Prolog: O ciemności i czerwonym promieniu
Ulica pomiędzy dwoma może trzypiętrowymi budynkami z cegły wyglądała na opustoszałą. Dzień już dawno się skończył, więc dookoła panował mrok, który rozświetlały jedynie gwizdy na bezchmurnym niebie. Delikatny, wiosenny wiatr wprawiał w ruch walające się po chodniku śmieci. Okolica sprawiała wrażenie całkowicie niezamieszkałej, a więc przez to można było usłyszeć szmeranie szczurów i myszy, czasem przeraźliwe miauczenie kota, w tle szczekanie psów. Bardzo odległe, jakby najlepsi przyjaciele człowieka unikali tak nieciekawych rejonów. Okna budynków były w większości powybijane, a niektóre niedbale zabite próchniejącymi deskami. Naprawdę nieciekawe miejsca, zwłaszcza dla postaci, która zamajaczyła w mroku niczym widmo.
Młody chłopak o lśniących brązowych oczach szedł powoli i dość niepewnie. Ciało dzieciaka drżało ukryte pod cienką warstwą ubrań. Na tłuste i brudne włosy naciągnął kaptur, który skrywał w jeszcze większym cieniu jego bladą, jak kartka papieru, twarz. Lewy policzek zdobył siny ślad, który w niektórych miejscach przybierał powoli żółtawo-zielony odcień, co świadczyło o kilku dniowym żywocie owego uszkodzenia. Na ramionach młodzieńca zwisał umorusany od kurzu i błota czarny plecak, a jego zawartość była dość skromna.
Chłopak nie do końca wiedział, jak odnaleźć się w tak nowej rzeczywistości. Przez głowę ciemnookiego przelatywały miliony myśli. Czy powinien udać się do hotelu? Ma czym zapłacić, ale nie ma dowodu tożsamości, a to może być poważny problem. Dzieciak wiedział też, że nie wygląda na pełnoletniego, więc od razu pojawią się pytania o rodziców. Potem mogą powiadomić policję, a jak to zrobią, to koszmar zacznie się od nowa.
Brązowooki szybko podjął decyzję o spędzeniu nocy w opuszczonym budynku tuż obok. Tam będzie względnie bezpieczny. Lepsze to niż kolejna drzemka na ławce w parku, czy pod mostem, gdzie chłód rzeki daje o sobie znać.
Mimo wszystko dość niepewnie podszedł do starych, umazanych graffiti drzwi i nacisnął zardzewiałą klamkę. O dziwo ustąpiły bez problemu. W jego głowie zaświeciła czerwona lampka, bo co jeśli ktoś już postanowił przenocować właśnie w tym miejscu. Ostatecznie z lękiem przekroczył próg i przymrużył oczy, by lepiej widzieć.
Ogromne pomieszczenie wypełniał dość intensywny zapach stęchlizny, moczu i czegoś jeszcze, czego dzieciak nie był w stanie zidentyfikować. Samo wnętrze przypominało jakąś starą fabrykę albo magazyn. Niepodzielone ścianami, strop utrzymywał się na ogromnych kwadratowych filarach.
Chłopak, stawiając ostrożne kroki, ruszył naprzód, by upewnić się, że nic mu tutaj nie zagraża. Rozglądał się uważnie, rejestrując nawet najmniejszy dźwięk. Zmierzając w głąb fabryki, odór moczu wydawał mu się coraz bardziej intensywny. Zasłonił nos oraz usta rękawem bluzy i zaczął rozważać opuszczenie budynku, kiedy usłyszał przeraźliwe kaszlnięcie po swojej prawej stronie. Oczy dzieciaka rozszerzyły się w przerażeniu. Kaszlnięcie powtórzyło się, a młodzieniec podskoczył w miejscu. Niepewnie odwrócił się w stronę, z której dochodził dźwięk i jeszcze mocniej przycisnął rękaw bluzy do twarzy.
Na starym, gnijącym materacu leżał mężczyzna. W mroku był ledwie widoczny, mimo to chłopak doskonale dostrzegł jego błyszczące smutkiem oczy. Dzieciak nie wiedział, czy starzec jest źródłem tego odoru, nie wiedział, czy stanowi dla niego zagrożenie, ale nie miał zamiaru dłużej zostać w tym miejscu.
Puścił się biegiem do drzwi, jednak tym razem jego ruchy były chaotyczne i nie ostrożne, przez co potknął się i wywrócił. Upadł z hukiem na ziemie, rozdzierając spodnie na lewym kolanie i wbijając w odsłoniętą skórę coś ostrego. Chłopak jęknął płaczliwie, ale adrenalina buzująca w jego żyłach sprawiła, że wstał niemal natychmiast. Popędził do wyjścia i nawet po opuszczeniu zniszczonego budynku nie zatrzymał się, gnał dalej. Biegł w stronę oświetlonego i tętniącego nocnym życiem centrum miasta.
~~~~
Życie nocne Saulu było naprawdę bogate. Kluby oferujące zabawę do białego rana mnożyły się w zastraszającym tempie. Ludzie mogli wybierać je zgodnie z preferencją.
W tym nocnym życiu najczęściej uczestniczyła młodzież. Szukająca mocniejszych wrażeń zazwyczaj imprezowała w „Night" i tam często zapuszczał się Park Jimin wraz ze swoimi znajomymi. Chłopak o dość barwnej osobowości i równie barwnym życiu. Z chęcią uzewnętrzniał swoją kolorową naturę, najczęściej farbując włosy. Aktualnie na jego głowie lśniła czerwień mocno odznaczająca się wśród zazwyczaj ciemnowłosych Koreańczyków. W jego towarzystwie często pojawiał się blond-włosy Kim Teahyung o dość nietypowym, kwadratowym uśmiechu.
Tak było i tym razem. Nastolatkowie ruszyli na parkiet, by wśród mocnych świateł poruszać swoimi ciałami w rytm głośnej muzyki. Co jakiś czas kierowali kroki w stronę baru, by uraczyć się wysoko procentowymi napojami. Tej nocy wódka wchodziła im wyjątkowo łatwo, a w głowach zaczynało konkretnie wirować.
Jimin odłączył się od swojego kompana w celu skorzystania z toalety i jak zazwyczaj utknął w niedużej kolejce. Chwilę ponarzekał pod nosem na zamroczonych alkoholem mężczyzn przed nim, by w końcu skorzystać z pisuaru. Z początku planował wrócić na parkiet, jednak ostatecznie zdecydował się na jeszcze chwilę przerwy i papierosa przed lokalem.
Park opuścił duszne wnętrze, wspinając się po schodkach do wyjścia. Od razu uderzyło w niego świeże powietrze, a włosy rozwiał delikatny wiatr. Chłopak zaciągnął się tlenem i ruszył w prawo, z dala od dudniącej muzyki, która powoli zaczynała przyprawiać go o ból głowy. Chyba tym razem trochę przesadził i z trunkami, i ogólnie z tego typu wyjściami w tym tygodniu.
Wyciągnął z tylnej kieszeni paczkę fajek i westchnął cierpiętniczo, kiedy odkrył, że jest pusta. Zamierzał wrócić do klubu, żeby wysępić od Tae jednego papierosa, kiedy usłyszał dość przeraźliwe odgłosy z zaułka niedaleko którego przystanął. Niepewnie ruszył w tamtą stronę i zerknął zza rogu.
Pod ścianą na brudnym asfalcie siedział skulony chłopak. Nad nim stało dwóch mężczyzn. Jeden z nich trzymał czarny plecak i coś mówił do przestraszonego dzieciaka. Jimin w przypływie adrenaliny i prawdopodobnie procentów, postanowił zostać bohaterem i ruszył pewnym krokiem w stronę małego zbiorowiska.
- Proszę zostawić go w spokoju. - powiedział i ułożył swoje ręce na biodrach, żeby wyglądać poważniej i groźniej.
Dwaj napastnicy zerknęli na niego, a wtedy czerwonowłosy od razu rozpoznał swojego byłego chłopaka Banga, w jednym z nich. Ich związek był dość burzliwy, pełen dramatów, pretensji i mocnego seksu na przeprosiny. Jimin nie wspominał go najlepiej.
- Cześć. - odparł ex partner Parka. - My... Znaczy ja, nic mu nie zrobiłem.
Marne tłumaczenia nie docierał do dzisiejszego bohatera. Mężczyzna wyszarpał plecak dzieciaka z rąk kochanka i warknął na niego. Nie miał zamiaru patrzeć, jak ten dręczy tak niewinnie wyglądającą osóbkę.
Bang wraz ze swoim wspólnikiem szybko opuścili zaułek, zaś Jimin kucnął obok roztrzęsionej postaci.
- Hej, mały. Nic ci nie jest? - zapytał i delikatnie dotknął ramię chłopaka.
Poszkodowany uniósł załzawione oczy na niego. Piękne brązowe oczy, pełne bólu i strach, które skutecznie otrzeźwiły zmysły pijanego czerwonowłosego.
Witajcie Kochani!
Przychodzę do Was z nową/starą historią i zapraszam do śledzenia losów bohaterów! Wiem, że wiele osób nie lubi czytać długich notatek, ale ja lubię się rozpisywać. Dla leniuszków już teraz proszę o zostawienie opinii w komentarzu i gwiazdki może na zachętę (Żartuję! Piszę głównie dla przyjemności, ale jakaś reakcja z Waszej strony jest mile widziana ;*).
Liczba słów: 1049
Dla bardziej zaangażowanych czytelników i zaspokojenia swojej potrzeby podzielenia się moimi przemyśleniami piszę dalszą część notki: Historia jest stara, ponieważ opiera się na wcześniej stworzonym przeze mnie opowiadaniu "Nie gaśnij jeszcze". Jeżeli ktoś czytał (czego bardzo współczuję, bo była w nim masa błędów i niedociągnięć, a krótko mówiąc — było chujowe), to może nie być zaskoczony niektórymi wydarzeniami i tajemnicami. Mimo to myślę, że warto śledzić nową wersję, bo jestem z niej naprawdę dumna. „Nie gaśnij jeszcze" zostało na stałe usunięte i już tutaj nie wróci. Przez sentyment do historii (w końcu to było moje pierwsze opowiadanie), zapragnęłam opowiedzieć wszystko na nowo, po nabraniu doświadczenia i dojrzałości.
Bardzo dziękuję wszystkim fanom poprzedniej wersji. Dziękuję ludziom, którzy wytykali pod nią błędy. Zdawałam sobie z nich sprawę, ale nie chciało mi się tego poprawiać. Myślę, że taki sposób skorygowania całości jest lepszy.
Oczywiście liczę, że jeżeli wypatrzycie jakiś mój głupi błąd, to dacie mi znać!
Bardzo dziękuję za uwagę i do zobaczenia w następnym rozdziale!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro