Niebiańska Uroczystość Państwa... Jackson.
Dwa miesiące później.
W tym czasie Michael poważnie skupiony na wydarzeniach najbliższych paru godzin siedział w innym pokoju znosząc strofowanie upartej Bessy. Nieustanie musiała dokonywać poprawek i z protekcjonalną dokładnością niedoszłej projektantki doprowadzić jego strój do niekwestionowanej perfekcji.
- Michael rozluźnij się, bo zaraz stracisz oddech- powtarzała z rezygnacją, nadal ustawiając go do pionu w swój nieco irytyjący sposób.
- Daj spokój, Bessy, jestem cały w stresie...ale szczęśliwy- przyznał i uśmiechnął się, delikatnie unosząc kąciki nabrzmiałych ust. Wziął głęboko oddech na nowo zaczerpując ciężkiego, gęstego powietrza.
- Mike to już Twój drugi raz, przestań. Tam przecież nie biją! - dyskretnie, prężnym krokiem zbliżyła się drzwi. Uchyliła je z lekkim zamachem i rozejrzała się uważnie. Sprawdziła czy nikogo nie ma, wnioskując po panującej wokół ciszy parktycznie opustoszałym, długim korytarzu.
- Ale zrozum, ten ślub jest po prostu niepowtarzalnym wydarzeniem... Emm... Co robisz?- spojrzał na nią zdziwiony i niepewnie uniósł brew. Brunetka oparła się silnymi ramionami na złotej klamce, grodząc przejście i jakąkolwiek ewentualną drogę ucieczki.
- Stój tam gdzie jesteś. Zobaczysz Pannę Młodą dopiero przed ołtarzem i ja tego dopilnuję. - stanowczo się postawiła zuchwale wskazując na niego.palcem. Oczywiście mądrala nie może doprowadzić do złamania zasady wbrew staromodnej tradycji i trzyma się wierzenią, zaboboną rozdzielających go z ukochaną przez przepowiadanego pecha.
- No w końcu droga wolna, Natalie poszła. - poinformowała, powoli otwierając szerzej drzwi i ogłuszjąc ich obojga piskliwym trzeszczeniem zaswiasów. Wyszedł, przepychając się obok niesamowicie podekscytowanej kobiecie, czując jak po chwili rzuca mu się na szyję.
- Jak się cieszę Michael. - rzuciła życzyliwie z tonem wielce wruszonej przyzwoitki, na co jedynie zbliżył się do niej i uśmiechnął promiennie, susząc wręcz wypolerowane uzębienie.
- Ja też. Jestem Ci niezmiernie wdzięczny, dziękuję!- odwazajemnił serdeczny uścisk, prawie ją dusząc i oddając odrobinę czułości w tej pierwszorzędnej gonitwie ostatecznych przygotowań.
- Dobrze. Leć do Natalie, bo będzie się niecierpliwić. - posłał jej uśmiech i wyszedł jak najszybciej wskakując do swojej lizmuzyny. Wszyscy razem, w napiętej atmosferze i z rozgrzanym towarzystwem jechalo zgranym korowodem. A wraz z jego przyszłą żoną rozbrykane kuznostwo co z pozoru wcale nie zdawało się takim trafnym pomysłem.
Na nieco bladej z wrażenia, a zarazem usatysfakcjonowanej twarzy zdenerwowanego Pana Młodego gości jasna, purpurowa barwa, mieniąca się wyraziście wśród promieni słonecznych zachlannie okupujących każdy centymetr gwarnego placu kościelnego. To dziwne, ale jego ciało przeszły dreszcze, drży otępiały. Dosłownie wychodzi z siebie, prawdopodobnie gdyby nie obstawa mógłby nawet stracić równowagę i upaść nieprzytomny, uderzyć czołem przed krzyżem ofiarnym u stóp obszernej katedry. Jednak nadal mozolnie sterczy u progu, z rękami w kieszeniach, unosząc głowę, dając schłodzić wietrznej faunie okolicznej flory spieczone poliki.
Na szczęście wszystko zostaje dopięte na ostatni guzik, w sesnie zbyt dosłownym by brać to za metaforę sukcesu. Raczej niewygodę oraz absurdalnie pseudo-komfortową wyprawkę. Gwiazda wieczoru, przykładny dżentelnem oraz wzniosły gospodarz musi zadbać nawet o sprawy elementarne. Dobrowolnie poddał się wielu zabiegom i ufnie powierzył wybór garderoby ulubionej gosposi.
Z dumą nosił kruczoczarny, elegancki żakiet, który miał zapięcie na dwa guziki połączone grubym, złotym łańcuszkiem oraz wyłożone najwyższej jakości jedwabiem. Posiadał również zamknięte wyłogi, których krawędzie były wykonane z mięciutkiej wełny. Wciskał wyrzeźbioną klatkę piersiową w nieformalną, dwurzędową kamizelkę z szarego materiału w jodełkę połączoną z zaprasowanymi w kant spodniami pochodzącymi z tego samego garnituru.
Nie szczędził klasy i kokieterii wybierając do kompletu jasnoniebieską koszulę z idealnie kontrastującym białym kołnierzykiem. Wraz z ledwo widocznymi delikatnie nakreślonymi wzdłuż rękawów i tułowia ciękimi liniami. Zaś stopy okrył wybitnie szykowną, specjalnie wypastowanyną parą najbardziej lśniacych i bijących blaskiem wzdłuż brukowego podłoża, ostro zakończonych lakierek. Sporo czasu szarpał się z ekstrawagancką aksamitnie gładką muszką i uzupełnił kieszeń symboliczną, czerwoną chustką. Wyglądem wzbudził niezrównany podziw, wszelkie uznanie pośród niekrytych krytyków obecnych na uroczystości. Już na pierwszy rzut oka utożsamił się z zwyczajem królewskiego stylu, elokwentną gracją, zaangażowaniem, ponadczasową stylizają i tą subtelną nutką tajemniczości, werwy porządania.
Wrota potęrznej gotcykiej budowli łaskawie rozchyliły się i mężczyzna mógł zasmakować tej długo wyczekiwanej, wiekopomnej chwili. Entuzjastycznie, swobodnie wędrował środkiem wyłożonej nawierzchni w stronę bogatego w średniowieczne zdobienia ołtarza.
Minął rząd zbudowanych równo naprzeciw siebie, witrażowych okiennic. Wzbogaciły one to miejsce o wielobarwne światło wpadające do wnętrza kolorowy szyby podzielone na mniejsze pola maswerkami. Rozpoznał w skomplikowanym układzie malowniczych wzorów powszechnie znane kształty na przykład: winorośli, bluszczu, liści koniczyny, dębu czy najzwyklejszych polnych kwiatów. Również fantazyjne stwory w postawie baczności lub skulone w niezbgrabny, zaokrglający się garb. We wnękach lub rogach kapliczek oraz głównej fasady rzeźbę cechował realizm, zdecydowane ukazywanie puenty scen historycznych i coraz wyraźniejsza ekspresja wykonanian. Obróbka detali rzeźbiarskich była niezwykle staranna. Idąc dalej podziwiał kolumny i sklepienia podrzywmujące chór z resztą szkieletu olbrzymiej kopuły, oslaniającej wnętrze świątyni.
Krępował się wiedząc, że donośne szepty dyscyplinarnie siedzących w ławkach tabunach obiektywnych komentatorów są nieuniknione. Okazało się, że znajdą się bardziej roztrzęsieni goście. Jak można było się spodzewać młodzieńcza część zaproszonych wyśmiewa gust dość kameralnej imprezy, a grono starszych pań rozczula się nad urokiem, dopieszczeniem całokształtu i rozwianiem każdej najmienjszej wątpliwości. Wyprostowany stanął naprzeciw drewnianej mównicy, poprawiając uwierający kołnierz i przełykając ślinę. Chciałusłyszeć cudowny, troskliwy, pełen ciepła i empatii przeszywający go na wskroś głos Natalie. Odmówić przy zebranych treść przysięgi i przypieczętować powstanie nierozerwalnej, międzyludzkiej więzi namiętnym, miłosnym gestem. Za moment przedstawienie miało się rozpocząć, wielka ceromonia i kolejny, ważny krok w jego pełnym uczuć, emocjonującym życiu ikony muzycznej. A właściwie nowym życiu, w którym nie liczy się on i ona. Liczą się oni i to co ich połączy. Połączy wyjątkową, utalentowaną kobietę i chodzące apogeum, idola miliardów, istnego Króla, pozostawiając w tyle inne troski. Sam rzekony władca musi podołać zadaniu, tworząc rodzinę, opiekując się nią i zyskać odrębną rolę. Jest w zupełności gotowy.
Rozprzestrzenił się coraz większy gwar, a jemu autentycznie odbierało mowę. Wielkoduszna postać, złotowłosej piękności, olśniewającego anioła bez skrzydeł podążała w jego ślady kurczowo trzymając w dłoniach lekko skroplone przy krawędzi płatków, estetycznie spięte w jednolity bukiet lilie z rozłożystymi liśćmi. Zawstydzona wzbudzonym respektem, pokruszeniem serc i w niektórych przypadkach dogłębnym wzruszeniem spuściła wzrok kontrolując posunięcia stukających o marmurowy parkiet, śnieżonobiałych szpilek.
Wspaniały szeroki obwód sukni, opadał na rozkloszowanym kole, podkreślając sylwetkę właścicielki. Od dołu ciągnie się zaszywany pasek przerywanej koronki. Materiał nieco się marszczy, co dodawał jej niewinnego wdzięku. Gorset nie ma ramiączek. Był wąski, ścisle przylegajacy do ciała i uwydatniał mocno wyeksponowany dekolt. Do kreacji przyłączono osłaniający welon, który sunie za powabną niewiastą.
Porozumiewawcze spojrzenia młodej pary spotykały się bezpośrednio, kiedy stali naprzeciw siebie czule gładząc i obejmując swoje dłonie. A po rutynowych czynnościach podrobiona firanka podnosiła się sprzed przypudrowanego noska zakłopotanej mężatki. Oficjalnie pocałunkiem wynagradzanym aplauzem kończyła się solidna część obyczajowa. Nowożeńcy wybiegli na zewnątrz odganiając się od rozsypywanych chmur kwiatów. Następnie posłuszne przyjęcie życzeń i podróż na wyspę, gdzie oboje mogli zasmakować swej szczęśliwej miłości i skupić sie na swojej małej rodzince, którą razem tworzyli.
To było wszystko jak z bajki, lecz najgorsze miało się wydarzyć. Hmm, czy aby na pewno najgorsze? A może coś, co nas nauczy?
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro