byłby z niej dumny, oraz o bracie, który chyba jako jedyny z całej rodziny wyrósł na normalną osobę, bez większych zaburzeń czy traum.
Ethel zerknęła przez ramię. Peter opowiadał o swoim wspaniałym shellby. Blondynka nie była tym szczególnie zainteresowana. Jej uwagę przykuły występy karaoke. Co jakiś czas ktoś wchodził na scenę i coś śpiewał. Była to ciekawa rozrywka. Sama również poczuła ochotę zaśpiewania czegoś.
— Jesteś sztywny? — spojrzała na Peter'a z niewinnym wyrazem twarzy, choć była całkowicie świadoma jak to pytanie zabrzmiało. Zrobiła to aby przykuć jego uwagę. Niebieskooki urwał w połowie zdania.
— Co? — w pierwszej chwili był zaskoczony, ale szybko podłapał dwuznaczność jej słów. Jego usta rozciągnęły się w uwodzicielskim uśmiechu, a oczy zabłyszczały psotliwie z nutą ekscytacji. Leniwie zeskanował ją wzrokiem. — Chcesz już wyjść? — zapytał kosząco.
— Nie, chcę zaśpiewać. Dołączysz czy będziesz sztywniakiem? — miała ochotę zachichotać, bo na twarzy Peter'a mignął cień rozczarowania. Pochyliła się ku niemu i położyła dłoń na jego przedramieniu, które opierał o blat. Uśmiechnęła się zalotnie. — Jeśli będziesz grzeczny, może zabawimy się dziś, ale nie będzie to nic niewinnego. — szepnęła mu na ucho, prawie dotykając wargami opuszka jego ucha. Odsunęła się po chwili. Wypiła zawartość swojej szklanki do końca, po czym zeszła z krzesełka i ruszyła ku scenie, która w tym momencie była wolna. Odwróciła się w połowie drogi i uwodzicielsko poruszyła palcem w zachęcającym geście, aby Peter podążył za nią.
Hale dopił drinka, z mocnym uderzeniem stuknął szklanką o blat. Nie potrzebował dodatkowej zachęty.
Ethel stanęła przy monitorze aby wybrać piosenkę. Chciała coś energicznego, ale nie zbyt durnego. Wybrała utwór Lil Nas "That's what I want".
Peter wszedł na scenę, a ona wręczyła mu drugi mikrofon. Niebieskooki nie zdążył zapytać jaki utwór wybrała, bo muzyka zaczęła grać. Oboje skierowali wzrok na duży ekran gdzie wyświetlił się tekst.
Need a boy who can cuddle with me all night
Keep me warm, love me long, be my sunlight
Tell me lies, we can argue, we can fight
Yeah, we did it before, but we'll do it tonight
Ethel znała utwór, więc nie gubiła się przy dość szybkim tempie piosenki. Inaczej było z Peter'em, który jej nie znał, trochę nie nadążał za tekstem. Jednak nie chodziło tu aby zaśpiewać piosenkę idealnie i nieskazitelnie. Ethel nie miała najlepszego głosu, ale to nie przeszkadzało jej aby głośno i bez skrępowania śpiewać. Blondynka zerknęła na niebieskookiego. On również nie wyglądał jakby się przejmował że komuś nie spodoba się jego śpiew. Uśmiechnęli się do siebie.
These days I'm way too lonely
I'm missin' out, I know
These days I'm way too alone
And I'm known for givin' love away but
Błękitne tęczówki skrzyżowały się z bursztynowymi, na zaledwie dwie sekundy. Oboje coś poczuli. Może był to skok endorfin spowodowany rozluźnieniem i śpiewaniem. Jednak było w tym coś więcej, coś głębszego z czego nie zdawali sobie sprawy. Słowa piosenki były tłem do tego. W końcu każdy tak na prawdę nie chce być sam i pragnie miłości.
I want someone to love mе
I need someone who needs me
'Causе it don't feel right when it's late at night
And it's just me in my dreams
So I want someone to love
That's what I fuckin' want
༺༻✧༺༻
Ethel była w jednej z kabin w łazience. Miała w dłoni fiolkę z tabletkami. Wyjęła dwie, ale tego wieczoru potrzebowała silniejszej dawki, dlatego ją potroiła. Gdy połknęła tabletki wyszła z kabiny. Stanęła przed jedną z umywalek aby przemyć dłonie. Zerknęła na swoje odbicie. Zapewne będzie żałowała tego wieczoru, ale mimo to nie zamierzała się wycofać. Peter nie wydawał się być dobrą osobą, więc może nie przejmie się nim jeśli coś się stanie.
Ethel zamierzała powiedzieć swoją mantrę, ale do łazienki weszły dwie kobiety. Blondynka szybko opuściła pomieszczenie.
Atmosfera była gorąca i to nie od wypitego alkoholu. Napięcie było mocno wyczuwalne. Oboje wiedzieli w jakim kierunku wieczór zmierza.
Ethel podeszła do baru gdzie czekał Peter. Blondynka zdjęła kurtkę z oparcia krzesełka i założyła ją. Postanowili już opuścić bar.
Gdy wyszli z baru, chłodny powiew wiatru uderzył w rozgrzaną twarz Ethel. Kobieta lekko zadrżała. Zerknęła na niebieskookiego, który szedł tuż obok niej. Jego ciężkie spojrzenie sprawiło, że dostała gęsiej skórki, ale podobało jej się to. Podeszli do jej samochodu.
Ethel oparła się tyłem o bok swojego chevroleta. Kąciki jej ust uniosły się w kuszącym uśmiechu. Peter oparł dłonie o samochód, po obu jej bokach. Pochylił się ku niej, powoli, niczym drapieżnik cierpliwie skradający się aby dopaść swoją zdobyć. Blondynka odchyliła głowę lekko do tyłu gdy poczuła jego oddech na swoich ustach.
— Nie będę robiła tego na parkingu. — oznajmiła stanowczo.
— Stawiasz warunki? — zapytał niskim tonem, z nutą drażliwości.
— Mam wymagania.
Dom jej brata, w którym się zatrzymała odpadał. U siostrzeńca Peter'a, również nie było możliwości. Dlatego musieli wynająć pokój w hotelu.
Ethel weszła do pokoju hotelowego. Peter nie szczędził z wydaniem pieniędzy na najlepszy jaki był do dyspozycji. Duże łoże z świeżutką i miękką pościelą. Stonowane kolory w pomieszczeniu, nadawały trochę chłodnego wyglądu, ale miejsce prezentowało się estetycznie i elegancko.
Ethel zdjęła kurtkę i niedbale rzuciła ją na krzesełko przy małym stoliku pod ścianą. Podeszła do łóżka i opadła na nie plecami. Przymknęła powieki delektując się miękkością materaca i delikatnością pościeli. Rozłożyła ramiona i poruszyła nimi powoli po materiale, który przyjemnie ślizgał się pod jej skórą. Westchnęła kusząco i potarła lekko udami. Usłyszała jak Peter ciężko wdycha powietrze. Uśmiechnęła się zadowolona. Nerwowo westchnęła gdy poczuła jak materac załamuje się pod ciężarem drugiej osoby. Powoli otworzyła oczy, a wtedy ujrzała chłodne błękitne tęczówki.
— Mam cię króliczku. — powiedział niskim tonem.
— Nie próbowałam uciekać. — uśmiechnęła się zalotnie.
— A powinnaś była.
Peter pochylił się. Ethel westchnęła gdy delikatnie otarł nosem jej szyję. Jego ciepły oddech uderzył w jej skórę. Droczył się z nią przez chwilę, zanim skubnął wargami jej szyję. Blondynka wsunęła dłonie w jego włosy. Cierpliwość nie była jej mocną stroną. Gwałtownie przyciągnęła jego twarz do swojej i złączyła ich wargi. Niebieskooki cicho warknął w jej usta.
— Ktoś tu jest niecierpliwy. — mruknął z złośliwością.
— Zamknij się albo wykorzystaj te usta do czegoś innego.
Tym razem to Peter zainicjował pocałunek, a Ethel chętnie mu odpowiedziała. Był on jednak bardziej wymagający i głodny niż ten pierwszy. Pochłonięci w pasji, całowali się jakby nie ważne jak długo to trwało, nadal nie wystarczało im to. Oderwali się od siebie dopiero gdy zabrakowało im powietrza. Ethel ciężko oddychała, w przeciwieństwie do Peter'a, po którym nie było widać aby jakkolwiek to na niego działało. Blondynka podciągnęła się do siadu, przez co niebieskooki również musiał się podnieść. Zdjęła z siebie sweter, a on poszedł w jej ślad i zdjął górne ubranie. Wrócili do serii namiętnych pocałunków, które przerywali co jakiś czas aby pozbyć się całej swojej odzieży, która spoczęła gdzieś na podłodze.
Ethel zadrżała gdy jej nagie plecy zetknęły się z pościelą. Peter zawisł nad nią. Zjechał ustami na jej szyję, a później dekolt. Blondynka nerwowo westchnęła gdy jego język zaczął pieścić jej sutek. Ścisnął dłonią jej drugą pierś, ugniatając ciało pod palcami. Ethel zaczęła wić się pod jego dotykiem. Uniosła lekko biodra aby otrzeć się o jego ciało. W odpowiedzi usłyszała mroczny chichot.
— Tak chętna aby duży zły wilk cię zjadł. — szepnął kusząco. Ethel wsunęła jedną dłoń w jego włosy. Boleśnie pociągnęła za pasma, za co otrzymała w odpowiedzi warkot. Uśmiechnęła się zadowolona. Przygryzła wargę gdy usta niebieskookiego zaczęły kreślić ścieżkę pocałunków w dół jej brzucha. Ominął jej wrażliwie miejsce, gdzie najbardziej go potrzebowała. Musnął wewnętrzną stronę jej ud, lekko ugryzł jej ciało zostawiając po sobie znak.
— Peter... — jęknęła cicho. Miała dość jego droczenia się. Jej biodra drgnęły, gdy usta niebieskookiego spoczęły nagle na jej kobiecości. Położył jedną dłoń na jej biodrze i przycisnął do materaca aby nie wierciła się. Blondynka zacisnęła dłonie na pościeli gdy drażnił ją językiem. Jej oddech był nierówny, a z ust uchodziły ciche jęki. Rozchyliła wargi, ale żadne słowo nie padło. Czuła jak wsuwa w nią dwa palce. Każdy ruch, szarpnięcie, pchnięcie i zawijanie, tylko zwiększało przyjemność, która wywoływała niesamowite palenie w jej ciele proszące o uwolnienie.
Ethel podciągnęła się trochę do góry gdy orgazm uderzył w nią. Opadła po chwili na plecy. Napięcie pękło, a jej mięśnie rozluźniły się. Wpatrywała się w biały sufit leżąc bezwładnie, do momentu aż chłodnę błękitne tęczówki nie zawisły nad nią. Głodny z pożądania. Peter uśmiechnął się zabójczo seksownie. Zniżył się aby złączyć ich wargi. Wydawało jej się że z każdym pocałunkiem, którego żądał, stawał się coraz gorętszy i namiętny. Jego głód był zaraźliwy i sprawiał że ona również pragnęła więcej. Urwał pocałunek. Rozsunął jej nogi aby mieć lepszy dostęp. Jej ciało nadal było wrażliwe po pierwszym orgazmie. Gwałtownie wciągnęła powietrze i zacisnęła dłonie na pościeli gdy zaczął w nią wchodzić. Powoli, jakby chciał aby poczuła każdy jego centymetr. Na powrót zanurkował i zaczął skubać skórę jej szyi. Zacisnął dłonie na jej biodrach, wbijając palce w miękkie ciało. Jego rytm z początku powolny, zaczął nabierać tępa, ale nie był tak gwałtowny i agresywny, jakiego się po nim spodziewała. Można było powiedzieć że się powstrzymuje.
— Peter... nie jestem lalką z porcelany. — zdecydowanie chciała czegoś bardziej ognistego. Dzikiej zabawy, namiętnej rządzy. Nie potrzebowała w tym momencie delikatności.
— Uważaj czego sobie życzysz. — warknął cicho i uniósł głowę. Błękit jego oczu wręcz płonął pożądaniem. Uniósł się i całkowicie wycofał z jej ciała, na co mruknęła niezadowolona.
Ethel pisnęła zaskoczona gdy uniósł jej ciało, po czym odwrócił, przez co klęczała i opierała się przedramionami o materac. Peter wepchnął się w nią od tyłu. Przycisnął klatkę piersiową do jej pleców, wchodząc w nią po sam koniec. Blondynka rozchyliła usta na wpół otwarte. Dyszała, a jej mięśnie falowały oraz zaciskały się na jego długości. Czysta surowa energia. Uderzał w nią raz za razem, a ona mogła tylko jęczeć próbując nadążyć za jego ostrym tempem. Jedna z jego dłoni zjechała z jej biodra. Objął ją ramieniem wokół brzucha, jakby chciał przycisnąć ją jeszcze bliżej siebie. Jego zarost drapał jej skórę, gdy zaczął składać pocałunku na jej plecach. Przysysał skórę, nie przejmując się czy pozostawi ślad, a z pewnością one tam się pojawią.
Fala błogiej rozkoszy rozlała cię po ciele Ethel, gdy po raz drugi doszła. Peter wykonał jeszcze kilka pchnięć, po których również doszedł.
Duchota, gorąc, pot, niespokojne oddechy.
Ethel przymknęła powieki. Przesunęła się na łóżku aby położyć się na plecach i zakryć kołdrą. Jedyne o czym teraz myślała, to odpoczynek. O konsekwencjach pomyśli jutro.
*********************
Jak podobał wam się rozdział?
Prawie skończyłam pisać całą książkę, zostało mi niewiele, dlatego postanowiłam że częściej będę publikować rozdziały. Trzy razy w tygodniu, w wtorki, czwartki i soboty. Mam nadzieję że pasują wam takie dni
;D
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro