Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 2


Gale zaprowadził ich do stolika na końcu sali, gdzie musiał siedzieć wcześniej z Prim. Katniss i Raven rozglądały się z niedowierzaniem dookoła. Wszędzie było pełno osób w ich wieku! Cała czwórka usadowiła się po jednej stronie, a chłopcy po drugiej. Wśród nich brakowało tylko Thomasa, którego Katniss nie widziała, odkąd wyszedł z sali badań z jakimś mężczyzną.

- No więc? – spytał Newt, wodząc wzrokiem od dziewczyn do Gale'a. Raven zauważyła, że wyraźnie nie podobała mu się obecność chłopaka, ale nie mogła zrozumieć, dlaczego. Siedziała naprzeciwko blondyna i widziała niezadowolenie w jego oczach i coś na kształt zawodu? – Nie chcielibyście mi czegoś wyjaśnić?

- Może zacznę od początku – stwierdził brunet powoli, wodząc po chłopakach wzrokiem. Minho wręcz nie mógł się powstrzymać od zboczonego uśmiechu, który posyłał w stronę Katniss, a ona subtelnie go ignorowała, skupiając całą swoją uwagę na Prim. – Ja, Raven, Katniss i Prim wychowywaliśmy się razem w Dystrykcie Dwunastym. Znamy się od dziecka. Razem polowaliśmy i staraliśmy się przetrwać kolejny dzień, wiecie.

- Jak trafiliście do Labiryntu? – nie wytrzymała Katniss. To ją najbardziej ciekawiło. Zdążyła już trochę ochłonąć po spotkaniu starego przyjaciela i najmłodszej siostry. Gale westchnął, zerkając na nią kątem oka.

- Jak Raven wyjechała, w domu zaraz potem zaczęła panoszyć się jakaś choroba. Ludzie wariowali, tracili rozum i umierali w ciągu kilku dni. Nawet nie macie pojęcia, jaki to był koszmar. U nas było biednie, dlatego nie mieliśmy nawet szansy na otrzymanie pomocy. Dodatkowo chorzy zarażali innych po kontakcie z krwią. – Chłopak skrzywił się. – Zanim zdążyliśmy zaplanować ucieczkę, przyjechali ludzie w białych ubraniach i zaczęli wyciągać dzieciaki z domów. I tak połowa mieszkańców padła trupem. Mnie zgarnęli jako jednego z pierwszych – spojrzał na siostry Everdeen przepraszająco. – Nie wiem, co się później działo.

- Wyciągali Odpornych – szepnęła Raven. – Tak, jak to zrobili ze mną. Może chcieli, żeby następne pokolenie przetrwało.

- Powiedz lepiej, jak było w Labiryncie! – przerwał im Minho, wyraźnie nie mając ochoty słuchać rodzinnych spraw. Katniss wyciągnęła pod spodem nogę i kopnęła go w kostkę, nie potrafiąc się powstrzymać. – Za co to?! – spojrzał na nią, oburzony, ale ona tylko się zaśmiała.

- Może mnie interesuje, co się stało z moimi bliskimi, wiesz? – zapytała, zaraz potem poważniejąc. – Mama? Peeta? Co się stało z Peetą?

- Nie wiem, co z waszą mamą, przykro mi – Gale pokręcił ponuro głową, wymieniając porozumiewawcze spojrzenia z Prim. Musieli dyskutować wcześniej nad tym, co im powiedzą, jeśli jakimś cudem się spotkają. – Peeta był z nami w Labiryncie, Kotna.

- I co z nim? – zapytał Newt, nadal dziwnie spięty. Chyba doskonale pamiętał, co mu powiedziały dziewczyny, kiedy jeszcze w Strefie odzyskały większość wspomnień.

- Nie żyje. Nie przeżył Ostatniej Nocy, kiedy Dozorcy wpadli do Strefy i wybiły połowę grupy.

Katniss zasłoniła dłonią usta. Tego się nie spodziewała. Po cichu miała nadzieję, że skoro Gale i Prim tu są, to Peeta też... Pomyliła się jednak. Liczyła, że jeszcze zobaczy swojego partnera z Igrzysk, bo sądziła, że spotkał go taki sam los jak ją. Była to po części prawda. Był w Labiryncie, ale nie przeżył. Już nigdy go nie zobaczy. Przy stoliku zapanowała ponura cisza, którą przerwał dopiero Minho, podnosząc się.

- Zaraz wracam – rzucił, a Katniss patrzyła za nim, jak prawie biegł w podskokach w stronę wyjścia. Newt przyglądał się uważnie obu siostrom, a Raven miała wrażenie, że chłopak chciałby wiedzieć, o czym jeszcze mu nie powiedziały. Wiedział już, że Katniss miała romans z Peetą na arenie. A teraz okazało się, że Peeta nie żyje. Brunetka pokręciła głową, kiedy spojrzał prosto na nią. Pewnie miał dużo pytań i będzie chciał pogadać później na osobności.

Minho rzeczywiście wrócił za chwilę do stołu, ale nie był sam. Niemal nie dało się nie zauważyć spojrzenia, które Thomas rzucił Katniss. Newt odsunął się i zrobił brunetowi miejsce, żeby mógł usiąść, ale ten nawet nie drgnął, wbijając swoje spojrzenie w Prim i Gale'a. Katniss zaśmiała się głośno z jego miny, która wyraźnie świadczyła, że nie tego się spodziewał.

- Co do purwy... - zaczął chłopak, ale ledwie się odezwał, najmłodsza z sióstr wygramoliła się zza stołu i wyminęła ich, rzucając się biegiem w jego stronę.

- Thomas! – zawołała radośnie, wtulając się w niego. Zszokowany niepewnie objął dziewczynkę, nie do końca wiedząc, co ze sobą zrobić. Teraz już gapiła się na nich cała ekipa.

- Cześć, młoda – przywitał się, uśmiechając się do niej, kiedy się od niego odsunęła. Przyjrzał się jej uważnie. Urosła, odkąd widział ją po raz ostatni. Gale odchrząknął, zwracając na siebie jego uwagę, ale nic nie powiedział, tylko skinął mu głową. No tak, niezbyt Thomasa lubił. I Katniss nigdy nie dowiedziała się, dlaczego.

- Kontynuując – powiedział, splatając ręce na stole. – Usłyszeliśmy wybuch i nagle zjawili się ci faceci. Zaczęli strzelać. Nie powiem, mieliśmy ostrą jazdę.

- Zabrali nas i przywieźli tutaj – dodała Prim spokojnie.

- A co z resztą? Z tymi, którzy tam zostali? – zapytał Newt, nadal mierząc ich dwójkę wzrokiem. Gale sięgnął po kubek i napił się.

- Nie wiemy. Pewnie DRESZCZ ich ma – wzruszył ramionami, chociaż Katniss zauważyła, że cały się spiął. Zaraz potem westchnął i opanował się. Coś musiało być na rzeczy i ona zamierzała się później dowiedzieć, co.

- Długo tu jesteście? – drążył dalej Newt, uprzednio wymieniając spojrzenia z Thomasem. Ona i Thomas cały czas posyłali sobie uśmiechy przez stół, a Prim patrzyła z uwagą to na jedno, to na drugie. W tym momencie pożałowała, że nie siedziała obok chłopaka, bo miała ogromną ochotę złapać go za rękę, ale na razie musiała z tym zaczekać.

- Nie, ze dwa dni – wyjaśnił Gale, unosząc pytająco brwi, ale nikt nic nie powiedział o tej małej wymianie spojrzeń. – Naszego kolegę z Labiryntu przywieźli tu jako pierwszego – rzucił, odwracając się do tyłu. Katniss i Raven podążyły za jego spojrzeniem i dostrzegły chłopaka w szarej bluzie z kapturem na głowie. Siedział sam i musiał wyczuć, że się na niego gapią, bo podniósł wzrok. Prim pomachała mu, ale on nie odpowiedział. Zrobiła smutną minę. – Ja, on i Peeta byliśmy jedynymi chłopakami, reszta to dziewczyny. Mieliśmy szczęście – wyszczerzył się, zadowolony z siebie. Katniss zdzieliła go w ramię. – No co? Mówię, jak było!

- Serio? – parsknął Minho. Raven tymczasem zmarszczyła brwi, wyraźnie się nad czymś zastanawiając. Chciała coś powiedzieć, ale nie zdążyła, bo po sali rozległ się głos Jansona. Wszyscy jak na komendę odwrócili się w jego stronę. Raven nie mogła wyzbyć się tego paskudnego uczucia, że go znała, kiedy na niego patrzyła.

- Witam panów i panie – odezwał się mężczyzna, idąc przy ścianie. Towarzyszyło mu dwóch innych mężczyzn. Zaczął przechodzić między stolikami. – Kogo wyczytam po imieniu, wstaje i podchodzi do moich kolegów. – Oznajmił, pokazując na nich. W ręku trzymał jakąś podkładkę. – Przejdziecie do wschodniego skrzydła, gdzie rozpoczniecie nowe życie.

Nastolatkowie zaczęli bić brawo. Chyba tylko ich stolik się od tego powstrzymał. Katniss nachyliła się do Raven.

- Brzmi ciekawie – wyszeptała, a jej siostra zmarszczyła brwi. Coś jej tu nie grało, ale nie potrafiła powiedzieć, co. Może chodziło o to, że z jakiegoś powodu nie potrafiła zaufać Jansonowi.

- Connor – wyczytał pierwsze imię. Katniss widziała, jak naprzeciwko nich wstaje chłopak i przybija z drugim piątkę, po czym idzie w kierunku mężczyzny. – Evelyn. Justin. Peter. Allison. Piskorz – Przy tym imieniu od jednego ze stolików rozległ się śmiech. – Proszę o spokój. Franklin. I Abigail.

Gdy Janson zamknął swoją teczkę, po sali rozległ się jęk zawodu. Katniss poczuła narastającą ciekawość. Na co oni tak niecierpliwie czekali?

- Gdybym mógł, wziąłbym was więcej – powiedział Szczurowaty, jak nazwała go w myślach dziewczyna, rozkładając bezradnie ręce. – Jutro też jest dzień. Na każdego przyjdzie kolej. – Smacznego.

Patrzyli, jak gromadka wywołanych nastolatków kieruje się razem z pracownikami w stronę wyjścia. Ci, którzy zostali, po słowach Jansona zaczęli bić brawo.

- Dokąd oni idą? – zapytał Minho, patrząc na Gale'a. Jak dotąd jej przyjaciel z dzieciństwa był w stanie odpowiedzieć na każde pytanie. Był dobrze zorientowany, nawet jeśli był tu tylko dwa dni. Chyba Azjata zdążył go polubić.

- Daleko stąd. – Gale odwrócił się do nich, bo on razem z dziewczynami odwrócili się przodem, żeby lepiej widzieć całe zgromadzenie. – Farciarze. Na jakąś bezpieczną farmę. Przynajmniej tak mówią, a ja nie mam powodu, żeby im nie wierzyć. Ale biorą tylko po kilka osób. – Chłopak przeciągnął się, obejmując Raven i Katniss ramionami. Starsza z dziewczyn uśmiechnęła się jedynie, a druga prychnęła pod nosem.

Katniss widziała, jak Thomas zapatrzył się w okno. Podążyła za nim wzrokiem i zobaczyła Teresę, prowadzoną przez kilku lekarzy. Uniosła pytająco brwi, ale chłopak już podnosił się z miejsca. Dopiero teraz Raven zwróciła na nich uwagę, a ona pokazała jej palcem na okno.

- Co jest? – rzucił Thomas, niemal biegnąc w stronę drzwi. Katniss westchnęła, po czym wysunęła się spod ramienia Gale'a i ruszyła za nim, przeczuwając kłopoty. Nie mogła pozwolić, żeby wpakował się w kłopoty bez niej. – Teresa! – wydarł się na cały głos.

Dobiegła do niego chwilę później, ignorując wołania Newta, kiedy stał już przy drzwiach i rozmawiał z jednym ze strażników.

- Jest zdrowa? – zapytał chłopak, a ona stanęła obok niego i jedno spojrzenie na niego wystarczyło, żeby zrozumieć, co chciał zrobić. Wiedziała. Z drugiej strony nie zaszkodziłoby sprawdzić, co z Teresą, w końcu była jej przyjaciółką. A ją samą wręcz swędziło, żeby coś odwalić. Nie mogła długo siedzieć w jednym miejscu.

- Tak – odparł strażnik. Thomas rzucił jej szybkie spojrzenie i zrozumieli się bez słów.

Trzeba będzie Teresę odbić. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro