- Muszę Ci coś powiedzieć. - Ja także
Ich związek trwał już kilkanaście dobrych miesięcy. W miłości i zaufaniu tworzyli swoją małą rodzinkę. Diana z dnia na dzień była coraz weselszą i i żywszą dziewczynką. Z uśmiechem przechadzała się w ramionach swego kochanego ojca po Neverlandzie, a jej ciocia zabawiała ją przeróżnymi zabawkami.
Tego dnia Natalie i Michael mieli się wybrać do szpitala dla dzieci.
Oj tak, to z pewnością to było coś, co ich łączyło. Miłość do dzieci.
Zjednoczeni w swej miłości bez słów mogli eliminować swoje słabości, ich pomoc miała podwójną siłę a uśmiech na twarzy dzieci sprawiał im większą satysfakcję i nagrodę niż pieniądze czy sława.
Nie robili to dla szumu medialnego. Robili to z serca.
Michael miał trudne dzieciństwo, wręcz wcale go nie posiadał.
Kiedy dostawał pieniądze na słodycze, pędził do sklepiku i kupował je aby później rozdawać je biednym dzieciom. I choć sam żył w biedzie, nie czuł sie taki. Mając ogromne serce, dach nad głową i chociaż kogoś, do kogo możesz się odezwać, nie jesteś biedny. Od małego dzielił się tym co ma. I zawsze to go cieszyło. Natalie zachowywała się podobnie, mimo że była z bogatej rodziny. Nie była samolubna i pyszna. Zabierała do przedszkola zabawki i czasami dzieliła się nimi z innymi, póki nie dowiedzieli się o tym opiekunowie w przedszkolu. Nie chcieli mieć kłopotów i oskarżeń ze strony rodziców Natalie.
- MICHAEL, wstawaj! - pisarka zaczęła łaskotać wciąż pogrążonego we śnie muzyka.
Leniwie otworzył oczy, patrząc na roześmianą jej twarz.
Przeciągnął się kilka razy a chwilę potem wstał, zakładając szlafrok.
- Dzień Dobry Kochanie. Nigdy nie dośpię przez Ciebie. - zaśmiał się dźwięcznie
- To śpij! Dzisiaj mamy spotkanie z maluchami, skoro Pan śpioch musi spać to proszę! - Natalie udawała oburzoną, ale Jackson wyczuł, że to tylko jej ulubione gierki. Przyciągnął ją mocno do siebie i spojrzał jej w oczy.
- Mówił Ci ktoś że jesteś piękna?
- Tak, wielu. A co? - dziewczyna zaśmiała się i objęła go za szyję a mężczyzna kontynuował.
- A mówili może co jest w Tobie najpiękniejsze?
- Nie.. A do czego zmierzasz?
- Kocham w Tobie wszystko, nawet te Twoje dokuczliwe humorki. A teraz niunia, pozwól że sie przyszykuje i z pewnością zdążymy do dzieci. Najpierw czekają nas zakupy.
Szykowanie się Króla pop nie trwało zbyt długo, wraz ze swoją ukochaną wyruszyli na podbój sklepów, gdzie produktami były same przedmioty przeznaczone dla najmłodszych. Już na wejściu przywitał ich wielki pluszowy miś, który był prędzej w formie fotela aniżeli maskotki.
Sklep był najlepszy i najdroższy w całej okolicy. To stąd właśnie kupowały gwiazdy z całego świata oraz najwięksi kolekcjonerzy unikatowych zabawek, które posiadał owy sklep.
Zaraz po przyjeździe Michaela, ludzie zza sklepowych okiennic doznali szału a grasujący od rana paparazzi tylko czekali aż jakaś gwiazda "zleci" ze swojego niebiańskiego domu.
Natalie z trudem potrafiła się skupić, lecz jej ukochany wręcz przeciwnie. Wykorzystał chwilę i kładąc dłoń na jej talii, brał malutkie ubranka i przykładał do jej brzucha.
- CO TY DO LICHA WYPRAWIASZ? - Natalie spojrzała na niego jak na idiotę, a Michael jedynie starał się nie śmiać.
- Dla nich jesteś już w ciąży. - mężczyzna ucałował ją czule w usta i kontynuował kupno zabawek dla swoich małych przyjaciół.
Natalie delikatnie oblała się rumieńcem, poprawiając włosy.
- Wkrótce może to być prawdą... - dziewczyna cicho szepnęła i pomogła w wyborze wciąż nic nie podejrzewającemu muzykowi.
***
- Widziałeś ich radość? To było niesamowite! Takie cudowne maluszki.
Właśnie wracali z podróży od dzieci, w podzięce dostali od dzieci najwspanialsze prezenty. Laurki i własne origami.
Natalie cały czas była podekscytowana, Michael ją rozumiał w pełni i cieszył się wraz z nią. Gdy po jakimś czasie emocje opadły, dziewczyna wtuliła się w jego ciało, podczas gdy on gładził jej plecy.
Jego myśli zaprzątało jedno marzenie.
Nie było to jakieś związane z karierą czy kolejną fundacją. Było to prywatne marzenie. Michael widząc z jakim rozczuleniem Natalie opiekuje się malutką, widział w niej swoją matkę. Katherine
była ostoją spokoju, nieskończoną cierpliwością i nauką dla swoich dzieci. To właśnie jej Michael w latach młodości powierzył wszelkie zmartwienie, radość i sukcesy, które Josepha wcale nie obchodziły. Kiedy ktoś pomylił choć jeden krok, z pewnością mogłeś być pewny lania.
- Michael?
Jackson spojrzał na ukochaną i wrócił myślami do rzeczywistości.
- Tak?
- Bo.... Em. Bo chciałabym zajechać do apteki.
- Coś Ci dolega? - mężczyzna spojrzał na nią przepełniony troską.
- Nie, chcę... Tylko kupić witaminę C. - dziewczyna uśmiechnęła się, a Michael zmierzył ją wzrokiem. Co ona kombinuje?
Zjechali do apteki, Natalie kupiła potrzebne rzeczy i wrócili chwilę potem do Neverland.
Natalie od razu zamknęła się w łazience, a Michael nie wiedział co sie dzieje. Spojrzał na ochroniarza i zaczęli porozumiewczo pokazywać jakieś gesty. Głowa masywnego "goryla" potrzasnela się na tak, a kąciki pracodawcy uniosły się.
Poszedł do gabinetu, sprawdzić czy to czego potrzebuje, wciąż leży w szufladzie na kluczyk. Otworzył ją. Tak, pudełko z pierścionkiem wciąż leżało na swoim miejscu. Planował jej się oświadczyć dzisiejszego wieczoru.
Już miał wychodzić z gabinetu gdy ujrzał swoją blondyneczkę w niepokojem malowanym w oczach oraz drżącymi ustami.
- Musimy porozmawiać...
- Coś się stało, Kochanie? - objął ukochaną, a ta przykmnęła oczy.
- Michael, ja... Będziesz ojcem. Jestem w ciąży...
Michael oniemiał. Nie wierzył własnym uszom. Spojrzał w oczy swojej wybranki i zamiast radości widział strach.
- Robiłam testy, okres mi się opóźnia już prawie o tydzień... Błagam, powiedz że się cieszysz! Cokolwiek!
Mężczyzna zaśmiał się wzruszony i uniósł ją, okrecajac się wokół własnej osi.
- Będę ojcem! Boże! Będę znowu ojcem!
Kiedy emocje opadły, postawił ją na ziemi i namiętnie pocałował, po chwili patrząc jej w oczy.
- Wieczorem jedziemy do restauracji, musimy to...uczcić.
***
- Ale o co chodzi? Skarbie...
Właśnie siedzieli w pięknej restauracji wzorowanej się architekturą i wystrojem francuskim. Siedzieli przy stoliku na tarasie, gdzie było widać przepiękny widok zachodzącego słońca oraz wciąż tętniącymi życiami pobliskich kawiarenek.
- Po prostu jestem tu z tobą, bo Cię kocham. Em... Uświadomiłem sobie ile dla mnie znaczysz. Jesteś moim światłem, moim życiem, moim całym światem. Pielęgnujemy swoją miłość, a dowodem tego będzie nasze dziecko, które za dziewięć miesięcy będzie z nami w domu.
Dziewczyna wzruszyła się, a jej dłoń była blisko ust Michaela. Z czułością ją pocałował i klęknął, patrząc w oczy ukochanej.
- Natalie... To dość wielka dla mnie chwila. Bardzo ważne dla mnie pytanie. Skarbie, czy dasz mi ten zaszczyt i zostaniesz moją żoną?
Pisarka zasłoniła dłonią usta i starała się nie rozpłakać, tyle się działo. Tyle wspaniałych wiadomości. Po krótkiej chwili objęła mocno mężczyznę swojego życia by móc mu szepnąć krótkie Tak.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro