Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Próba samobójcza

R: Alec ja już nie wiem co mam robić... Nie daję rady nie wytrzymuję... J-ja nie chcę...

''Rosie, Rosie, moja mała Rosie ja już ci mówiłem co może pomóc i co? Przecież pomagało''

R: A-ale już prawie nie pomaga... nie czuję już tego bólu... i tej adrenaliny... 

''Spróbuj to mocniej, głębiej. Pomoże ci to, obiecuję. Spróbuj na nodze ukryjesz to łatwo.''

Alec uśmiechnął się słodko jak zawsze, uwierzyłam mu, zawsze po tym uśmiechu robię to o co mnie prosi. Hmm Alec, jest ze mną od zawsze, tak mi się wydaje. Pomaga mi, bo też dużo przeszedł. Ma dużo ran, które nie wiem czemu nie goją się w ogóle. On dorasta tak jak ja z czasem ran przybywa nam obojgu, ale tylko moje się goją i pozostawiają blizny. Zawsze mnie to zastanawiało, ale kiedy pytałam o to, od razu zmieniał temat. Mówił, że jest ze mną żebym nie czuła się samotna, nie lubię przebywać wśród ludzi, a on nie jest człowiekiem, tak mi się zdaje. Nie lubi mówić o sobie, ale cierpliwie słucha mojego wyżalania się. On jedyny mnie rozumie.

Wzięłam mój mały woreczek, który dobrze chowam przed rodziną i poszłam do łazienki, zamknęłam się. Rozwiązałam mały woreczek i wyjęłam kilka ostrzy od rozkręconych temperówek i żyletkę. Szybkimi ruchami zrobiłam kilka nacięć, tym razem głębiej, trochę je ''rozszerzyłam'' tak jak mnie prosił Alec, mój najlepszy przyjaciel. Jemu też to pomaga, też się krzywdzi. Robi to w tym samym czasie co ja. Wiem to może się wydać dziwne, głupie, bo jaki przyjaciel prosi o krzywdzenie siebie, ale ja już tak żyję. Przyzwyczaiłam się. Nie umiałam żyć bez niego.

''Moja little psycho, teraz zrób opatrunek, nie chcę żebyś się wykrwawiła''

R: Dobrze, już to robię.

Wyszeptałam tak żeby tylko on usłyszał. Lubiłam jak mnie tak nazywał, to było słodkie według mnie.

Ledwo wstałam i powoli poszłam do swojego pokoju, rodzice nic nie widzieli. Nie zauważali, że często robię sobie krzywdę. Byłam już słaba więc od razu się położyłam uważając na nogę. 

Rano wstałam, bolało mnie trochę, krew już nie leciała. Zaczęłam szykować się do wyjścia, założyłam moje ulubione porwane spodnie, spojrzałam na nogę, nie było widać ran. Alec na razie gdzieś znikł. 

Wyszłam szczęśliwa do przyjaciół, siedzieli już wszyscy w parku. Od razu podbiegły do mnie moje przyjaciółki. Gadaliśmy razem, gdy nagle jedna z nich podeszła do mnie zostawiając na chwilę swojego chłopaka samego.

J: Rosie chodź na chwilę.

R: Okej już idę.

Zeszłam z kolan mojego chłopaka i poszłam za nią.

R: Co jest?

J: Rosie? co to jest?

R: Nie rozumiem, o co ci chodzi?

J: Twoja noga...

Popatrzyłam na nogę... Akurat teraz spodnie musiały się tak ułożyć, że było widać wszystkie wczorajsze cięcia...

R: To... to jest nic.

J: Widzę... Co się stało skarbie?

R: To co zawsze, rodzice psują psychikę...

J: Rozumiem...

R: Proszę zapomnij o tym i nie mów nikomu... Dobrze?

J: No dobrze...

Dalszy wypad był bez 'wpadek', spędziłam miło czas na rozmawianiu i wygłupach. Ale wszystko co piękne szybko mija. Musiałam wracać do domu. Kiedy tylko weszłam do domu od razu usłyszałam kłótnie rodziców, miałam już dość ciągłych sprzeczek... Wiedziałam, że wszystko pójdzie na mnie. Po cichu weszłam do pokoju, żeby tylko mnie nie usłyszeli. Jednak nie udało się, chwilę później przyszli do mnie. 

M: Rosie! Co to jest?!

Pokazała mi zakrwawione bandaże. 

R: Grzebiesz mi w szufladach?! Jakim prawem?

M: Co to ma być bachorze?! Wyjaśnisz?!

R: Skaleczyłam się po prostu.

M: Jasne, już ci wierze, a co to za siniaki wszędzie? Co? To też przypadkiem?!

R: Bywa jak się spadnie z drzewa...

M: Jak ty taka wracasz po tych spotkaniach to już nie wychodzisz nigdzie. Zostajesz w domu i zakaz zapraszania kogokolwiek!

R: A-ale za co?! Bo mam kilka siniaków?

M: Zamknij się bachorze!Tyle problemów robisz... Koniec przyjaciół i ja ci skończę te spotkania z chłopakiem masz dopiero 16 lat jeszcze się zakochasz, teraz nauka! Nie możesz być jak siostra?!

R: To moje życie! Nie masz prawa tego robić! Nie możesz mi już rozkazywać, ani wyzywać mnie! I nie porównuj mnie do siostry. Rozumiesz? Po co ja ci jestem? Do usługiwania tylko? Hmmm? Do wyżywania się na mnie? Po co było mieć drugą córkę? Przecież jestem tylko problemem!  

W tym momencie matka walnęła mnie w twarz.

Nie wytrzymałam... zamknęłam się szybko w łazience... Próbowała otworzyć drzwi. Miałam przy sobie mój woreczek, pocięłam rękę... Nie chciałam tak żyć... Zamknięta w tym zjebanym domu... Wolałam odejść. Nie był to dobry sposób na problemy, ale ja nie umiałam z nimi rozmawiać... Pogorszyłoby to wszystko... Już miałam tak zepsutą psychikę, że miałam więcej pomysłów na śmierć, niż na życie. Miałam często stany lękowe, ataki agresji i depresję. Stwierdziłam, że jeśli na prawdę zaraz odejdę to pożegnam się ze wszystkimi. Miałam przy sobie telefon, szybko napisałam do chłopaka i przyjaciół, że to chyba koniec. Wszystko im wyjaśniłam w skrócie. Nikt nie wiedział co robić. Byli przerażeni. Nie wierzyli, w to co przed chwilą zrobiłam...

M: Jak mogłaś to zrobić!? Mieliśmy być na zawsze razem!

R: Przepraszam... wiem wszystko spieprzyłam, wybacz mi i proszę zapomnijcie o mnie wszyscy...

M: ROSIE!?

M: ROSIE!?!

Telefon wypadł mi z ręki... na podłodze była kałuża krwi... Byłam półprzytomna... Jedyne co pamiętam to sygnał karetki, i że ojcu w końcu udało się otworzyć drzwi... Przy mnie ciągle był Alec, nie opuszczał mnie, uspokajał.


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro