Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 1: Dobro smakuje zupką chińską

Roztrzęsione ciało nastolatka telepało się z przerażenia. Chłopak przyciągnął kolana do swojej klatki piersiowej i spuścił głowę. Atak paniki powoli ustępował, ale mimo to potrzebował wziąć jeszcze kilka głębszych oddechów, by całkowicie się wyciszyć. Za dużo wrażeń jak na jedną noc.

Brązowooki zastanawiał się, czy nie lepiej było zostać w tej starej fabryce obok zaśmierdłego bezdomnego. Po przemyśleniu nie wydawał się wcale taki groźny. Nie to, co ci dwaj mężczyźni, którzy doprowadzili go do kolejnego załamania.

- Mały? - usłyszał znów spokojny głos swojego bohatera. - Mały, chcesz jechać na pogotowie? Może wezwać policję?

Dzieciak zaraz po tych słowach podniósł ponownie wzrok na czerwonowłosego i energicznie pokręcił głową, niewerbalnie informując starszego od siebie mężczyznę, o niechęci do jakichkolwiek służb.

- Nie wyglądasz najlepiej. Z tym kolanem wszystko okej? - Jimin próbował sięgnąć do zabrudzonego, zranionego miejsca na nodze chłopaka, jednak ten nie pozwolił na to i szybko przyciągając kończynę jeszcze bliżej siebie.

- Wszystko okej. - szepnął ciemnooki i ponownie zerknął na swojego wybawiciela. - Dziękuję za pomoc.

- Nie ma sprawy. Jestem Jimin. - Park podał młodszemu rękę, którą ten lekko uścisnął, jednak sam już nic więcej nie powiedział. - Odprowadzę cię do domu. Co ty na to?

Starszy czuł się co najmniej dziwnie. Jego zmysły nadal przytłumiał alkohol, mimo że jeszcze przed chwilą miał wrażenie, że procenty wyparowały. Siedzący na asfalcie dzieciak wyglądał jak skrzywdzony szczeniaczek, a czerwonowłosy z jakiegoś powodu nie był w stanie go zostawić.

- Nie mogę wrócić do domu. - wyszeptał brązowooki i znowu zaczynał wpadać w panikę.

Park widząc zachowanie nastolatka, niepewnie przybliżył się do niego i delikatnie pogłaskał po ramieniu. Od razu naszła go myśl, że chłopak pewnie uciekł i teraz obawia się konsekwencji. Jednocześnie dzieciak potrzebował opatrzenia zakrwawionego kolana. Jimin mimo panującego w zaułku mroku dostrzegł duży siniak pod lewym okiem, więc ten uraz bez lodu również się nie obędzie. Mężczyzna, kierowany jakąś dziwną potrzebą zaopiekowania się zranionym szczeniaczkiem, postanowił lekkomyślnie zabrać go do swojego mieszkania.

- W takim razie chodź, pójdziemy do mnie. - zaproponował i pomógł młodszemu wstać z ziemi. - Ogarniemy cię trochę, zajmiemy tymi ranami, a potem wszystko mi wyjaśnisz.

Po sercu młodszego rozlało się dziwne ciepło spowodowane życzliwością drugiego człowieka. Z chęcią przystał na pomysł wybawiciela i powoli ruszyli w stronę głównej drogi.

Do mieszkania Jimina był kawałek, dlatego czerwonowłosy przez chwilę rozważał zamówienie taksówki. Nie miał pojęcia, w jakim tak naprawdę stanie jest noga nastolatka i bał się ją dodatkowo nadwyrężyć. Ostatecznie postanowił zadzwonić po pojazd, który dość szybko zjawił się przed wejściem do „Night", a następnie zawiózł ich do nieco spokojniejsze dzielnicy pełnej całkiem ładnych bloków.

Park podziękował kierowcy i zapłacił za przewóz, zaraz potem skupiając już całą uwagę na pokrzywdzonym szczeniaczku. Złapał nieco niepewnie jego dłoń i pociągnął w stronę wysokiego budynku.

Weszli na klatkę schodową, a następnie do windy. Czerwonowłosy nie zamierzał dodatkowo męczyć uszkodzonej kończyny chłopca i samego siebie. Od nadmiaru wrażeń wcześniej pulsująca głowa teraz niemal wybuchała, jednak nie pokazywał tego po sobie. Wcisnął przycisk z numerem cztery, a maszyna praktycznie do razu zawiozła ich na odpowiednie piętro.

Mały dom Jimina był dość skromny. Jako młody mężczyzna nie miał zbytniego upodobania do urządzania swojego gniazdka, więc wyglądało dość surowo. Składało się z dwóch pokoi. Jednym z nich była sypialnia w jasnym kolorze. Na środku niej znajdowało się sporych rozmiarów łóżko, a w jedną ścianę została wbudowana szafa, której fronty zdobiły ogromne lustra. Dzięki tak sprytnym zabiegom poprzednich właścicieli pomieszczenie to wyglądało na dużo większe. Kolejnym i chyba najważniejszym miejsce w mieszkaniu był salon, który otwierał się na kuchnię. Pośrodku pokoju dziennego stała beżowa, rozkładana kanapa, a przed nią telewizor na ciemno drewnianej szafce. Kuchnia dość mizernie zaopatrzona w kilka kubków i podstawowe sprzęty wyglądała biednie, jednak Park na nic nie narzekał. Za jego mały dom płacili rodzice, ponieważ chłopak nadal się uczył.

Relacje w familii Jimina były od zawsze skomplikowane i lekko mówiąc chłodne. Właśnie dlatego opiekunowie czerwonowłosego bardzo szybko postanowili się go pozbyć z rodzinnego lokum. Teraz łączyły ich jedynie więzy krwi i pieniądze regularnie przelewane na konto chłopaka.

Mężczyzna wraz z nowym znajomym przekroczył próg swojego królestwa. Dzieciak niepewnie rozejrzał się po otaczających go ścianach, a następnie zabrał się za zdejmowanie brudnych od błota trampek. Park w tym czasie już uporał się ze swoim obuwiem i ruszył w głąb mieszkania.

- Jesteś głodny? Nie mam za dużo w lodówce, ale coś tam się znajdzie. - krzyknął z kuchni, a brązowooki w mgnieniu oka popędził w tamtą stronę.

Stanął w wejściu do pomieszczenia i w końcu zdjął kaptur, który do tej pory osłaniał jego brudne włosy i krył w cieniu delikatną twarz.

Jimin chwilę krzątał się i przeszukiwał szafki, jednak ostatecznie spojrzał na swojego gościa, a serce cholernie mocno go zakuło. Ciemnooki naprawdę wyglądał jak zraniony piesek, a w dość mocnym świetle żarówek, zdecydowanie lepiej było to widoczne. Tłuste włosy, ubrudzona bluza, blada twarz, na której odznaczał się ogromny siniak i te potargane spodnie z wielką dziurą na kolanie oraz zaschniętą krwią przy ranie. Na dodatek w uszkodzonym miejscu lśnił kawałek szkła.

- Jejku, mały trzeba się tobą zająć. - stwierdził chłopak i zaraz zaciągnął go do łazienki. - Ogarniemy to kolano, a potem się wykąpiesz, okej?

Dzieciak pokiwał głową na zgodę, a czerwonowłosy na chwilę zniknął z pomieszczenia, by zaraz wrócić z buteleczką wody utlenionej i plastrem.

- Musimy wyciągnąć to szkło i odkazić, więc pewnie będzie trochę boleć. - uprzedził i posadził poszkodowanego na zamkniętej ubikacji. Polał zabrudzone skaleczenie odrobiną cieczy.

Młodszy zacisnął zęby i nawet nie jęknął z bólu, był przyzwyczajony do znacznie gorszego. Jimin delikatnie wyciągnął odłamek i ponownie odkaził ranę. Na sam koniec przykleił plaster i uśmiechnął się do młodszego.

- Pewnie będziemy musieli nakleić nowy, jak się wykąpiesz, bo ten raczej nie będzie już trzymał. - powiedział Park. - Ale najważniejsze, że już jest czysta.

- Dziękuję. - wyszeptał dzieciak i posłał starszemu subtelny uśmiech.

- Przyniosę ci jakieś ubrania na zmianę. - stwierdził czerwonowłosy i znów na chwilę opuścił łazienkę, a dosłownie za moment wrócił z czystą koszulką, dresowymi spodniami oraz bielizną.

Jimin podał wszystko nowemu koledze i zostawił go samego.Ciemnooki w końcu podniósł się z deski klozetowej i powoli zdjął bluzę, która kryła kolejny mroczny sekret chłopaka w postaci posiniaczonych ramion. Nadgarstki miał mocno poharatane, w niektórych miejscach do krwi. Chłopak skrzywił się lekko, kiedy zobaczył swoje odbicie w lustrze.

„Odrażający" - pomyślał i odwrócił wzrok.

Szybko dokończył rozbieranie i wszedł pod prysznic, z ulgą zmywając z siebie cały brud. Pozwolił sobie pożyczyć szampon oraz żel pod prysznic od jego dzisiejszego bohatera. Całe ciało brązowookiego zdobiły ślady przemocy, ale starał się nie zwracać na nie uwagi, próbował ich nie widzieć.

Opuścił kabinę prysznicową dość szybko i niepewnie sięgnął po jeden z ręczników, które wisiały zaraz obok. Wytarł się do sucha i zabrał przyniesione przez Parka ubrania. Zmarszczył ciemne brwi, kiedy do niego dotarło, że otrzymał od starszego koszulkę z krótkim rękawkiem. Szybko więc ubrał na tyłek bokserki oraz długie, niezwykle przyjemne w dotyku, dresy, zaś nad T-shirtem chwilę się zastanawiał. Ostatecznie narzucił go na siebie i powoli otworzył drzwi.

Jimin w tym czasie zajął się przygotowaniem skromnego posiłku dla siebie i swojego gościa. Zaparzył w dwóch dużych kubkach melisę, a pozostałą wrzącą wodą zalał plastikowe pojemniczki z zupkami chińskimi. Przez moment przyglądał się swojemu kulinarnemu dziełu i ostatecznie przelał „potrawy" do miseczek. Zaniósł wszystko do salonu i uśmiechnął się delikatnie, kiedy usłyszał, że drzwi od łazienki się otwierają.

- Chodź, mały. Zrobiłem jedzenie. - zawołał i usiadł na kanapie.

Dzieciak niepewnie wszedł do pomieszczenia. Cały czas starał się ukryć w materiale koszulki swoje poranione ręce.

- Matko! Co ci się stało? - krzyknął Park i w momencie znalazł się obok chłopaka. - Bang ci to zrobił?

- Proszę, nie rozmawiajmy o tym teraz. - powiedział brązowooki łamiącym się głosem. - Pożyczysz mi jeszcze jakąś bluzę? Moja jest trochę brudna.

Jimin postanowił na razie uszanować prośbę młodszego i pokiwał jedynie głową na zgodę. Szybko ruszył do sypialni, z której przyniósł pierwszą lepszą bluzę. Dzieciak z ulgą przyjął ubranie i od razu założył.

- Chodź, usiądźmy i zjedzmy. - zaproponował gospodarz, a mniejszy bez zastanowienia zajął miejsce na kanapie. - Nie jestem mistrzem w kuchni, uprzedzam.

Ciemnooki pokiwał głową i uśmiechnął się delikatnie. Tak długo nie jadł niczego ciepłego, że zupka chińska była dla niego teraz niczym danie z pięciogwiazdkowej restauracji.

Jimin również usiadł na sofie, ale zamiast zająć się swoją zupą, obserwował gościa. Ręce młodszego zakrywały rękawy przy dużej, bordowej bluzy. Dzieciak niemalże tonął w odzieniu, przez co Park miał wrażenie, że jest jeszcze drobniejszy i bardziej kruchy. Jednocześnie wszystko zaburzał paskudny siniak na tej porcelanowej buzi. W głowie czerwonowłosego nie mieściło się, jak ktoś mógł tak skrzywdzić takiego niewinnego szczeniaczka. W końcu jednak i starszy zajął się swoim posiłkiem, który ze spokojem skonsumował.

Mniejszy zjadł zdecydowanie szybciej i z satysfakcją oraz subtelnym uśmiechem odsunął od siebie miseczkę. Podciągnął kolana na mebel i wygodniej usadowił się na sofie. Zerknął na nadal jedzącego Jimina, a za chwilę sięgnął po zaparzoną niedawno melisę.

- Mam dość kłopotliwe pytanie. - odparł po dłuższym czasie dzieciak, kiedy Park już miał się zbierać do posprzątania naczyń.

- Słucham. - powiedział spokojnie czerwonowłosy.

- Czy mógłbym przez jakiś czas u ciebie zostać? - chłopak niepewnie zerknął na gospodarza.

- Co? - oczy starszego rozszerzyły się z szoku. - Ale jak zostać? Tutaj?

- Tak. - szepnął brązowooki i spuścił wzrok.

- Ja, nie wiem. - stwierdził w końcu Jimin. - Nie znam cię, nie wiem, jak masz na imię, nie wiem, ile masz lat, skąd jesteś. Co z twoimi rodzicami?

Młodszy w momencie zesztywniał, a po chwili jego ciało delikatnie zaczęło się trząść. Chłopak skulił się w sobie, a czerwonowłosego ścisnęło serce. Park wyraźnie widział, że dzieciak dzisiaj naprawdę dużo przeszedł. Poważna rozmowa musi poczekać.

- Dobra, maluchu. - starszy zbliżył się nieco do skulonego szczeniaczka i dotknął jego ramienia. - Możesz dzisiaj na pewno zostać, nad resztą zastanowimy się później. Będzie lepiej, jak już odpoczniesz. Wyglądasz naprawdę marnie.

Ciemnooki pokiwał głową na zgodę i pozwolił na spojrzenie na twarz swojego bohatera. Posłał mu bardzo malutki, ale szczęśliwy uśmiech.

Jimin w końcu wstał i zaniósł brudne miski do kuchni. Obie umieścił w zlewie, nie miał ochoty już dzisiaj zmywać. Następnie poprosił gościa o pomoc w po ścieleniu kanapy. Razem nakryli sofę prześcieradłem. Park wręczył młodszemu również koc i poduszkę.

- Jeżeli będziesz miał koszmary, to jestem w pomieszczeniu obok. - zażartował czerwonowłosy, chociaż gdzieś z tyłu głowy myślał, że ten naprawdę może mieć straszne sny.

- Dziękuję. - odparł chłopaka. - Jimin?

- Tak, mały?

- Ja... Ja mam na imię Jungkook. - zdradził po chwili dość nie pewnie. - I bardzo, bardzo dziękuję. Za wszystko.

- Nie mógłbym zostawić takiego uroczego szczeniaczka jak ty. - stwierdził całkowicie szczerze. - Śpij dobrze, Jungkook.

- Dobranoc, Jimin.





Cześć Kochani!

Jak Wam przypadł do gustu pierwszy rozdział? Czekam na Wasze opinie w komentarzach i gwiazdki ;3

Liczba słów: 1790

Z serii przemyślenia, których może nie chce się komuś czytać: Zdaję sobie sprawę, że nie wiele jest osób, które z marszu pomogłyby drugiej osobie. Ja jeszcze tego nie potrafię i nie chętnie to zmieniam. O ile zwrócenie komuś uwagi na ulicy, przychodzi mi w miarę naturalnie, to nie potrafiłabym przygarnąć kogoś pod swój dach. Dlatego zachowanie Jimina jest dziwne. Może spróbuję być Jiminem jeden dzień? (tak serio to dałam sobie właśnie przyzwolenie na kolejną imprezę XD).

Dziękuję z uwagę, a osoby, które przeczytały całość notki, niech dadzą znać w komentarzach ;) Ciekawi mnie, kto (czy ktokolwiek) czyta moje przemyślenia!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro