Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

drugs | 16



Ashton następnego ranka wstał wcześniej, postanawiając, że tym razem to on powita śniadaniem Luke'a i musiał naprawdę się wygimnastykować, żeby wyślizgnąć się z objęć chłopaka, nie budząc go przy tym, ale udało mu się.

Przetarł oczy i podniósł trochę rolety,żeby wpuścić nieco więcej słonecznego światła, ale się przeliczył, widząc smugi kropel ześlizgujących się w dół szyb i jęknął cicho, widząc ciemne chmury zwiastujące burze oraz potężny wiatr.

Choć jednocześnie był całkiem zadowolony,bo znając życie Luke nie będzie miał ochoty odwozić go w taką pogodę i będzie mógł zostać trochę dłużej.

Nie miał sił by pozmywać, więc po prostu odsunął sterty naczyń na bok i przygotowywał jajecznicę z tostami na wolnym skrawku blatu, nucąc pod nosem piosenkę melanie martinez (miał małą obsesję na jej punkcie, mimo swojego stuprocentowego gejostwa). Zawsze robił to samo w ich domu i Calum śmiał się z niego, oczywiście w żartach i przygotowując obiad przedrzeźniał, a Ashton nie mógł poradzić nic na to, że śmiał się do bólu brzucha.

W momencie, w którym chciał wyciągnąć sól z szafki – musiał wziąć krzesło, żeby jakoś do niej dosięgnąć – zmarszczył brwi, natrafiając na dwie małe torebeczki z białym prochem, które jednak nie był tym typem białego proszku, którego szukał.

Od razu rozpoznał substancję i marszcząc nos wyrzucił ją do kosza, nie dbając o fakt, że to własność Luke'a.  Nie chciał, żeby Hemmings się w to pakował. Bał się o niego i to tyle, nie chciał odwiedzać go w więzieniu lub na odwykach. Czytał o tym gównie naprawdę wiele, po prostu nie, Luke musiał być z nim, nigdzie indziej.

W zamyśleniu nie poczuł dłoni blondyna na swoich biodrach i otrząsnął się dopiero, kiedy zaczął spierzchniętymi ustami wyznaczać ścieżkę pocałunków na jego karku. Odwrócił się i oparł się jego porannemu urokowi,krzyżując ramiona na klatce piersiowej.

- Dzień dobry, skarbie – mruknął Luke,nie zdając sobie sprawy z powagi Ashtona, który fuknął tylko,ignorując ciepło w swoim sercu na wyrażenie, jakim określił go niebieskooki.

Odepchnął go od siebie obiema dłońmi i wrócił do poprzedniej pozycji.

- Nie mam nic przeciwko, kiedy ćpasz na imprezach, ale trzymanie tego w domu jest zwyczajną głupotą z twojej strony, chyba chcesz się wpakować do pudła – charknął i wzdrygnął się lekko, widząc jak usta wyższego od razu zaciskają się w linię, a jego szczęka niemal bieleje przez to, jak mocno zaciska zęby.

- Nie prosiłem o grzebanie w moich rzeczach, jeśli to zabrałeś, oddawaj – głos miał twardy i stanowczy, ale Ashton nie chciał się ugiąć przez to, jak bardzo bał się ich kłótni. Chciał tylko wyjaśnić parę spraw i miał nadzieję, że Luke to zrozumie, zamiast być na niego wkurzonym.

- Wyrzuciłem to, nie chcę, byś się uzależnił.. - zaczął spokojnym tonem, ale urwał w momencie w którym nadgarstek Luke'a niebezpiecznie drgnął, ale po chwili przeniósł on swoje obie dłonie do końcówek włosów, ciągnąc za nie nerwowo. Czuł buzującą złość i musiał wykorzystywać całą swoją siłę, żeby się kontrolować.

- Nie wpierdalaj się w moje życie, nie będąc jego częścią – wydusił z siebie i chociaż wiedział, że powinien milczeć, kiedy jest w tym stanie, bo nie powie niczego, co ma na myśli, a tylko to, co zrani chłopaka, nie potrafił. Może gdyby wściekłość nie przysłaniała mu widoku na pierwsze łzy Ashtona, powstrzymałby się i go tylko przytulił, ale to nie był ten dzień.

- To tylko troska z mojej strony.

Ashton chciał wyjść, zanim cało to napięcie mogło przerodzić się w coś więcej, bo szczerze mówiąc,bał się. Luke był porywczy, silny i on po prostu nie był w stanie utrzymywać zimnej krwi.

- Nikt nie powiedział, że chciałem w życiu ciebie i twojej troski – syknął Hemmings, ale nie zajęło mu długo przyswojenie tego co powiedział i jęknął, przebiegając dłonią po swoich włosach. - Cholera, nie.

Zmagał się ze sobą, pragnącym przepraszać Ashtona i sobą, którym był całe życie, który powinien go wygonić i powiedzieć kilka dobitnych słów.

Nie umiał zrobić nic innego, podszedł do Ashtona, zacisnął pięści na jego koszulce i uderzył jego plecami o ścianę, atakując usta swoimi.

To nie był ten delikatny, słodki pocałunek,który zapamiętali z wczoraj, ten był brutalny i namiętny, i chociaż Ashton go odwzajemniał, Luke miał na myśli tylko i wyłącznie własną przyjemność.

Ale być może jego serce naprawdę poczuło nieprzyjemne szarpnięcie, kiedy go odepchnął i wyszedł, rzucając na odchodne;

- Nie wszystko załatwisz byciem dziwką

i Ashtona kosztowało dużo, żeby to wypowiedzieć, bo zdał sobie sprawę, że zakochał się w Luke'u. Czując jego usta na swoich, chciał to ciągnąć jak najdłużej i zapomnieć o tej kłótni, ale słowa, które słyszał odcisnęły się zbyt dobrze na jego umyśle.

Luke go nie chciał.

A Calum od początku miał po prostu rację.

Był zbyt złamany, by uwierzyć i docenić miłość, jaką go obdarował.


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro