Alec nie jest wymyślony?
Obudziłam się. Nie wiedziałam gdzie jestem i ile spałam. Znowu byłam zapięta w kaftan bezpieczeństwa. Nie było nadal Aleck'a, spróbowałam się uwolnić z tego, szarpałam się. Po gwałtowniejszym ruchu puściło. Byłam wolna. Prawie. Wstałam żeby się rozejrzeć gdzie jestem.
Mała sala. Pancerne drzwi z małym okienkiem.
Znowu izolatka? Trudno. Wyjdę stąd.
Siedziałam jakiś czas na łóżku. Nagle przypomniałam soebie o telefonie, który miałam ciągle przy sobie. Przeszukałam kieszenie. Nie zabrali mi go?
Oni serio są beznadziejni. Ale to lepiej dla mnie.
Szybko schowałam go w łóżko. Siedziałam jeszcze trochę i patrzyłam na kaftan leżący na środku pokoju.
Usłyszałam pukanie, do pokoju wszedł Derek.
D: Witaj Ros...
R: Cześć.
Uśmiechnęłam się miło.
D: Jak zdjęłaś kaftan?
R: Chwilę się szarpałam i po prostu spadł.
D: Dobrze... Ale pozwól, że założę go na ciebie...
R: Boisz się?
Zabrzmiał mój lekki szyderczy śmiech.
R: Boisz się mnie. Boisz się dziewczyny.
D: Tak... Więc mogę?
R: Jeśli jesteś wystarczająco odważny.
D: Bądź grzeczną dziewczynką. Grzeczne dziewczynki dostają nagrody.
Słodki uśmiech zabłysł na mojej twarzy.
D: No chodź mała.
R: Little
D: tak?
R: Little Psycho.
D: Mam tak do ciebie mówić?
R: Tak.
Zachichotałam i usiadłam grzecznie na podłodze obok kaftanu.
Derek szybko mnie zapiął. Chciał mi pomóc wstać, ale ja wolałam siedzieć na podłodze.
D: Rosie czemu to robiłaś?
R: Nie robiłam nic złego.
D: Prawie mnie udusiłaś...
R: Przecież bym ci nie zrobiła krzywdy. Żyjesz prawda? Więc nic się nie stało.
D: Więc Little muszę ci zmienić leki, te które przyjmujesz widocznie nie pomagają.
R: Kiedy będę mogła wrócić do pokoju? Tu jest nudno.
D: Teraz to jest twój pokój. Jak będziesz grzeczna to będziesz dostawała swoje zabawki.
R: Muszę po prostu być grzeczna? Być grzeczną to nie znaczy, że nie mogę być sobą? Prawda?
D: A jaka jesteś będąc sobą?
R: Można powiedzieć, że...
Szalona, halo przecież jestem Little Psycho.
Położyłam się podłodze uśmiechając się tak jak lubiłam.
D: Sama to wymyśliłaś?
R: Ja?
Spojrzałam w drugą stronę pokoju.
"Rosie już jestem, czemu mu wszystko mówisz? Zdradził Cię."
R: Ale teraz on chcę mi pomóc. Dostanę swoje zabawki.
D: Emm Rosie? Z kim rozmawiasz?
R: A no tak rozmawiałam z tobą. Hmm to Alec mi wymyślił to 'imię' i z nim przed chwilą rozmawiałam.
D: Alec? Dobrze rozumiem. Rosie, Little możesz być sobą, ale też nie możesz nikogo atakować. Dobrze?
Spojrzałam na niego z zawiedzioną miną.
R: No dobrze. Będę grzeczna. Możesz mnie wypuścić z tego?
D: Obiecałaś, że będziesz grzeczna, więc dam ci małą taryfę ulgową. W dzień będziesz rozwiązywana, ale na razie w nocy śpisz w kaftanie i w razie potrzeby się pozwolisz zakuć.
R: Dobrze ale jedna rzecz... Ann nie ma do mnie wstępu...
D: Da się załatwić. Teraz usiądź.
Szybko się podniosłam i usiadłam. Derek rozpiął kaftan. Nareszcie znowu miałam wolne ręce. Znowu położyłam się na podłodze.
R: Derek? Załtwisz mi tu dywan? Taki mięciutki.
Uśmiechnęłam się słodko.
R: Proszę. Zimno jest leżeć na podłodze.
D: Będziesz grzeczna tak?
Pokiwałam twierdząco głową.
D: No dobrze.
Wstałam, podeszłam do niego, powoli był przerażony, wiedział na co mnie stać. Ja go tylko przytuliłam. Wiedziałam, że poczuł ulgę. Puściłam go i usiadłam na łóżku. Derek wyszedł i zamknął drzwi.
"Rosie czemu? Dlaczego pozwalasz mu panować nad sobą?"
R: On nie panuje nade mną.
Uśmiech ciągle gościł na mojej ślicznej twarzyczce. Nie wyglądam na psychopatkę, ale nią byłam.
R: Ja panuje nad nim. Za jakiś czas zrobi wszystko co mu będę kazała.
"Moja Little, hah sprytna jesteś."
R: A wątpiłeś? Alec... Kim ty jesteś... Powiedz mi całą prawdę. Nie wierzę, że sobie wymyśliłam ciebie.
"Masz rację... Little okłamywałem cię..."
R: Dlaczego? Cały ten czas kłamałeś? Po co mi pomagasz?
"Spokojnie, Little. Okłamałem cię w jednej kwestii."
R: Wyjaśnisz mi teraz to wszystko?
"Jasne, Little. Ja nie jestem z twojej wyobraźni, ani z choroby, którą masz naprawdę. Jestem demonem. Potrzebuję cię, żeby przeżyć. Z twoim bólem rosła moja siła."
R: Po co? Po co to wszystko?
Mogłeś mnie zabić, od razu byłbyś silny, znalazłbyś kolejną ofiarę.
"Nie rozumiesz... Ja to robię dla ciebie, jestem twoim przyjacielem, tu nie kłamałem. Tamten napływ siły, albo kaftan, który dziś rozpięłaś szarpiąc się, miałaś rację myśląc, że to dzięki mnie."
Słuchałam tego wszystkiego z niedowierzaniem...
"Little Psycho, moja mała Psycho. Dzięki opętaniu cię przeze mnie, możesz robić prawie co chcesz. To wszystko dla ciebie, jesteś silniejsza."
R: Jak to... Ale po co... Po co mnie chronisz?
"Nie wiem, czuję do ciebie jakieś przywiązanie, wiem, że opłaci się to. Mała masz potencjał, była byś skłonna do ludobójstwa."
Nie wiedziałam co myśleć, ale jednak... To Alec, nie ważne kim jest, pomagał mi, a ja jemu. Nie zostawię go. Nigdy.
Podeszłam do niego i przytuliłam. Był mocno zaskoczony. Po chwili objął mnie.
"Little... Nie zostawisz mnie teraz? Prawda..."
Z czarno żółtych oczy popłynęły mu łzy... Już rozumiałam po części go...
R: Alec? Ja nie jestem pierwsza? Prawda?
Przeczuwałam, że go to pytanie może zranić, chociaż był demonem...
"Nie... Nie jesteś."
R: Zostawili cię?
"Zawsze to robili. Nie wiem czemu, robiłem dla nich wszystko... Ale prędzej czy później. Odchodzili..."
R: Laughing Alec.
"Co?"
R: Tak mi się kiedyś przedstawiłeś. Jak byłam mała, Alec... Obiecałam wtedy coś. Nie zostawię cię, nigdy.
"Dziękuję."
R: Zaraz chyba będę musiała iść spać w tym...
Popatrzyłam na kaftan.
"Zrobisz co ci kazał? Tak?"
R: Tak.
Uśmiechnęłam się.
R: Obiecuję ci, będę silna, nie dam się zmanipulować. Będę tu sobie żyć jak królowa.
"Tak, to jest moja Little Psycho jaką chcę pamiętać.''
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro