Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

love is blind | 13



Ashton poczuł, że ktoś podnosi go i nierównym krokiem zaczyna przemierzać plażę i jęknął cicho, bo było mu tak wygodnie i zawsze był kłębkiem marudności po wybudzeniu z dobrego snu.

Nie chciał dać komuś znać, że się obudził bo miał nadzieję, że to Luke go niesie i nie miał absolutnej ochoty, żeby samodzielnie dojść do samochodu.

Uchylił jedynie powieki i rozciągnął ustaw szerokim uśmiechu, widząc znajome błękitne oczy i lekko zadarty nos, po czym znowu próbował zasnąć, ale głos Luke'a mu w tym przeszkodził.

- Wiem, że nie śpisz, frajerze i ignorując fakt, jak bardzo będę tęsknił za twoim ciepłym tyłkiem w moim łóżku, ty i Calum chyba musicie sobie coś wyjaśnić, więc odwiozę Cię do domu.

Blondyn pokiwał głową, będąc zbyt zmęczonym na zastanowienie się, skąd Hemmings znał jego przyjaciela i wtulił się w koszulkę Luke'a (a potem fotel i jego bluzę), ponownie zasypiając.



- Oh, okej, po pierwsze wyjdź z mojego domu, koleś, po drugie, co kurwa tu robisz – Luke zmarszczył nos na słowa jakimi został powitany po pierwszych krokach w korytarzu Ashtona, który nadal spokojnie spał w jego ramionach.

Przewrócił lekko oczami i wziął między zęby swój czarny kolczyk, nie do końca wiedząc, co powinien powiedzieć.

Calum stał kilka centymetrów od niego, z umięśnionymi, skrzyżowanymi na klatce piersiowej ramionami i rozstawionymi w rozkroku nogami, unosząc pogardliwie brwi. Miał na sobie szarą koszulkę i bokserki, a jego włosy były w naprawdę nie artystycznym nieładzie. Luke skłamałby cholernie, mówiąc, że nie był atrakcyjny, ale on po prostu bardzo się zmienił. Kiedy łamał jego serce, był słaby i miał dosłownie zero mięśni w swoim delikatnym, słodkim ciele, oczy zawsze błyszczały mu podekscytowaniem na jego widok, podczas gdy teraz mierzył go niechęcią – i niczym więcej.

- Po prostu go odwiozłem, wyluzuj, i nie bądź zły na niego za mnie. Odniosę go do sypialni i mnie nie ma, w porządku? - Hemmings naprawdę miał zero ochoty na jakąkolwiek słowną sprzeczkę, zwłaszcza, że miał pewne wyrzuty sumienia.

Miał na myśli, wiedział, że skrzywdził Caluma i wiedział, że to było przyczyną dla której Hood był teraz zupełnie inny. Przybrał masy mięśniowej, wydawał się opanowany, chłodny. Przebrnęło mu przez myśl, że teraz nie będzie już tak naiwny, ale miał ochotę się za to uderzyć, bo brzmiał uh, sukowato.

Był ciekawy, czy Calum opowiedział dokładnie Ashtonowi co było między nimi, ale wolał nie pytać, na prawdę chciał już wrócić do domu.

Gęste, ciemne brwi niższego chłopaka zmarszczyły się, jakby nad czymś myślał, a kilka minut potem po prostu wyciągnął ramiona i spojrzał ponaglająco na Luke'a.

- Daj mi go i jedź do domu, wyglądasz jak dosłowne gówno a policja na pewno wyczuje procenty, skoro ja je czuję, chociaż zatykam nos kiedy jestem w twojej obecności. Poważnie, kiedyś skopę Ci tyłek za to, że wiozłeś mojego przyjaciela po pijaku o drugiej w nocy – mruknął i jęknął, czując ciężar Irwina, ale poprawił jego pozycję i prawdopodobnie uderzył Luke'a, zatrzaskując za nim drzwi i prawdopodobnie obudził Ashtona, zrzucając go na swoje łóżko i przytulił go, wzdychając głośno.




- Ashton, podnieś tyłek, Luke do ciebie przyszedł

Luke pokiwał głową, kiedy Calum zapytał o herbatę i ściągnął swoje zabłocone trampki, żeby nie nabrudzić w domu. Deszcz znowu dawał o sobie znać i na ogół blondyn lubił wtedy siedzieć w domu lub na imprezie, ale kiedy musiał przebyć kilka metrów pełnych błota, wody i burzy od podjazdu ich domu do samego mieszkania, stawało się to zdecydowaną udręką.

Był zaskoczony tym, że Hood wpuścił go do domu i nawet wykonał coś grzecznościowego w jego stronę, i chociaż ton nadal miał oschły i zły, to dla niego był postęp. Luke nie chciał zachowywać się jak chuj i postanowił być milszym dla bruneta, chociażby ze względu na Ashtona.

Podążał za Calumem aż do kuchni i usiadł przy stole na krześle Irwina, odkaszlując cicho i wpatrując się w okno. Pomieszczenie było jednym z tych małych i zabałaganionych,ale dzięki temu przytulnych i uroczych, więc stół był obok okna,blat, piekarnik i lodówka stały w jednym rzędzie na przeciwko i oprócz kilku sprzętów to był cały asortyment.

Cisza między nimi była naprawdę niezręczna, i kiedy po kilku minutach Luke w końcu odważył się otworzyć usta, usłyszał szybkie kroki na schodach.

Nie musiał czekać długo na zaspanego Ashtona w drzwiach, który obrzucił go lekkim uśmiechem, a potem usadowił się na jego kolanach (mimo, że dwa krzesła obok nadal pozostawały wolne).

- Zająłeś moje miejsce – wzruszył ramionami i rzucił powitanie Calumowi, który nie zrobił nic oprócz podania kubka herbaty i wyjścia, zabierając ze sobą swoją zieloną kurtkę. Oboje byli pewni, że idzie do Michaela, Ashton już się domyślił, a Luke po prostu musiał wczoraj wysłuchać długiej przemowy Clifforda na temat tego, że Calum jest perfekcyjny i to było męczące, ale przynajmniej teraz mieli chwilę samotności i swobody.

Postanowili, że pójdą do salonu i tam usadowili się na brązowej kanapie, a Ashton włączył kanał z jego ulubionym serialem.

- Jesteś za imprezą dzisiaj wieczorem? -Luke uśmiechnął się, widząc jak blondyn nieudolnie próbuje znaleźć sobie wygodną pozycję, najpierw siedząc, leżąc i robiąc dziwne pozy, aż w końcu przewrócił oczami i sam przyciągnął go na swoje kolana, zamykając w uścisku i przytulając do jego głowy.

Kilka kosmyków jego złocistych włosów drażniło brodę Luke'a, ale to było coś przyjemnego i zaśmiał się, kiedy chłopak burknął coś pod nosem, wiercąc się. Po chwili jednak Hemmings zacisnął palce na jego biodrach, unieruchamiając go i powtarzając swoje pytanie.

- Jeśli mam być szczery, to nie – wydął wargi – mam na myśli, nie lubię kiedy się upijasz i mnie ignorujesz, wiem, że to imprezy i tak dalej, ale ja nie znam tych ludzi i to nie jest moje towarzystwo.

Ashton zaczął bawić się palcami, kiedy Luke skrzywił się i skinął głową, mrucząc coś jak;

- Okej, pójdę sam

bo on po prostu miał nadzieję, że z nim zostanie.

I całym swoim sercem starał się sobie wyperswadować, że Luke to tylko pragnący życia nastolatek i to zupełnie okej, bo oni nawet nie są dobrymi przyjaciółmi.

Uśmiechnął się lekko, wymuszając to i ześlizgnął z kolan blondyna, który wzruszył ramionami i ułożył się w wygodniejszej dla siebie pozycji.

Ashton uwielbiał spędzać czas w ten sposób.

Kiedy leżał pod kocem, oglądając to,słysząc krople deszczu odbijające się od szyb i ze świadomością,że może być szczęśliwy nawet samotnie.

Miał na myśli, on zawsze pragnął miłości,ale to nie tak, że w nią wierzył.

Wierzył, że może kochać i że dwie osoby mogą się kochać, ale nie wierzył w to, że ta druga osoba może kochać pierwszą w ten sam sposób. Jedna z nich po prostu zawsze kocha mocniej i to niszczy.

Nie wierzył, że coś może trwać wiecznie.

Ale wierzył, że miłość istnieje i to była jego deska ratunku, po prostu chciał pozwolić dobrym czasom się toczyć i kiedy Luke pojawił się w jego życiu, on coś poczuł.

Jakby był tym, na którego czekał.

Być może Luke jest tym dobrem, dla którego się trzymał.

- Lu? - szept Ashtona zaskoczył wyższego blondyna, bo szczerze sądził, że już zasnął, więc przeniósł wzrok z ekranu na chłopaka, który gramolił się na jego klatkę piersiową i usiadł na nim okrakiem, kręcąc palcami wzorki na koszulce Hemmingsa.

Mruknął coś tylko w odpowiedzi, będąc absolutnie zauroczonym w widoku Ashtona z nieułożonymi włosami,wygniecioną koszulką i swoimi błyszczącymi, jakby smutnymi oczami. Uśmiechał się do niego pokrzepiająco, będąc ciekawym.

- Wierzysz w miłość?

Brwi chłopaka powędrowały w górę i to było zaskakujące pytanie, które usłyszał zdecydowanie pierwszy raz w życiu. Nie obracał się w towarzystwie osób, które wierzyły w cokolwiek innego od przygodnego pieprzenia się czy zauroczeń, dlatego niemal parsknął, słysząc jego słowa.

- Nie – odparł bez zastanowienia, nie przejmując się nawet faktem, że skoro Ash spytał go o coś takiego, najprawdopodobniej w to wierzył i mógł go zranić.

Luke często ranił ludzi, ale nie zawsze to było świadomym ranieniem.

Irwin tylko pokiwał głową i westchnął,próbując wrócić do starej pozycji, ale tym razem chłopak przytrzymał go i podniósł się sprawiając, że Ash owinął swoje nogi wokół jego bioder i patrzyli prosto w swoje oczy, uśmiechając się lekko.

Chwila trwała jedynie kilka sekund, zanim niższy się otrząsnął i odwrócił wzrok.

Bo czy to nie tak, że jeśli Ashton się zakocha w Luke'u, on uzna go za głupiego, odtrąci go? Może właśnie tak było z Calumem, bo jeśli Luke nie wierzy w miłość, jak Ashton mógłby kiedykolwiek uwierzyć w prawdziwość ich przypuszczalnego związku?

- Nie odsuwaj się ode mnie, nie uważam miłości za głupiej, uważam ją za ślepą – Luke przerwał na chwilę, starając się dobrać słowa i kładąc duże dłonie na bokach Ashtona – jeśli zakochasz się we mnie, nie obiecuję Ci,że to odwzajemnię, ale obiecuję, że ja naprawdę cholernie Cię lubię i my mamy szansę, okej? Tylko.. jesteś nastoletnim frajerem,a ja księciem z bajki, który pragnie być podziwiany, a wewnątrz umiera, myślisz, że to da radę być prawdziwe? Posłuchaj, jeśli w to wierzysz, jestem w stanie uwierzyć, ale nie jestem w stanie sprawić, że inni też uwierzą.

Luke mówił chaotycznie i na koniec swojej mowy wypuścił ciche westchnięcie, a Ash tylko kiwnął głową i uśmiechnął się słabo, wtulając w szerokie ramiona blondyna.

Był pełen nadziei i czuł, że czekał wystarczająco.

Że dobre czasy zaczęły się toczyć.

Poczuł usta Luke'a i jego kolczyk na swoim czole, a potem on odsunął się i wstał z kanapy, przelotnie mierzwiąc jego włosy.

- Powinienem jechać szykować się na tą imprezę, mam załatwić trochę towaru, więc, do zobaczenia kiedyś, z pewnością.

I do końca dnia Ashton był naprawdę bardzo smutnym, ponieważ Luke nie nalegał, by zabrać go ze sobą, czuł się niewystarczająco dobry i miał pełno sprzeczności w sobie.

Więc kiedy Calum wrócił i oświadczył, że idzie z Michaelem na imprezę wieczorem, postanowił, że nie może tego odpuścić i poprosił o podwózkę do klubu.



Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro